[538.] A gdyby tak po filtry UV sięgać cały rok?
Pytanie, które zadałam w tytule, nurtuje zapewne niejedną z Was! Sama również rozumiem konieczność stosowania filtrów UV przez cały rok i o ile dotychczas stosowałam filtr SPF 50 poza okresem letnim sporadycznie a na co dzień wybierałam filtr mineralny (SPF 15-20), to w tym sezonie postanowiłam, że będę stosować filtry SPF 50 przez cały rok. Postanowienie wcieliłam w życie w marcu, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze silniejsze promienie słońca. Jednocześnie postanowiłam wypróbować różne kremy z filtrami, nie tylko mojego dotychczasowego ulubieńca (Kafe Krasoty), by móc wskazać Wam różnice pomiędzy różnymi produktami. Oczywiście każda cera jest inna, jednak mam nadzieję, że dzisiejsze recenzje pomogą Wam chociaż odrobinę bliżej poznać 3 filtry, które dziś chcę Wam zaopiniować.
Zanim jednak przejdziemy do recenzji chciałabym przypomnieć bardzo ważny artykuł dotyczący filtrów:
Kafe Krasoty (La Cafe de Beaute) SPF 50
Jest to jeden z pierwszych kremów z faktorem SPF 50 i naturalnym składzie, który pojawił się na Polskim rynku. Stosuję go już trzeci sezon i jestem pewna, że wciąż będę do niego wracać! Do zalet tego kremu mogę zaliczyć dobrze wchłanialną konsystencję a także brak "bielenia" skóry. W składzie znajdziemy zarówno filtry fizyczne (nie w formie zmikronizowanej) a także chemiczne. Tutaj zaczynają się schody - pomijam fakt, że jeden z wykorzystanych filtrów chemicznych jest "przenikającym", ponieważ temat ten roztrząsałam w wyżej podlinkowanym "wstępie teoretycznym" (osobiście stosuję kosmetyki z filtrami przenikającymi, ponieważ nie udowodniono ich szkodliwości) - bardziej głowę zaprząta mi potencjalny brak lub słabsze działanie przeciwstarzeniowe filtrów chemicznych w porównaniu do filtrów fizycznych. Jednak jak już wiecie- ta kwestia wymaga dalszych badań więc dopóki teoria słabszego działania przeciwstarzeniowego nie zostanie oficjalnie potwierdzona, będę sięgać po Kafe Krasoty.
Odnoszę pewne wrażenie, że dzięki filtrom chemicznym wnikającym w skórę, ten krem wykazuje działanie ochronne na odrobinę szerszej powierzchni, niż został zaaplikowany. Zawsze kosmetyki z filtrami aplikuję dopiero po ubraniu się, by ich nie zetrzeć w trakcie czynności - i w przypadku Kremu Kafe Krasoty nigdy nie doszło do poparzenia skóry w przypadku niedokładnie posmarowanych miejsc w okolicach ramiączek, czy dekoltu. Natomiast stosując filtr fizyczny musiałam bacznie zwracać uwagę na dokładne rozprowadzenie filtra, ponieważ skóra potrafiła ulec poparzeniu w niewielkich obszarach skóry, w których filtr nie był dokładnie rozsmarowany (a więc blisko styku z ubraniami, tam zazwyczaj delikatniej nakładam filtr, żeby ich nie pobrudzić).
Posiadaczki cer problematycznych może niepokoić obecność oleju kokosowego w składzie kremu Kafe Krasoty. Jednak w ciągu tych 3 sezonów poleciłam krem wielu z Was - nawet posiadaczkom cer tłustych i trądzikowych, ponieważ:
1. Komedogenność jest kwestią indywidualną - czyli nie każdej cerze problematycznej ten olej będzie szkodził,
2. Stężenie ma znaczenie - nawet jeśli czysty olej kokosowy Ci nie służy, to zastosowany w kombinacji z innymi surowcami (jak w powyższym kremie), może być dobrze tolerowany przez Twoją skórę.
Biorąc pod uwagę powyższe wskazówki wiele z Was zdecydowało się wypróbować Kafe Krasoty na swojej problematycznej cerze i z powodzeniem go stosują! Nierzadko dostaję wiadomości, że jest to również Wasz ulubiony krem z filtrem i nie zamierzacie zmienić go na inny. Pamiętajcie, że nikt nie zna Waszej cery lepiej, niż Wy same - dlatego powinnyście najpierw spróbować kosmetyku, postosować go ok. 2-3 tygodnie a dopiero w następnej kolejności, na podstawie własnych obserwacji osądzić, czy jest to kosmetyk odpowiedni dla Was. Nie zakładajcie z góry porażki!
Kolejnym plusem tego kremu brak pozostawiania tłustego filmu na skórze. W lecie jest to bardzo istotna kwestia, ponieważ podczas upałów żadna z nas nie chce kleić się do przedmiotów wokół. Ten krem dobrze się wchłania i nie jest problematyczny podczas noszenia. O ile twarz możemy przypudrować i zmatowić, o tyle na ciele dobrze jest mieć taki preparat z filtrem, który nie będzie uciążliwy w stosowaniu.
Ponadto krem posiada wysokie stężenia substancji aktywnych, dlatego stosowanie pod niego dodatkowo kremu pielęgnującego nie jest konieczne. Dodatkowym atutem umilającym jego stosowanie jest przyjemny, świeży zapach - idealny w upalne dni!
INCI:
Aqua, Cocos Nucifera Butter, Titanium Dioxide and Aluminia and Stearic Acid, Cetearyl Alcohol, Caprylic/Capric Triglycerides, Glyceryl Monostearate, Glycerin, Mangifera Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Triticum Vulgare Oil, Octocrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, D-panthenol, Allantoin, Xanthan Gum, Parfum, Citric Acid, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol
Cena: ok. 32 zł / 100 ml
Bioderma Photoderm Mineral SPF 50+, UVA 26
Jak wspomniałam Wam wcześniej - jednym z moich postanowień na aktualny sezon letni było wypróbowanie nowych filtrów, dlatego mój wybór padł na spray z filtrem oparty jedynie o filtry mineralne. Wiele z moich Czytelniczek obawia się filtrów chemicznych, chce stosować jedynie mineralne i dlatego postanowiłam sama sprawdzić, jak taki rodzaj filtrów zachowuje się na skórze. Zgodnie z moimi podejrzeniami muszę przyznać, że jest to całkowicie inny rodzaj preparatu niż dotychczas stosowany krem Kafe Krasoty. Bioderma ma olejową formułę z niewielkim dodatkiem substancji zapobiegających opadaniu filtrów na dno opakowania. I tak samo jak oleje - pozostawia na skórze wyczuwalny film. Oczywiście filtry mineralne częściowo będą działały absorbująco dla tej tłustej konsystencji a sama wchłanialność produktu jest uzależniona od typu naszej skóry, jednak olejowa formuła daje o sobie znać. O ile stosując krem Kafe Krasoty nakładałam na niego jedynie krem BB (Couleur Caramel lub Vianek) i skóra nie wymagała matowienia, o tyle w przypadku lekko tłustej powłoce pozostawionej przez Biodermę koniecznie sięgam po puder (jeśli chcecie, to przy okazji mogę Wam zrobić porównanie kilku pudrów, które ostatnimi czasy stosowałam - dajcie znać w sekcji komentarzy).
Bioderma - jak przystało na filtr mineralny bez substancji mikronizowanych - mocno bieli skórę. Wręcz nadaje jej sino-fioletowy odcień! O ile na twarz nakładam makijaż, o tyle zdarzało mi się, że osoby trzecie pytały, czy coś mi się stało w rękę/łokieć, ponieważ mam siniaka - a to był po prostu nierównomiernie rozprowadzony filtr.
Zalety tego preparatu zapewne docenią osoby o skórach wrażliwych i alergicznych: nie posiada zapachu, ma prosty skład i same filtry fizyczne, więc ryzyko wywołania uczulenia jest zredukowane niemal całkowicie. Ten filtr z powodzeniem można stosować również u dzieci.
Podczas użytkowania tego sprayu z filtrem przytrafiło mi się kilka nieprzyjemnych sytuacji - jak wspomniałam wcześniej, jeśli nie rozprowadziłam filtra równomiernie, przytrafiały się poparzenia. Zawsze staram się nakładać filtr dokładnie, ale Bioderma wymagała bardzo dużej uwagi podczas reaplikacji. Poza tym przytrafiło mi się odparzenie skóry po aplikacji tego preparatu - będąc na wycieczce, podczas której dużo chodziłam, nałożyłam kosmetyk na całe ciało (również po wewnętrznej stronie ud). O ile moje uda zawsze się o siebie ocierają, o tyle NIGDY nie zdarzyło mi się odparzenie. Nie będąc przygotowana na taki obrót sytuacji, kupiłam jedyne opakowanie zasypki, jakie znalazłam w pobliskim sklepie - tak duże, że ledwie mieściło się do torebki (to się nazywa szalona wakacyjna przygoda!). Kolejnym przykrym wypadkiem jaki mi się zdarzył to po stosowaniu tego sprayu skóra stała się bardziej sucha. Sądzę, że odpowiada za to niewielka ilość substancji aktywnych - spray zawiera same substancje hamujące ucieczkę wody z naskórka jednak dla niektórych skór to może być zbyt mało.
Czy jest to zły filtr? Absolutnie nie - po prostu potrzebowałam czasu, by nauczyć się z nim pracować. Po zapoznaniu się z jego specyfiką przestał być dla mnie problematyczny - makijaż nie spływał, nie pojawiało się błyszczenie skóry, bielenie nie przebijało spod makijażu a równomiernie rozprowadzony na ciele nie tworzył sino-fioletowych plam.
INCI:
Decyl Oleate, Dicaprylyl Carbonate, Zinc Oxide, Caprylic/Capric Trigliceride, Cocoglycerides, Titanum Dioxide, Silica Dimethyl Silylate, Polyhydroxystaeric Acid, Tocopheryl Acetate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Stearic Acid, Alumina, Tocopherol
Cena: ok. 40 zł / 100 g
Dostępność: można zamówić w każdej aptece
EY! Wodoodporny filtr przeciwsłoneczny
Wiedząc już, czego można się spodziewać po filtrach mineralnych, zdecydowałam się na kolejny - tym razem nowość na Polskim rynku - EY!. Ten preparat pomimo podobnej formuły jak Bioderma (również jest sprayem i także posiada olejową formułę), jest lepiej wchłanialny przez moją skórę. Wciąż zostawia na twarzy film ale jest on mniej wyczuwalny niż po Biodermie. Również powoduje bielenie skóry, jednak bez efektu "sinienia" - po prostu skóra wydaje się być jaśniejsza, ale posiada zdrowy koloryt. Produkt ma przyjemny zapach umilający jego stosowanie a także nie koliduje z makijażem (gdy zostaje przypudrowany twarz się nie błyszczy, makijaż nie spływa). Dzięki większej ilości substancji odżywiających skórę nie zaobserwowałam wysuszenia cery, chociaż dla pewności zdarza mi się aplikować pod niego niewielką ilość kremu o działaniu pielęgnującym.
INCI:
Dicaprylyl Carbonate, Glycine Soja Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Titanium Dioxide, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Alumina, Canola Oil, Stearic Acid, Oryzanol, Olea Europaea Fruit Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Tocopherol, Parfum, Linalool, Citronellol, Geraniol
Cena: ok. 70 zł / 100 ml
Filtry chemiczne czy fizyczne?
Który finalnie krem polecam? Każdy, przy zachowaniu specyficznych wymagań dotyczących aplikacji. Jestem pewna, że do każdego z powyższych kosmetyków jeszcze powrócę.
Co ciekawe - odnoszę wrażenie, że pomimo, iż kremy z filtrem fizycznym w teorii powinny być aplikowane jako ostatni element rutyny pielęgnacyjnej, to zastosowane pod makijaż lepiej chroniły moją skórę przed UV niż Kafe Krasoty (filtr mieszany). Jednak krem Kafe Krasoty jest mniej problematyczny do stosowania na ciało - nie bieli, nie pozostawia uczucia tłustej skóry, nigdy nie spowodował u mnie wysuszenia skóry czy odparzeń.
Do plusów filtrów mineralnych należy ich natychmiastowe działanie po aplikacji oraz brak konieczności ich zmywania przed reaplikacją. Natomiast ich wadą jest łatwa ścieralność i wymóg częstej oraz bardzo dokładnej reaplikacji (jestem osobą potrafiącą smarować się kremem z filtrem nawet będąc w samochodzie, ale wiem, że nie każdy jest takim maniakiem kosmetycznym). W mojej opinii preparaty z filtrami chemicznymi zapewniają skuteczniejszą ochronę w ciągu 2h po aplikacji ponieważ są odporne na ścieranie i pocenie się, jednak zaleca się przed ich ponowną aplikacją umyć dokładnie skórę (ryzyko pogorszenia stanu skóry pod wpływem powstawania wolnych rodników podczas rozpadu filtrów). Ponadto podczas przekształcania promieniowania UV w energię cieplną filtry chemiczne również indukują powstanie wolnych rodników. Czy to znaczy, że nie chronią przed fotostarzeniem? Odsyłam do linku przytoczonego na samym początku, ponieważ tam przedstawiłam argumenty "za" i "przeciw".
Jestem bardzo ciekawa, czy miałyście któreś z powyższych filtrów? Jak spisywały się one u Was? A może polecicie jakieś swoje ulubione filtry? Chętnie wypróbuję coś nowego!
Jeśli są wśród Was osoby mające cerę problematyczną a dobrze spisuje się u Was krem Kafe Krasoty - koniecznie dajcie o tym znać w komentarzu: niech osoby obawiające się tego kremu zobaczą, że czasem warto "chwycić byka za rogi" i na własnej skórze przekonać się, co nam służy a co szkodzi!
Pozdrawiam serdecznie!