[507.] Rozjaśnianie włosów kwasem jabłkowym

[507.] Rozjaśnianie włosów kwasem jabłkowym

Rudy odcień włosów jest kolorem, o którym marzyłam już jako nastolatka. Przerobiłam wiele farb do włosów - zarówno drogeryjnych jak i fryzjerskich, w odcieniach od rudości aż po burgund w poszukiwaniu ideału. Konwencjonalne farby niestety bardzo zniszczyły moje włosy przez co nie mogłam dojść z nimi do ładu przy pomocy żadnych kosmetyków - ani drogeryjnych, ani fryzjerskich, ani naturalnych. Miałam także problem z uzyskaniem naturalnie wyglądającego odcienia rudości - mimo, że farbowanie zazwyczaj powierzałam profesjonalistom, kolor nigdy nie spełniał moich oczekiwań.

Punktem zwrotnym w poprawie kondycji moich włosów była zmiana chemicznych farb na hennę. Włosy przestały się puszyć, z każdym kolejnym miesiącem stawały się coraz bardziej gładkie i lśniące. Jednak z henną mam jeden problem - by uzyskać oczekiwany, naturalnie wyglądający, ale jasny odcień rudości, muszę rozjaśnić swoje brązowe włosy. W przeciwnym razie henna daje jedynie rudy połysk na włosach a systematycznie stosowana nadbudowuje się do burgundu. Więcej o moich perypetiach z różnymi metodami pielęgnacji włosów, ich farbowaniem i ogólną kondycją na każdym etapie pisałam Wam w Mojej Włosowej Historii!


Aktualnie  jedynym konwencjonalnym kosmetykiem jaki stosuję jest fryzjerska farba Montibello Oalia w odcieniu 7.44, z której pomocą rozjaśniam odrost w celu uzyskania wymarzonego odcienia rudości. Odrostu nie farbuję co miesiąc - zazwyczaj "tonuję" jego odcień samą henną jednak kiedy zaczyna być widoczny, sięgam po Montibello. Z jednej strony można powiedzieć, że stosowanie kosmetyku konwencjonalnego raz na 2-3 miesiące nie spowoduje krzywdy ale z drugiej strony chciałabym móc stosować jedynie naturalne kosmetyki.

Dlatego ostatnimi czasy bardzo zaintrygowało mnie rozjaśnianie włosów kwasem jabłkowym. Ograniczeniem tej metody jest to, że z jej pomocą możemy rozjaśnić włosy jedynie o 2-3 tony jednak z drugiej strony jest to metoda znacznie mniej inwazyjna i nieniszcząca włosów! Postanowiłam wypróbować i przekonać się na własnym przykładzie, czy rozjaśnianie tym rodzajem kwasu jest w stanie dać zadowalający mnie efekt a tym samym, zaprzestać stosowanie chemicznej farby!

Tangle Angel to moje ulubione szczotki i mam ich już pokaźną kolekcję! Najmniejsza wersja (Cherub) jest idealna do torebki.
 
O metodzie rozjaśniania włosów kwasem jabłkowym dowiedziałam się z grupy Włosing, gdzie mogłam zobaczyć efekty takiego działania na włosach innych osób. Zaciekawiona zaczęłam szukać przepisu na maskę rozjaśniającą włos i zdecydowałam się na tę z bloga Hennatto - płaską łyżeczkę kwasu jabłkowego rozpuściłam w 2 łyżkach wody a następnie dodałam 4 łyżki odżywki do włosów i wymieszałam wszystko. Umyłam włosy szamponem z SLS (Familijnym), by mocno oczyścić włosy. Następnie zaaplikowałam odżywkę z kwasem zarówno na odrost jak i włosy na długości. Odczekałam godzinę z włosami pod czepkiem foliowym i czapką a następnie spłukałam włosy i pozwoliłam im wyschnąć.

Efekt jaki uzyskałam różnił się w zależności od tego, czy włos był naturalny czy farbowany. Odrost rozjaśniał jedynie odrobinę, chociaż różnica była zauważalna natomiast włosy na długości zyskały bardziej ognisty odcień, co bardzo mi się podobało - nawet nie zdawałam sobie sprawy, że henna mogła tak szybko nadbudować się na moich włosach i zastosowanie kwasu umożliwiło rozjaśnienie nadmiernie pohennowanych pasm. Postanowiłam więc drugiego dnia ponowić eksperyment - wykonałam dokładnie taką samą mieszankę i wykonałam cały proces jeszcze raz.

Tym razem efekt był bardziej zauważalny - włosy na długości rozjaśniły się jeszcze odrobinę a i odrost został złamany z jasnego brązu do ciemnego blondu. Była to subtelna, ale zauważalna różnica i miałam nadzieję, że henna pokryje w jakimś stopniu odrost.

Efekt po dwukrotnym rozjaśnieniu kwasem jabłkowym.

Tak też się stało - po zaaplikowaniu henny w tradycyjny dla mnie sposób, tj. rozrobieniu dość rzadkiej papki bez odczekiwania na wytrącenie się barwnika i bez zakwaszenia, za to z dodatkiem naparu z rumianku zamiast wody, henna lekko złapała odrost. Przestał rzucać się on w oczy jednak wciąż nie było to ujednolicenie odrostu z długością pasm. A przecież zależy mi na estetycznie wyglądającym efekcie! Musiałam postarać się bardziej.

Dlatego dziś od samego rana wykonywałam istne SPA dla włosów! Z samego rana umyłam je szamponem odżywczym Vianek (mam wrażenie, że henna łapie mi na nim równie dobrze jak po szamponie Familijnym- ten drugi mimo, iż ma SLS, to ma polyquaternium, który także tworzy film na włosie utrudniający wiązanie się henny. A że nie stosuję silikonów ani innych filmformetów, zdecydowałam się na Vianek. Zwłaszcza, że kwas jabłkowy nie jest obojętny dla skóry głowy o czym napiszę w dalszej części notki!) Następnie wysuszyłam je chłodnym nawiewem i dopiero na suche włosy nałożyłam odżywkę zmieszaną z kwasem jabłkowym oraz dodatkiem naparu z rumianku. Odżywkę nakładałam przy pomocy pędzla do farb, by nałożyć go starannie i dokładnie. Po godzinie spędzonej w foliowym czepku i czapce ponownie umyłam włosy szamponem Vianek następnie wysuszyłam włosy suszarką.

Hennę miałam już rozrobioną- tym razem w prawidłowy sposób, dodając zakwaszacz w formie kwasu askorbinowego. Jak zazwyczaj zamiast wody dałam napar z rumianku a z innych dodatków - cynamon i odrobinkę kwasu jabłkowego (dosłownie pół płaskiej łyżeczki). Całość leżakowała ponad 3 h aż henna zaczęła wydzielać barwnik. Hennę również nakładałam przy pomocy pędzla do nakładania farby, robiąc wąskie przedziałki i nakładając hennę miejsce w miejsce. W ten sposób odczekałam kolejne 3 godziny po których ponownie umyłam i wysuszyłam włosy chcąc czym prędzej wykonać zdjęcie na blog!

Poniżej efekty przed i po farbowaniu:



Tym razem efekt wyszedł znacznie lepszy - odrost jest niemal nie widoczny, chociaż do ideału wciąż jest daleko. Sam eksperyment uważam za ciekawy i z całą pewnością będę dalej kombinować - być może znajdę sposób na jeszcze mocniejsze rozjaśnienie odrostu? A może zmienię szampon na Vianek do włosów blond, by w miarę kolejnych myć głowy nadawać odrostowi bardziej złocisty połysk, który być może łatwiej złapie hennę? Jestem także ciekawa, jak będzie prezentować się ten odrost za kilka dni a także po kolejnych farbowaniach i rozjaśnianiach kwasem jabłkowym. Jeśli jednak efekt okaże się nie spełniać całkowicie moich oczekiwań, być może umożliwi mi jeszcze rzadsze sięganie po farbę chemiczną. Pożyjemy, zobaczymy!

Natomiast co bardzo istotne - kwas jabłkowy, jak każdy inny kwas, wykazuje właściwości złuszczające! Dlatego przed zabiegami z użyciem kwasu nie wykonuję peelingu skóry głowy, już aplikacja kwasu jest zabiegiem peelingującym a jak wiadomo- ze złuszczaniem nie wolno przesadzać. Po dwukrotnym rozjaśnianiu włosów z dnia na dzień czułam bardzo mocne swędzenie skóry głowy a także skóra na głowie zaczęła mi się delikatnie złuszczać, pojawiło się coś na kształt lekkiego łupieżu. Tuż po samym rozjaśnianiu włosy są odrobinę suche i puszą się, jednak efekt ten nie jest trwały i znika po pierwszym olejowaniu ;).

Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie o tej metodzie jak i o efekcie, jaki udało mi się uzyskać! A może macie jakieś swoje domowe sposoby na rozjaśnienie włosów? Jestem bardzo ciekawa i będzie mi miło, jeśli coś mi podpowiecie!

Pozdrawiam serdecznie,
 
[506.] Mydło do golenia, odświeżacz do stóp i waniliowy żel do ciała, czyli zapoznanie z marką Fair Squared

[506.] Mydło do golenia, odświeżacz do stóp i waniliowy żel do ciała, czyli zapoznanie z marką Fair Squared

Jakiś czas temu, gdy wraz z Członkiniami facebookowej grupy Kosmetologia Naturalnie zastanawiałyśmy się wspólnie nad stworzeniem listy polecanych kremów do rąk dla skór bardzo wymagających, moją uwagę przykuła marka Fair Squared. Nie znałam tej marki wcześniej więc chcąc zapoznać się z ich składem INCI, zaczęłam jednocześnie przeglądać ich ofertę.

Moją uwagę przykuły trzy kosmetyki - dwa całkowicie rzadko spotykane jak na kosmetyki naturalne, czyli preparat do depilacji oraz odświeżacz do stóp oraz żel pod prysznic o wyjątkowo przyjemnym i prostym składzie. 

Czym prędzej postanowiłam zapoznać się z tymi trzema produktami i przychodzę do Was z recenzjami! A warto przyjrzeć się tym kosmetykom bliżej, ponieważ każdy z nich zachwycił mnie swoim działaniem!


Mydło do golenia, Fair Squared

Zaczniemy od kosmetyku, który zapewne interesuje Was najbardziej - już na wstępie chciałabym zaznaczyć, że produkt ten jest mydłem jedynie z nazwy i biorąc pod uwagę chemiczny skład tego kosmetyku, jest to po prostu żel:

Aqua - woda,
Coco Glucoside - substancja myjąca,
Glyceryl Oleate - emolient,
Prunus Armeniaca Kernel Oil - olej z pestek moreli, emolient,
Lactic Acid - kwas mlekowy, regulator pH,
Xanthan Gum - guma ksantanowa, zagęstnik,
Sodium Benzoate - konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum - kompozycja zapachowa,
Aloe Barbadensis Leaf Juice - sok z aloesu,
Limonene - składnik kompozycji zapachowej,
Linalool - składnik kompozycji zapachowej,
Citral - składnik kompozycji zapachowej,
Geraniol - składnik kompozycji zapachowej.

A jeśli są tutaj osoby, które nie wiedzą, skąd moja awersja do mydeł, zapraszam do Kompendium Wiedzy na temat mydeł
Dobrego produktu do golenia poszukuję już od kilku lat- do tej pory bezskutecznie. Kosmetyki naturalne są wciąż wąską grupą preparatów obecnych na rynku i nie spotkałam się z produktem do depilacji o dobrym składzie i prawidłowym pH. Zwłaszcza zaznaczę kwestię pH skóry - szukając kosmetyków do golenia niejednokrotnie natrafiałam na kosmetyki będące "rozwodnionymi mydłami" - taki kosmetyk charakteryzował się składem zbliżonym do mydła (zmydlone kwasy tłuszczowe) ale bardziej płynną, kremową konsystencją. 

O ile w tych preparatach pH produktu byłoby lekko kwaśne, nie miałabym się czego doczepić. Mydła to bardzo proste i nieskomplikowane kosmetyki, które zawierają połączenia kwasów tłuszczowych z wodorotlenkiem sodu. Połączenie to nadaje mydłu właściwości myjące, ale tylko w zasadowym pH - oznacza to, że gdy producenci zachwalają swoje mydła, że mają niskie pH, to albo przekłamują ten parametr, albo ich mydła nie myją, albo nie są mydłem a syndetem. Mydło odróżnia się od żeli i syndetów tym, że proste związki myjące w nim zawarte umożliwiają wymywanie zanieczyszczeń tylko w zasadowym pH, natomiast inne substancje myjące- te dostępne w żelach czy syndetach- posiadają właściwości myjące niezależnie od wartości pH - myją zarówno w pH kwaśnym (fizjologicznym) jak i zasadowym. Dlatego polecam stosowanie żeli pod prysznic - kompozycja substancji zawartych w kosmetyku umożliwia jego stworzenie w taki sposób, by dobrze spełniał swoją podstawową rolę jaką jest mycie ciała, jednocześnie posiadając prawidłowe pH.

Jednak żel żelowi nierówny, dlatego Nowicjuszki zapraszam do porównania środków powierzchniowo-czynnych stosowanych w kosmetykach. 



W przypadku kosmetyku do depilacji mogłabym sięgnąć po wyrób "mydłopodobny", jak te "rozwodnione, kremowe mydła" w tubkach, na które natknęłam się podczas poszukiwań, gdyby miało fizjologiczne pH. Kosmetyk do depilacji - w mojej opinii - nie musi wykazywać właściwości myjących. Jednak w żadnym z tych produktów nie znalazłam substancji obniżającej pH a sprawdzenie ich wartości wprawiło mnie w osłupienie - pH potrafiło oscylować w okolicy wartości = 10! Dla przypomnienia dodam, że fizjologiczne pH skóry waha się w przedziale 4,5-5,5 a wartość 7 to odczyn obojętny, po którym i tak dobrze jest stonizować skórę.

Nie powinno mnie to jednak dziwić - zasadowe pH rozchyla łuski włosa, przez co łatwiej jest go usunąć. Jednak zasadowe pH równie destrukcyjnie działa na powierzchnię skóry - powoduje jej nadmierne złuszczanie i wysuszenie a zaburzenie jej pH prowadzi do rozwoju mikroorganizmów chorobotwórczych, stąd też mogą nasilać się problemy ze stanami zapalnymi na skórze.

"Mydło" do golenia Fair Squared zaintrygowało mnie właśnie trafnie wyważoną wartością pH - 4,5 czyli dolną granicę pH skóry. Uważam to za dobry wybór dla kosmetyku, który ma także być przeznaczony do depilacji okolic intymnych (a w tych okolicach pH spada poniżej 4,5 o czym rozpisywałam się w artykule o słuszności stosowania żeli do higieny intymnej). 

I kosmetyk ten pokochałam już od pierwszego użycia! Z każdym kolejnym zastosowaniem mój zachwyt nad tym produktem rósł! Przede wszystkim "mydło" to pozostawia po użyciu niesamowicie gładką skórę (zasługa oleinianu glicerolu- Glyceryl Oleate) - jest aksamitna i miękka, dokładnie taka, jaka powinna być po depilacji!

Ponadto produkt jest niesamowicie wydajny- wystarczy odrobina produktu, by rozprowadzić go po dużym obszarze skóry. Maszynka sunie po nim gładko, dzięki czemu nie zacina powierzchni naskórka! "Mydło" posiada delikatny i świeży zapach, który uprzyjemnia jego stosowanie.

Cieszę się bardzo, że znalazłam swój ideał - o bezpiecznym składzie INCI, fizjologicznym pH oraz wysokiej skuteczności działania!

Link do sklepu
Cena: ok. 55 zł / 250 ml




Odświeżacz do stóp z limonką, Fair Squared


Ten odświeżacz zakupiłam ze względu na obecność szałwii w składzie. Otóż mój TŻ ma problem z łuszczeniem się stóp. Przerobiliśmy już masę kosmetyków i półproduktów a antybiotyk od dermatologa przyniósł jedynie chwilową poprawę. 

Będąc kilka tygodni temu na Malcie, gdzie woda wodociągowa jest mieszanką wody ze źródeł głębinowych oraz wody morskiej zauważyliśmy, że stopy mają się lepiej, zaczęły się goić. To mi dało do myślenia - ta skóra próbuje się regenerować, ale czegoś jej brakuje. Czego?

Biorąc pod uwagę w chwilową poprawę stanu skóry po antybiotyku oraz podczas pobytu na Malcie (woda morska działa antyseptycznie, po powrocie do PL stopy znów zaczęły wyglądać jak wąż w czasie wylinki) przyszła mi do głowy myśl o znalezieniu preparatu o lekkich właściwościach przeciwbakteryjnych. Lekkich, by można było stosować go bez obaw przez dłuższy okres czasu bez obaw o efekty uboczne. I tak też zwróciłam uwagę na ten odświeżacz, jako iż jego składnikiem aktywnym jest szałwia:

Aqua - woda,
Argania Spinosa Kernel Oil - olej arganowy,
Prunus Armeniaca Kernel Oil - olej z pestek moreli,
Caprylic Triglyceride - triglicerydy, emolient,
Glyceryl Stearate Citrate - emulgator,
Glycerin - gliceryna, humektant,
Cetyl Alcohol - emulgator,
Cetearyl Alcohol - emulgator,
Salvia officinalis Leaf Extract- ekstrakt z szałwii,
Potassium Sorbate - konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Sodium Benzoate - konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Xanthan Gum - guma ksantanowa, zagęstnik,
Parfum - kompozycja zapachowa,
Tocopherol - witamina E, konserwant,
Citric Acid - regulator pH,
Citrus Aurantifolia Seed Oil - olejek z limonki,
Aloe Barbadebsis Leaf Juice - sok z aloesu,
Citral - składnik kompozycji zapachowej,
Limonene - składnik kompozycji zapachowej,
Geraniol - składnik kompozycji zapachowej,
Isoeugenol - składnik kompozycji zapachowej,
Linalool - składnik kompozycji zapachowej,
Citronellol- składnik kompozycji zapachowej.

I faktycznie odkąd TŻ zaczął stosować ten preparat, stan skóry zaczął diametralnie się poprawiać! Zmiany na lepsze były widoczne już po kilku aplikacjach! Sądzę, że pomiędzy złuszczającymi się płatami skóry musiały rozwijać się bakterie, które uniemożliwiały prawidłowe gojenie się skóry i jej regenerację. Ten preparat prawdopodobnie zahamował nadmierny rozwój bakterii dzięki szałwii a obecność olejów arganowego i z pestek moreli umożliwiła zmiękczenie naskórka i jego prawidłowe gojenie. A jak wspaniale, rześko pachnie!

Natomiast odświeżacz spełnia także swoją podstawową rolę jaką jest odświeżanie stóp przy czym należy wziąć pod uwagę, że trzeba go systematycznie stosować. Po jednorazowej aplikacji efekt odświeżenia jest znikomy, chociaż wyczuwalny jest delikatny efekt chłodzenia. Systematycznie stosowany pozwala zdecydowanie skuteczniej odświeżać stopy. Test odświeżania stóp przeprowadziłam na dość szerokiej grupie badawczej - koledzy z pracy zostali poproszeni o smarowanie jednej stopy przed pracą a po pracy zdawali subiektywny raport o odczuciach - a praca przy produkcji kosmetyków to jednak praca fizyczna, w której jest dużo dźwigania i przebywania w wysokiej temperaturze! 

Cena: ok. 45 zł / 150 ml


Żel pod prysznic z wanilią, Fair Squared


Ostatni kosmetyk jest zwykły-niezwykły: z jednej strony, co ciekawego może być w żelu do mycia ciała? Jednak te z Was, które czytają mnie od dłuższego czasu wiedzą, że zwracam baczną uwagę na wybór kosmetyków myjących. Dobór nieodpowiednich środków myjących potrafi znacznie pogorszyć stan skóry nawet, jeśli będziemy próbować "rekompensować" skórze agresywne środki myjące treściwymi preparatami nawilżającymi. Niestety, nie tędy droga.

Przede wszystkim jeśli chcemy skutecznie nawilżyć skórę, należy nie naruszać jej bariery hydrolipidowej. A to właśnie zbyt mocne kosmetyki myjące pozbawiają ją tej ochronnej bariery, przez co zaczyna ona szwankować. Osobiście uważam, że bariery hydrolipidowej nie można po prostu zastąpić - jest ona indywidualna dla każdego z nas, co jest konsekwencją naszej diety oraz aktywności gruczołów łojowych i potowych. Celem kosmetyków jest pielęgnacja i wzmacnianie fizjologicznych funkcji skóry dla zachowania jej prawidłowego działania a nie próba "zamiany na lepsze".

Odkąd wybieram kosmetyki myjące oparte o delikatne substancje myjące, mogę zapomnieć o balsamach, zwyczajnie ich nie potrzebuję. Skóra jest miękka, dobrze nawilżona, nie wykazuje szorstkości ani drobnopłatkowego złuszczania.

Aqua - woda,
Coco Glucoside - delikatny środek myjący,
Disodium Cocoyl Glutamate - delikatny środek myjący,
Olea Europaea Oil - oliwa z oliwek,
Glycerin - gliceryna, humektant,
Xanthan Gum - guma ksantanowa, zagęstnik,
Vanilla Planifolia Fruit Extract - ekstrakt z wanilii,
Sodium Benzoate - konserwant dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Parfum - kompozycja zapachowa,
Citric Acid - regulator pH.

Żel ten posiada obłędny, waniliowy zapach- uwielbiam aromat wanilii i na początku przygody z naturalnymi kosmetykami sięgałam po żel Organic Therapy o tej nucie zapachowej, jednak w miarę poszerzania swojej wiedzy o substancjach kosmetycznych doszłam do wniosku, że ten żel nie był najlepszym wyborem. Kiedy więc zobaczyłam w ofercie marki Fair Squared żel o aromacie wanilii, koniecznie musiałam go przetestować!

Żel jest gęsty i do mycia ciała wystarcza niewielka ilość produktu. Można także spieniać go przy pomocy spieniacza, by jeszcze bardziej zintensyfikować jego wydajność! Po zastosowaniu skóra jest gładka, miękka i nie domaga się aplikacji balsamu. W dodatku aromat wanilii utrzymuje się na skórze wprawiając w stan relaksu i odprężenia!

Cena: ok. 40 zł / 250 ml



Kosmetyki marki Fair Squared wyróżniają się wzorowymi, bezpiecznymi i całkowicie naturalnymi składami INCI oferowanych produktów. Być może jednak niektóre z Was stwierdzą, że cena jest zbyt wygórowana.

Na cenę z pewnością ma wpływ także fakt, że Producent wykorzystuje surowce pochodzące ze "Sprawiedliwego Handlu" - Fairtrade. Ponadto by zapewnić konsumenta o wysokiej jakości stosowanych surowców oraz produkcji kosmetyków całkowicie bezpiecznych dla otaczającego nas środowiska, kosmetyki te uzyskały szereg certyfikatów m. in.: PeTA, NaTrue, Vegan Society.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona powyższymi kosmetykami i jestem pewna, że wypróbuję jeszcze inne preparaty tej marki! A czy Wy słyszałyście już o Fair Squared? Być może zaciekawiłam Was którymś kosmetykiem?

Czekam na Wasze opinie i pozdrawiam!
[505.] Ogromne denko- same naturalne kosmetyki!

[505.] Ogromne denko- same naturalne kosmetyki!

 
Wraz z nadejściem kolejnego miesiąca, czas podsumować kosmetyki zdenkowane w styczniu! Uzbierało się ich na prawdę dużo, dlatego zapraszam wraz z kubkiem gorącej herbatki i mam nadzieje, że chociaż część tych kosmetyków Was zainteresuje!

Oczywiście wszystkie poniższe kosmetyki charakteryzują się naturalnym składem! Wśród nich znajdzie się coś i do twarzy, i do włosów, i do ciała. Nie braknie także kosmetyków kolorowych! Serdecznie zapraszam do krótkich recenzji!

 
Pielęgnacja włosów


Szampon do włosów i ciała "Wściekłość Tygrysa", Natura Siberica for Men

Jestem osobą, która dość często podróżuje, dlatego zwracam uwagę na kosmetyki uniwersalne, które mogą mi posłużyć do pielęgnacji lub oczyszczania kilku partii ciała. Na początku swojej przygody z naturalną pielęgnacją sięgałam po żel Facelle jako preparat do mycia całego ciała, twarzy i włosów. Miałam na uwadze, że nie jest to kosmetyk idealny - zawiera glikole i posiada zbyt niskie pH dla skóry, jednak sądziłam, że stosowany tylko przez kilka dni, nie wyrządzi szkody. Dlatego w starszych denkach np jeszcze z roku 2016, możecie przeczytać, że na wyjazdy Facelle spisuje się idealnie.

Jednak wraz z upływem czasu i rosnąca świadomością dotyczącą pielęgnacji a także w toku zdobywania doświadczenia zawodowego zrozumiałam, że prawidłowe pH skóry jest jednym z najistotniejszych czynników, które zachowują prawidłowa pracę naszej skóry. Dlatego zaczęłam poszukiwania innego uniwersalnego kosmetyku, który mógłby się spisać zarówno do mycia ciała jak i włosów.

Z pomocą przyszedł szampon do włosów i ciała Wściekłość Tygrysa Natura Siberica for Men - z powodzeniem wykorzystuje go do mycia ciała, twarzy i włosów a do higieny intymnej zabieram osobny preparat. W ten sposób mam pewność, że pH mojej skóry nie zostaje zaburzone.

Natomiast w kwestii działania tego szamponu, to wprost uwielbiam efekt, jaki pozostawia na włosach - mocno się błyszczą, są gładkie i zdyscyplinowane! Ten preparat nie tylko myje, ale także jest moim pewniakiem, że włosy niezależnie od pogody i wody w jakich były myte, zawsze wyglądają dobrze! W przypadku mycia ciała i twarzy jest bardzo delikatny, nie pozostawia uczucia dyskomfortu, ściągnięcia, czy swędzenia a skóra na ciele nie domaga się aplikacji balsamu.

Mam także słabość do zapachu serii Natura Siberica for Men - jest to typowo męska nuta zapachowa, głęboka i ciepła, z korzennym aromatem. Zapach ten długo utrzymuje się na ciele za co duży plus! Jeśli szukacie kosmetyku dla swojego partnera, zdecydowanie polecam przyjrzeć się tej serii bliżej!

Cena: ok. 18 zł / 250 ml


Bioferment z bambusa, EcoSPA

Mój ulubiony zamiennik silikonowego serum na końcówki włosów! Ładnie je wygładza i dyscyplinuje ale bez nadmiernego obciążenia kosmyków. Nie skleja ich ani nie stwarza ryzyka ich przetłuszczenia. W dodatku faktycznie chroni włosy przed zniszczeniem - odkąd go stosuje (a sięgam po niego systematycznie już ponad rok) końcówki na dłużej utrzymują świeżość i nie wymagają comiesięcznego podcinania - wystarczy raz na 2-3 miesiące!

Pełna recenzja
Cena: ok. 7 zł / 10 ml


Odżywka do włosów, Biolaven

Zdecydowanie ta odżywka zasługuje na miano mojego ulubieńca - zużylam już kilkanaście opakowań i z pewnością będę do niej wracać gdy będzie mi zależało na uzyskaniu efektu "wow"! Wspaniale nabłyszcza, wygładza i dyscyplinuje włosy oraz zapobiega ich elektryzowaniu. Świetnie nadaje się także do tuningowania np. przy pomocy siemienia lnianego, olejów, biofermentu z alg, l-cysteina czy kwasem jabłkowym o którym zamierzam powiedzieć Wam niebawem coś więcej =)

Odżywka ta wyróżnia się spośród innych odżywek i masek do włosów Sylveco - zdecydowanie łatwiej rozprowadza mi się ją na włosach. Chociaż ostatnio mam ochotę wypróbować coś nowego - może wrócę do lnianej maski Sylveco i sprawdzę, jak aktualnie spisuje się na moich włosach? A może wypróbować którąś z nowości Vianka - maskę wzmacniającą lub regenerującą? Koniecznie dajcie znać, o której chcecie poczytać!


Pełna recenzja
Cena: ok. 21 zł / 300 ml



Odżywczy szampon do włosów, Vianek

Mój kolejny ulubieniec z marki Sylveco - ten szampon pomaga wygładzić i zdyscyplinować nawet bardzo puszące się włosy! W połączeniu z odżywka Biolaven były moim ulubionym włosowym duetem i zużylam wiele opakowań obu kosmetyków =)

Ogólnie cała serię odżywcza do włosów Vianek polecam, jeśli zależy Wam na ujarzmieniu włosów suchych i puszących się!

Pełna recenzja
Cena: ok. 18 zł / 300 ml



Szampon z proteinami pszenicy, Yaka

Ten szampon okazał się bardzo miłym zaskoczeniem! Po szamponie z Ukrainy za 7 zł nie spodziewałam się cudów a niesamowicie mnie zaskoczył - udało mi się uzyskać efekt tafli i bardzo błyszczących włosów!

Od niedawna marka Yaka pojawiła się w Helfach - mam nadzieję, że ten szampon niebawem także będzie dostępny na terenie UE!

Pełna recenzja
Cena:  ok. 7 zł / 350 ml


Pielęgnacja ciała


Kojący żel do higieny intymnej, Vianek

Jeszcze żaden żel do higieny intymnej nie przypadł mi tak do gustu, jak kojący Vianek. Jeśli macie problemy z częstymi podrażnieniami i dyskomfortem - koniecznie spróbujcie! Wysoka zawartość allantoiny, pantenolu oraz ekstraktu z jeżowki zapewniają zażegnanie tych przykrych dolegliwości!

A jeśli zastanawiacie się - dlaczego należy stosować oddzielny preparat do higieny intymnej? Czy ten żel może służyć za szampon lub żel do twarzy? Albo czy w ogóle powinno się stosować żele do higieny intymnej? - przeczytajcie poniższe artykuły :


Cena: ok. 22 zł / 300 ml 


Krem do rąk, Biolaven

Bardzo skuteczny, mocno nawilżający i zmiękczajacy skórę preparat do pielęgnacji dłoni. Nie tylko ja go chwalę, ale także niejednokrotnie był polecany na grupie facebookowej Kosmetologia Naturalnie przez inne Pasjonatki naturalnych kosmetyków.

Podczas jego stosowania zauważyłam wyjątkowy brak suchych skórek wokół paznokci, więc jeśli borykacie się z tym problemem, koniecznie zwróćcie na niego uwagę! W dodatku ma bardzo atrakcyjną cenę w stosunku do jakości i pojemności.

Pełna recenzja
Cena: ok. 16 zł / 100 ml


Anti-Aging Körpercreme "Anspruchsvolle Haut" (przeciwstarzeniowy balsam "elegancka/wyrafinowana skóra"), Nonique

Przyjemny balsam o wzorowym składzie INCI. Dobrze nawilżał skórę i wchłaniał się w mgnieniu oka, dlatego jeśli szukacie produktu, który nie zostawi powłoki, zwróćcie na niego uwagę. Balsam ma delikatny i neutralny zapach - na pewno przypadnie do gustu tym, którzy szukają subtelnie perfumowanych preparatów.
Cena: ok. 5 Euro / 250 ml


Scrub do ciała "Jagody Goji" Jedwabista Skóra, Natura Estonica

Peeling, który może także służyć jako kosmetyk myjący ze względu na obecność środków powierzchniowo czynnych. Kosmetyk dobrze złuszcza martwe komórki naskórka, nie pozostawia na skórze filmu, więc przypadnie do gustu tym z Was, które cenią lekkie, nieobciążające formuły.

Po zastosowaniu skóra jest bardziej gładka i miękka. Peeling zaintrygował mnie swoim zapachem - kojarzył mi się z czymś przyjemnym, ale nie umiem określić dokładnie czym pachniał. Zdecydowanie był to aromat na pograniczu kwiatowego a owocowego, lekki, świeży i intrygujący.

Kosmetyki Natura Estonica można znaleźć w Lidlu, jednak zerkajcie na składy INCI, ponieważ nie wszystkie są ładne. Ten peeling na szczęście jest w porządku.
 
Cena: ok. 15 zł za 300 ml


Pielęgnacja twarzy 


Ziołowy balsam na usta, Botanicum Natural SPA

Ten produkt nie tylko spełnił wzorowo swoje zadanie jako pomadki ochronnej, ale także uratował podrażnioną skórę mojego nosa podczas kataru! Zaczerwienione płatki nosa źle znosiły nanoszenie na nie jakichkolwiek kosmetyków (reagowały zaczerwienieniem i pieczeniem) za wyjątkiem właśnie tego balsamu! 

Dzięki tej pomadce już w kilka dni po przebytym katarze nie miałam śladu po suchych skorkach czy podrażnieniu. W dodatku balsam posiada bardzo przyjemny, owocowy smak!

Pełna recenzja
Cena: ok. 25 zł / 4,3 g


Krem pod oczy, Resibo

Krem Resibo zachwycił mnie swoim działaniem! Był mocno nawilżający, ale jednocześnie nie pozostawiał tłustego filmu, który mógłby zaczopować ujścia gruczołów łojowych.

Podczas stosowania tego kremu zaobserwowałam wyraźne pogrubienie skóry pod oczami jednak sądzę, że na pełny efekt poprawy stanu skóry w tej okolicy miało nałożenie się kilku czynników - systematyczne stosowanie kremu Resibo, serum z peptydem SYN-COLL oraz masaże twarzy. O wszystkich tych czynnikach pisałam Wam w poprzedniej notce dotyczącej aktualnej pielęgnacji cery:


Aktualna pielęgnacja mojej cery!

Pełna recenzja
Cena: ok. 90 zł / 15 ml


Nawilżający krem-żel pod oczy, Natura Siberica

Ogólnie krem był bardzo ciekawy - skusilam się na niego ze względu na obecność peptydów. Jednak skład nie był idealny - zawierał Sodium Polyacrylate, który może wydzielać rakotwórczy akrylamid.

Chociaż krem był bardzo przyjemny, zdecydowanie wolałabym wybrać krem Resibo + SYN-COLL, ponieważ jest to bezpieczniejsze rozwiązanie.

Pełna recenzja
Cena: ok. 33 zł / 30 ml


Naturalny krem na noc, White Agafia

Seria White Agafia bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła - mają wzorowe składy INCI, są przystępne dla każdej kieszeni a także wykazują skuteczne działanie. Spotkałam się z opiniami, że kremy tej serii są odpowiednie dla osób ze skłonnością do komedogenności, dlatego jeśli borykacie się z problematyczną cerą, warto mieć tę serię na uwadze.

Ponadto w kremie na noc także znajdziemy peptydy - ostatnimi czasy bacznie ich wyszukiwałam w kosmetykach, jako substancji poprawiających jędrność i napięcie skóry- dlatego kremy te szczególnie polecam osobom chcącym zadbać o opóźnienie procesów jej starzenia!


Pełna recenzja
Cena: ok. 16 zł / 50 ml


Rozświetlający krem z efektem Glow, Resibo

Z tym kremem zawsze można liczyć na efekt "wow"! Już po nałożeniu na skórę sprawia, że cera nabiera niesamowitego blasku i promienności. Efekt ten jest chwilowy i uzyskujemy go poprzez obecności miki (pigmentu) w kremie, jednak posiada wiele substancji aktywnych, które podczas systematycznego stosowania także poprawiają koloryt cery i przyczyniają się do ujednolicenia kolorytu cery. Z tego też powodu uważam, że jest to krem, który warto stosować systematycznie a nie tylko przed wielkim wyjściem.

Sam pigment jest mieszanka dwóch rodzajów mik o różnych odcieniach dzięki czemu krem dopasowuje się do naszego kolorytu skóry. Pozostawia na twarzy subtelny efekt tafli a ewentualnie drobinki widoczne są dopiero z bardzo bliskiej odległości i wnikliwym wpatrywaniu się. Krem ten zdobył moje serce i z pewnością jeszcze do niego wrócę! Efekt jak wygląda "przed" i "po" w pełnej recenzji :


Pełna recenzja
Cena: ok. 70 zł / 50 ml


Olej z pestek winogron, EcoSPA

Olej ten jest jednym z moich ulubionych olejów - przede wszystkim posiada silne właściwości antyoksydacyjne dzięki obecności m. in. resweratrolu . Olej ten bardzo dobrze hamuje ucieczkę wody z naskórka, działa przeciwstarzeniowo i zmiękcza powierzchnię skóry.

Jednocześnie olej ten jest jednym z najmniej komedogennych olejów więc z powodzeniem może być stosowany także przez osoby ze skłonnością do zapychania! Osobiście stosowałam go codziennie na noc zamiast kremu latem, natomiast w okresie zimowym miałam na nim robiony masaż twarzy. Sam masaż pobudza skórę do produkcji kolagenu i elastyny, dzięki czemu wykazuje właściwości ujędrniające a wykonywanie go na preparacie o działaniu antyoksydacyjnym i odżywczym pomaga uzyskać maksimum działania opóźniającego procesy starzenia się skóry!

Ochrona skóry latem

Cena: ok. 7 zł / 50 ml


Green Liner, Boho Green Makeup

Fantastyczny eyeliner, który gwarantuje kruczoczarną i idealnie precyzyjną kreskę przez cały dzień! Nie odbija się ani nie kruszy, nie wymaga poprawek w ciągu dnia. Natomiast sama aplikacja także nie przysparza trudności, ponieważ produkt ma płynną konsystencję umożliwiającą wykonanie kreski już podczas jednego, precyzyjnego ruchu nadgarstka!

Eyeliner wyposażony jest w precyzyjny aplikator umożliwiający wykonanie równej kreski, chociaż osobiście tak przyzwyczaiłam się do pędzla Inglot 30T, że to właśnie po niego sięgam wykonując kreskę. Jest to jednak tylko i wyłącznie przyzwyczajenie i umiejętność już pracy z tym pędzlem - kreskę przy pomocy aplikatora Boho również wykonywałam z powodzeniem.

Do eyelinera Boho z pewnością jeszcze powrócę, aktualnie zamieniłam go na Couleur Caramel - po pierwszych - i bardzo udanych - podejściach do tej marki, nabrałam ochoty na zapoznanie się z kolejnymi ich kosmetykami!

Cena: ok. 40 zł / 3 ml


Peeling do twarzy Orzechy & Rumianek, Beauty Garden

Peeling ten jest bardzo delikatny i z powodzeniem mogłabym polecić go dla wrażliwych, nadreaktywnych cer. Zazwyczaj dla takich skór poleca się peelingi enzymatyczne, jednak niektóre cery wrażliwe reagują alergicznie na enzymy. W takiej sytuacji mogłabym szczerze polecić ten peeling, ponieważ drobinki są bardzo delikatne i dodane do produktu w rozsądnej ilości. To sprawia, że podczas masażu nie zrobimy sobie nim krzywdy.

Cena: ok. 100 zł / 50 ml


Odmładzający podkład dla cery dojrzałej Hydra Jeunesse, Couleur Caramel

To właśnie przez ten podkład mocno zainteresowałam się marką Couleur Caramel! Na internecie czytałam o nim mało przychylne opinie jednak postanowiłam go wypróbować i był to strzał w 10 - pięknie wyrównywał koloryt cery i sprawiał, że prezentowała się ona bardziej świeżo. Jeśli chodzi o krycie to zdecydowanie mogę powiedzieć, że było bardzo dobre. W pełnej recenzji możecie zobaczyć, jak prezentował się na skórze (zdjęcia  "przed" i "po" aplikacji).

Cena: ok. 100 zł / 30 ml


Rozświetlająca baza pod makijaż BioPrimer, Neve Cosmetics

Bardzo ciekawa baza, która skutecznie przedłuża trwałość makijażu. Zawiera w sobie już niewielki dodatek pigmentów, dzięki czemu delikatnie ujednolica koloryt cery. Baza jest lekka, nie czopuje ujść gruczołów łojowych nawet, jeśli jest codziennie stosowana. Efekt rozświetlenia jest subtelny, nienachalny i z pewnością nie będziemy się po niej niezdrowo błyszczeć. 

Cena: ok. 50 zł / 40 ml


Tonik. Mgiełka nawilżająca, Resibo

Moja cera nie przepada za nadużywaniem środków powierzchniowo-czynnych a także nie lubi pozostawiania tych substancji na skórze bez spłukiwania. Dlatego też najczęściej makijaż zmywam przy pomocy olejku a tonizację wykonuję hydrolatami. Tonik Resibo zaintrygował mnie właśnie brakiem substancji myjących, dlatego postanowiłam go wypróbować!

Tonik ten bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ poza podstawową funkcją, jaką jest tonizacja, wyczuwalnie nawilżał skórę a także łagodził na niej podrażnienia i zaczerwienienia. Uwaga - tonik ten zawiera hydrolat z róży, dlatego gdyby Wasza cera zareagowała podrażnieniem, rozcieńczcie go pół na pół z wodą. Preparat ten zawiera hydrolat różany a ten może wywołać podrażnienie, jest silną substancją aktywną. Rozcieńczenie preparatu nie ujmuje jego dobroczynnym właściwościom.

Cena: ok. 50 zł / 150 ml


Wybielająca pasta do zębów z węglem drzewnym, EcoDenta

Naprzemiennie stosuję pasty z fluorem oraz bez fluoru - wokół tego pierwiastka jest tyle kontrowersji, że ciężko mi wydać jednoznaczną opinię zwłaszcza, że nie jestem stomatologiem. 
Wybierając pastę bez fluoru zazwyczaj sięgam po EcoDenta z węglem drzewnym, ponieważ obserwuję po niej delikatne ale zauważalne wybielenie szkliwa. Od dziecka moje zęby miały żółty odcień, najwyraźniej taka moja uroda i coraz częściej zastanawiam się nad wybielaniem stomatologicznym. Jeśli miałyście z nim do czynienia, podzielcie się opiniami, chętnie poczytam =).

Cena: 14 zł / 100 ml

________________

I to już wszystkie kosmetyki, których wykończenie wypadło w styczniu 2018 r. Koniecznie dajcie znać, które z powyższych kosmetyków znacie a które Was zainteresowały? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

Pozdrawiam serdecznie,

[504.] Makijażowi ulubieńcy ostatnich miesięcy

[504.] Makijażowi ulubieńcy ostatnich miesięcy

Kiedy zaczynałam swoją przygodę z makijażem, byłam zafascynowana kolorami - starałam się wykonywać ekspresyjne makijaże z użyciem wielu odcieni, nierzadko kontrastowych. Jednak by podejmować się tak odważnych połączeń należy mieć pewne wyczucie estetyczne, którego mi - zwłaszcza na początku makijażowej przygody! - często brakowało. W efekcie makijaż bywał karykaturalny i wcale nie upiększał. 

Po kilku latach zrozumiałam, że często w makijażu "mniej, znaczy więcej" i zdecydowanie bardziej liczy się technika oraz precyzja niż feeria barw. Dlatego mój codzienny makijaż opiera się na uniwersalnej i ponadczasowej kresce eyelinerem, natomiast na większe wyjścia wybieram stonowane kolory - brązy, beże, czasem złamane jakimś kolorem (zieleń, róż, złoto). Natomiast odkąd przybyło mi lat, zaczęłam doceniać urok klasycznego smoky eye.


Oczywiście ilość moich kosmetyków kolorowych jeszcze do niedawna była zatrważająca- miałam niezliczoną ilość cieni, różów czy bronzerów a przecież nie stosuję tych kosmetyków na co dzień. W makijażach na większe wyjście także nie stawiałam na kolor, dlatego w pewnym momencie życia dojrzałam do bardziej zdroworozsądkowego gospodarowania finansami - postanowiłam skompletować makijażową kosmetyczkę od podstaw wybierając tylko naturalne kosmetyki.

Podstawą były kosmetyki stosowane na co dzień: podkład (zmiana podkładów na naturalne była przysłowiową "kropką nad i" umożliwiającą pożegnanie trądziku), eyeliner, tusz, rozświetlacz, cień do brwi. O tych kosmetykach już niejednokrotnie Wam pisałam a dziś chciałabym pokazać Wam kosmetyki do makijażu wieczorowego, które na długo zagościły w mojej łazience!


Przetestowałam już kilka odcieni cieni do powiek marki Ecolore ale to odcień Black Swan no. 027 stał się jednym z ulubieńcy! Z jego pomocą mogę zrobić nie tylko efektowne smoky ale także pogłębić odcień każdego innego koloru sprawiając, że niezależnie od zastosowanych kolorów makijaż nabiera głębi i wyrazu. Cień ten bez wątpienia jest obowiązkowym odcieniem podczas kompletowania idealnego zestawu!

Z kompletowaniem idealnej "palety" cieni do powiek nadeszła grudniowa promocja na zestawy marki Ecolore. Wybrałam zestaw, który nazywał się "Autumn Joy", ponieważ przeważały w nim ciepłe i przygaszone odcienie - złoto, miedź, ciemna brąz oraz jeden fiolet.

 Złoto: Golden Rain no. 004, brąz: Bitter Chocolate no. 018

 Fiolet: Cranberry Cookie no. 009, miedź: Glowing Amber no. 005

Makijaż z powyższych zdjęć został wykonany właśnie przy pomocy cienia Black Swan oraz cieni zestawu Autumn Joy. Inne makijaże, które wykonałam przy pomocy tych cieni:

Nie jestem specjalistą w temacie fotografii ani obróbki zdjęć, stąd odcienie skóry różnią się w zależności od ustawienia światła i aparatu. Wprawne oko zauważy jednak, że moje włosy stały się odrobinę jaśniejsze - to zasługa kwasu jabłkowego, o którym mam zamiar opowiedzieć Wam więcej, jeśli tylko moje umiejętności fotograficzne pozwolą na uchwycenie efektu!

Link do sklepu
Cena: ok. 30 zł za 1,7 g

Gdy byłam młodsza często popełniałam także spore faux-pas starając się łączyć mocno przydymione oko z krwistoczerwonymi ustami. Jednak do tak agresywnego makijażu trzeba mieć odpowiednie rysy twarzy, w przeciwnym razie efekt jest - delikatnie rzecz ujmując - nieelegancki. Dużo bezpieczniejszym wyborem podczas mocnego smoky eye jest wybór pomadki w jasnym odcieniu- i szukając ideału natrafiłam na Couleur Caramel Twist & Lips w odcieniu 406:


Jest to różowy, naturalnie wyglądający odcień przełamany beżem, który daje efekt na pograniczu nude a naturalnie wyglądających ust. W dodatku pomadka ta bardzo mocno nawilża usta a więc spełnia nie tylko swoje podstawowe zadanie, jakim jest upiększanie ale także pielęgnuje skórę warg!

Link do sklepu
Cena: ok. 70 zł za 3 g

Pozostając w temacie kosmetyków makijażowych spełniających także rolę pielęgnacyjną, powróciłam do kremu BB Vianek! O tym kremie miałam okazję Wam już wspominać niedługo po jego ukazaniu się na rynku, pokazywałam także efekt "przed i po" jego aplikacji. Cieszy mnie bardzo, że marka zdecydowała się na rozszerzenie gamy kolorystycznej- recenzowany przeze mnie wcześniej, pierwotny odcień tego kremu aktualnie jest wersją ciemniejszą (BB2) i spisuje się na cerach muśniętych słońcem (a mnie mimo stosowania kremów z filtrem SPF 50 i totalnego fioła na punkcie unikania słońca i tak ono łapie i od razu skóra przybiera brązowy odcień). W aktualnym, zimowym okresie sięgam po wersję jaśniejszą (BB1).


Jako ciekawostkę podpowiem Wam, że podczas zmiany podkładu Couleur Caramel na krem BB Vianek doczekałam się małej masakry na twarzy- zaczęły wyskakiwać mi sporej wielkości wypryski, jednak moja cera zawsze reaguje lekkim pogorszeniem na zmianę kosmetyków. Lekkim, a w przypadku Vianka doczekałam się czegoś, co nazwałam "pryszczcepcją"! Obudziłam się z pokaźnym, dorodnym, tłuściutkim i ropiejącym pryszczem a gdy go wycisnęłam okazało się, że pod skorupą ropy skrywa się kolejna gotowa do wyciśnięcia, biała "główka" - ohyda ;). Nie pamiętam, żeby taka "pryszczcepcja" pojawiła mi się nawet, gdy byłam nastolatką! Zapchanie skóry?

A skąd! Ot, reakcja na zmianę kosmetyku przebiegła bardziej gwałtownie niż zazwyczaj. Z powodzeniem stosuję ciężkie oleje i masła, jak więc mógłby mnie "zapchać" tak lekki kosmetyk? Na szczęście po kilku dniach od owej zaskakującej sytuacji cera zaczęła wracać do normy i aktualnie z powodzeniem aplikuję krem BB. Ta sytuacja po raz kolejny mi uświadomiła, że w sytuacji zmiany kosmetyku nie należy panikować i od razu testować kolejnej nowości. Albo wrócić do znanego kosmetyku, który nam służy albo cierpliwie testować nowy preparat i dopiero po dłuższym czasie ocenić, jaki faktycznie ma wpływ na naszą cerę. Częste zmiany kosmetyków nadmiernie pobudzają cerę co może być przyczyną reaktywności cery, intensyfikacji jej rumienia, łojotoku, powstania niedoskonałości czy nawet tak zaskakujących i nieprzewidywalnych reakcji jak moja "pryszczcepcja" ;)

A działanie tego kremu? Fantastyczne! Zapewnia bardzo dobry poziom krycia bez efektu maski, łagodzi rumień i sprawia, że cera jest lepiej nawilżona. Mimo, że jest to kosmetyk typu 2w1, nakładam pod niego krem, by jeszcze mocniej chronić skórę w tym wymagającym, mroźnym okresie. W Rzeszowie panują Syberyjskie mrozy a śniegu jest po kolana!

Cena: ok. 30 zł za 50 ml



Ostatnim kosmetykiem, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, był tusz do rzęs znanej, polskiej marki o przystępnym pułapie cenowym. Mowa tutaj o... Lovely Vampire Lashes!

Skład tego tuszu podesłała mi jedna z Czytelniczek i nie mogłam uwierzyć, że znalazłam maskarę o spektakularnym efekcie wydłużania rzęs, o wzorowym składzie INCI i tak dobrej cenie! Zresztą, zobaczcie same, jak tusz się prezentuje:


Daję duży plus marce Wibo oraz Lovely za udostępnianie składów INCI swoich kosmetyków w widocznym miejscu na stronie internetowej - niewielu Producentów decyduje się na tak odważny krok zwłaszcza w obecnych czasach, gdy świadomość dotycząca składników stosowanych w kosmetykach stale wzrasta. Osobiście nabrałam ochoty na przejrzenie pełnej oferty marek tych kosmetyków i jestem pewna, że znajdę jeszcze jakieś perełki!

Natomiast co do działania tuszu, to jestem z niego bardzo niezwykle zadowolona - tusz nie kruszy się ani nie odbija na powiece. Szczoteczka jest klasyczna i na pierwszy rzut oka wydaje się być toporna, jednak dzięki zakrzywionemu kształtowi idealnie dopasowuje się do powieki co umożliwia dokładne rozdzielenie każdej rzęsy. Finalnie okazało się, że "nie taki diabeł straszny" i tą szczoteczką z łatwością jestem w stanie zaaplikować tusz.

No i przyznaję bez bicia - mam słabość do nazwy tego tuszu ;) "Wampirek" zdecydowanie na stałe zagości w mojej kosmetyczce!

Link do sklepu
Cena: ok. 15 zł za 8 g


Jestem bardzo ciekawa, czy znacie któreś z powyższych kosmetyków? Jak spisują się one u Was? 

Jakie makijaże wykonujecie na co dzień a jakie na większe wyjścia? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii i doświadczeń!

Pozdrawiam serdecznie!

Copyright © 2018 kosmetologia-naturalnie.pl