Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetologia. Pokaż wszystkie posty
[550.] Czy medycyna estetyczna i naturalna pielęgnacja mogą iść ze sobą w parze?

[550.] Czy medycyna estetyczna i naturalna pielęgnacja mogą iść ze sobą w parze?

Czy medycyna estetyczna i naturalna pielęgnacja mogą iść ze sobą w parze? W ogóle czy kosmetolog może wykonywać zabiegi z zakresu medycyny estetycznej? Czym różni się medycyna estetyczna od chirurgii plastycznej? Dziś chciałabym porozmawiać z Wami na ten dość trudny temat.

Większości osób termin "medycyna estetyczna" kojarzy się negatywnie - z przesadnym "upiększaniem" ciała, które tak naprawdę wcale na owo upiększanie nie wygląda. Jest to bardzo krzywdzący stereotyp, wylansowany głównie przez portale plotkarskie w celu ośmieszania. Poprawnie wykonane zabiegi z zakresu medycyny estetycznej nie tylko nie są widoczne ani nie są przesadzone, ale także są niezastąpioną pomocą dla osób, które w wyniku nieszczęśliwych wypadków doznały urazów. Jednak... Zacznijmy od początku!

Czym różni się medycyna estetyczna od chirurgii plastycznej?

Medycyna estetyczna to znacznie szerszy termin - medycyną estetyczną może zajmować się chirurg, który na co dzień zajmuje się rekonstrukcją ciała po urazach, czy właśnie plastyką estetyczną. Jednocześnie lekarz mianujący się "lekarzem medycyny estetycznej" wcale nie musi być chirurgiem - może to być dermatolog, ale także (niestety) każdy inny lekarz, który na co dzień nie ma zbyt wielkiej styczności ze skórą. W zakres medycyny estetycznej wchodzą:
- średniogłębokie i głębokie kwasy,
- laseroterapia,
- karboksyterapia,
- mezoterapia,
- ostrzykiwanie kwasem hialuronowym,
- toksyna botulinowa (botox).

Natomiast chirurgia plastyczna obejmuje znacznie większe ingerencje w ciało, np.:
- korekcje nosa,
- korekcję biustu, pośladków,
- abdominoplastykę,
- liftingi itp.


Pytaniem, które nurtuje wielu młodych kosmetologów jest to, czy mogą wykonywać zabiegi z zakresu medycyny estetycznej? Niewątpliwie są to najskuteczniejsze zabiegi, przynoszące najbardziej długotrwałe i widoczne rezultaty, jednak... czy osoba niebędąca lekarzem może ingerować tak mocno w skórę?

W prawie znajduje się zapis, iż kosmetolog "nie może przerywać ciągłości naskórka w celach innych, niż kosmetyczne" - zdanie to jest na tyle niefortunnie skonstruowane, że w zależności od osoby, która je interpretuje, może dopasować je wg własnego uznania. Dlatego na internecie toczą się debaty dotyczące tego, czy kosmetolog może wykonywać tego typu zabiegi? By zgłębić bliżej ten temat - a głównie poznać zdanie lekarzy, ponieważ zdanie koleżanek po fachu jest mi bardzo dobrze znane. Dlatego pojawiłam się na wyjątkowej Konferencji jako Uczestnik - I w Polsce Kongresie Medycyny i Chirurgii Estetycznej (KMiCE 2018), która nie odbyła się nigdzie indziej jak w hotelu Bristol w Rzeszowie!


Konferencja podzielona była na dwa dni - pierwszy dzień obejmował teorię a drugi - zajęcia praktyczne (pokazy). Każdy dzień był podzielony na dwie części - ogólną, dostępną dla wszystkich - skupiającą się bardziej na tym, co klient chce wiedzieć: jak przebiegają zabiegi, jak się do nich przygotować, jakie są powikłania, jakich efektów można się spodziewać a także część zamknięta dla kosmetologów oraz osobno - lekarzy - były to już szkolenia z zakresu konkretnych zabiegów, które zawierały mnóstwo informacji przydatnych dla osoby wykonującej zabieg. 

Gdy tylko nadarzyła się okazja, zadałam pytanie - jakie zabiegi z zakresu medycyny estetycznej może wykonywać kosmetolog? Jak zapatrywać się na tę kwestię? 

Pani prowadząca być może nie odpowiedziała jednoznacznie, ale bardzo trafnie - zwróciła moją uwagę na sam fakt tego, że KAŻDY może kupić sobie sprzęt czy preparaty dostępne dla kosmetologów i tak na prawdę nie potrzebuje żadnego certyfikatu, by móc wykonywać na nic zabiegi. O ile renomowane hurtownie sprawdzają dokument np. ukończenia studiów lub szkoleń, o tyle internet jest otwartą przestrzenią, na której można znaleźć niemal całą aparaturę niezbędną do umeblowania salonu kosmetycznego. Faktycznie, to zdecydowanie bardziej niepokojące zjawisko...


Ponieważ zabiegi z zakresu medycyny estetycznej są już kuracjami inwazyjnymi dla skóry - podczas tych zabiegów często dochodzi o przerwania ciągłości naskórka, dlatego cera jest bardziej wrażliwa i wymaga troskliwej oraz delikatnej pielęgnacji. Przez naruszoną skórę mocniej przenikają substancje czynne z kosmetyków ale także substancje poprawiające konsystencję (emulgatory, stabilizatory), konserwanty czy składniki kompozycji zapachowych. Uważam, że kosmetyki naturalne, które są pozbawione zbędnych substancji poprawiających konsystencję a także które nie zawierają promotorów przenikania (które usuwając barierę hydrolipidową skóry dodatkowo nasilają jej wrażliwość) są lepszym wyborem dla Pacjentek po zabiegach medycyny estetycznej. Oczywiście kwestią sporną są ekstrakty roślinne oraz olejki eteryczne jako substancje o wysokim potencjale alergennym. Dlatego istotne jest podniesienie świadomości kosmetologów, by potrafili dobrać kosmetyki naturalne dla Pacjentek po inwazyjnych zabiegach - o obniżonej zawartości ekstraktów lub ich pozbawionych. Co ciekawe - olejem, który w badaniach wykazuje właściwości najbardziej zbliżone do parafiny (pod względem poprawy regeneracji naskórka jak i braku działania alergizującego) jest... olej kokosowy! Jest on jednym z najczęściej polecanych produktów naturalnych po wykonywaniu tatuażu.

Odpowiadając na pytanie - czy medycyna estetyczna i naturalna pielęgnacja mogą iść ze sobą w parze? Jak najbardziej - tak samo, jak współpraca kosmetologa i lekarza medycyny estetycznej może przynieść najlepsze korzyści dla Pacjenta!




Czy Pasjonatka naturalnej pielęgnacji może poddawać się zabiegom z zakresu medycyny estetycznej?

To już zależy od indywidualnych przekonań - większość zabiegów z zakresu medycyny estetycznej polega na kontrolowanym wywoływaniu stanu zapalnego i naturalnych właściwościach regeneracyjnych naszej skóry (kwasy, laseroterapia, karboksyterapia) a preparaty wstrzykiwane pod skórę nie mogą być dla naszego organizmu obce, ponieważ wywołałyby reakcję alergiczną - wiele preparatów przeznaczonych do mezoterapii czy ostrzykiwania jest sterylne, pozbawione konserwantów i posiada bardzo krótki okres przydatności (wymagane jest ich przechowywanie w lodówkach). Medycyna estetyczna stwarza o wiele większe możliwości uzyskania spektakularnych efektów przeciwstarzeniowych, ujędrniających i rewitalizujących cerę, może być także pomocna w przypadku uporczywego trądziku.


Czy ja - jako kosmetolog - podjęłabym się wykonywania zabiegów z zakresu medycyny estetycznej? 

Nie - chociaż na studiach miałam zabiegi z zakresu medycyny estetycznej, to były one prowadzone pokazowo i po samych studiach nie czułabym się gotowa do podejmowania się tak inwazyjnych zabiegów. Jednak był to bardzo dobry początek do zapoznania się, czym są te bardziej inwazyjne zabiegi - te z moich koleżanek, które zainteresowały się medycyną estetyczną, wykonywały kursy i szkolenia we własnym zakresie by nabrać niezbędnej praktyki. Sądzę, że gdyby prawo jasno określiło, jakie zabiegi z zakresu medycyny estetycznej może wykonywać kosmetolog, to osoby wiążące swoją przyszłość z tym działem estetyki mogłyby uzyskać lepsze podstawy i wykształcenie. Organizacją działającą na rzecz ujednolicenia prawa kosmetologów do wykonywania części zabiegów z zakresu medycyny estetycznej jest Krajowa Izba Kosmetologii.


Przygotowałam dla Was także krótki film z relacją z kongresu KMiCE 2018 - niestety, jako początkujący vloger wciąż popełniam podstawowe błędy: tym razem przerosło mnie oświetlenie, czego efektem jest nieostry obraz :( Jednak to, co moje oko odbiera jako "mocne źródło światła" dla soczewki aparatu niekoniecznie takie jest. Mam jednak nadzieję, że osoby zainteresowane tematem będą miały możliwość wyciągnąć z tego vloga ciekawe informacje!

Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na kolejną edycję Konferencji KMiCE!
[537.] Praca na stanowisku laboranta

[537.] Praca na stanowisku laboranta

Chociaż strona Kosmetologia Naturalnie jest poświęcona tematom pielęgnacji i jej grupą odbiorców są przede wszystkim osoby zainteresowane pielęgnacją, to dostaję od Was wiadomości, że jesteście moimi "koleżankami po fachu", studentkami kosmetologii lub też zastanawiacie się nad wyborem tego kierunku, tylko trapi Was pytanie - co zrobić, by pracować w laboratorium kosmetycznym? Na czym polega ta praca i czy jej podołacie?

Dziś chciałabym więc opowiedzieć Wam troszeczkę o swojej pracy, by rozwiać Wasze wątpliwości, uchylić rąbka tajemnicy pracy w laboratorium a przede wszystkim - móc podzielić się z Wami swoją pasją!

Czy kończąc kosmetologię mam szansę na pracę w laboratorium kosmetycznym?

Niestety studia z zakresu kosmetologii nie przygotowują do pracy w laboratorium - wszystkie przedmioty są ukierunkowane na przygotowanie do pracy w gabinecie i kontakcie z klientem a przedmioty związane z chemią kosmetyczną są okrojone - chociaż będąc na studiach wydawało mi się, że wiem wiele z tego zakresu to dopiero praca zweryfikowała, że moje wykształcenie nie jest wystarczające do podjęcia samodzielnej pracy w laboratorium.

Początek nie był łatwy, jednak warto było "chwycić byka za rogi" - moja wiedza z zakresu substancji stosowanych w kosmetykach niesamowicie wzrosła. Dzięki długim rozmowom z osobami o wykształceniu stricte pod produkcję kosmetyków dowiedziałam się wielu przydatnych informacji, które po prostu w toku studiów były pomijane jako nieistotne dla osób pracujących w gabinecie. Im więcej dowiadywałam się o różnych substancjach kosmetycznych i ich działaniu, tym bardziej upewniałam się w przekonaniu, że kosmetyka naturalna to zdecydowanie dobry kierunek tworzenia nowoczesnych kosmetyków!

Zresztą, porównajcie merytorycznie poniższe artykuły:
Dlaczego należy unikać mydeł (stary post) vs Mydła – Kompendium Wiedzy (zaktualizowany)
SLS i SLES (stary post) vs SLS i SLES (zaktualizowany)


Co ukończyć, by zostać laborantem w firmie kosmetycznej?

Byłam jedynym kosmetologiem na produkcji - większość osób tam pracujących posiada tytuł mgr inż. biotechnologii. Także polecam Wam bardziej kierunki związane z chemią jak właśnie biotechnologia lub też chemia kosmetyczna albo technologia produktów kosmetycznych - niektóre z tych kierunków są dwustopniowe, inne obejmują jedynie mgr, dlatego nawet, jeśli jesteś na którymś z pierwszych lat na kosmetologii, możesz po ukończeniu licencjata ubiegać się o przyjęcie na studia bardziej związane z chemią. 

Natomiast jeśli jesteś osobą, która kończy kosmetologię lub już ją ukończyła i wie, że praca w gabinecie to nie jest to, czym chce się zajmować, polecam wykonywanie dodatkowych kursów i szkoleń - wprawdzie nie są one aż takim potwierdzeniem umiejętności jak dyplom ukończenia studiów jednak pokazują Wasze dobre chęci i zaangażowanie. Na podstawie własnych doświadczeń powiem, że wykazanie się na niższym stanowisku (w moim przypadku była to dermokonsultantka) i umożliwienie poznania się jako solidnego pracownika również może być początkiem kariery i drzwiami do awansu na wymarzone stanowisko.

Oczywiście nie wiem, jak wygląda kwestia zatrudnienia we wszystkich laboratoriach kosmetycznych - opisuję Wam możliwe ścieżki na podstawie własnych doświadczeń - sądzę, że od tych wskazówek możecie zacząć ale absolutnie nie przekreślajcie swoich marzeń tylko dlatego, że napisałam coś nie po Waszej myśli! 

Czym zajmuje się laborant? Czy trzeba umieć tworzyć kosmetyki, by dostać pracę w laboratorium?

Akurat w Sylveco wyróżnia się dwa "rodzaje" laborantów: laborant - pracownik produkcji (i właśnie to stanowisko zajmowałam) oraz laborant - pracownik centrum badawczego i ds. rozwoju. By zostać pracownikiem centrum badawczego należy mieć doświadczenie w tworzeniu kosmetyków, ponieważ to właśnie tam wymyśla się nowe formuły, dopracowuje stężenia substancji i prowadzi pierwsze próby działania kosmetyków. Natomiast praca na stanowisku produkcyjnym jest pracą odtwórczą tego, co dzieje się w laboratorium badawczym - tyle, że produkuje się kosmetyk w ilości 500 kg, 1000 kg a nawet więcej! Oczywiście nie każdy może zostać pracownikiem produkcji, ponieważ podczas styczności z surowcami kosmetycznymi - jak i wszystkimi chemikaliami - należy zachować szczególną ostrożność i mieć podstawy, jakie związki dadzą jaką reakcję (np. czy spodziewać się nagłego wzrostu temp. lub ewentualności poparzenia - w tym celu należy albo sprawdzać ustawienia mieszalnika albo założyć dodatkową odzież ochronną). Jako kosmetolog, który ma podstawy chemii kosmetycznej, mogłam rozpocząć pracę na produkcji. I mimo, że była to "praca odtwórcza", to jednak musiałam nauczyć się wszystkiego, co jest niezbędne w pracy laboranta - w tym rozpoznawać poszczególne surowce kosmetyczne i znać reakcje, w jakie wchodzą i jak oddziałują na formulację. Musiałam również zapoznać się z mieszalnikami - maszynami, które obsługuje pracownik produkcji i w których tworzony jest kosmetyk. A robienie kosmetyku to nie wrzucenie surowców do kotła i czekanie, aż się wszystko przemiesza! To żmudny proces, który wymaga kontroli na każdym etapie i szczególnego podejścia do każdej substancji - niektóre rozpuszczają się łatwiej, inne ciężej, niektóre mają specyficzne wymagania względem ich dodawania do kosmetyku czy zachowania temperatury.

Jakie były moje obowiązki jako laboranta-pracownika produkcji?

- laboratoryjna kontrola jakości surowców kosmetycznych przeznaczonych do produkcji,
- kontrola przebiegu procesu produkcji kosmetyku od momentu przygotowania surowców do etapu przekazania masy na dział konfekcjonowania,
- obsługa urządzeń procesowych, urządzeń pomocniczych i laboratoryjnych,
- laboratoryjna kontrola jakości gotowego produktu.

Czy kosmetyki naturalne są trudniejsze w produkcji niż kosmetyki konwencjonalne?

Tak - i sądzę, że z tego względu dopiero teraz zaczynają być popularne, kiedy rośnie świadomość Konsumentów. Ludzie rozumieją, że delikatna różnica w konsystencji, zapachu czy kolorze pomiędzy różnymi partiami kosmetyku jest dopuszczalna w przypadku kosmetyków naturalnych, ponieważ surowce naturalne czasem zachowują się nieprzewidywalnie - dlatego właśnie należy mieć chociaż podstawową wiedzę z zakresu chemii by móc zareagować od razu w przypadku komplikacji. Kosmetyki naturalne są również pozbawione nadmiernej ilości substancji stabilizujących, co przekłada się na różnicę w odczuciach organoleptycznych pomiędzy kolejnymi partiami tego samego produktu. Osoby zaopatrujące się w kosmetyki naturalne rozumieją, że rozwarstwienie się produktu, czy wytrącenie niektórych surowców wynika z mniejszej ilości chemii dodanej do kosmetyku w celu poprawy jego konsystencji, a która mogłaby zaszkodzić czy obciążyć cerę. Jednakże z drugiej strony Producenci także starają się dopracować procesy technologiczne i formulacje kosmetyków w taki sposób, by były jak najmniej problematyczne (np. rozwarstwianie się) i powtarzalne względem poprzednich partii. Co więcej - na samym rynku surowców kosmetycznych pojawia się coraz więcej składników mających na celu poprawę konsystencji kosmetyku, ułatwiających jego tworzenie, czy będących bardziej przewidywalnymi w zachowaniu i które można stosować w kosmetykach naturalnych! Dlatego też coraz więcej firm decyduje się na wypuszczenie linii kosmetyków o naturalnym składzie przy jednoczesnej możliwości zachowania powtarzalności kolejnych partii! Rosnąca świadomość Konsumentów względem składu INCI pociąga za sobą cały rynek kosmetyczny, który staje się coraz bardziej otwarty na kosmetyki naturalne!

Jakie są minusy pracy na stanowisku laboranta- pracownika produkcji?

Niesamowicie duża odpowiedzialność i związany z nią stres - oczywiście niezależnie od zajmowanego przez nas stanowiska towarzyszy nam odpowiedzialność za powierzone obowiązki, jednak będąc laborantem wystarczy, że pomylisz 1 składnik i... całą produkcję należy zutylizować! Pociąga to za sobą ogromne koszty - nie tylko straty produktów ale również prądu, wody, cennego czasu. Dlatego każdy laborant musi zachować szczególną ostrożność i sprawdzać sam siebie 3x nawet, jeśli jest pewien swoich obliczeń. Lepiej sprawdzić coś o jeden raz za dużo i mieć pewność, że proces produkcji przebiega prawidłowo niż jeden raz za mało i stresować się stratami.

Drugim minusem pracy na stanowisku laboranta pracownika produkcji jest wysiłek fizyczny. I nie mam tutaj na myśli całodziennego chodzenia lub stania. Praca na hali produkcyjnej to wielokrotne dźwiganie wiader, materiałów, naczyń a także praca na wysokości. Nie były to nigdy ciężary przekraczające dopuszczalny do dźwigania ciężar przez kobiety a także zawsze mogłam poprosić o pomoc kolegów, jednak często proces produkcji wymagał ode mnie samodzielności. To właśnie ze względu na pracę na produkcji zaczęłam chodzić na siłownię - nigdy nie należałam do osób mogących pochwalić się wyróżniającą się tężyzną fizyczną a ponadto zaobserwowałam, że znacznie bardziej obciążam w pracy jedną stronę ciała. Siłownia miała na celu poprawę mojej wydolności ale również pomóc w symetrycznym angażowaniu mięśni.

Czy polecam pracę na stanowisku laboranta?

TAK! Jest to bardzo rozwojowa praca, która jednocześnie daje wiele satysfakcji - umożliwia poszerzanie swojej wiedzy poprzez styczność z nowymi publikacjami, doniesieniami naukowymi, czy surowcami kosmetycznymi dopiero pojawiającymi się na rynku. Praca laboranta nie jest nudna - w każdy dzień robisz inny kosmetyk, dlatego nie wpadasz w monotonię i łatwiej Ci zachować ostrożność. Dla mnie niesamowicie satysfakcjonujące było móc zobaczyć na półce w sklepie gotowy kosmetyk, który wiem, że to ja produkowałam - szczególnie w pamięci zapadł mi nawilżający balsam na rozstępy Sylveco, ponieważ byłam odpowiedzialna za produkcję I i II partii a więc wszystkie pozytywne recenzje jakie pojawiały się po jego wypuszczeniu na rynek niesamowicie mnie cieszyły i motywowały do dalszej pracy!  

Gdybym miała wybierać pomiędzy pracą w gabinecie a w laboratorium?

Zdecydowanie wybrałabym laboratorium! W moim przypadku, gdy jako mgr kosmetologii mam już doświadczenie jak wygląda praca w gabinecie, laboratorium było dla mnie całkiem innym światem, który cieszę się, że mogłam poznać!

Mogłam, ponieważ nadszedł czas na zmiany - dostałam propozycję zmiany posady na specjalistę do spraw marketingu (oczywiście również w Sylveco!) - po raz kolejny było to dla mnie skokiem na głęboką wodę ale nawet udało mi się utrzymać na powierzchni ;). Zajmuję się prowadzeniem fanpage Sylveco, odpowiadam na meile, piszę artykuły na stronę sylveco.pl lub do gazet. Tęsknię czasem za produkcją, ale teraz uczę się czegoś całkiem nowego! 

Trzymajcie więc kciuki za mój dalszy rozwój i życzcie mi powodzenia! A jeśli macie jakieś pytania związane z pracą na stanowisku laboranta, piszcie śmiało!

Pozdrawiam serdecznie!
[492.] Kosmetyczka, kosmetolog czy dermatolog?

[492.] Kosmetyczka, kosmetolog czy dermatolog?

Kosmetyki i pielęgnacja mają ogromny wpływ na stan skóry - jednak nie są remedium na każde jej schorzenie. Głównym celem pielęgnacji jest prewencja, zapobieganie powstawaniu niechcianych zmian jak naczynka, przebarwienia, zmarszczki. Ale co zrobić, gdy jesteśmy już posiadaczkami tych zmian? Jakiego specjalistę wybrać, by móc cofnąć powstałe zmiany?

Teoretycznie każdy z powyższych zawodów- kosmetyczka (dokładnie technik usług kosmetycznych), kosmetolog oraz dermatolog, mają inny zakres uprawnień i powinni ze sobą współpracować. Jednak w prawie jest kilka luk i niedopowiedzeń, przez co każdy z tych zawodów tak na prawdę mógłby zajmować się wszystkim, co tyczy się skóry. Warto jednak wziąć pod uwagę tok nauczania każdego z tych zawodów by móc odpowiednio wybrać specjalistę, któremu powierzysz własną skórę.


Kosmetyczka (technik usług kosmetycznych)

To osoba posiadająca podstawy- potrafi przeanalizować typ cery i dobrać do niej kosmetyki, jednak nie oczekujmy, że kosmetyczka rozłoży na łopatki skład INCI kosmetyku i szczegółowo wyjaśni, jaką funkcję pełni dana substancja i czy niesie za sobą jakieś ryzyko powikłań podczas długotrwałego stosowania.

Kosmetyczka w toku studiów uczy się poprawnie wykonywać proste zabiegi kosmetyczne: manicure, hennę, masaż twarzy, wizaż, nakładanie maseczek, obsługę prostych urządzeń jak peeling kawitacyjny czy elektrostymulacja. Potrafi przeprowadzić poprawnie zabieg z użyciem kwasów, jednak nie zna szczegółów jego działania, stąd częste, utarte stwierdzenia, iż wysyp niedoskonałości po pierwszym zabiegu z użyciem kwasu to "efekt samooczyszczania się cery"- a to mit! Podobnie w przypadku oczyszczania manualnego- jest to zabieg przynoszący więcej szkód niż pożytku i absolutnie nie ma wskazań ku temu, by wykonywać go systematycznie wbrew temu, co często powtarzają kosmetyczki!

Za to kosmetyczkami zostają osoby utalentowane plastycznie, chcące w przyszłości zająć się wykonywaniem zdobień paznokci czy wizażem. Nauka na profilu technik usług kosmetycznych skupia się na zajęciach praktycznych- dlatego też lepiej iść na hennę, czy manicure do kosmetyczki, niż kosmetologa. Z tego też powodu w wielu gabinetach preferują przyjmować kosmetyczki niż kosmetologów zaraz po studiach, ponieważ kosmetyczka ma już opanowane do perfekcji umiejętności praktyczne niezbędne do wykonywania zawodu. A kosmetolog? Przeważnie wie dużo w teorii a dopiero idąc do pracy zdobywa umiejętności praktyczne.


Kosmetolog

Osoba kończąca kosmetologię jest dokładnie obeznana ze wszystkimi aspektami działania skóry, począwszy od jej anatomii i fizjologii na szlakach metabolicznych zachodzących w komórkach kończąc. Tok studiów wymaga zapoznania się z najbardziej szczegółowymi procesami rządzącymi skórą by móc dokładnie zrozumieć zasadę jej działania.

Przyszły kosmetolog zapoznaje się także z poszczególnymi składnikami zawartymi w kosmetyku, umie przeanalizować skład INCI i ocenić efekt stosowania danego preparatu. 

Znajomość szczegółowej fizjologii skóry przekłada się na trafną ocenę wyboru zabiegów gabinetowych przeznaczonych do danego typu skóry pacjentki a także zastosowanych parametrów- jest to nie tylko istotne w kwestii skuteczności danego zabiegu ale także minimalizuje ryzyko komplikacji. Bardzo dobrym przykładem są zabiegi z użyciem laserów- w zależności od zastosowanego w nim materiału, będzie wykazywał inne działanie. Część laserów ma wąskie spektrum działania i może służyć jedynie do usuwania owłosienia, inne mają szersze spektrum działania i z ich pomocą możemy nie tylko usunąć owłosienie ale także zamknąć naczynka, odmłodzić cerę czy niwelować trądzik i przebarwienia. Jednak w zależności od naszej cery, jej odcienia i grubości, należy dobrać inne parametry. Ustawienie zbyt słabych nie da pożądanego efektu a zbyt mocnych przyczyni się w najlepszym wypadku do poparzeń a w najgorszym nawet do powstania trwałych i grubych blizn!


Dermatolog

Największym błędem popełnianym przez większość pacjentów jest przeświadczenie, że dermatolog jest osobą wszechwiedzącą i mającą rozwiązanie na wszelkie bolączki. Niestety, lekarz (zwłaszcza na NFZ) nie będzie poświęcał nam wiele czasu, roztrząsał dietę i analizował składów INCI. Dermatolog, jak każdy inny lekarz, ma przede wszystkim zajmować się LECZENIEM i nie w jego kwestii jest PREWENCJA. 

Jeśli obserwujesz, że z Twoją cerą dzieje się coś złego- wyskoczyły na niej niepokojące zmiany, krosty, plamy, które dodatkowo mogą swędzieć, boleć lub piec, jest to wskazanie, by odwiedzić dermatologa. Jeśli borykasz się z ropnym, aktywnym trądzikiem i nie potrafisz poradzić sobie z nim samą pielęgnacją - jest to powód, by odwiedzić dermatologa. Zaobserwowałaś, że na Twojej skórze pojawia się coraz więcej pieprzyków, lub niepokoi Cię szybki i nieregularny wzrost któregoś z nich- również powinnaś czym prędzej skontaktować się z dermatologiem.

Natomiast jeśli Twoim zmartwieniem są pojedyncze wypryski, przebarwienia, naczynka sprawa jest delikatna. Kompetentny dermatolog odeśle pacjenta i wytłumaczy, że są to zmiany kosmetyczne a nie schorzenia dermatologiczne, które zagrażają zdrowiu. Nie podejmie się ich "leczenia" bo i nie ma w tym przypadku czego leczyć. Jednak sporo dermatologów machinalnie określi cerę naczynkową jako trądzik różowaty; nawet dla nastolatki z pojedynczymi zmianami trądzikowymi przepisze retinoid a dla osoby z przebarwieniami maść złuszczającą. A każdy LEK niesie za sobą skutki uboczne i ryzyko powikłań! Leki i maści dermatologiczne nie są kosmetykami, nie mogą być stosowane długotrwale, ponieważ ich stosowanie wiąże się z wieloma skutkami ubocznymi. Nie bez powodu preparaty od dermatologa są na receptę!  


Lekarz Medycyny Estetycznej

Lekarz medycyny estetycznej posiada już odmienne spojrzenie na skórę- nie zajmuje się skórą chorą, lecz zdrową, której zmiana ma poprawić komfort psychiczny pacjenta. W zakres wykonywanych czynności lekarza medycyny estetycznej wchodzą średnio-głębokie i głębokie peelingi chemiczne (dużo mocniejsze niż te, na których pracuje kosmetolog) a także zabiegi z zakresu głębokich ostrzykiwań jak podawanie kwasu hialuronowego w celu wypełnienia zmarszczek, ust czy też botoksu. Lekarzem medycyny estetycznej zostaje lekarz nie po specjalizacji, lecz kursie i może nim zostać zarówno dermatolog, chirurg plastyczny czy stomatolog jak i każdy inny lekarz, nawet całkowicie niezwiązany z tematem skóry. Stąd też pojawiają się historie o tym, że lekarz medycyny estetycznej nie wiedział, z ilu warstw składał się naskórek nie wspominając o tym, żeby umiał wymienić ich nazwy.


Gdy kosmetyczka lub kosmetolog łapią za strzykawkę...

Nierzadko zdarzają się sytuacje, kiedy zabiegami z użyciem igły chcą zajmować się osoby niebędące lekarzami. Dzieje się tak, ponieważ kursy z zakresu medycyny estetycznej są dostępne dla każdego, na jego własną odpowiedzialność. Warto jednak mieć na uwadze, że w przypadku komplikacji, np. wstrząsu anafilaktycznego, kosmetyczka czy kosmetolog nie są w stanie przepisać adrenaliny, która przecież jest na receptę! 

Nieprawidłowe wprowadzenie igły niesie za sobą ryzyko uszkodzenia nerwów a nawet martwicy. Czasem, jeśli powikłanie zostanie szybko zdiagnozowane, mogą zostać przywrócone funkcje skóry, jednak w tym wypadku również niezbędna jest wiedza lekarska.


Dlatego pewnym rodzajem kompromisu jest podpisywanie umów pomiędzy kosmetologami i lekarzami: lekarz w takim przypadku bierze odpowiedzialność za możliwe powikłania i deklaruje się przyjąć pacjenta z komplikacjami pod swoją opiekę. Takie rozwiązania mają najczęściej miejsce w dużych ośrodkach medycyny estetycznej, gdzie w większości pracują lekarze jednak kosmetolog wyróżnia się znajomością ryzyka, zdolnościami manualnymi i wybitnym poczuciem estetyki. Wypełnianie ust, korekcja zmarszczek czy poprawa owalu twarzy wymaga tak samo wyczucia jak wykonywanie precyzyjnych zdobień na paznokciach czy efektownych makijaży. Można wyuczyć się poprawnego podawania substancji pod skórę, ale wyczucie estetyki albo towarzyszy naszej pracy albo też nie. Dlaczego jest to tak trudne do osiągnięcia? Ponieważ skóra zaraz po ostrzyknięciu wygląda całkowicie inaczej- efekt może być przerysowany, ponieważ doszło do spuchnięcia tkanki, które minie po kilku dniach lub też może być zbyt subtelne- niektóre preparaty chłoną wodę zawartą w skórze i dopiero po nasiąknięciu przyjmują ostateczny kształt. Dlatego osoba wykonująca zabieg musi umieć przewidywać, jaki finalnie efekt osiągnie.

Nieudane zabiegi medycyny estetycznej możemy bez trudu rozpoznać- są widoczne z daleka. Natomiast te wykonane poprawnie są subtelne, niezauważalne na pierwszy rzut oka i prezentują się naturalnie. Dlatego tak istotny jest wybór kompetentnej osoby do wykonania zabiegu!


Wielkość igły a możliwość komplikacji

Oczywiście każde wprowadzenie pod skórę obcej substancji niesie za sobą ryzyko powikłań, jednak warto zachować zdrowy rozsądek. O ile wstrzykiwanie botoksu, wypełnianie zmarszczek czy ust wiąże się z zastosowaniem długich igieł, które głęboko wbijają się w tkankę, o tyle zastosowanie krótszych igieł np. do mezoterapii czy karboksyterapii stwarza dużo mniejsze ryzyko powikłań. Dlaczego więc kosmetolog, tak bardzo obeznany w temacie skóry nie mógłby wykonywać zabiegu mezoterapii i karboksyterapii skoro na porównywalnej głębokości skóry pracują linergistki a na głębszych- tatuażyści? Zwłaszcza ta druga grupa nie potrzebuje specjalnych kwalifikacji medycznych do wykonywania swojego zawodu, które potwierdziłyby ich wiedzę.

Brak regulacji prawnych w tym aspekcie utrudnia jednoznaczne określenie, które dokładnie zabiegi może wykonywać kosmetolog i czy w ogóle może wykonywać zabiegi z użyciem igły.


Z jakim problemem do jakiej osoby?

Przejdźmy więc do meritum- z jakim problemem zgłosić się do jakiej osoby? Jeśli nie mamy problemów skórnych i interesuje nas wyłącznie upiększenie ciała, tj. manicure, pedicure, regulacja brwi, henna, makijaż- możemy wybierać pomiędzy kosmetyczką a kosmetologiem. Warto kierować się opiniami, przeglądać zdjęcia wykonywanych prac a będąc już w gabinecie zwracajmy uwagę na higienę pracy osoby wykonującej zabieg.

Natomiast w każdym innym przypadku, który tyczy się defektów kosmetycznych, radzę w pierwszej linii skonsultować się z kosmetologiem. W gabinetach kosmetologicznych zazwyczaj konsultacje nie są płatne i zachęcam wybrać się na takie konsultacje do kilku gabinetów, by móc już podczas rozmowy zorientować się, czy mamy do czynienia z kompetentną osobą. Nie bójcie się podczas takiej rozmowy zadawać pytań- w końcu kosmetolog od tego jest, by wszystko dokładnie Wam wytłumaczyć a już po samym sposobie rozmowy będziecie w stanie ocenić, czy ta osoba dokładnie wie o czym mówi. Jak najbardziej możecie zapytać o kwalifikacje tej osoby jak wykształcenie oraz przebyte kursy- nie traktujcie tego jako wścibstwo i brak zaufania, w końcu skórę macie tylko jedną! 

Jeśli Waszym zmartwieniem są pęknięte naczynka, przebarwienia, blizny potrądzikowe, czyli takie problemy kosmetyczne, które są poza zasięgiem działania kosmetyków, ponieważ znajdują się w głębokich warstwach skóry, gdzie substancje z kosmetyków nie powinny docierać (nie powinny, ale rzeczywistość bywa odmienna od teorii) lub docierają w znikomej ilości, powinnyście udać się do kosmetologa. Podczas konsultacji osoba prowadząca wywiad dobierze odpowiedni dla Was zabieg. Dla przykładu: cerę naczynkową można traktować IPLem, laserem czy elektrokoagulacją. Jeśli naszym problemem jest rumień bez wyraźnych teleangiektazji (pękniętych naczynek), możemy zdecydować się na IPL natomiast będzie on mało skuteczny w przypadku pękniętych naczyń. W tym drugim przypadku, w zależności od położenia i rozległości zmian, kosmetolog zdecyduje się na laser lub elektrokoagulację. Przebarwienia także mogą mieć różne podłoże- jeśli będą to przebarwienia pozapalne (np. po trądziku), będzie można zdecydować się na delikatniejszy kwas niż w przypadku przebarwień posłonecznych. Natomiast w przypadku blizn potrądzikowych można zdecydować się na kwasy lub mezoterapię i karboksyterapię, przy czym przypominam, że w przypadku tych drugich warto zapytać kosmetologa, czy współpracuje z lekarzem. 


Natomiast jeśli mimo przebytej kuracji, efekt jest niezadowalający, warto udać się po poradę do innego kosmetologa a nawet zastanowić się nad wizytą u lekarza medycyny estetycznej. Zwłaszcza w przypadku bardzo głębokich przebarwień i blizn pomimo starań, preparaty stosowane przez kosmetologa mogą nie być wystarczające, by dosięgnąć tak głębokich warstw skóry, w których zlokalizowane są te problemy. Zanim jednak poddasz się kolejnej kuracji, odczekaj minimum pół roku- przez ten czas skóra wciąż się regeneruje i pełny efekt kuracji zobaczysz dopiero po upływie tego czasu. 

W przypadku rozstępów, cellulitu czy braku jędrności skóry na ciele, również warto w pierwszej kolejności udać się do kosmetologa- rozstępy podlegają podobnym zabiegom jak blizny i w ich przypadku można także rozważać zastosowanie karboksyterapii, mezoterapii lub kwasów. W przypadku cellulitu i braku jędrności ciała głównie pomoże nam dieta oraz podjęcie aktywności fizycznej, jednak mezoterapia czy endermologia wspomogą kształtowanie sylwetki i usuwanie zbędnego tłuszczu z najbardziej opornych miejsc. O ile o kontrowersjach związanych z mezoterapią już Wam wspominałam, o tyle endermologia jest nieinwazyjną metodą i opiera się na zasadzie bardzo intensywnego masażu wykonywanego za pomocą specjalnej głowicy, dzięki której usprawniany jest przepływ limfy (a to właśnie naczyniami limftatycznymi odprowadzany jest tłuszcz z organizmu!). Tańszą alternatywą dla tej metody jest... dobrze wszystkim znany masaż bańką chińską! Natomiast zabiegiem działającym na tej samej zasadzie, jednak przeznaczonym do ujędrnienia skóry oraz poprawy owalu twarzy jest endermolift.


A co z masażami?

Chociaż każda kosmetyczka i kosmetolog uczą się wykonywać podstawowe masaże relaksacyjne i klasyczne, to jednak w tej kwestii bardziej ufam fizjoterapeutom. Niepoprawnie wykonany masaż może przynieść więcej szkody niż pożytku nawet jeśli jest to "tylko" masaż twarzy, szyi i dekoltu wykonywany w celu prewencji przeciwzmarszczkowej.
Tak, jak kosmetolog poświęca 5 lat nauki na wnikliwe poznanie fizjologii skóry, tak fizjoterapeuta zapoznaje się z działaniem i przyczepami mięśni. Masaż również jest sztuką, ponieważ żeby mógł realnie wpłynąć na poprawę kondycji skóry, trzeba wiedzieć także w jaki sposób biegną naczynia krwionośne oraz limfatyczne i w jaki sposób przeprowadzić zabieg, by zaangażować w niego wszystkie tkanki leżące pod skórą. Znajomość biegu naczyń krwionośnych oraz limfatycznych ma bardzo duże znaczenie w przypadku masaży wyszczuplających jak ten z użyciem baniek chińskich czy drenażu limfatycznego. Sprawne dłonie masażysty potrafią przynieść znacznie lepsze rezultaty niż zaawansowany sprzęt gabinetowy!


Trądzik

Ostatnią kwestią, jaką chciałabym poruszyć jest trądzik. To schorzenie jest tematem-rzeką, ponieważ jego przyczyny często są niejasne. Zanim zdecydujemy się na wizytę u dermatologa, która zapewne skończy się przepisaniem leku, warto przeanalizować swoją dotychczasową pielęgnację oraz po raz kolejny poddać skórę analizie. Być może okaże się, że dotykający nas trądzik wynika z nieodpowiedniej pielęgnacji i będziemy w stanie go zażegnać bez sięgania po preparaty niosące za sobą szereg powikłań. 

1. Oceń typ oraz podtyp swojej cery- to bardzo istotny krok, ponieważ nieodpowiednia diagnoza przyczyni się do późniejszego dobierania nieodpowiednich kosmetyków, co tylko będzie zaostrzać zmiany trądzikowe. Pamiętaj, że zbyt mocne oczyszczanie i stosowanie niedostatecznie nawilżających kremów pobudza pracę gruczołów łojowych przez co powstaje więcej niedoskonałości!


Szczerze oceń, czy dokuczający Ci trądzik jest na zapalnym podłożu, tj. wypryski są zaczerwienione, ropne, pozostawiają blizny, czy może jest to forma kaszki w kolorze skóry lub pojedyncze wypryski? W przypadku dwóch ostatnich weź pod uwagę, że nieprawidłowe leczenie dermatologiczne mogłoby nasilić te zmiany i przekształcić w aktywną formę trądziku. Czasem lepiej nie ryzykować i postarać się inaczej walczyć z cerą trądzikową.

2. Sprawdź, czy wykonywane przez Ciebie czynności pielęgnacyjne przeprowadzane są w odpowiedniej kolejności oraz częstotliwości: Przykładowy plan pielęgnacji cery krok po kroku

3. Przeanalizuj składy INCI stosowanych przez siebie kosmetyków! Pamiętaj, że wiele substancji kosmetycznych wykazuje działanie drażniące a tym samym przyczynia się do nasilenia zmian trądzikowych, chociaż nie obserwujesz wzmożonego rumienia lub dyskomfortu.

4. Pielęgnacja jak dieta, powinna być zróżnicowana! Bardzo często popełnianym błędem przez posiadaczki cery trądzikowej jest stosowanie zbyt mocnych kosmetyków myjących, zbyt lekkiego nawilżania, stosowanie jedynie maseczek z glinek a dodatkowo systematyczne sięganie po preparaty z kwasami. Brak dostarczania skórze substancji odżywczych, regenerujących, przeciwzapalnych, nawilżających prowadzi do monotonii jakim jest odwadnianie cery. W ten sposób dochodzi do zaostrzenia zmian trądzikowych zamiast ich gojenia.

5. Zmień kosmetyki do makijażu na naturalne! Konwencjonalne fluidy zawierają wiele substancji komedogennych oraz aknegennych, które wcale nie są obojętne naszej skórze! Spośród naturalnych podkładów możesz wybierać zarówno wśród formuł płynnych jak i sypkich- zwłaszcza te drugie, jako podkłady mineralne, są polecane dla cer trądzikowych ponieważ zawarty w nich tlenek cynku wspomaga gojenie zmian trądzikowych a ponadto sypka formuła zapobiega przetłuszczaniu się skóry! Równie duży wpływ na naszą skórę wywierają inne kosmetyki makijażowe, które stosujemy codziennie na duży obszar twarzy- bazy, pudry wykończeniowe, kosmetyki do konturowania.

6. Zwróć uwagę na higienę- w przypadku cery trądzikowej jest ona bardzo istotna, ponieważ bakterie patologicznej flory pobudzają powstawanie trądziku. Postaraj się nie dotykać dłońmi twarzy a nawet nie podpierać się o nie zwłaszcza, gdy siedzisz przy komputerze- klawiatura to istne siedlisko bakterii! Często zmieniaj poszewki pościeli a twarz wycieraj zawsze w jednorazowe chusteczki lub ręczniki papierowe. Odstaw wszelkiego rodzaju gadżety do twarzy w stylu szczoteczek, gąbeczek, ściereczek- one również nie są sterylne a w dodatku przyczyniają się do nadmiernego złuszczenia naskórka a to także może być przyczyną nasilania zmian trądzikowych. Pędzle do makijażu myj po każdym użyciu i staraj się przechowywać je w taki sposób, by miały jak najmniejszy kontakt z podłożem! Jeśli posiadasz zwierzaka i obdarowujesz go codziennie pocałunkami to także pamiętaj, że nie sprzyja to cerze trądzikowej. No i nie zapomnij zdezynfekować swojego telefonu!


Jeśli jesteś pewna, że prawidłowo dobrałaś preparaty pielęgnacyjne a trądzik wciąż Ci doskwiera, warto przyjrzeć się bliżej swojej diecie oraz stylowi życia. Dieta nie musi oznaczać ograniczeń żywieniowych! Czytaj składy produktów i wybieraj te, które są najmniej przetworzone. Zdziwisz się, ile chemii może znajdować się w produktach codziennie spożywanych: pieczywie, szynce, serze. Zmiana diety nie oznacza większych kosztów- na sklepowych półkach obok produktów napakowanych chemią znajdują się zdrowe, nieprzetworzone produkty w tej samej cenie! Nie musisz sięgać po produkty opisane znaczkiem "bio"- po prostu czytaj składy! Zwróć także uwagę, czy nie towarzyszą Ci stresowe sytuacje- one także mogą nasilać trądzik a także przyczyniać się do nerwowego rozdrapywania czy wyciskania zmian. 

Trądzik może też być reakcją na nadwrażliwość na niektóre pokarmy- niektóre osoby obserwują poprawę po odstawieniu nabiału i/lub glutenu, u innych trądzik nasila się pod wpływem zjadania pikantnych potraw lub słodyczy. Można samodzielnie eliminować poszczególne pokarmy ale też dobrym rozwiązaniem jest udać się na konsultacje dietetyczne. Dietetyk pomaga nie tylko osobom chcącym zrzucić zbędne kilogramy!

Jeśli jednak mimo prawidłowej pielęgnacji i diety, trądzik wciąż się utrzymuje, wtedy warto zasięgnąć opinii kosmetologa i dobrać kuracje gabinetową. Jeśli mimo przebytej kuracji, trądzik wciąż się utrzymuje lub nawraca a do tego charakteryzuje się obecnością stanów zapalnych, ropnych zmian i pozostawia blizny, najwyraźniej jego przyczyna nie jest związana ze skórą. I dopiero w tym przypadku należy udać się do LEKARZA!

Osobiście odradzam wizyty na NFZ, ponieważ pacjent jest wtedy traktowany bardzo po macoszemu, schematycznie i nierzadko nawet nie ma czasu opowiedzieć dokładnie przebiegu swojej choroby. "Leczenie" bardzo często jest wdrażane bez znalezienia przyczyny i polega na podawaniu kolejnych leków w nadziei, że w końcu któryś pomoże (początkowo są to maści, w następnej kolejności antybiotyki doustne, na końcu retinoidy). A każdy lek obciąża organizm i niesie ryzyko zaostrzenia zmian trądzikowych!

Dlatego podejdź do trądziku kompleksowo:
1. Umów się na wizytę z ginekologiem,
2. Umów się na wizytę z endokrynologiem,
3. Umów się na wizytę z gastrologiem,
4. Mając komplet wyników badań od powyższych lekarzy, umów się z dermatologiem.

Poproś także dermatologa o wykonanie wymazu wydzieliny ze zmian i ewentualnych dodatkowych badań, jakie uzna za stosowne (np. pod kątem obecności nużeńca). Dopiero mając komplet badań, dermatolog powinien przejść do stawiania diagnozy i doboru odpowiednich medykamentów.

Pamiętaj, że kuracje od dermatologa traktujemy w sposób szczególny- nawet, jeśli jesteśmy fankami naturalnej pielęgnacji, na czas kuracji u dermatologa stosujemy się do jego zaleceń pielęgnacyjnych. Oczywiście można się spierać w kwestii słuszności zalecanych przez dermatologa kosmetyków, jednak z pewnością żadna z nas nie chciałaby usłyszeć, że terapia nie działa, ponieważ nie stosujemy się do zaleceń pielęgnacyjnych. Dlatego na ten wyjątkowy czas jaką jest kuracja stosujemy się do tego, co zleca dermatolog chyba, że nie poda żadnych zaleceń pielęgnacyjnych. Ewentualnie możemy przedstawić mu składy INCI stosowanych przez nas kosmetyków jednak w większości przypadków, dermatolog nawet nie będzie umiał ich przeanalizować =).

Dopiero po 6 miesiącach od zakończonej kuracji dermatologicznej możemy powoli wprowadzać inne kosmetyki- chyba, że dermatolog zdecyduje inaczej.


Powyższy podział jest oczywiście dużym uogólnieniem i jak najbardziej zdarzają się wybitne jednostki. Bywają kosmetyczki kształcące się we własnym zakresie i równie dobrze zorientowane w fizjologii skóry jak kosmetolodzy a także dermatolodzy, którzy podchodzą do pacjenta holistycznie. Oby takich osób było jak najwięcej!

Jestem bardzo ciekawa, jakie Wy macie doświadczenia ze specjalistami różnych dziedzin związanych ze skórą. Czy korzystałyście z pomocy kosmetyczki, kosmetologa lub dermatologa? Czy kuracje przyniosły oczekiwane rezultaty? 

Koniecznie dajcie znać! Pozdrawiam!


[490.] Kosmetyki naturalne- czy to tylko marketingowa ściema?

[490.] Kosmetyki naturalne- czy to tylko marketingowa ściema?

Ostatnimi czasy trafiam na wiele informacji grzmiących jakoby kosmetyki naturalne były jedynie marketingową ściemą i kolejną maszynką do zbijania pieniędzy dla firm. Dla osób niezwiązanych z branżą kosmetyczną argumenty tychże osób mogą być przekonujące i tym samym zachwiać dotychczasowym stanem wiedzy. Dlatego chciałabym wejść w polemikę z najbardziej popularnymi argumentami i przedstawić swoje stanowisko.


Komedogenność naturalnych olejów a jej brak w kontekście olejów mineralnych oraz silikonów.

Każda osoba studiująca kierunek "okołokosmetyczny" np. technik usług kosmetycznych, kosmetologia, dermatologia czy chemia kosmetyczna- ma omawianą skalę komedogenności substancji. Tym samym skala ta jest utrwalana w świadomości studentów- wg tej skali najmniej komedogennymi substancjami są oleje mineralne oraz silikony a najbardziej komedogenne np. olej kokosowy czy z kiełków pszenicy. Jednak badanie to jest przestarzałe i pojawiały się kolejne publikacje pokazujące te same substancje w całkiem innych wartościach.


Ponadto należy wziąć pod uwagę, że:

I. W przytoczonym badaniu brane pod uwagę były czyste substancje a kosmetyk jest mieszaniną, w której zachodzą reakcje pomiędzy zastosowanymi w niej substancjami. Stężenie zastosowane w kosmetyku ma niesamowite znaczenie na efekt, jaki uzyskujemy. Przykłady?

-  Olej kokosowy stosowany na włosy wysokoporowate w większości przypadków kończy się bardzo źle, ponieważ włosy stają się suche i matowe. Jednak zastosowany jako dodatek do mieszanki innych olejów lub stosowany sporadycznie, wspaniale wzmacnia włosy, nabłyszcza i sprawia, że są bardziej odporne na wpływ czynników zewnętrznych,

- Silikony lotne- zastosowane w czystej postaci, jak sama nazwa wskazuje- odparowują ze skóry. Niestety, w kontakcie z substancjami będącymi podłożem w kosmetyku, np. olejami (zarówno naturalnymi jak i mineralnymi)- wiążą się z nimi, co utrudnia ich odparowywanie a tym samym zwiększa ryzyko powstawania niedoskonałości na skórze.

- Często oskarżana o komedogenność gliceryna jest substancją bardzo dobrze rozpuszczalną w wodzie. Zastosowana w stanie czystym posiada konsystencję lepkiej i gęstej cieczy, jednak wymieszana z wodą jest niemal niewyczuwalna!


II. Badanie było przeprowadzane na króliczych uszach. Nie bez powodu zrezygnowano z testowania substancji kosmetycznych na zwierzętach- badania te nie mają pokrycia w rzeczywistości, ponieważ skóra zwierząt znacznie różni się od człowieka. Przykładowo średnie pH skóry psa wynosi 7,4 , kota: 6,4 , królika: 6,7 a rekordzistki- owcy- aż 8,1 (źródło)! To przekłada się na odmienną florę bakteryjną i odmienne reakcje skóry! Ponadto każdy gatunek charakteryzuje się inną aktywnością gruczołów łojowych: zwróćcie uwagę, jak wyglądają Wasze włosy kilka dni bez mycia a jak sierść psa- mimo, iż psa myje się dużo rzadziej, jego sierść nie jest aż tak pokryta sebum jak nasze włosy po 3-4 dniach! Badania substancji kosmetycznych na zwierzętach nie są miarodajne względem skór ludzkich i to także- poza aspektem humanitarnym- było argumentem do zaprzestania wykonywania testów na zwierzętach.

Ponadto parafina i silikony są odradzane do stosowania w kosmetykach naturalnych nie ze względu na komedogenność- w końcu jest ona kwestią bardzo indywidualną. Substancje te nie powinny znajdować się w kosmetykach naturalnych ze względu na szkodliwość dla środowiska naturalnego. Silikony nie są biodegradowalne a wydobycie parafiny jako pochodnej ropy naftowej, wiąże się ze skażeniem oceanów. Co więcej- w parafinach gorszej jakości, które nie zostały dobrze oczyszczone, obecne są zanieczyszczenia wykazujące działanie kancerogenne- stąd tak wiele skrótów myślowych w różnych portalach, że parafina jest kancerogenna. Nie jest, nie przenika do krwioobiegu, ale możliwa obecność zanieczyszczeń już wiąże się z tym ryzykiem.


Parafina nie jest komedogenna!

Powstanie niedoskonałości (kolokwialnie zwane "zapychaniem") po zastosowaniu kosmetyków może być związane z odmiennym działaniem danej substancji na skórę- komedogennością lub aknegennością. Parafina ma dużą cząsteczkę i równomiernie rozkłada się na powierzchni skóry- nie ma więc możliwości "wniknięcia" w gruczoł łojowy i jego zaczopowania. Natomiast wykonanie szczelnej bariery na powierzchni skóry również zaostrza zmiany trądzikowe- ponieważ pomiędzy warstwą parafiny i skóry tworzy się środowisko beztlenowe, które sprzyja rozwojowi bakterii Propionibacterium acnes- a to właśnie ich nadmierny rozwój przyczynia się do rozwoju zmian trądzikowych (działanie aknegenne).


Zaostrzenie niedoskonałości po stosowaniu kosmetyków kolokwialnie nazywane jest zapychaniem, czy komedogennością, natomiast geneza powstania wyprysków może wcale nie być związana z czopowaniem ujść gruczołów łojowych. To właśnie dlatego jednym osobom o cerze skłonnej do wyprysków będą pasowały oleje o lekkich konsystencjach, które jednak mają szansę wniknąć w gruczoły łojowe i tym samym stwarzają ryzyko komedogenności, lecz nie tworzą niebezpieczeństwa nadmiernego rozwoju P. acnes. Skóry innych osób- chociaż także z problemem niedoskonałości- będą dobrze reagowały na oleje o bardziej treściwej konsystencji, ponieważ ich duże cząsteczki nie mają szansy wniknąć w gruczoł łojowy i go zaczopować. Warto także przypomnieć, że żaden naturalny olej nie tworzy aż tak nieprzepuszczalnej bariery jak parafina i wazelina, dlatego ich stosowanie umożliwia swobodny dopływ tlenu do skóry.

Ponadto należy wziąć pod uwagę, że pojawianie się niedoskonałości może być także związane z niedostatecznym nawilżeniem skóry czy wpływem substancji drażniących- dlatego zawsze powtarzam, że "komedogenność" (w domyśle- powstawanie niedoskonałości, chociaż niekoniecznie musi być one związane z zapychaniem, ale po prostu pojawienie się wyprysków po stosowaniu kosmetyku) jest kwestią INDYWIDUALNĄ! Należy przede wszystkim bacznie obserwować reakcje swojej skóry i nie skreślać z góry wszystkich olejów- każdy z nich charakteryzuje się odmienną zawartością procentową witamin, kwasów tłuszczowych czy dodatkowych substancji odżywiających skórę. Dlatego też każdy z olejów działa inaczej i może się u jednych spisać a u innych wręcz przeciwnie.


Kwestia oleju sojowego

Jak każda substancja stosowana w kosmetykach- znajdzie swoich przeciwników jak i zwolenników. Największe obawy budzi wśród osób cierpiących na chorobę Hashimoto- olej sojowy jest bogaty w izoflawony, które wnikając do krwioobiegu, mogą naśladować działanie hormonów kobiecych. Jednak przypominam, że z definicji kosmetyk to preparat, który ma mieć kontakt jedynie ze skórą lub błonami śluzowymi- nie może przenikać do krwioobiegu i tym samym oddziaływać na cały organizm! Gdyby izoflawony oleju sojowego mogły przenikać do krwioobiegu, z pewnością taki kosmetyk nie zostałby dopuszczony do obrotu.

Jednak z drugiej strony warto wspomnieć, w jaki sposób wykonywane są badania dopuszczające kosmetyk do obrotu- składa się ono z części teoretycznej i praktycznej. Część teoretyczna polega na sprawdzeniu składu INCI pod względem obecnych w nim substancji- przede wszystkim czy nie są tam obecne substancje z listy zabronionej do stosowania w kosmetykach oraz czy substancje z listy dozwolonej do stosowania w ograniczonym stężeniu faktycznie mieszczą się w podanym zakresie. Substancje, które nie są obecne w żadnej z tych list mogą być stosowane w kosmetykach- nawet, jeśli są nowymi surowcami na rynku i nie są jeszcze dokładnie poznane.


Część praktyczna natomiast polega na stosowaniu przez wybraną grupę ochotników otrzymanego bezpłatnie pełnowymiarowego kosmetyku przez miesiąc wg zaleceń wskazanych przez producenta. W następnej kolejności Safety Assessor (osoba uprawniona do oceny bezpieczeństwa kosmetyku) wykonuje raport bezpieczeństwa, czyli podsumowuje pisemnie część teoretyczną oraz ankiety wypełnione przez ochotników. Pytania skierowane do ochotników obejmują takie zagadnienia jak: "czy kosmetyk uczulił?", "wywołał jakieś niepożądane reakcje?", "jakie są pozytywne aspekty jego stosowania?" Niestety, poziom kompetencji ochotników może pozostawiać wiele do życzenia i zdarzają się raporty, w których przykładowo ochotnik stwierdził, iż żel do mycia twarzy odpowiednio stonizował skórę - oczywiście mówimy tutaj tylko o odczuciach sensorycznych oraz hedonicznych, bez wykonania pomiaru np. przy pomocy pehametra.

Czy kosmetyki dopuszczane do obrotu przechodzą jakieś dodatkowe badania laboratoryjne? Tak, dodatkowym obowiązkowym badaniem jest czystość mikrobiologiczna produktu. Jednak nikt dopuszczając kosmetyk do obrotu nie sprawdza, czy dany kosmetyk oddziałuje na cały organizm, ani jak głęboko wnikają substancje czynne, czy też jakie jest ich bezpieczeństwo przy długotrwałym (a więc znacznie dłuższym, niż miesięcznie) stosowaniu- a w końcu kosmetyki stosujemy przez wiele, wiele lat! Tak zaawansowanymi badaniami zajmują się już inne placówki naukowe: stąd zjawisko wycofywania substancji, które od wielu lat były obecne w przemyśle kosmetycznym i nagle zostają uznane za wysoce szkodliwe. Najświeższym przykładem jest formaldehyd, który do niedawna chętnie był stosowany jako środek do utwardzania płytki paznokcia lub konserwant a 17 listopada Komisja Europejska potwierdziła, że formaldehyd zostanie całkowicie zabroniony do stosowania w kosmetykach (źródło).

Dlatego osobiście w przypadku pielęgnacji trzymam się zasady "lepiej zapobiegać niż leczyć" i jeśli jakaś substancja stosowana w kosmetykach ma status potencjalnie szkodliwej, trzymam rękę na pulsie i zalecam ostrożność przy jej stosowaniu a nawet całkowite jej unikanie- w końcu na rynku istnieje wiele substancji alternatywnych i każdy kosmetyk pielęgnacyjny jesteśmy w stanie dobrać tak, by odpowiadał potrzebom naszej skóry a jednocześnie nie zawierał potencjalnie szkodliwych substancji.

W przypadku omawianego oleju sojowego warto zwrócić uwagę na formulację kosmetyku- jeśli zamierzamy stosować czysty, zimnotłoczony olej sojowy a mamy problem z tarczycą, zachęcam zachować umiar. Natomiast w przypadku kosmetyków emulsyjnych, tj. kremów czy balsamów, do których wyprodukowania niezbędna jest wysoka temperatura, nie widzę przeszkód, by stosowały je także osoby z problemem Hashimoto, ponieważ izoflawony ulegają dezaktywacji już w 50 stopniach Celsjusza.

O oleju sojowym ostatnio mówi się jedynie w negatywnym kontekście a szkoda- jest on jednym z najtańszych a najbardziej skutecznych olejów przeciwzmarszczkowych! Zwłaszcza mogą pomóc Paniom w wieku menopauzalnym, gdy skóra dużo szybciej się starzeje na wskutek malejącego poziomu estrogenów. Izoflawony (czyli inaczej fitohormony) działają miejscowo na skórę podtrzymując jej jędrność i elastyczność a także opóźniając procesy jej starzenia.



Kosmetyki naturalne nie są bardziej bezpieczne- istnieje szereg substancji toksycznych pochodzących z natury!


Oczywiście, i nikt nie dodaje do kosmetyków substancji o potwierdzonym działaniu toksycznym- ani pochodzenia naturalnego ani syntetycznego. Zgadzam się także ze stwierdzeniem, że nie wszystko co naturalne, jest bezgranicznie dobre- chociażby etanol!

W kontekście oceny bezpieczeństwa produktu kosmetycznego wykonywanego przez Safety Assysstor`a nie ma różnicy pomiędzy kosmetykiem naturalnym a syntetycznym- każdy kosmetyk dopuszczony do obrotu musi mieć potwierdzone bezpieczeństwo stosowania. A to, że owo "badanie" wcale nie jest jakąś bardzo skomplikowaną procedurą i nie wymaga wybitnie szczegółowych badań, pisałam Wam powyżej. Natomiast prawdą jest stwierdzenie, że "kosmetyki naturalne są przypuszczalnie bezpieczniejsze"- ponieważ nie powinny znajdować się w nich substancje, o których szkodliwości dopiero zaczyna się mówić i których szkodliwość dopiero się bada. Bezpieczeństwo wyboru kosmetyków naturalnych wiąże się z zapobieganiem możliwym komplikacjom i unikaniu pewnych substancji- a to, czy okażą się one faktycznie szkodliwe, dowiemy się pewnie nie za kilka, ale kilkanaście lub kilkadziesiąt lat! Osobiście uważam ten czas za zbyt długi, by ryzykować stanem swojej cery- jeśli okazałoby się, że owe substancje faktycznie nie poprawiały stanu mojej skóry a wręcz jej szkodziły, wyrządzone przez nie skutki byłyby nieodwracalne! Dlatego po raz kolejny przypomnę: "lepiej zapobiegać, niż leczyć"!


Wszystkie alergeny z listy 26 potencjalnych alergenów, które należy wyszczególnić na opakowaniu, pochodzą z roślin i olejków eterycznych

Zgadza się, jednak nie jest to wyznacznikiem, jakoby kosmetyki naturalne miały być bardziej alergizujące- substancje alergenne z listy są także składnikami sztucznych kompozycji zapachowych- mogą więc występować zarówno w kosmetykach naturalnych jak i syntetycznych. Niektórymi z tych alergenów są często występujące i dobrze Wam znane substancje jak "Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal" itp.

W składzie INCI kosmetyku kompozycja zapachowa oznaczana jest jedynie jako "Parfum" lub "Aroma", natomiast skład danej kompozycji zapachowej może być nawet dłuższy niż sam skład INCI kosmetyku. Dlatego powstała lista najczęściej alergizujących składników kompozycji zapachowych i jeśli w użytej w kosmetyku kompozycji znajduje się któryś z owych alergenów, producent ma obowiązek dopisać w składzie INCI tę substancję.

Wykonując testy uczuleniowe u dermatologa, to właśnie kilka substancji z powyższej listy jest stosowane do diagnozy alergii na kosmetyki (czy właściwie: na składniki kompozycji zapachowych kosmetyków)- testy te dotyczą kosmetyków ogólnie a nie jedynie kosmetyków naturalnych.



Czy wszystkie syntetyczne składniki są złe?

"Peptydy, aminokwasy, niacyamid, kwas hialuronowy - nie są naturalne a syntetyzowane!"- czy więc zwolennik naturalnej pielęgnacji powinien ich unikać? Tutaj każda z nas musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czym są dla Was granice "naturalności". Moje stanowisko jest takie, że problemem nie są dla mnie substancje syntetyzowane- w końcu wcześniej wymienione substancje występują w naturze: peptydy, czy aminokwasy budują białka i występują w wielu substancjach roślinnych; kwas hialuronowy do celów kosmetycznych pozyskuje się dzięki syntezie przez bakterie a jego wyjątkowość polega na tym, że substancja ta występuje u większości organizmów i niezależnie od pozyskiwania, nie wywołuje alergii (przeciwnie od kolagenu, który będąc odzwierzęcym, jeśli zostanie wszczepiony w skórę, może wywołać odrzut); a niacyamid to nic innego, niż witamina B3. Żyjemy w XXI w. i jeśli zdobycze technologii umożliwiają pozyskanie tych substancji w sposób nieszkodliwy dla środowiska, szybszy i tańszy- nie mam nic przeciwko nim, ponieważ pod względem chemicznym nie różnią się one niczym od związków występujących naturalnie. Natomiast jestem przeciwna substancjom potencjalnie szkodliwym, z którymi wiążą się kontrowersje oraz których synteza stwarza ryzyko zanieczyszczenia substancjami szkodliwymi lub jeśli ich pozyskiwanie jest szkodliwe dla środowiska- i tak na prawdę tych substancji jest ich tylko kilka! Nie można popadać w paranoję i uważać, że wszystko co chemiczne, jest złe- w końcu cały otaczający nas świat, to "chemia" ;).


Naturalna pielęgnacja =/= medycyna alternatywna!

Niektóre osoby słysząc o naturalnych kosmetykach i pielęgnacji, niesłusznie wrzuca je do przysłowiowego "jednego worka" z altmedem. Naturalna pielęgnacja nie jest alternatywą dla konwencjonalnej pielęgnacji- korzysta dokładnie z tych samych zasad, jednak z uwzględnieniem dbałości o środowisko naturalne a także szczególne bezpieczeństwo stosowanych preparatów kosmetycznych.

Kosmetologia to młoda gałąź nauk medycznych, jednak rozwija się bardzo szybko i dynamicznie: grzechem byłoby nie śledzić coraz to nowszych doniesień dotyczących surowców stosowanych w kosmetykach czy nowoczesnych zabiegów gabinetowych z zastosowaniem aparatury. Wciąż jest w tej dziedzinie wiele do odkrycia i do zbadania, dlatego jest tak fascynująca! Naturalna pielęgnacja nie kłóci się z najnowszymi doniesieniami i odkryciami a wręcz idzie wraz z nimi w parze- na rynku powstaje coraz więcej półproduktów przeznaczonych do stosowania właśnie w kosmetykach naturalnych!


Reasumując, nie można jednoznacznie powiedzieć, że naturalna pielęgnacja jest "lepsza" niż konwencjonalna ponieważ na chwilę obecną brak na to jednoznacznych i twardych dowodów. Kosmetyka i kosmetologia wciąż są dziedzinami rozwijającymi się, dlatego zanim dojdzie niepodważalnych wniosków względem niektórych surowców stosowanych w tym przemyśle, musi upłynąć jeszcze dużo czasu.

Powyższe odpowiedzi są moim spojrzeniem w rozwój kosmetologii oraz prywatną oceną słuszności obaw związanych ze stosowaniem kontrowersyjnych substancji- nikogo nie zmuszam ani nikomu nie narzucam podobnego toku myślenia- w końcu każdy z nas ma swój rozum a także jedną skórę: i to, jak będzie ją pielęgnował, to tylko i wyłącznie jego sprawa.

Chociaż rozmowa z osobami o innym podejściu do pielęgnacji może wydawać się trudna i frustrująca, to warto ją prowadzić. Dzięki niej zaczynamy głębiej drążyć temat i same uczymy się nowych zagadnień. A jeśli chcemy kogoś przekonać do słuszności swoich racji, nic tak nam w tym nie pomoże, jak mocne argumenty i dokładne poznanie tematu! Dlatego warto rozmawiać, warto doczytywać, warto zadawać pytania!

Mam jednak nadzieję, że powyższe argumenty trafnie przedstawiły poruszane kwestie- koniecznie dajcie znać, czy zgadzacie się z moim podejściem, czy może z czymś weszłybyście w dyskusję? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

Pozdrawiam serdecznie!
 
[462.] SLS i SLES- wszystko co powinnyście wiedzieć!

[462.] SLS i SLES- wszystko co powinnyście wiedzieć!

Temat SLS i SLES był na blogu już poruszany, jednak chciałabym uaktualnić ten wpis i zebrać wszystkie informacje w jednym miejscu. Artykuł ten będzie szczególnie pomocny dla nowych Czytelników a także członków grupy facebookowej "Kosmetologia Naturalnie" - jeśli do niej nie należycie, serdecznie zapraszam!

Sodium Lauryl Sulfate (SLS) i Sodium Laureth Sulfate (SLES) to substancje myjące, a dokładnie: anionowe środki powierzchniowo-czynne (jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o rodzajach substancji myjących i ich wpływie na skórę, zerknij do porównania). Odpowiadają nie tylko za właściwości myjące kosmetyku, ale także jego pienienie się. Obie substancje są bardzo podobne i można przypisać im kilka wspólnych cech, jednak posiadają też kilka różnic- dlatego też wrzucanie SLS i SLES do jednego worka nie zawsze jest trafne. Dziś chciałabym opowiedzieć Wam więcej o obu substancjach!



1. SLS może być stosowany w kosmetykach naturalnych, ale...
... jest substancją o silnie drażniących właściwościach (więcej na ten temat w linku podanym w poprzednim akapicie i na poniższej rycynie). Wymywa lipidy z bariery ochronnej naskórka, co prowadzi do naruszenia bariery hydrolipidowej a tym samym wzmożenia uciekania wody i w konsekwencji odwodnienia cery. Takie działanie zwłaszcza w przypadku młodych cer, prowadzi do aktywizacji pracy gruczołów łojowych i rozregulowania ich pracy: jest to reakcja obronna skóry na czynnik drażniący, próbuje ona odbudować płaszczy hydrolipidowy i zapobiec ucieczce wody z naskórka a jednocześnie wytworzyć bardziej szczelną barierę, która będzie w stanie ochronić skórę przed kolejnym, zbyt mocno oczyszczającym czynnikiem. Niestety, SLS jest w stanie naruszyć barierę hydrolipidową nawet tłustych cer, dlatego jego stosowanie przyczynia się do nasilenia problemu łojotoku, któremu będzie towarzyszyć wzmożenie niedoskonałości jak trądzik, czy zaskórniki.

Dlaczego może być stosowany w kosmetykach naturalnych? Ponieważ jest otrzymywany z kwasu laurynowego pozyskiwanego z oleju kokosowego. Jego otrzymywanie nie szkodzi środowisku a sam SLS jest biodegradowalny. Jednak ze względu na jego agresywne właściwości oczyszczające, odradzam jego stosowanie.



Tabela z publikacji "Clariant Mild Surfactant" - widzimy, że SLS jest o wiele mocniej myjącą substancją niż SLES.


2.  SLES jest łagodniejszym preparatem myjącym, ale...
.... przy jego produkcji wykorzystywany jest proces oksyetylenowania. Proces ten polega na wprowadzeniu do SLSu cząsteczek tlenku etylenu, w wyniku którego tworzy się SLES. Spójrzcie na powyższy wykres- jeśli do produkcji SLESu zostały dołączone tylko 2 mole tlenku etylenu na cząsteczkę SLESu (SLES + 2 EO), wykazywał on działanie średnio-drażniące a gdy zostały dołączone 3 mole tlenku etylenu na cząsteczkę SLESu (SLES + 3 EO)- nie wykazywał działania drażniącego.

Sam tlenek etylenu nie jest szkodliwy, natomiast podczas przeprowadzania reakcji może dojść do jego przekształcenia w dioksan- a ten gaz działa drażniąco, toksycznie a nawet ma udowodnione działanie kancerogenne przez co nie jest dopuszczony do stosowania w żadnych kosmetykach dostępnych na terenie UE. Warto zaznaczyć, że nie jest dopuszczony jako samodzielny surowiec, jednak może pojawić się jako skutek uboczny oksyetylenowania w ilościach śladowych.

Zdania osób zajmujących się produkcją i badaniem kosmetyków są podzielone- część z nich odradza sięganie po substancje oksyetylenowane ze względu na udowodnioną szkodliwość, natomiast inni wskazują na możliwość zmiany konsystencji produktu, gdyby dioksan uwalniał się z preparatu, dzięki czemu od razu zorientujemy się, że preparat nie powinien być użytkowany. Często wskazują oni na niewielkie stężenie tlenku etylenu wykorzystane w produkcji surowca, natomiast przeciwnicy oponują, że niemożliwym jest całkowite usunięcie dioksanu z kosmetyku i problem toksyczności dotyczy nawet jego niewielkich dawek.


Przejmować się dioksanem, czy też nie? Osobiście odradzam sięganie po kosmetyki, które mają substancje oksyetylenowane, ponieważ stawiam na prewencję. Łatwiej jest zapobiegać i unikać pewnych substancji niż później próbować cofać skutki ich działania. Aktualnie znajdziemy głosy zarówno "za" jak i "przeciw" SLES dlatego podejrzewam, że jednoznaczne stwierdzenie, czy substancja ta jest bezpieczna czy też nie, będzie możliwe dopiero w przyszłości, wraz z wykonaniem szeregu odpowiednich badań.

To, co warto zapamiętać- SLES jest substancją znacznie mniej drażniącą "samą w sobie" niż SLS, jednak szkodliwa jest pochodna reakcji jego otrzymywania- dioksan, którą SLES może być zanieczyszczony. Wraz ze wzrostem ilości tlenku etylenu użytego w syntezie SLES spada jego potencjał drażniący "sam w sobie" ale wzrasta ryzyko zanieczyszczenia dioksanem. Ponadto wybierając kosmetyk z SLES nie mamy pewności, ile zawiera tlenku etylenu na mol. Podejrzewam (ale są to tylko moje przypuszczenia!), że preparaty do higieny intymnej czy dla niemowląt oparte o SLES zawierają "delikatniejsze", czyli bardziej oksyetylenowane cząsteczki SLESu. Substancje oksyetylenowane nie są dopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych!


3. Zaburzanie pH- czy aby na pewno?

I tutaj mój błąd!- przyznaję się i chciałabym sprostować!- w notce, którą napisałam dwa lata temu "SLS i SLES- o co tyle krzyku?" wskazywałam na zaburzanie pH skóry przez obie substancje, ponieważ zawierają w składzie sód (Sodium). I tutaj kij ma dwa końce- to prawda, że obie substancje podnoszą pH produktu, jednak po to w kosmetykach wykorzystywane są regulatory pH, żeby obniżyć pH preparatu do odpowiedniego poziomu. Najczęściej wykorzystywanymi substancjami obniżającymi pH kosmetyku są kwasy: najczęściej wykorzystywanym jest mlekowy, ponieważ jest to substancja naturalnie występująca w naszej skórze, ale często można też spotkać kwas cytrynowy, fitowy i inne. Problem zaburzania pH przez substancje myjące dotyczy także amfoterycznych substancji myjących (jak np. betaina kokamidopropylowa) czy niejonowych (glukozydy)- dlatego do kosmetyków w których występują, również dodaje się kwasy w celu obniżenia pH.

Jedynym produktem myjącym, podczas którego produkcji nie obniża się pH, jest mydło w kostce i dlatego bardzo mocno odradzam te kosmetyki. Zaburzanie pH nie przynosi nic dobrego! Nie tylko sprzyja wysuszaniu skóry ale też sprzyja rozwojowi patologicznej flory bakteryjnej a nawet uniemożliwia prawidłową syntezę ceramidów naskórka! Więcej o mydłach w artykule im poświęconym.


4. SLS pod postacią SCS (Sodium Coco-Sulfate)

SCS został okrzyknięty "Naturalnym SLSem", i w tym stwierdzeniu kryje się sporo prawdy. SCS jest pozyskiwany w podobny sposób jak SLS, dlatego tak samo jak i on, jest dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych. Różnica polega na tym, że do produkcji SLS wykorzystywany jest sam kwas laurynowy z oleju kokosowego a do produkcji SCS wykorzystywana jest cała frakcja olejowa kokosa.

Jednak kwas laurynowy stanowi aż 70% frakcji olejowej kokosa! SCS jest niejednorodną substancją, podczas jego syntezy wytwarzane jest kilka związków (w tym także SLS, który może stanowić go 70%, tak jak ilość kwasu laurynowego z użytej frakcji olejowej kokosa). Dlatego jeśli producent deklaruje na opakowaniu, że produkt nie zawiera SLS a w składzie widzimy SCS, to deklaracja ta jest grubymi nićmi szyta. Oczywiście tolerancja skóry na tę substancję jest kwestią indywidualną- swoje doświadczenia opisywałam Wam niedawno w osobnym artykule.


5. SLS i SLES - moje doświadczenia

Oczywiście jak wyżej- kwestia tolerancji skóry jest indywidualna i każdy może zareagować na SLS i SLES inaczej. Osobiście odradzam ich stosowanie ze względu na wysoki potencjał drażniący- a szukając preparatów dla problematycznych cer warto sięgać po te najbezpieczniejsze, by niwelować ryzyko przypadkowego pogorszenia stanu cery.

Moją skórę (zwłaszcza na ciele) zawsze mogłam określić jako odporną i dobrze nawilżoną- nigdy nie miałam problemów z jej wysuszeniem, rogowaceniem, podrażnieniami. Wszelkie ranki i zadrapania szybko się goiły oraz znikały bez pozostawiania śladu. Jednak nawet na tak bezproblemowej skórze, odstawienie SLS i SLES przyniosło zaskakujące i pozytywne rezultaty: okazało się, że skóra może być w jeszcze lepszej kondycji!

Efekty, jakie zaobserwowałam:
- Pozbyłam się problemu trądziku,
- Skóra stała się jeszcze lepiej nawilżona- podczas sięgania po produkty z SLS czy SLES w okresie zimowym zdarzało się drobnopłatkowe złuszczanie na łydkach, jednak znikało po aplikacji balsamu, po który i tak sięgałam co kilka dni a nie po każdej kąpieli. Aktualnie nie stosuję SLS i SLES a moja skóra w ogóle nie wymaga aplikacji balsamu (tj. nie pojawia się drobnopłatkowe złuszczanie ani inne zmiany wskazujące na jej odwodnienie),
- Pozbyłam się problemu rogowaciejącej skóry na piętach,
- Poprawa stanu skóry dłoni, brak odstających skórek przy paznokciach a także wzmocnienie samych paznokci,
- Zmniejszenie wypadania włosów oraz przetłuszczania skóry głowy,
- Trwała likwidacja łupieżu oraz świądu skóry głowy.

Więcej o tym, jakie efekty zaobserwowałam po odstawieniu SLS i SLES


Jestem bardzo ciekawa jakie Wy zaobserwowałyście zmiany po zmianie kosmetyków myjących! Dajcie znać, czy odstawiłyście SLS i SLES całkowicie, czy może zdarza Wam się po nie sięgać?

Pozdrawiam serdecznie!


Copyright © 2018 kosmetologia-naturalnie.pl