[536.] Denko maj 2018

Zgodnie z obietnicą nadrabiam denkowe zaległości i przychodzę do Was z majowym denkiem. Jeszcze tylko troszkę i będę na bieżąco! Przyznaję, że "Projekt Denko" jest dla mnie fenomenem - niejednokrotnie myślałam o zaprzestaniu tej serii, pokazywanie swoich "śmieci" jest troszkę krępujące jednak otrzymuję od Was informacje, że lubicie te serie i czekacie na nią. Tym bardziej jest mi niezręcznie, że w ostatnich miesiącach mam opóźnienia, jednak cieszę się, że chcecie poznać więcej kosmetyków naturalnych. Denka mają jeden niezaprzeczalny plus - umożliwiają szczere opiniowanie produktów po ich całkowitym zużyciu. Chyba nie ma bardziej nieszczerych opinii niż te, które są wydawane jedynie po kilkukrotnym zastosowaniu kosmetyków. Jeśli opiniuję jakieś kosmetyki, zawsze staram się wykonywać zdjęcia produktów wcześniej, by móc zaprezentować je na blogu w pełnej krasie, jednak recenzję piszę dopiero gdy kończę opakowanie lub już je wykończyłam. Zdarza się jednak, że wykonam jakimś kosmetykom zdjęcia a następnie okazuje się, że nie mogę na ich temat napisać nic pochlebnego - wtedy niestety zdjęcia i czas zostają zmarnowane, ale za to mam pełne poczucie, że kosmetyki, które finalnie pojawiają się na blogu, są godne uwagi.

Przejdźmy więc do meritum!



Pielęgnacja twarzy



Krem z filtrem SPF 50 Kafe Krasoty (La Cafe de Beaute)

Jest to mój ulubiony krem z filtrem, który odkryłam w 2016 r i co sezon powracam do niego. Jego niewątpliwymi zaletami są brak bielenia oraz dobrze wchłanialna konsystencja. W porównaniu z kremami pozbawionymi filtrów UV, Kafe Krasoty może wydawać się ciut bardziej treściwy, jednak wynika to z konieczności zwiększenia fazy tłuszczowej w kosmetykach z filtrami (więcej na ten temat pisałam w artykule dot. filtrów, link poniżej). Pomimo odrobinę gęstszej konsystencji dobrze się wchłania, nie wzmaga błyszczenia się cery i nie przyczynia się do wzmożenia niedoskonałości. Zdecydowanie różni się konsystencją od kremów z filtrami opartymi o emolientową bazę (np. Bioderma Photoderm Mineral) - jest znacznie przyjemniejszy i łatwiejszy w aplikacji oraz późniejszym nakładaniu makijażu. Jednak nie istnieje idealny krem z filtrem - krem ten posiada filtry "przenikające", które z pewnością są minusem dla wielu osób jednak jak pisałam Wam w artykule o filtrach UV - nie wykazano szkodliwego wpływu tych substancji na organizm.  Z całą pewnością nie jest to ostatnie opakowanie tego kremu jakie używam i powrócę do niego jeszcze w tym sezonie! 

Cena: ok. 35 zł / 100 ml


Lekki krem nagietkowy Sylveco

Po ten krem sięgałam systematycznie gdy borykałam się z trądzikiem - nagietek reguluje pracę gruczołów łojowych oraz wspomaga gojenie niedoskonałości. Krem bardzo mi pomógł i był jednym z pierwszych kosmetyków całkowicie naturalnych, jakie stosowałam. Do teraz lubię wracać do tego kremu, naprzemiennie z wersją brzozową. Bardzo lubię ziołowy zapach tego kremu, chociaż podczas używania pierwszego opakowania miałam ochotę więcej do niego nie wracać. Po odstawieniu kremu nagietkowego na rzecz kremu konwencjonalnego znów nasilił się mój trądzik, więc grzecznie powróciłam do lekkiego kremu nagietkowego. Od tamtej pory jego zapach już nigdy nie był dla mnie problemem, ponieważ widziałam pozytywne skutki jego wpływu na moją cerę! Jednocześnie mocno przekonałam się na własnej skórze, że zapach kosmetyku jest jedynie po to, by uprzyjemnić jego stosowanie. 

Nagietek znajduje również zastosowanie w pielęgnacji skóry męskiej, która często jest jednocześnie skórą skłonną do łojotoku, która źle reaguje na zbyt bogate konsystencje. Ekstrakt z nagietka wspomaga gojenie się ewentualnych zacięć i podrażnień po goleniu. 


Cena: ok. 30 zł / 50 ml


Serum anti-age do cery suchej i wrażliwej Planeta Organica

To serum z całą pewnością zasługuje na miano ulubionego i z całą pewnością będę do niego systematycznie powracać! Zużyłam już kilka opakowań i obserwuję dużą poprawę w kondycji skóry - znacznie zmniejszyła się widoczność naczynek, cera jest nawilżona, odżywiona, miękka i gładka. Serum jest bogate w substancje antyoksydacyjne, opóźniające procesy starzenia się skóry, dzięki czemu mam pewność, że zapobiegam zbyt szybkiemu starzeniu się cery.

Pełna recenzja
Cena: ok. 30 zł / 50 ml


Odżywcza pomadka ochronna Vianek

W tym denku znajdują się moje dwie ulubione pomadki Vianek! Zarówno wersja odżywcza jak i kojąca (poniżej) przypadły mi do gustu swoimi ciekawymi smakami. Uważam to za bardzo dobry krok, że Vianek zdecydował się wypuścić pomadki ochronne o przyjemnych aromatach!
Wersja odżywcza ma owocowy, jednak nie zbyt słodki smak - coś jakby morela, brzoskwinia, pomarańcza - a więc słodycz przełamana jest rześkością. Skutecznie chroni usta, mocno nawilża i nie dopuszcza do powstania suchych skórek. W porównaniu do wersji kojącej jest odrobinę bardziej wyczuwalna na ustach.

Cena: ok. 10 zł / 4,6 g


Kojąca pomadka ochronna Vianek

Ta pomadka również zachwyciła mnie aromatem - jest mniej słodki ale wciąż owocowy. Wyczuwalna jest w nim nuta winogron chociaż nie jest to smak przypominający Biolaven. Ta pomadka zyskuje najwięcej zwolenników pod względem aromatu dlatego polecam wypróbować! Również skutecznie nawilża i chroni usta a jednocześnie nie pozostawia bardzo tłustego filmu.

Cena: ok. 10 zł / 4,6 g


Krem pod oczy Zielona Herbata Mokosh

Jeśli poszukujecie mocno nawilżającego kremu pod oczy, który jednocześnie będzie rozświetlał spojrzenie, niwelował zasinienia oraz zapobiegał starzeniu się skóry, to szczerze polecam zwrócić uwagę na ten krem! Ekstrakt z zielonej herbaty jest jednym z najskuteczniejszych substancji o działaniu wyłapującym wolne rodniki, dlatego warto wybierać kosmetyki z tym składnikiem właśnie latem. Krem posiada treściwą, ale nie tłustą konsystencję, dobrze się wchłania i długotrwale nawilża. Dzięki obecności miki optycznie rozsprasza światło i sprawia, że skóra pod oczami wygląda na bardziej wypoczętą. Dzięki temu kremowi (oraz kilku innym kosmetykom Mokosh) mam ochotę przyjrzeć się bliżej tej marce - jakie kosmetyki tej firmy polecacie?

Pełna recenzja
Cena: ok. 75 zł / 15 ml


Woda aloesova Beaute Marrakech

Ostatnimi czasy sięgam właśnie po ten hydrolat - zużyłam już kilka opakowań i sądzę, że szybko z niego nie zrezygnuję! Woda aloesowa posiada charakterystyczne właściwości dla aloesu - przede wszystkim mocno nawilża skórę ale jednocześnie wspomaga gojenie się niedoskonałości. Ogólnie bardzo polecam hydrolaty, zdecydowanie bardziej niż toniki z zawartością substancji myjących - nie każda cera dobrze oddziałuje na ich pozostawanie na skórze nawet w tak niewielkiej ilości.

Cena: ok. 16 zł / 125 ml
Link do sklep



Pielęgnacja włosów


Henna Red (czysta henna) Sattva

Uwielbiam hennę za to, jaki daje efekt na włosach - mają naturalny odcień rudości zmieniający się pod wpływem kąta padania światła. Nie jest to jaskrawa, sztuczna pomarańcz, rażąca w oczy nawet w ciemności. Jednak największą zaletą henny jest to, że nie wypłukuje się! Tradycyjne farby do włosów z rudym pigmentem mają to do siebie, że bardzo szybko barwnik traci na intensywności - już po trzykrotnym umyciu włosów mamy ewidentnie sprany odcień, który nie jest ani rudością ani blondem...

Niestety henna nie jest widoczna na moim naturalnym odcieniu włosów, dlatego zawsze najpierw je rozjaśniam chemiczną farbą Montibello Oalia. Nie jest mi w smak stosowanie chemicznych farb, dlatego staram się szukać innych metod rozjaśniania włosów (dotychczasowe próby zakończyły się fiaskiem) oraz ograniczać nakładanie farby Montibello. O ile wizualnie efekt pozwala, poprawiam odrost czystą henną w celu jego "stonowania" a kiedy już odrost zaczyna być mocno widoczny, nakładam na same odrosty Montibello i to w formie pasemek, refleksów a nie "pełnego" krycia farbą. Coraz częściej chodzi mi po głowie powrót do naturalnego odcienia - jednak zanim to nastąpi, spróbuję znaleźć inną metodę na zaprzestanie korzystania z farby chemicznej. Co sądzicie o tym pomyśle?

Rozjaśnianie włosów kwasem jabłkowym

Cena: ok. 35 zł / 150 g

Link do sklepu


Regenerująca maska do włosów Hairfood Papaya Fructis Garnier

Muszę przyznać, że Fructis wypuszczając serię Hairfood nieźle zamieszał w światku kosmetyków naturalnych! To bardzo miły ukłon w stronę konsumentów stawiających na naturalne składy kosemtyków. Podpytywałam Panie pracujące w Rossmannie o sprzedaż tych masek i przyznały, że schodzą jak ciepłe bułeczki - co zresztą obserwuję po permanentnych pustkach na sklepowych półkach! Mam szczerą nadzieję, że ten sukces sprzedażowy sprawi, że Fructis nie wycofa tych masek ze swojej oferty.

Wersja z papają ma niesamowicie aromatyczny zapach, który uzależnia i przywołuje uśmiech na twarzy. Maska skutecznie wygładza, nawilża i nabłyszcza włosy a przy tym nie obciąża ich nadmiernie, nie powoduje strączkowania ani utraty objętości. Często zadajecie pytanie, czy jest to maska emolientowa, czy emolientowo-humektantowa? Ta druga, ponieważ już na trzecim miejscu w składzie mamy glicerynę ale w składzie znajdziemy kilka rodzajów olejów (sojowy i słonecznikowy), emolientów pochodzenia roślinnego (Isopropyl Mirystate, Coco-Caprylate/Caprate) i emulgatorów wykazujących właściwości wygładzające (Cetearyl Alcohol już na drugim miejscu w składzie).

Aktualna pielęgnacja włosów
Porównanie maski Superfood / Hairfood Papaya Garnier Fructis w wersji polskiej i ukraińskiej

Cena: ok. 25 zł / 390 ml

Link do sklepu


Odżywka do włosów Biolaven

Jest to moja ulubiona odżywka ze wszystkich spośród firmy Sylveco - w przeciwieństwie do pozostałych łatwiej jest rozprowadzić ją na włosach. Skutecznie wygładza włosy, ułatwia ich rozczesywanie oraz nawilża, chociaż musze przyznać, że obecność masek Fructis mocno zachwiała pozycją "Ulubieńca" odżywki Biolaven. Czas pokaże, po który produkt będę sięgała częściej!

Pełna recenzja

Cena: ok. 20 zł / 300 ml

Link do sklepu


Wzmacniające serum do włosów Vianek

Vianek zaskakuje innowacyjnością - to jedyna firma kosmetyków całkowicie naturalnych, która wypuszcza tak mało znane produkty jak peeling do skóry głowy, osobne wersje szamponów do włosów farbowanych - blond i ciemne, eliksir (czyli bezolejowe serum) czy właśnie serum do końcówek włosów pozbawione silikonów. Chociaż nie są to tak popularne kosmetyki jak kremy a więc nie interesują zbyt szerokiej grupy odbiorców, to jednak osoby zainteresowane prawidłową pielęgnacją mają możliwość zakupu produktu o bezpiecznym składzie INCI oraz w przystępnej cenie. Za to między innymi lubię Vianek!

Jeśli chodzi o to serum, to bardzo mocno wygładza włosy - na moich wystarczyła dosłownie kropelka, by je nabłyszczyć. Serum skutecznie chroni końcówki włosów przed uszkodzeniami i jeśli obawiacie się, że takie serum nie jest aż tak skuteczne jak serum silikonowe, to jesteście w błędzie - zawarte w serum analogi silikonów dają dokładnie taki sam efekt wygładzenia i ochrony kosmyków, ale jednocześnie nie są szkodliwe dla środowiska i są biodegradowalne!

Cena: ok. 23 zł / 30 ml
Link do sklepu


Bioferment z bambusa Ecospa.pl

Zanim Vianek wypuścił na rynek serum do końcówek, poszukiwałam na własną rękę produktu o działaniu ochronym. Strzałem w 10 okazało się wypróbowanie biofermentu z bambusa, który w moim przypadku najlepiej się sprawdza. Chroni końcówki włosów, wygładza, dyscyplinuje i nabłyszcza. Przy tym jest niesamowicie lekki i nie powoduje ich przetłuszczania ani utraty objętości. Preparat lekko usztywnia włos dlatego jest bardzo dobrą opcją dla tych z Was, którze lubią nosić proste włosy. Z całą pewnością bioferment zostanie ze mną na dłużej!

Porównanie serum do końcówek włosów: Vianek vs. bioferment z bambusa EcoSPA

Cena: ok. 20 zł / 30 ml

Link do sklepu


Rokitnikowy peeling do skóry głowy Oblepikha Siberica

Złuszczanie skóry głowy jest tak samo ważne jak na pozostałych partiach ciała - dlatego od czasu do czasu warto wykonać peeling skóry głowy. Należy jednak do takiego peelingu przygotować się chociażby w teorii, by nie wybrać produktu, który mógłby uszkodzić łodygi włosa u nasady.

Kompendium Wiedzy o Złuszczaniu Naskórka cz. IV- peelingi skóry głowy

Peeling Oblepihka Siberica jest w formie żelowej z zawartością drobinek złuszczających (zmielone łupiny). Drugą substancją złuszczającą jest kwas glikolowy - chociaż zazwyczaj odradzam stosowanie kwasów, to w przypadku złuszczania naskórka w obrębie głowy, mogą być one dobrym wyborem (oczywiście przy zachowaniu umiaru i ostrożności o których wspominałam w artykule podlinkowanym powyżej). Niestety peeling Planeta Oblepikha ma również dwa minusy - jednym jest obecność Sodium Coso-Sulfate (SCS), dość mocnej substancji myjącej - chociaż jej użycie może być usprawiedliwione chęcią silniejszego oczyszczenia skóry głowy podczas peelingu a tego nie stosujemy przecież codziennie) oraz Acrylates Copolymer - substancji zaliczanej do mikroplastiku zanieczyszczającego środowisko. Z tego względu nie wrócę już do tego produktu zwłaszcza, że w międzyczasie odkąd stosowałam peeling Oblepikha Siberica, Vianek wypuścił swoją wersję peelingu do skóry głowy o całkowicie naturalnym, wzorowym składzie! Sam peeling spisywał się u mnie dobrze w kwestii złuszczania i odświeżania skóry głowy, jednak po każdym zastosowaniu obserwowałam nasilone wypadanie włosów. Z jednej strony może to być efekt mechanicznego oddziaływania na włosy w telogenie, które usprawni ich szybsze usunięcie a w ich miejsce może zacząć wyrastać nowy włos ale z drugiej może to być sygnał, że taki zabieg po prostu nie odpowiada mojej skórze głowy. Będę obserwować dalsze efekty, tym razem sięgając po zdrowszą alternatywę - Vianek!

Cena: ok. 27 zł / 200 ml

Link do sklepu



Pielęgnacja ciała


Masło do ciała z młodym jęczmieniem, Botanicum Natural SPA 

Uwielbiam masła ze względu na ich uniwersalność! To masło zabierałam ze sobą w podróże (ponieważ posiadam mini opakowanie) i służyło mi jako produkt do demakijażu, do pielęgnacji twarzy, ciała i dłoni (zamiast kremów i balsamów), olejowałam nim włosy przed myciem a także smarowałam podrażnione czy zadrapane miejsca w celu szybszej regeneracji naskórka! Masło fantastycznie spisywało się w każdej roli, jednocześnie mocno odżywiając skórę i włosy, zmiękczając naskórek i poprawiając jego nawilżenie. Przyjemny, świeży zapach produktu oraz puszysta konsystencja uprzyjemniały jego stosowanie!

Pełna recenzja

Cena: ok. 50 zł / 120 ml
Link do sklepu 


 
Peeling do ciała masło shea i olejek migdałowy Wellness & SPA

Do tego peelingu z całą pewnością będę wracać zwłaszcza, że jest to kosmetyk dostępny w każdym Rossmannie a do tego przyjemnie tani! Uwielbiam jego pudrowy zapach, który utrzymuje się na skórze przez długi czas.

Peeling pozostawia skórę przyjemnie gładką, miękką ale nie tłustą. Drobinki soli skutecznie złuszczają martwe komórki naskórka chociaż należy mieć na uwadze, że po peeling solny nie powinno się stosować w przypadku podrażnień i otarć.

Pełna recenzja

Cena: ok. 15 zł / 300g


Łagodzący kremowy żel pod prysznic Vianek

Żele pod prysznic Vianek są obowiązkowym produktem w mojej łazience - ich nigdy dość! Są bardzo delikatne dla skóry, nie podrażniają jej i nie wysuszają. Systematyczne stosowanie żeli myjących bez SLS znacznie poprawia poziom nawilżenia skóry, dzięki czemu przestaje pojawiać się drobnopłatkowe złuszczanie i można znacznie rzadziej sięgać po balsam. Wygodne rozwiązanie i dające maksimum pewności, że skóra zawsze będzie wyglądać nienagannie!

Pełna recenzja

Cena: ok. 20 zł / 300 ml
Link do sklepu


Mydło do golenia Fair Squared

Ten produkt jest "mydłem" jedynie z nazwy - tak na prawdę jest to żel oparty o bardzo delikatne substancje myjące, jest więc całkowicie bezpieczny do stosowania. Duży plus za fizjologiczne pH wyraźnie oznaczone na opakowaniu! Produkt jest niesamowicie wydajny, ułatwia usuwanie włosków a maszynka gładko po nim sunie dzięki czemu łatwiej uniknąć zacięcia. Po depilacji pozostawia skórę bardzo przyjemnie gładką i przyjemną w dotyku (nie tylko ze względu na brak zbędnego owłosienia, ale bardziej ze względu na swoją żelową formułę).

Mydła - Kompendium Wiedzy

Warto także wspomnieć, że wszystkie kosmetyki Fair Squared uzyskały certyfikaty kilku niezależnych komisji certyfikujących, w tym Halal, PeTA, The Vegan Society, NaTrue i innych.

Pełna recenzja

Link do sklepu
Cena: ok. 55 zł / 250 ml


Krem do rąk z olejem z migdałów Fair Squared

Kosmetyki tej marki bardzo przypadły mi do gustu jako produkty nie tylko o naturalnych składach potwierdzonym licznymi certyfikatami ale również skutecznością działania. Podobnie było w przypadku tego kremu do rąk - mocno nawilżał skórę, regenerował i zapobiegał powstawaniu suchych skórek wokół paznokci. Zdecydowanie będzie to mój "must have" zimą zwłaszcza, że jego gęsta konsystencja przekłada się na wydajność!

Cena: ok. 35 zł / 100 ml


Czy znacie któreś z powyższych kosmetyków? Jestem bardzo ciekawa, jak spisały się one u Was!

Pamiętajcie, że sprawdzam na IG hasztag #kosmetologianaturalnie i podpatruję, jak spisują się u Was naturalne kosmetyki =)



23 komentarze:

  1. Hej, lubię krem normalizujący Vianek na dzień, ale mam już drugie opakowanie i trochę mi się "znudził". Mam spory problem z przetłuszczaniem twarzy (myję twarz delikatnymi środkami, często OCM), nie mam wcale trądziku, do tego mam lekkie problemy z naczynkami - teraz moje pytanie: czy patrząc na skład,polecałabyś mi zamiast zielonego Vianka lekki krem nagietkowy czy może jednak nowy duetus na dzień? Wiem, że duetus ma olej z czarnuszki, który stosowany solo na noc bardzo mi się podobał. Do tego na moje oko duetus nie ma ostrych składników typu kwas salicylowy, więc chyba nie będzie podrażniał? Wiem, że to seria typowo na trądzik, a ja go i tak nie mam,zależy mi głównie na normalizacji gruczołów łojowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej polecam Ci Duetus, jeśli pasował Ci Vianek normalizujący - spokojnie możesz go stosować :) Z innych kremów tego typu polecam Vianek przeciwzmarszczkowy na dzień dla cery tłustej i balansujący kivvi :)

      Usuń
    2. Dziękuję Ci Agnieszko za odpowiedź! :)) Chętnie wypróbuję nową serię duetus, a Ty mnie tylko upewniłaś, że to dobry wybór. O tym kivvi nie słyszałam muszę też o nim poczytać :)

      Usuń
  2. Z Beaute Marrakesh zdecydowałam się na wodę różaną, miałam też peeling do skóry głowy Natura Siberica. Kusi mnie wciąż Papaya Hair Food :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie powinnaś wypróbować Papaję :D A ja wodę różaną BM ;)

      Usuń
  3. Jejku, aż by się chciało kupić połowę z tego... ;)
    Odnośnie mokosh, to chyba moja ulubiona marka. Wszystko co z niej miałam spisywało się znakomicie. Na przykład balsam brązujący o pięknym składzie i cudownym zapachu pomarańczy - pozostawia bardzo ładny, naturalny kolor! Sama stosuję na nogi, czasem na twarz i szyję, dekolt, nic nie robi mojej skórze skłonnej do wyprysków! Albo krem figowy - mistrzostwo. Nigdy nic mi tak nie nawilżyło skóry, stosowałam czasem w połączeniu z olejem z pestek malin. Aczkolwiek nieregularnie, bo mam wrażenie że krem jest dla mnie zbyt treściwy i docelowo przeznaczony chyba raczej do skóry dojrzałej lub suchej. Moja jest przede wszystkim tłusta, ale też odwodniona i spisywał się znakomicie. :)
    Skłaniam się też ku nabyciu serum liposomowego, bardzo fajnie że pojawiają się u nich nowe produkty. :)
    Mam nadzieję że jeszcze coś od nich zrecenzujesz. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Mokosh miałam również krem figowy i był fantastyczny! Muszę zapoznać się z pozostałymi kosmetykami o których piszesz, ponieważ wydają się być ciekawe :D Dzięki za polecenie! ;)

      Usuń
  4. za pani namową kupiłam sobie peeling do ciała Wellness&Beauty i jest świetny

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się nad tym serum do twarzy z żeńszeniem. Jak piszesz, że efekty jego stosowania są widoczne to chyba do mnie trafi. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nagietkowy krem stosowalas na dzień czy na noc, czy i na dzień i na noc? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Agnieszko czy mogłabym poprosić Cię o jakąś poradę w kwestii podrażnienia i krostek, które występują u mnie zawsze po depilacji w okolicy bikini ? Przez wiele lat używałam nasadki golącej do depilatora, nie sprawdzało się na nogi ale w tych okolicach zawsze obywało się bez żadnych problemów.Oczywiście jak próbowałam golić okolice intymne zwykłą maszynką jednorazową, czy wielorazową, zawsze kończyło się to źle :/ Dwa miesiące temu golarka się popsuła, kupiłam sobie więc nową golarkę philipsa, niestety mimo moich zachwytów przy pierwszej depilacji wystąpiło podrażnienie i cała byłam zsypana ropnymi krostkami :( próbowałam tuż po odkażać skórę, to samo robię z golarką, jest wodoodporna więc ją myję i odkażam spirytusem salicylowym. Potem aplikuję coś co skórę ukoi i nawilży, próbowałam już balsamów z vianka ( bo takich używam do całego ciała ), próbowałam z aloesem, z olejkiem ze slodkich migdałów, z olejem z czarnego kminku a nawet z ałunem, bo ktoś mi tak kiedyś doradził. Szukam sposobu ale nie wiem już po co sięgnąć :( Będę Ci bardzo wdzięczna za jakąś podpowiedź - pozdrawiam słonecznie, Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym myjesz ciało? Czy stosujesz jakiś kosmetyk do golenia?

      Usuń
    2. Ciało myję żelami Vianek , Eco lab i le cafe de beauty, dodam, że nie mam problemu z suchością skóry odkąd używam delikatnych preparatów do mycia. balsamuję ciało raz na tydzień, najczęściej po depilacji właśnie. Do okolicy bikini mam golarkę elektryczną , nie potrzeba do niej kosmetyków do golenia. pozdrawiam, Ania

      Usuń
    3. Ja miałam ten sam problem, ale już jest dużo lepiej i mam nadzieję, że mój sposób choć trochę Ci pomoże.
      Wykonuję własną mieszankę olejów do golenia - mieszam dużo (tak parę łyżek) oliwy z oliwek i do dziesięciu kropli olejku eukaliptusowego. Generalnie zasada jest taka, że do większej porcji oleju dodajemy parę kropli olejku eterycznego. Kiedy skończyła mi się oliwa, a nie miałam w domu nic więcej oprócz Kujawskiego, spróbowałam użyć nawet jego i nadal było lepiej niż w jakikolwiek inny sposób, choć nie tak dobrze jak z oliwą z oliwek. Na szczęście to była jednorazowa akcja, bo za Kujawskim nie przepadam, ale ostatecznie nawet on może być ;)
      Co do olejku eterycznego, to też myślę, że może być inny, bo chodzi tu o to, że wszystkie rodzaje działają antybakteryjnie. Ja na przykład nie cierpię zapachu eukaliptusowego, więc chcę jak najszybciej go wykończyć :P Potem kupię sobie lawendowy.
      Jak widać, zasada jest naprawdę prosta, może pomoże :) Dodam tylko, że kiedyś próbowałam jeszcze na koniec odkazić to wszystko ałunem, ale nie zdało to u mnie egzaminu, bo, jak się okazało, w ałunie jest coś takiego, że zawsze mnie po nim piecze i to niezależnie od tego, w jakim celu go użyję, a na pewno używam go dobrze ;)

      Usuń
  8. Moim ulubieńcem jest serum przeciwzmarszczkowe z Biolaven, ale koniecznie muszę wypróbować Biolaven do włosów ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kafe Krasoty to mój hit i to przez Ciebie! :)
    Do kremu Sylveco planuję wrócić na jesień, ale postawię na ten sprawdzony - w wersji brzozowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Kafe Krasoty spisuje się również u Ciebie - wiem, że masz kapryśną cerę =)))

      Usuń
  10. Zero szacunku dla klienta, zero profesjonalizmu.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2018 kosmetologia-naturalnie.pl