[407.] Porównanie żeli Eco Laboratorie: wersja głęboko oczyszczająca i nawilżająca

[407.] Porównanie żeli Eco Laboratorie: wersja głęboko oczyszczająca i nawilżająca


W dzisiejszym wpisie chciałabym pokazać Wam żele marki Eco Laboratorie. Marka ta nie jest każdemu znana a szkoda, bo kosmetyki tej marki mają nie tylko wzorowe składy INCI kosmetyków ale także wykazują bardzo skuteczne działanie! 

Swoją przygodę z marką Eco Laboratorie rozpoczęłam od szamponu do włosów osłabionych i łamliwych, który już od ponad roku jest moim faworytem. Miałam okazję wypróbować również odżywki do włosów i żele do mycia ciała, jednak kiedy wpadły mi w ręce powyższe żele od razu stwierdziłam, że muszę Wam je przybliżyć- zwłaszcza, że oba mają bardzo dobre składy.

Wersja nawilżająca


Skład INCI:
Aqua, 
Organic Hamamelis Extract- ekstrakt z oczaru, wykazuje właściwości oczyszczające i zmniejszające pory,
Cocamidopropyl Betaine- substancja myjąca,
Calluna Vulgaris Extract- ekstrakt z wrzosu, działanie przeciwstarzeniowe, przeciwtrądzikowe i przeciwłojotokowe. Przyspiesza gojenie się drobnych ran i działa łagodząco.
Decyl Glucoside- substancja myjąca,
Organic Prunus Amygdalus Dulcis Oil- olej ze słodkich migdałów, mocno nawilża i uelastycznia skórę,
Glycerin- pomaga wiązać cząsteczki wody w naskórku,
Xanthan Gum- zagęstnik,
Hyaluronic Acid- kwas hialuronowy, wiąże wodę w naskórku i zapobiega jej uciekaniu przez co poprawia nawilżenie skóry,
Perfume
Sodium Benzoate- bezpieczny konserwant, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Potassium Sorbate- bezpieczny konserwant, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Sorbic Acid- bezpieczny konserwant, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Ta wersja była pierwszą, którą wypróbowałam i zachwyciła mnie swoją skutecznością - i jednocześnie- delikatnością. Kosmetyk nie daje uczucia ściągnięcia skóry, nie podrażnia i nie wywołuje zaczerwienienia. 

Bardzo podoba mi się kompozycja substancji aktywnych- jest odpowiednio zbilansowana. W żelu mamy olej ze słodkich migdałów (emolient), który ma zapobiegać utracie wody z naskórka a także humektanty (glicerynę i kwas hialuronowy), których zadaniem jest wiązanie wody w naskórku. Uzupełniające się działanie tych związków zapewnia zadowalający efekt. 

Na uwagę zasługuje również obecność oczaru i wrzosu: większość kosmetyków myjących do twarzy z przeznaczeniem dla cer wymagających nawilżenia, nie posiada związków regulujących pracę gruczołów łojowych, działających przeciwtrądzikowo czy zwężających pory. A przecież każdą skórę- nawet suchą- należy odpowiednio oczyszczać, by mogła swobodnie wchłaniać substancje aktywne z później aplikowanych kosmetyków. Stąd podoba mi się dodatek składników oczyszczających w żelu, który ma wykazywać działanie nawilżające.

Wersja głęboko oczyszczająca


  
Skład INCI:
Aqua, 
Organic Iris Extract- ekstrakt z irysa wykazujący właściwości regulujące pracę gruczołów łojowych a także przeciwzapalne. Połączenie tych właściwości bardzo dobrze wpływa na zmniejszenie łojotoku i szybsze gojenie się wyprysków przy jednoczesnym braku wysuszania skóry,
Mentha Peperita Extract- ekstrakt z mięty, działający oczyszczająco, zwęża pory a także pobudza skórę do odnowy,
Cocamidopropyl Betaine- substancja myjąca,
Calluna Vulgaris Extract- ekstrakt z wrzosu, działanie przeciwstarzeniowe, przeciwtrądzikowe i przeciwłojotokowe. Przyspiesza gojenie się drobnych ran i działa łagodząco.
Decyl Glucoside- substancja myjąca,
Glycerin- pomaga wiązać cząsteczki wody w naskórku,
Xanthan Gum- zagęstnik,
Citrus Bergamia Oil- olejek eteryczny z bergamotki, działanie zmniejszające zaczerwienienia przy wypryskach, gojące zmiany trądzikowe a także antyseptyczne,
Perfume, 
Sodium Benzoate- bezpieczny konserwant, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Potassium Sorbate- bezpieczny konserwant, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Sorbic Acid- bezpieczny konserwant, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Mimo, iż patrząc na skład, można byłoby spodziewać się silniej ściągających właściwości tego kosmetyku, na szczęście po umyciu twarzy taki efekt się nie pojawia. Dopiero przy długotrwałym i systematycznym stosowaniu można zaobserwować, że żel ten ma silniejsze właściwości oczyszczające- nie są one jednak na tyle mocne, by spowodować podrażnienie czy zaczerwienienie się cery.

"Baza" żelu jest identyczna jak wersji nawilżającej. Mamy tutaj te same substancje zagęszczające, myjące i konserwanty. Porównując konsystencje obu kosmetyków przypuszczam, że stężenia tych substancji są identyczne w obu kosmetykach. Różnice są wyraźne w dodatkach substancji czynnych.

W wersji głęboko oczyszczającej znajdziemy głównie substancje mające zmniejszyć widoczność porów, łojotok i trądzik, jednak znajdziemy tutaj również glicerynę, której zadaniem jest nawilżenie skóry oraz wrzos, wykazujący właściwości przeciwstarzeniowe i gojące. Na uwagę zasługuje również fakt, że w kosmetyku nie znajduje się żaden olej- osoby, których cery źle znoszą pielęgnację z dodatkiem olejów zapewne będą zadowolone z tej wersji (olejek eteryczny z bergamotki - jak większość olejków eterycznych- dodawany jest do kosmetyku w znikomej ilości i nie wykazuje działania komedogennego).

Obie wersje są niemal identyczne pod względem konsystencji. Różnią się dodatkiem substancji aktywnych, co można również zaobserwować jako różnicę w kolorze kosmetyków. Przeźroczysty żel to wersja nawilżająca a żółtawy: głęboko oczyszczająca.

Dla kogo który żel?
Wersję głęboko oczyszczającą mogłabym polecić osobom o cerach tłustych, łojotokowych, z problemem trądziku. Być może po pierwszym umyciu twarzy żel nie przypadnie Wam do gustu ze względu na zbitą, żelową konsystencję, jednak warto dać mu czas. Systematycznie stosowany bardzo dobrze pomaga zmniejszyć wypryski, zwęża pory i minimalizuje błyszczenie się skóry.
Jeśli jesteście posiadaczkami cer mieszanych, normalnych czy też macie skłonności do zaczerwienień, pękających naczynek albo podrażnień- wybierzcie wersję nawilżającą. Mimo systematycznego, codziennego i długotrwałego stosowania nie wysuszy skóry. Żel ten jest tak bardzo delikatny, że mogłabym polecić go nawet osobom o skórze suchej, które nie lubią mycia twarzy mleczkami czy emulsjami. 


W moim odczuciu oba żele są godne uwagi zwłaszcza, jako kosmetyki nie naruszające bariery hydrolipidowej skóry! Pamiętajcie, że jeśli po zastosowaniu żelu odczuwacie ściągnięcie i potrzebujecie sięgnąć po krem to znak, że kosmetyk jest dla Was za mocny, doszło do podrażnienia skóry i naruszenia jej bariery ochronnej (hydrolipidowej). To sprawia, że woda zaczyna uciekać szybciej ze skóry a ona próbując się bronić: produkuje więcej sebum. Jeśli nasza skóra ma problem ze zbyt małą aktywnością gruczołów łojowych (skóra sucha, dojrzała), po naruszeniu bariery hydrolipidowej będzie zaczerwieniona, podrażniona i nadreaktywna. 


Mimo, że oba żele bardzo mi się spodobały, bardziej skłaniam się ku wersji nawilżającej- moja 25-letnia skóra wyraźnie domaga się nawilżania. Jeśli stosuję zbyt lekkie kosmetyki, zaczyna się buntować, produkuje więcej sebum co sprawia, że pojawia się na twarzy dużo zaczerwienionych wyprysków ;).
A czy Wy miałyście styczność z tymi żelami? Jakie były Wasze odczucia? Znacie markę Eco Laboratorie? Macie jakieś "hity" z tej marki?

Pozdrawiam serdecznie!

[406.] Kompendium wiedzy o stosowaniu olejów na twarz.

[406.] Kompendium wiedzy o stosowaniu olejów na twarz.

Zastosowanie olejów w pielęgnacji cery ma swoich zwolenników jak i przeciwników i tak samo jak każda metoda pielęgnacji- jednym będzie pasować, innym nie. Jednak od kilku tygodni obserwuję duże poruszenie w kwestii stosowania olejów na twarz. Nawilżają, czy może wysuszają skórę? Od czego zależy ich działanie? Czy warto opierać swoją pielęgnację tylko na olejach? 

Odpowiedzi na te oraz inne pytania zamierzam wyjaśnić w dzisiejszym artykule, zapraszam!

Od czego zaczął się fenomen olejów?
Myślę, że "bum" na oleje w dużej mierze rozpoczął się od popularności oleju arganowego. Olej ten jest jednym z najbardziej uniwersalnych olejów i jeśli zaczynacie przygodę z pielęgnacją cery, warto zwrócić na niego uwagę. Obserwując pozytywne efekty jego stosowania, wiele osób zdecydowało się próbować inne oleje, przy czym okazało się, że te tańsze, bliżej nam znane jak: słonecznikowy, lniany, czy oliwa mogą tak samo- a nawet bardziej!- pasować naszej skórze. Kolejnym olejem, który zachwycił wiele osób swoim działaniem- jak i zapachem ;)- był olej kokosowy. I na tym etapie wiele osób zaczęło uskarżać się na efekt wysuszenia skóry czy włosów po oleju kokosowym. Jak to się stało?

Jak działają?
Oleje to substancje, które pozostawiają na naszej skórze film zapobiegający utracie wody z naskórka- wykazują więc działanie POŚREDNIO nawilżające. Jeśli zależy nam na wiązaniu cząsteczek wody w głębszych warstwach naskórka a nie tylko zapobieganiu jego odparowania, powinnyśmy pamiętać o wzbogacaniu pielęgnacji o humektanty, np. kwas hialuronowy, żel aloesowy, glicerynę czy mocznik. 

Humektanty mogą być substancjami lepiej wchłanialnymi i o lżejszych konsystencjach niż oleje (np. żel aloesowy czy kwas hialuronowy) dlatego niektóre osoby chętniej po nie sięgają, by minimalizować ryzyko komedogenności (zapychania) takiej substancji. Jednak nie jest to dobre rozwiązanie, ponieważ szczególnie przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych, humektanty zamiast wiązać wodę w naskórku, będą ją z niego "wyciągać" a więc wysuszać. Odbiegając chwilowo od twarzy: zimą można łatwo zaobserwować, że mimo stosowania kremów bogatych w glicerynę, dłonie są w coraz gorszej kondycji ;).

A może olej na zwilżoną twarz?
I tutaj warto obalić pewien mit- nakładanie oleju na wilgotną skórę wcale nie nawilża jej lepiej, niż gdybyśmy zastosowały sam olej. Woda nie nawilża naszej skóry- w kosmetykach służy jedynie nadaniu odpowiedniej konsystencji, jest rozpuszczalnikiem dla wielu substancji. 

Jednak nakładając olej na zwilżoną twarz, możemy zaobserwować łatwiejsze wchłanianie się oleju w skórę. Niektóre osoby z pewnością docenią ten aspekt i polubią aplikowanie oleju właśnie na metodą "na mokro"- zapewne widzicie pewne korelacje stosowanie olejów na twarz i na włosy- niektóre włosy lubią olejowanie "na sucho" a inne "na mokro". Wszystko zależy od naszych preferencji.


Jak stosować emolient (olej) w połączeniu z humektantem?
Można wymieszać kilka kropli oleju i humektantu na dłoni w proporcji 1:1, wymieszać i nałożyć na twarz. Jednak bardziej efektowne jest najpierw zaaplikować humektant a dopiero potem olej. W ten sposób zyskujemy pewność, że skóra jest odpowiednio chroniona przed ucieczką wody z naskórka.

Co stosować, by "wtłoczyć" wodę do skóry?
Jak już pewnie się domyślacie- kosmetyki a więc produkty bogate w substancje zapobiegające utracie wody z naskórka (emolienty, w tym oleje) oraz wiążące wodę w naskórku (humektanty) jedynie hamują utratę wody ze skóry (tzw. TEWL- transepidermalną ucieczkę wody). Żadna substancja kosmetyczna nie "wtłoczy" wody do komórek. By woda mogła znaleźć się w skórze, należy ją WYPIJAĆ. Bardzo ważne, by wypijać wodę a nie herbatę czy zioła, których rodzaje często działają moczopędnie. 

Lepszy krem czy olej?
Oba preparaty mają swoje zalety i to, jaki kosmetyk wybierzemy, zależy od preferencji naszej skóry.
Kremy są preparatami, które zawierają już w swoim składzie zarówno emolienty (w tym oleje) a więc substancje zapobiegające utracie wody z naskórka a także humektanty, wyciągi roślinne czy proteiny. Pod względem składu dostarczają więc skórze bardziej zróżnicowanych związków, jednak w mniejszych dawkach.

Warto mieć na uwadze, iż kremy podczas produkcji, są poddawane wysokiej temperaturze, by umożliwić łączenie się fazy olejowej z wodną. To sprawia, że niektóre oleje czy wyciągi roślinne, mogą utracić niektóre swoje związki. Ponadto nie można oczekiwać, że np. 20% zawartość olejów w kremie będzie wykazywało tak samo silne właściwości hamujące ucieczkę wody z naskórka jak 100% olejów nałożonych na skórę.  Dlatego też zimnotłoczone oleje są kosmetykami, które posiadając wysoką zawartość substancji czynnych, zapewniają skuteczne i widoczne efekty pielęgnacji.

Nawilżają czy wysuszają?
Dyskusje na ten temat trwają i każda ze stron ma troszkę racji. Bardzo ważnym jest, by dobrać olej odpowiedni dla swojej skóry. Czasem trafienie na "swój" olej nie jest łatwe, jednak od tego są specjaliści- kosmetyczki, kosmetolodzy, farmaceuci a nawet osoby kończące kurs ziołolecznictwa- by wspomóc w wyborze odpowiedniego oleju lub ich mieszanki, dlatego nie bójcie się pytać i rozmawiać o potrzebach swojej skóry =). 
Każda skóra jest inna i preferuje odmienne metody pielęgnacji. Nie lubię określenia, iż "oleje wysuszają skórę"- ja użyłabym określenia "niedostatecznie nawilżają". Jeśli obserwujecie taki efekt, prawdopodobnie same oleje są dla Was niewystarczające i skóra potrzebuje wzbogacenia pielęgnacji o humektanty.

Był taki okres, gdy z zamiłowaniem oczyszczałam twarz rano i wieczorem metodą OCM, na noc również aplikowałam sam olej, bez dodatku humektantów, jedynie na dzień stosowałam krem. Jednocześnie zawsze pamiętam o wypijaniu dużej ilości wody i zbilansowanej diecie, stąd stosowanie samych olejów było wystarczające. Jednak jak wspomniałam wyżej- każda skóra jest inna, każda z nas ma też inny tryb życia i żywienia- dlatego nie u każdego sprawdzi się pielęgnacja oparta w większości o oleje! Nie u każdego, nie oznacza jednak, że u nikogo- dlatego często zachęcam Was do próbowania takiej metody pielęgnacji. Oleje jako substancje o wysokiej zawartości składników aktywnych wykazują bardzo skuteczne działanie!


Siła w prostocie działania:
Zdecydowana większość kosmetyków wykazuje działanie powierzchowne- działają jedynie na powierzchni naskórka lub jego warstwach, nie docierają do skóry właściwej. To sprawia, że producenci kosmetyków chcąc zachęcić klientów do zakupów, prześcigają się w wymyślaniu substancji głębiej penetrujących skórę lub usprawniających wnikanie składników aktywnych. Szczególnie te drugie substancje mogą być nieprzyjazne dla naszej skóry, wykazywać działanie drażniące czy wysuszające (jak np. PEG, PPG czy etanol).

Więcej o substancjach drażniących (aknegennych) i zapychających (komedogennych)

Oleje jako substancje bogate w kwasy tłuszczowe wzmacniają barierę hydrolipidową (ochronną) naszej skóry. Jest to bardzo istotna kwestia, ponieważ - w zależności od aktywności naszych gruczołów łojowych- naruszenie bariery hydrolipidowej prowadzi do podrażnienia, wysuszenia skóry, jej nadreaktywności, pojawiania się "suchych skórek" a także wzmożenia łojotoku i zmian trądzikowych. Uzupełnienie niedoboru lipidów wpływa regulująco na pracę gruczołów łojowych, ponieważ skóra nie próbuje sama produkować dużej ilości sebum, by wzmocnić barierę hydrolipidową a także: zmniejsza uczucie szorstkości skóry i "suche skórki" poprzez odżywienie, natłuszczenie i nawilżenie skóry. Oleje wzmacniając barierę ochronną, zmniejszają reaktywność skóry, jej rumienienie się a przez to pękanie naczynek. 


Demakijaż olejami a metoda OCM:
Oleje możemy stosować nie tylko do pielęgnacji cery jako kosmetyk zastępujący nam krem, ale także jako kosmetyki do mycia twarzy. Jednak określenie "mycie twarzy olejami" nie jest wystarczająco precyzyjne, ponieważ może określać sam demakijaż a także może określać metodę OCM.

Demakijaż przy pomocy samych olejów: 
Polega na wykonaniu pierwszego etapu oczyszczania cery właśnie przy pomocy oleju- w tym celu możecie użyć dowolnego, chociaż ja zalecam ostrożność przy aromatycznych olejach jak np. czarnuszka- może szczypać wrażliwą okolicę oczu.

Olej nakładamy bezpośrednio na dłonie a potem na twarz. Wykonujemy krótki masaż podczas którego kosmetyki kolorowe zaczynają wiązać się w oleju. Po "zawieszeniu" makijażu w oleju zmywamy go za pomocą zwilżonych płatków kosmetycznych. Demakijaż przeprowadzony w taki sposób nie zajmuje więcej czasów, niż zmycie makijażu płynem micelarnym. Normalnym jest, że po demakijażu olejami zostaje na skórze lekko tłusty film, jednak pamiętamy o kolejnym etapie mycia twarzy- zastosowaniu żelu, emulsji, pianki lub glinki.
Metoda ta jak najbardziej jest skuteczna i wykorzystywana przez wiele Koreanek, o czym możecie dowiedzieć się z książki "Sekrety Urody Koreanek" Charlotte Cho. Skuteczność metody polega na tym, że oleje rozpuszczają się w sobie a większość kosmetyków do makijażu posiada substancje oleiste, które zapewniają produktowi- całkowitą lub częściową- wodoodporność. Oleje są również dobrymi rozpuszczalnikami dla pigmentów znajdujących się w podkładach, pudrach czy cieniach do powiek- umożliwiają zawieszenie pigmentów w oleju a tym samym jego usunięcie ze skóry. 

Demakijaż przy pomocy olejów jest bardzo przyjemną metodą zmywania cer suchych, wrażliwych, z tendencją do pękania naczynek czy powstawania "suchych skórek". Metodę tę szczerze polecam podczas zimowych, mroźnych i wietrznych dni, jako bardzo delikatny sposób oczyszczania.

Demakijaż olejami z emulgatorem:
Na stronie Biochemia Urody znajduje się bardzo ciekawy preparat- olejek myjący do wykonania w warunkach domowych. W skład zestawu wchodzi olej oraz emulgator, które mamy wymieszać. Początkowo produkt mnie zainteresował na tyle, że postanowiłam go kupić i wypróbować. W moich odczuciach mieszanka zachowywała się identycznie jak zwykły olej, z taką samą dokładnością rozpuszczała kosmetyki. Różnicę dało się odczuć podczas zmywania twarzy- nie potrzebowałam płatków kosmetycznych, wystarczyło wypłukać twarz pod bieżącą wodą. Jednak po umyciu twarzy odczuwałam ściągnięcie i lekkie pieczenie, co nie zdarza mi się na co dzień. Rozwiązanie problemu znalazłam w karcie charakterystyki ze strony Biochemii  Urody- emulgator dodany do zestawu, opisany jako "glyceryl cocoate" to nic innego jak PEG-7 (LINK). Dlatego ten rodzaj olejów z emulgatorem- chociaż popularny- odradzam. Mam nadzieję jednak, że moja przygoda z olejami zawierającymi emulgator dopiero się zaczęła i znajdę dla Was "ideał" :).


Użycie olejów z dodatkiem emulgatora nie jest wystarczające, do całkowitego oczyszczenia skóry. Jest to metoda, którą kwalifikujemy jako "demakijaż", ponieważ emulgator ułatwia zmycie oleju, sebum i makijażu ze skóry, jednak nie ma właściwości oczyszczenia dogłębnego porów.

Metoda OCM:
Jest to metoda mycia twarzy, która ma na zadanie całkowite odstawienie substancji powierzchniowo-czynnych (detergentów) z pielęgnacji, ponieważ nie każda cera dobrze reaguje na te związki nawet, gdy są to substancje delikatne i dopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych.

Najpierw powinnyśmy ocenić typ naszej skóry i wykonać odpowiednio skomponowaną mieszankę olejów. Bardzo istotnym jest, by nasza mieszanka posiadała olej rycynowy- to właśnie ten olej ma możliwość oczyszczenia dogłębnie porów, ponieważ budowa jego cząsteczki przypomina budowę keratyny- białka budującego naszą skórę. Stosunek oleju rycynowego do bazowego zależy od typu naszej cery i przedstawia się następująco:

10% oleju rycynowego i 90% oleju bazowego- dla cery suchej
20% oleju rycynowego i 80% oleju bazowego- dla cery normalnej i mieszanej
30% oleju rycynowego i 70% oleju bazowego- dla cery tłustej

Mieszankę nakładamy na twarz aż trzykrotnie, po każdym nałożeniu wykonując ok. 3-4 minutowy masaż(!!!)- jest to metoda bardzo czasochłonna, dlatego jeśli nie macie na nią czasu, lepiej odpuścić i skupić się na innych metodach mycia twarzy. Niestaranne wykonywania metody OCM może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego i pogorszyć stan naszej cery!

Warto pamiętać, by podczas wykonywania metody OCM nie stosować gorącej wody a jedynie lekko ciepłą lub nawet letnią- ciepła woda może wzmagać zaczerwienienie cery i pękanie naczynek a zmywanie oleju można wykonać nawet przy użyciu letniej wody. Cała sztuka polega na wyczuciu i poświęconym czasie- przy letniej wodzie musimy więcej razy przetrzeć twarz ściereczką. Ważne, by zmywanie oleju z twarzy przy pomocy ściereczki nie było ostrym tarciem- mamy jedynie ściągnąć olej z twarzy, bez zdzierania naskórka.

Niektóre z Was mogą się zdziwić- "przecież nakładanie ścierki zwilżonej w gorącej wodzie otwiera pory i umożliwia ich oczyszczenie!" - to błąd! W metodzie OCM kluczowy jest MASAŻ skóry. To właśnie pod wpływem masażu wytwarza się ciepło, które prowadzi do otwarcia porów, przez co olej rycynowy ma możliwość rozpuszczenia zalegającego w nich nadmiaru sebum i brudu. Ciepła woda ułatwia zmywanie oleju, dlatego jest tak popularna przy OCM, jednak pamiętajcie, że im niższa temperatura wody, tym lepiej dla Waszej skóry.

Ideą OCM jest dokładne i dogłębne oczyszczenie cery przy jednoczesnym odstawieniu innych środków myjących. Dlatego sięgając po mydło lub żel po wykonanym OCM niweczymy starania o piękną cerę. W takim momencie nasza skóra dostaje bodziec, że jest myta drugi raz, co może przyczynić się do naruszenia bariery hydrolipidowej skóry a tym samym- wzmożenia łojotoku i wyprysków. 



Niedawno na stronie Pani Bożeny "Skin Coach" Społowicz mogłyśmy przeczytać obszerny artykuł o tym, że pielęgnacja cery z użyciem olejów jest niewskazana. "Oberwało się" również metodzie OCM:
Otóż odpowiedź na podkreślone pytanie znajdziemy już w tym właśnie pytaniu- substancje rozpuszczalne w wodzie rozpuszczają się w ... wodzie! =)

I nie, na skórze nie zostanie "tłusta, brudna warstwa" ponieważ jak Pani "Skin Coach" sama wcześniej zauważyła- oleje rozpuszczają to, co do nich podobne =).

Czy można użyć ten sam olej do mycia i pielęgnacji cery?
Tak- jeśli jakiś rodzaj oleju bardzo nam odpowiada, nie ma przeciwwskazań, by nie móc używać go zarówno do demakijażu czy metody OCM jak również zastępować nim krem. Jednak niektóre skóry nie lubią monotonii i w takim przypadku warto stosować inne oleje do mycia twarzy a inne w celach pielęgnacyjnych. Po raz kolejny ważna jest obserwacja naszej cery i jej potrzeb.

Jeśli bierzemy pod uwagę aspekt finansowy, do demakijażu mogą posłużyć nam "tanie oleje" jak słonecznikowy, rzepakowy czy oliwa, jako że ich działanie pielęgnujące jest tutaj znikome. Natomiast nakładając na twarz olej zamiast kremu, warto wybrać te bogate w substancje aktywne, które preferuje nasza skóra jak np. bogaty w witaminy olej awokado czy substancje przeciwtrądzikowe- olej z czarnuszki.

Nie stosujemy mieszanki do OCM w celach pielęgnacyjnych, ponieważ olej rycynowy zastosowany na skórę w taki sposób wykazuje działanie wysuszające a także jest silnie komedogenny!

Oleje a komedogenność
Zapychanie skóry jest cechą bardzo indywidualną. Istnieje teoretyczny podział rodzaju oleju w zależności od typu cery.

Oleje schnące, czyli oleje o dobrze wchłanialnych konsystencjach to oleje przeznaczone dla pielęgnacji cery tłustych i trądzikowych, ponieważ najlepiej się wchłaniają a przez to nie zapychają skóry. Do grupy olejów schnących zaliczamy m. in. makadamia, pestki truskawek, pestki malin, konopny, słonecznik.

Oleje półschnące, czyli wchłaniające się częściowo, najlepiej spisują się na cerach normalnych i mieszanych: czarnuszka, ogórecznik, pestki winogron, pestki moreli, kiełki pszenicy.

Dla cer suchych polecane są oleje nieschnące, czyli takie, które na innym typie skóry niż sucha pozostawiłyby nieprzyjemny, tłusty film, lecz w kontakcie z suchą skórą dobrze się wchłaniają i zapewniają efekt nawilżenia i odżywienia skóry. Do olejów nieschnących możemy zaliczyć: lniany, sezamowy, wiesiołek czy oliwę z oliwek.

Podział ten jest czysto teoretyczny i w praktyce okazuje się, że naszej cerze mogą pasować oleje z całkiem innej kategorii. Niektóre cery w ogóle nie przepadają za olejami i w takiej sytuacji nie ma co na siłę próbować się do nich przekonać- zresztą wraz z wiekiem preferencje naszej skóry się zmieniają i warto obserwować, czy czasem nagle skóra nie dopomina się olejów.


Koniecznie dajcie znać, jakie jest Wasze zdanie w tej kwestii! Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie o pielęgnacji skóry olejami i jakie efekty obserwujecie u siebie =)

Mam nadzieję, że post okazał się pomocnym!
Pozdrawiam,


[405.] Kolejne denko! Grudzień 2016 =)

[405.] Kolejne denko! Grudzień 2016 =)

Przepraszam, że denko pojawia się po połowie miesiąca a nie na początku, jaka powinna być prawidłowa kolejność, jednak poprzednie wpisy zaprzątały mi głowę i musiałam podzielić się z Wami nimi w pierwszej kolejności =).

Dziś- jak co miesiąc- znów obejrzymy sobie moje śmieci- ale nie byle jakie! Puste opakowania po naturalnych kosmetykach, które wykończyłam w grudniu. Do każdego będzie krótki opis wraz z recenzją, także serdecznie zapraszam!


Pielęgnacja twarzy

  
1. Potrójny kwas hialuronowy 1,5% ze strony zrobsobiekrem.pl
W pielęgnacji skóry- tak samo jak w diecie- bardzo ważna jest różnorodność i dostarczanie skórze wszystkich niezbędnych substancji potrzebnych do jej prawidłowego funkcjonowania. Mimo, że moja pielęgnacja opiera się się głównie na olejach, nie mogłaby istnieć bez humektantów a więc substancji wiążących wodę w naskórku. Jednym z najczęściej polecanych i najłatwiej dostępnych humektantów jest kwas hialuronowy.

Wybrany przeze mnie preparat posiada - wg producenta- aż 3 różne wielkości cząsteczki kwasu hialuronowego co umożliwia kompleksową pielęgnację skóry i nawilżanie jej na wielu poziomach- od najgłębszych warstw naskórka (ultramałocząsteczkowy) aż po pozostawienie ochronnego filmu na skórze (wielkocząsteczkowy).


Cena: ok. 5 zł/ 15g.

2. Matująca baza pod makijaż, Era Minerals
Bardzo dobry kosmetyk z naturalnym składem, który mógłby konkurować z najbardziej silikonowymi bazami. Już po samym nałożeniu bazy obserwujemy wygładzenie skóry, wyrównanie jej kolorytu, minimalizację zmarszczek a nawet lekkie spłycenie blizn. Nakładany na nią podkład trzyma się lepiej, zyskuje mocniejsze krycie przy braku efektu maski.

Baza ta posiada wzorowy, bezpieczny skład, z pewnością nie zaszkodzi nawet osobom ze skórą z tendencją do zapychania nawet, gdyby była stosowana codziennie. Ja używałam ją okazjonalnie i to małe opakowanie wystarczyło mi na 2 lata użytkowania (pamiętajcie, że prawidłowo przechowywane kosmetyki mineralne nie psują się).

Cena: ok. 80 zł/ 2,5g.

3. Żel aloesowy, Equilibra
Kolejny humektant, który zawsze jest obecny w mojej łazience- żel aloesowy! Aktualnie na polskim rynku niewiele jest żeli aloesowych o dobrym składzie, stąd mocno polecam sięgać po właśnie Equilibra- jeśli zamierzacie wypróbować żel aloesowy, to ta marka ma bezpieczny skład.

Żel aloesowy oprócz właściwości nawilżających, posiada właściwości przeciwtrądzikowe oraz gojące. Jest niezastąpiony przy skaleczeniach, zadrapaniach czy... wyciśniętych wypryskach (czasem ciężko się powstrzymać, prawda?). Gdy tylko czuję, że moja cera zaczyna kaprysić i spodziewam się na drugi dzień obudzić z niechcianymi niespodziankami, nakładam żel aloesowy zmieszany z olejem lub najpierw żel, a na niego olejek. Na drugi dzień wypryski są niemal niewidoczne, łatwo zakryć je makijażem i szybciej się goją. Polecam i Wam!


Cena: ok. 25 zł/ 150 ml

4. Chińska biała glinka z dodatkiem bambusa, Fitokosmetik
Już od ponad roku myję twarz białą glinką- jest to dobra metoda dla skór, które źle znoszą detergenty, nawet tak delikatne jak te w naturalnych kosmetykach.

Zanim przechodzę do mycia twarzy glinką, zmywam makijaż- aktualnie przy pomocy dowolnego oleju, który nanoszę na twarz, wykonuję krótki masaż aż do rozpuszczenia makijażu po czym zmywam zawiesinę zwilżonymi płatkami kosmetycznymi. Następnie rozrabiam białą glinkę z wodą do konsystencji papki i myję nią twarz jakbym używała żelu- oczywiście z pominięciem okolic oczu! Na sam koniec spłukuję glinkę obficie wodą. Biała glinka to bardzo delikatna substancja i nie wysusza skóry nawet, jeśli jest stosowana zarówno rano jak i wieczorem. Przy czym warto pamiętać, że nawet biała glinka dla niektórych cer może być za mocna- jeśli po takiej metodzie mycia twarzy odczuwasz ściągnięcie to znak, że powinnaś wypróbować mleczka lub metodę OCM.


Cena: ok. 7 zł/ 100g

 Pielęgnacja ciała


1. Żel do kąpieli "Romantic Rose", Soap Horia
Marka niestety niedostępna w Polsce, jeśli jednak wybieracie się do Czech lub na Słowację- zwróćcie na nią uwagę! Ma przystępne ceny i bardzo dobre składy. W ofercie znajdziemy głównie kosmetyki do ciała- olejki, balsamy, masła, peelingi, żele czy sole do kąpieli. 

Żel "Romantic Rose" posiadał piękny i delikatny, różany zapach, który utrzymywał się na skórze. Kosmetyk nie wysuszał skóry, po jego zastosowaniu nie odczuwałam potrzeby sięgnięcia po balsam.

Cena: ok. 7 euro/ 250 ml

2. Łagodzący kremowy żel pod prysznic, Vianek 
Moja ulubiona wersja żeli Vianek- przede wszystkim oczarowała mnie nuta zapachowa- bez! Pachnie bardzo wiosennie! W dodatku nie wysusza skóry, pozostawia ją gładką i przyjemną w dotyku. Po jego użyciu również nie mam potrzeby sięgania po balsam. Zapach utrzymuje się na skórze, co bardzo mnie cieszy =). Kolejne opakowanie już w użyciu!

Cena: ok. 22 zł/ 250 ml

Pielęgnacja dłoni i stóp


1. Sól do kąpieli "Eternal Diva", Soap Horia
Przyznaję, że stopy to moja "pięta Achillesowa"- o ile bardzo, bardzo przykładam się do pielęgnacji całego ciała, tak zapominam o stopach... Być może wynika to z faktu, że bardzo nie lubię uczucia klejących się stóp od kremów. Odkąd odstawiłam żele do mycia ciała z SLS, skóra na stopach ma się dużo lepiej- w końcu spływające z nas środki myjące pozostają przez dłuższy czas w brodziku i mają najdłuższy kontakt właśnie ze stopami, co przyczynia się do nadmiernego wysuszenia i drażnienia skóry na stopach. Efektem są nadmierne zrogowacenia, narastający naskórek i sucha skóra. Eliminując żele z SLS, wyeliminowałam również pumeks do pięt, jednak do ideału wciąż wiele brakuje. Wiem, że systematyczne stosowanie kremu z pewnością załatwiłoby sprawę, ale postanowiłam wypróbować kąpiele stóp w nawilżających solach.

Sól sypałam do brodzika, by biorąc kąpiel, od razu dbać o stopy. Po skończeniu opakowania poprawa stanu stóp była, jednak nie był to ten sam efekt co po systematycznym smarowaniu stóp kremem. Być może potrzebowałabym więcej czasu, by zobaczyć jeszcze lepsze efekty- z pewnością powtórzę kiedyś to doświadczenie =).

Dla powyższego kosmetyku duży plus za wzorowy skład i piękny zapach- nie mogłam odmówić sobie dokładania soli, by czuć zapach coraz bardziej intensywnie!

Cena: ok. 2,5 euro/ 500g.

2. Mydło w płynie "Werbena", Yope
Mydło w płynie Yope to dla mnie niezastąpiony kosmetyk do mycia rąk- posiada delikatne środki myjące, dlatego nie wysusza skóry dłoni. Takie działanie jest szczególnie ważne zimą, gdy nasze dłonie są narażone na niesprzyjające warunki zewnętrzne.

Yope cenię za stosunek ilości i jakości produktu do ceny. Śmiało mogłabym powiedzieć, że opakowanie mydła Yope to opakowanie "rodzinne", ponieważ wystarczy na długo nawet w pełnym domu. Jak najbardziej popieram mycie rączek tym produktem przez dzieciaki! Mydła występują w kilku wersjach zapachowych a do tego mają urocze grafiki, co z pewnością zachęci dzieci do sięgania po nie =).

Cena: ok. 16 zł/ 500 ml.

3. Mydło kuchenne "Miód", Yope
Po pozytywnym zaskoczeniu mydłami w płynie Yope postanowiłam wypróbować ich mydła kuchenne. Nie do końca wiedziałam, czemu ma służyć ten produkt, więc zaczęłam wykorzystywać go do mycia naczyń i był to strzał w 10! Zmywają dużo lepiej niż wiele ogólnodostępnych płynów do naczyń a jednocześnie nie wysuszają dłoni. Jeśli macie problem z wysuszoną skórą na rękach a jednocześnie nie potraficie myć naczyń mając rękawiczki- serdecznie polecam zainteresować się tym produktem =) Kolejną bardzo dobrą cechą tego mydła jest to, że skutecznie usuwa zapachy z dłoni- tutaj ukłon w stronę osób pracujących w gastronomii czy palących.

 
Cena: ok. 16 zł/ 500 ml.

4. Zimowy krem do rąk (edycja limitowana), Make Me BIO 
I tutaj wielka katastrofa... Markę Make Me BIO lubię, ale obserwuję pogarszanie się składów ich kosmetyków. Do niektórych (m. in. w kremie "Beautiful Face", kremie z filtrem UV oraz powyższym kremie do rąk) znajduje się polisorbat, który jest potencjalnie drażniącą substancją i nie powinna być używana w kosmetykach naturalnych!

W kremie do rąk polisorbat jest już na 2-gim miejscu w składzie a zaraz po nim- gliceryna! Nie jest to najlepszy wybór do kosmetyku zimowego, ponieważ na mrozie gliceryna- i większość humektantów- zamiast wiązać wodę w naskórku, wzmaga utratę wody! Nic dziwnego, że mimo systematycznego stosowania kremu, dłonie były wysuszone i szorstkie a zadrapania gorzej się goiły.

Natomiast na uwagę zasługuje opakowanie, które wygląda mało estetycznie (jak tubka kleju) ale jest wygodnym rozwiązaniem do torebki. Yope wypuszcza swoje balsamy do rąk w takich opakowaniach, z pewnością po nie sięgnę!

Cena: Gratis do świątecznego zestawu, 30 ml

5. Nagietkowy krem do rąk, Cien Nature
Z serią "Cien Nature" wiązałam duże nadzieje, jednak w tym przypadku cena idzie z jakością. Podejrzewam, że w kosmetykach z tej serii musi być bardzo niskie stężenie substancji aktywnych a wykorzystywane w nich oleje- rafinowane. Krem do rąk był dla mnie za lekki- odkąd pracuję przy produkcji kosmetyków, moje dłonie są bardzo narażone na wysychanie i skuteczny krem do rąk to dla nich ratunek.

Cena: ok. 4 zł/ 75 ml.

Pielęgnacja włosów
 

1. Maska jajeczna, Babuszka Agafia
Ulubieniec od bardzo długiego czasu =) Jeszcze nie znalazłam maski, która tak bardzo spasowałaby moim włosom! Mocno je wygładza i dociąża a przy tym nie powoduje "przyklapu". Zdaję sobie sprawę, że w składzie znajduje się "Ceteareth" i jest to substancja potencjalnie drażniąca- z tego względu nie nakładam kosmetyku na skórę głowy. Jeśli znajdę kiedyś maskę, która będzie działała równie dobrze, z pewnością zmienię. Jednak ta maska ma bardzo przyjemną dla portfela cenę co sprawia, że nie szczędzę jej swoim włosom.

Cena: ok. 15 zł/ 300 ml.

2. Szampon do włosów osłabionych i łamliwych, Eco Laboratorie
Ten szampon to również mój ulubieniec- połączenie jego i w/w maski to był zestaw, który stosowałam niezmiennie przed pół roku! Wstyd przyznać, że jeszcze nie wypróbowałam żadnej innej wersji szamponów Eco Laboratorie, będę musiała to zmienić!

Szampon wygładza włosy, prostuje, zmniejsza puszenie a jednocześnie nie powoduje "przyklapu". Ułatwia rozczesywanie włosów, za co duży plus! Bez problemu domywa oleje, nie powoduje świądu na skórze głowy.

Cena: ok. 17 zł/ 250 ml

3. Szampon rokitnikowy do włosów zniszczonych, Planeta Organica
Bardzo dobry szampon dla osób o mocno zniszczonych włosach. Wygładza, dociąża, ułatwia rozczesywanie. Mi efekt końcowy nie do końca się podobał, ponieważ miałam po nim kręcone włosy a preferuję efekt ich prostowania ;). Jeśli jednak jesteście kręconowłose a Waszym zmartwieniem jest "siano", suche i matowe pasma a chcecie je zdyscyplinować oraz uwidocznić skręt- polecam!

Cena: ok. 16 zł/ 300 ml

4. Bioferment z bambusa, EcoSPA.pl
Jeśli szukacie kosmetyku do zabezpieczania końcówek włosów a nie jesteście zadowolone z używania olejów, serdecznie polecam bioferment z bambusa! Dyscyplinuje i wygładza włosy a do tego sprawia, że końcówki prezentują się nienagannie i zdrowo! Dla mnie jest to hit i nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez tego kosmetyku. Kolejne opakowanie (tym razem większe!) już w użyciu =)
Cena: ok. 7 zł/ 10 ml.

5. Henna khadi
By uzyskać trwały odcień rudego koloru na włosach, oprócz zastosowania farby chemicznej, sięgam po hennę. Dzięki niej cieszę się rudym kolorem włosów nawet przez 3 miesiące bez farbowania! Żadna farba chemiczna, nawet profesjonalna, nie daje takiego efektu =). Khadi nie tylko zapewnia mi trwałą koloryzację ale także wzmacnia i pogrubia włos. Nie każde włosy lubią zioła, ich nadmiar może przyczynić się do puszenia włosa, na szczęście u mnie ten problem nie pojawia się, jeśli stosuję zioła w umiarkowanej ilości.

A swoją drogą- kolejną henną, którą wypróbuję będzie Swati. Jestem ciekawa, jak spisze się w porównaniu do khadi!

Cena: ok. 30 zł/ 100g.

Higiena i pielęgnacja jamy ustnej


1. Pasta do zębów z aminofluorkiem, Elmex
Nie stronię od past z fluorem, jako, iż składnik ten faktycznie przyczynia się do wzmocnienia szkliwa. Jednak zwracam baczną uwagę na składy past do zębów. Z ogólnodostępnych past najczęściej wybieram podstawową wersję Elmexu, ponieważ ma najlepszy skład.

Cena: ok. 10 zł/ 75 ml

2. Pasta do zębów z węglem, wybielająca, EcoDenta
Moją ulubioną pastą jest EcoDenta- obserwuję po niej rozjaśnienie zębów. Do tego ma przerażający, czarny jak smoła kolor, który uprzyjemnia stosowanie :D

Cena: ok. 15 zł/ 75 ml

3. Brzozowa pomadka ochronna z betuliną, Sylveco
Zwracanie uwagi na składy pomadek do ust również jest bardzo istotne. Wszystko, co nakładamy na usta (czy w usta) przenika do naszego krwioobiegu. Zwłaszcza pomadki, które są przez nas po prostu zjadane! Dlatego pomadka powinna charakteryzować się bezpiecznym składem i Sylveco taki posiada =) Dodatek ekstraktu z kory brzozy hamuje rozwój wirusów opryszczki, za co kolejny plus dla tej pomadki!
Cena: ok. 10 zł/ 4g.
4. Balsam do ust z filtrem UV, EOS
W lecie szukałam pomadki z dobrym składem i filtrami UV. Niestety, kosmetyki promieniochronne nigdy nie mają w 100% naturalnych składów więc trzeba znaleźć mniejsze zło. Mój wybór padł na balsam EOS, którego wszystkie wersje posiadają wzorowe składy. Wersja z filtrami UV posiada- niestety- filtry chemiczne, ale dzięki temu nie zostawia białej powłoki na ustach. Balsam okazał się tak wydajny, że zużyłam go po pół roku!!! Jeśli zastanawiacie się, czy warto inwestować w EOS- tak, warto! Jak na wydatek raz na kilka miesięcy, cena wcale nie jest wygórowana.
Cena: ok. 20 zł/ 7g

_________________________________________________________________

Znacie któreś z powyższych kosmetyków? Jestem bardzo ciekawa, jak spisują się u Was, koniecznie dajcie mi znać!

Pozdrawiam,

PS Ostatnio dostaję od Was bardzo dużo wiadomości z pytaniem o OCM. Pojawia się też coraz więcej opinii, że oleje nie są dobrym wyborem w pielęgnacji cery. Z pewnością w najbliższym czasie napiszę Wam obszerny post zbiorczy o olejach- które, dla kogo, po co i na co =) Chcecie?
[404.] Osobny kosmetyk na dzień i na noc- czy podział jest potrzebny?

[404.] Osobny kosmetyk na dzień i na noc- czy podział jest potrzebny?

Jakiś czas temu byłam świadkiem bardzo niekulturalnego zachowania ze strony przedstawiciela jednej z polskich marek kosmetyków naturalnych. W rozmowie z klientem odnosił się bezpośrednio do Sylveco, że w ofercie posiadają osobne kremy na dzień i na noc a to chwyt marketingowy i firma zarabia na niewiedzy klientów. W ofercie reklamowanej marki były kremy, które można było stosować zarówno na dzień jak i na noc, jednak gdyby klientka miała takie życzenie, na noc może zastosować olejek tejże firmy. Pomijając to perfidne zachowanie, w którym przedstawiciel jawnie próbuje zareklamować się w oczach klienta wybijając się na "plecach" Sylveco, sam był nierzetelny, skoro zalecił na noc inny kosmetyk. A ja stwierdziłam, że trzeba napisać, dlaczego w ogóle istnieje podział na kremy "na dzień" i "na noc" i czy rzeczywiście jest on potrzebny.


Prawdą jest, że większość kremów można używać zarówno na dzień jak i na noc. Dlatego jeśli producent nie określa pory stosowania kosmetyku, może używać go dowolnie. Kremy te są bardzo uniwersalne, ciężko jednoznacznie określić ich konsystencje, ponieważ czasem są one lekkie i całkowicie się wchłaniają, mogą być też w formie żelu a nawet mieć maślaną czy tłustą formułę. Takie kremy są dobre dla osób o cerach bardzo wrażliwych, źle reagujących na częste zmiany kosmetyków. 

Jednak stosowanie podziału na krem na dzień i na noc daje nam możliwość osiągnięcia lepszych efektów pielęgnacyjnych! Dzieje się tak, ponieważ skóra jest narażona na całkiem inne czynniki zewnętrzne w ciągu dnia niż w nocy oraz inaczej się zachowuje. Dobierając odpowiednie kosmetyki do poszczególnej części doby sprawiamy, że skóra lepiej pracuje, otrzymuje substancje, których w danym momencie potrzebuje a to przekłada się na jej lepszy wygląd.


Kremy przeznaczone do stosowania na dzień:
Charakteryzują się lekką konsystencją, są dobrze wchłanialne przez skórę, by umożliwić wykonanie makijażu, który będzie utrzymywał się przez cały dzień. Dodatkowo posiadają substancje chroniące przed wymagającymi warunkami zewnętrznymi jak wiatr czy mróz. Składy kremów na dzień dobierane są w taki sposób, by nie znalazły się w nich substancje fotouczulające czy przekształcające się pod wpływem słońca w związki, które mogłyby być szkodliwe dla skóry (niektóre zioła, np. dziurawiec czy olejki eteryczne cytrusowe a także kwasy). Kremy na dzień często zawierają filtry SPF, które mają bronić skórę przed fotostarzeniem i powstawaniem przebarwień. Należy mieć na uwadze, że z filtrami UV (zwłaszcza chemicznymi) nie można przesadzać, ponieważ wiele z nich ma potwierdzone działanie kancerogenne a większość kosmetyków z filtrami UV 30-50 (nawet tych "naturalnych") posiada filtry chemiczne. Opierając się tylko na filtrach fizycznych nie da się otrzymać kosmetyku o tak wysokim poziomie fotoprotekcji, niestety.

Kremy przeznaczone do stosowania na noc:
W nocy skóra się regeneruje, dlatego wszystko co na nią nakładamy, silniej działa. Kremy na noc charakteryzują się treściwą konsystencją, która nie wchłania cię szybko lecz powoli uwalnia z siebie substancje aktywne a to sprawia, że skóra ma czas je przyswoić i zareagować na nie. Nierzadko kremy stosowane na noc mają więcej substancji aktywnych lub ich wyższe stężenie od tych stosowanych na dzień.

Oleje zamiast kremu na noc:
Osobiście polecam stosowanie na noc olejów, zamiast kremów, ponieważ oleje pozostają na skórze przez wiele godzin, co umożliwia im swobodne i długotrwałe oddawanie substancji aktywnych skórze. W mojej opinii oleje posiadają wyższe stężenia substancji czynnych niż kremy, ponieważ by zrobić krem, trzeba mocno podgrzewać jego substraty, co wiąże się z możliwością utraty niektórych substancji czynnych. 


Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie i doświadczenia: stosujecie jeden kosmetyk zarówno rano jak i wieczorem, czy może dwa oddzielne? Jakie efekty obserwujecie?

Pozdrawiam serdecznie!

[403] Kierunek studiów: kosmetologia

[403] Kierunek studiów: kosmetologia

Co jakiś czas dostaję pytanie "czy warto iść na kosmetologię?"- na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, wszystko zależy od naszych oczekiwań i predyspozycji. Dlatego chciałabym opowiedzieć tym z Was, które zastanawiają się nad wyborem kierunku kosmetologia, jak jest na tych studiach oraz jakie zawody można po nich wykonywać. Sama nazwa "kosmetologia" tak na prawdę mówi wiele... i nic.

By dostać się na uczelnię państwową, należy mieć zdaną maturę z biologii i chemii- czasem wystarczy poziom podstawowy, jednak jeśli czujecie się na siłach, zdawajcie rozszerzenie. Nauka nabyta do matury rozszerzonej ułatwi Wam start na studiach.

Ukończyłam Śląski Uniwersytet Medyczny i na jego podstawie będę opowiadać jak wygląda kierunek kształcenia przyszłego kosmetologa,  jednak każda uczelnia jest inna i w każdej jest trochę inny tok nauczania. Oznacza to, że idąc na uczelnię A będzie nacisk na całkiem inne przedmioty niż na uczelni B. To, co na uczelni A będzie nauczane na przedmiocie X, będzie całkiem czymś innym na uczelni B, chociaż nazwa przedmiotu będzie taka sama. Wiele zależy od prowadzącego zajęcia i tego, jaki nacisk kładzie na swój przedmiot.

Obecnie kosmetologia jest kierunkiem dwustopniowym, pierwsze 3 lata kończą się egzaminem i/lub pracą licencjacką. W trakcie tych 3 lat nauka skupia się wokół pracy w gabinecie kosmetycznym. Naukę zaczyna się od prostych zabiegów na twarz, szyję i dekolt, czyli nakładanie i dobieranie odpowiednich kosmetyków do danego typu cery, henna i regulacja brwi, manicure, pedicure, makijaż. W międzyczasie poznaje się coraz bardziej zawiłe mechanizmy rządzące naszą skórą i ogólnie całym organizmem a nauka staje się coraz bardziej teoretyczna niż praktyczna. Studia na państwowej uczelni mają ten właśnie minus- jest tam za mało praktyki, by absolwent mógł z pełną odpowiedzialnością podjąć się wykonywania zabiegów na pacjencie, zwłaszcza przy inwazyjnych zabiegach jak kwasy, endermologia, mezoterapia igłowa. Zdobycie niezbędnego doświadczenia wiąże się z ukończeniem dodatkowych kursów na własny koszt. Niektórzy mogą mieć pretensje- poszłam na studia a niczego potrzebnego do przyszłej pracy się nie dowiaduję! Jednak z czasem okazuje się, że wiedza zdobyta od kolejnych magistrów, doktorów, docentów i profesorów nie jest taka całkowicie niepotrzebna i nudna. To właśnie dzięki niej będziecie w stanie przewidzieć reakcje skóry na dany zabieg czy serię dobranych kosmetyków. A tak ogromnej wiedzy nie da się po prostu przyswoić z książek- najłatwiej nauczyć się słuchając osób, które znają temat "od podszewki". A doświadczenie praktyczne możecie zdobyć na wiele sposobów- jak choćby w/w kursy, na praktykach czy po prostu w późniejszej pracy. 

Po 3 latach studiów i zdobyciu tytułu licencjata, należy podejść do egzaminu wstępnego na studia magisterskie. Studia mgr nie muszą być identyczne jak licencjat, jednak powinny być ze sobą powiązane. Osoba po ukończeniu 5 lat kosmetologii (a więc lic. + mgr  na kierunku kosmetologia) to osoba posiadająca uprawnienia do pracy w gabinecie kosmetycznym. Na studiach magisterskich z kosmetologii głównie powtarza się informacje nabyte już na licencjacie. Jeśli Waszym marzeniem jest praca w laboratorium kosmetycznym, lepiej po licencjacie z kosmetologii iść na magisterkę z chemii lub technologii produkcji kosmetyków. By pracować w laboratorium kosmetycznym wcale nie trzeba iść na kosmetologię- należy ukończyć kierunek biotechnologia. 

Jednak to, co kończycie nie zawsze jest obietnicą tego, w jakiej branży będziecie pracować. Zapewne nie raz słyszeliście, że studia są gwarancją dobrej pracy, stanowiska i wypłaty- niestety, sam tytuł mgr kosmetologii nie sprawi, że zostaniecie zatrudnione w renomowanym instytucie odnowy biologicznej czy będziecie asystentkami lekarza medycyny estetycznej. Czasem trzeba wykazać się kreatywnością i zaangażowaniem, by dostać wymarzoną pracę. Podobnie było ze mną- po 3cim roku studiów rozpoczęłam pracę jako dermokonsultantka firmy Sylveco, co umożliwiło mi późniejszą pracę przy produkcji kosmetyków. Oprócz mnie, cały zespół składa się z osób kończących biotechnologię. 

Kosmetologia to kierunek dla osób cierpliwych- pytania zadawane przez pacjentów powtarzają się, co bywa męczące. Jednak trzeba pamiętać, by każdego pacjenta traktować indywidualnie i wytłumaczyć po raz dziesiąty tego dnia, np. dlaczego nie myjemy twarzy samym płynem micelarnym. Umiejętność rozmowy z pacjentem jest niesamowicie ważna- to właśnie dzięki niej pacjent widzi, że ma przed sobą profesjonalistę. Pacjent gdy słyszy logiczną i spójną odpowiedź na pytanie, ufa naszym kwalifikacjom. Umiejętność wytłumaczenia dobranych kosmetyków czy substancji aktywnych daje dużo lepszy efekt, niż używanie terminologii medycznej, często trudnej i niezrozumiałej dla pacjenta, który nie orientując się o czym mówimy, zaczyna być podejrzliwy, budzi się w nim potrzeba doszkolenia się czy nawet frustracji. To nie wróży dobrze przyszłej wspólnej współpracy. 

Czym różni się kosmetolog od kosmetyczki?
Zawód kosmetologa został stworzony jako zawód łączący kosmetykę i medycynę. W teorii zawód ten miał polegać na kooperacji lekarzy, kosmetyczek i kosmetologów w dużych ośrodkach. Kosmetolog miał być "pierwszą linią" w spotkaniu z pacjentem- ocenić jego typ i podtyp cery, dobrać zabiegi i kosmetyki pielęgnacyjne. Jeśli pacjent wymagał drobnych zabiegów kosmetycznych, kosmetolog miał zlecić wykonanie kosmetyczce jako osobie lepiej przygotowanej praktycznie i z większymi umiejętnościami manualnymi. Przy problemach dermatologicznych, pacjent powinien zostać poinstruowany odnośnie pielęgnacji danego schorzenia skóry a następnie konsultowany przez lekarza dermatologii, który - jeśli byłoby to wymagane- zaleci odpowiednie leki. Niestety, w Polsce nie istnieją tego typu ośrodki a lekarze, kosmetolodzy i kosmetyczki są dla siebie konkurencją.


Problemem jest jednoznaczna odpowiedź na pytanie: "Czy kosmetolog może wykonywać inwazyjne zabiegi jak mezoterapia igłowa, wypełnianie tkanek kwasem hialuronowym czy wygładzanie zmarszczek toksyną botulinową (Botox)?" W ustawie o zawodzie kosmetologa istnieje zapis, że "kosmetolog nie może przerywać ciągłości skórno-naskórkowej w celach medycznych." Jedni interpretują go w taki sposób, że zabiegi nawet te inwazyjne, nie są wykonywane w celach medycznych, lecz pielęgnacyjnych czy upiększających, więc kosmetolog jak najbardziej ma prawo je wykonywać zwłaszcza, że jest osobą odpowiednio do tego przygotowaną. Częstym argumentem jest podawanie zawodów tatuażysty czy piercera jako takich, gdzie nie jest wymagane wyższe wykształcenie na kierunku medycznym a jedynie odpowiednie przygotowanie z zakresu budowy i fizjologii skóry a także higieny pracy. Są jednak osoby- niestety w większości lekarze- którzy chcąc zdusić konkurencję w zarodku sprzeciwiają się całkowicie naruszaniu ciągłości skórno-naskórkowej przez kosmetologów. Niektóre argumenty są rzeczywiście ciężkie do odparcia jak chociażby to, że w przypadku powikłań, lekarz jest w stanie przepisać odpowiednią receptę czy zająć się pacjentem. Niektórzy jednak domagają się nawet uniemożliwienia wykorzystywania cążek do skórek podczas manicure jako narzędzi, które narażają pacjentów na zranienie. Z jednej strony przesada a z drugiej- mając na uwadze jak wątpliwej czystości jest większość narzędzi wykorzystywanych w salonach kosmetycznych oraz jak pobieżnie czyszczone są narzędzia między pacjentami- jest to zrozumiałe. Czy wiecie, że niektóre przyrządy powinno się bezwzględnie dezynfekować w autoklawie, chociażby w/w cążki do skórek? Jeśli gabinet nie dysponuje własnym autoklawem, powinien wysyłać narzędzia do najbliższego szpitala gdzie miałyby być dezynfekowane (oczywiście za odpowiednią opłatą). Niestety, mało który gabinet przejmuje się kwestią sterylności a tym samym bezpieczeństwa pacjentów- gabinety nie odsyłają narzędzi do szpitali, nie posiadają też autoklawów.

Brak jasnych sformułowań prawnych doprowadził do sytuacji, w której nie tylko kosmetolodzy ale i kosmetyczki (a więc osoby, które nawet nie muszą mieć ukończonej szkoły kosmetycznej, wystarczy zdobyć "tytuł" na weekendowym kursie) łapią za strzykawki. Nieumiejętne wprowadzenie igły w skórę może skończyć się nie tylko trwałym paraliżem- może nawet spowodować martwicę tkanek (odsyłam do zdjęć google).

Kolejnym utrudnieniem w zawodzie kosmetologa, jako osoby zajmującej się kosmetyką i kończącej uczelnię wyższą istnieje tylko w Polsce. Poza granicami naszego kraju istnieją kosmetyczki, wizażyści oraz dermatolodzy. To sprawia, że ciężko znaleźć pracę za granicą dla osób z naszym wykształceniem.

Pozytywne aspekty?
W Polsce kosmetyka i kosmetologia dopiero się rozwija- już nie tylko Panie ale i Panowie zwracają uwagę na zadbany wygląd. Wzrasta też świadomość, jak istotna jest prewencja i pielęgnacja. To sprawia, że klientów przybywa, jednak trzeba ich przekonać do swoich umiejętności. Warunki finansowe w Polsce nie należą do lekkich, dlatego jeśli klient ma zostawić u Ciebie swoje oszczędności, musi widzieć jakość. Mało kto już płaci za hybrydy 100 zł- za tę cenę można samemu kupić zestaw i wykonać nie jeden manicure. Zabiegi kosmetyczne to dobro luksusowe- można wykonywać je w zaciszu domowym, jednak jeśli status nam na to pozwala- oddajemy się w ręce profesjonalistów.

Wiele zależy od naszego podejścia- zawód kosmetologa bardzo przypomina zawód lekarza i to tylko od nas zależy, czy pacjent tak nas postrzega. Podobieństwa polegają na pracy z pacjentem, szczegółowym wywiadzie, dobieraniu odpowiednich metod leczenia/zabiegów czego celem ma być osiągnięcie zadowalających efektów kuracji. Kosmetolog ma troszeczkę łatwiej- nasz zawód jest zdecydowanie mniej stresujący a nasi pacjenci bardziej świadomi co ułatwia współpracę. Kosmetolog może specjalizować się w dziedzinie podologii a więc zajmować się schorzeniami stóp- może wydawać się to banalne, jednak istnieje wiele schorzeń związanych ze stopami, o których być może nie macie nawet pojęcia. Jest to bardzo szeroka dziedzina nauki, stosunkowo młoda i bardzo odpowiedzialna. Kosmetolog może również pracować jako asystent lekarza medycyny estetycznej lub dermatologii i będąc pod jego "skrzydłami" wykonywać trudniejsze zabiegi. Kosmetolodzy z zacięciem artystycznym nie ograniczają się tylko do specjalizowania się w sztuce makijażu czy zdobień paznokci- wielu decyduje się na zostanie linergistą a więc osobą wykonującą makijaż permanentny.

Coraz więcej kosmetologów stara się o to, by nasz zawód stał się zawodem medycznym (aktualnie formalnie nim nie jest). Gdyby kosmetologom udało się to osiągnąć, bardzo możliwe, że zostałby jasno określony podział między kwalifikacjami kosmetyczki i kosmetologa tak samo jak jasno rozgranicza się kompetencje farmaceuty a technika farmacji lub okulisty i optyka. Nasze zawody nie powinny z sobą konkurować, powinny się uzupełniać. Ciężko jednak to osiągnąć, gdy w grę wchodzą pieniążki...

Zawód kosmetologa choć daje wiele satysfakcji, nie jest łatwym zawodem. Aktualnie nietrudno o pracę i znajduje ją każdy absolwent, ponieważ rynek wciąż nie jest przesycony. Natomiast ciężko jest dostać dobrze płatną posadę- częstymi praktykami jest praca na czarno, umowę zlecenie lub odbywanie mało atrakcyjnych finansowo staży, co jest spowodowane wysokimi kosztami utrzymania pracownika przez pracodawcę. Szefowe chcąc zmotywować pracowników, oferują niską pensję za to atrakcyjny procent od każdego wykonanego zabiegu a to nierzadko wiąże się z "podkradaniem" klientek. Praca w gabinetach kosmetycznych jest nierozerwalnie związana z kobiecym towarzystwem a prawdą jest, że tam, gdzie jest dużo kobiet na raz, często dochodzi do spięć ;).


Jestem ciekawa, co sądzicie o tym, jak rzeczywiście wygląda zawód kosmetologa- czy takie były Wasze wyobrażenia? Czy ten wpis pomógł Wam w podjęciu decyzji odnośnie wyboru kierunku studiów? Koniecznie dajcie znać! =)

Pozdrawiam serdecznie,

Copyright © 2018 kosmetologia-naturalnie.pl