[532.] Przepis na serum do rzęs - zrób je sama!
Ciężko znaleźć serum do rzęs o "w miarę naturalnym" składzie a serum do rzęs, które spełniałoby moje kryteria, po prostu nie istnieje. Dlatego postanowiłam zrobić takie serum samodzielnie! Relację z tego wydarzenia mogłyście podglądać na moim Instagramie (@kosmetologianaturalnie) i dostałam od Was wiele pytań, czy przepis pojawi się na blogu?
Potrzebowałam jedynie czasu, by sprawdzić, jak to serum faktycznie działa. Dziś przychodzę do Was nie tylko z przepisem ale także efektem "przed i po" miesięcznej kuracji!
Większość serum do rzęs DIY bazuje na olejowym składzie, ponieważ takie najłatwiej wykonać. Zazwyczaj jeśli dzielę się z Wami jakimiś przepisami, również są to proste receptury, ponieważ mój blog nie dotyczy stricte robienia kosmetyków. Dziś jednak chciałabym iść o krok dalej i pokazać Wam, jak zrobić emulsyjny kosmetyk, w którym połączymy fazę wodną i olejową. Emulsyjna formuła umożliwia na wprowadzenie do kosmetyku substancji hydrofilowych, które z olejowej formuły po prostu wytrącałyby się. Emulsyjna formuła z pewnością będzie bardziej bezpieczna dla osób, które borykają się z problemem prosaków, ponieważ jest dobrze wchłanialna i nie spowoduje czopowania ujść gruczołów łojowych a ponadto pozostaje na miejscu, w którym została zaaplikowana, nie spływa do oka.
Wszystkie surowce zamówiłam w sklepie EcoSPA.pl - będzie to ułatwienie dla tych z Was, które nie mają półproduktów w swoich zapasach a chciałyby wykonać takie serum, bez dopłacania za koszty wysyłki z różnych sklepów. Nie obawiajcie się tego przepisu, nawet osoba początkująca jest w stanie sobie z nim poradzić i powiem szczerze - robienie kosmetyków jest prostsze niż gotowanie!
W przypadku półproduktów najczęściej robię zakupy właśnie na EcoSPA, ponieważ jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się dostać produkt felernej jakości, jak miało to miejsce z półproduktami innych firm. Najczęściej zamawiam stamtąd oleje, masło awokado, hydrolaty czy mój ulubiony preparat do zabezpieczania końcówek włosów bez silikonów - bioferment z bambusa!
Zacznijmy od surowców, jakie zamówiłam i dlaczego zdecydowałam się akurat na nie:
By serum było po brzegi wypełnione substancjami aktywnymi postanowiłam, że bazą fazy wodnej nie będzie jedynie woda a hydrolat. Zdecydowałam się na hydrolat rozmarynowy, ponieważ stymuluje wzrost włosów (w domyśle - także rzęs).
Jeśli jesteśmy już przy fazie wodnej, omówmy sobie substancje rozpuszczalne w wodzie. Wybrałam:
- ekstrakt z miłorzębu - poprawia mikrokrążenie w skórze, powoduje lepsze ukrwienie mieszków włosowych a tym samym doprowadza do nich większą ilość substancji odżywczych, co stymuluje wzrost rzęs.
- ekstrakt z kawy - nie tylko pobudza wzrost rzęs ale także powoduje ich przyciemnienie, dzięki czemu stają się bardziej widoczne.
- fitokeratynę - czyli mieszankę roślinnych protein pozyskanych z kukurydzy, pszenicy i soi z biofermentem z rzodkiewki. Mieszanka ta dostarcza do rzęs przeróżnej wielkości cząsteczki - zarówno małe aminokwasy, które wbudowują się w rzęsę jak i peptydy o dużej masie cząsteczkowej, działające wzmacniająco na jej powierzchni. Proteiny (uogólniam grupę związków, ponieważ jeśli wziąć pod uwagę nomenklaturę biologiczną to proteiny są jedynie wielkocząsteczkowymi substancjami złożonymi z aminokwasów a same aminokwasy nie są proteinami!) mają na celu wzmocnić rzęsy a także nieznacznie je pogrubić.
- d-pantenol - do pielęgnacji zawsze należy podchodzić holistycznie, wiele razy powtarzam, jak istotne jest różnicowanie substancji aktywnych w kosmetykach. Chociaż całe serum jest skomponowane na substancjach poprawiających kondycję rzęs, to nie można zapominać, że bardzo istotny jest stan skóry i mieszków włosowych, od których zależy szybkość powstawania nowych rzęs jak i ich "jakość" np. wytrzymałość na urazy. D-pantenol to humektant, jego celem jest poprawa nawilżenia skóry w obrębie mieszków włosowych rzęs a także działanie łagodzące, ponieważ okolica oczu jest miejscem bardzo wrażliwym.
Przejdźmy więc do fazy olejowej - jak zapewne już się domyślacie, olej rycynowy będzie olejem bazowym. Jest to już legendarny olej, który znacznie pobudza wzrost rzęs i włosów ale także je przyciemnia. Poza olejem rycynowym, postanowiłam wykorzystać:
- olej z czarnuszki (czarnego kminku) - jeden z najciekawszych olejów wykorzystywanych w kosmetyce, również i ja niezwykle doceniam jego właściwości. Zazwyczaj towarzyszył mi podczas kuracji przeciwtrądzikowych jednak jak mawiali starożytni Egipcjanie - Czarnuszka leczy wszystko prócz śmierci - dlatego nie zapominajmy, że sprawdza się on również w pielęgnacji włosów - pobudza ich wzrost i nabłyszcza dlatego stwierdziłam, że może być skutecznym sprzymierzeńcem w walce o piękne rzęsy.
- olej marula - wykazuje bardzo dobre właściwości regeneracyjne, ochronne, nabłyszczające. Bardzo popularny olej do stosowania do włosów dlatego stwierdziłam, że z pewnością poprawi również kondycję rzęs.
- witamina E (miks tokoferoli) - wykazuje właściwości odżywcze, poprawia właściwości aplikacyjne kosmetyku a także wspomaga układ konserwujący.
Ostatnimi surowcami, które będą nam potrzebne, są:
- Olivem 1000 - emulgator, z którego pomocą kosmetyki emulsyjne wychodzą zawsze! Przy nim nie potrzebujemy dodatkowych substancji stabilizujących, sam powoduje uzyskanie jednolitej, kremowej konsystencji, która jest stabilna i nie rozwarstwia się. Ponadto wykazuje działanie ochronne skóry, zapobiegając utracie wody z naskórka.
- Eco konserwant (proszek) - opcjonalnie możemy zakonserwować serum - osobiście jestem za stosowaniem konserwantów w domowej roboty kosmetykach, ponieważ nawet trzymając kosmetyk w lodówce nie mamy pewności, czy już rozpoczął się proces psucia kosmetyku, czy może jeszcze jest zdatny do stosowania? Domowe zaplecze to jednak nie jest laboratorium kosmetyczne i z tego względu uważam, że odrobina konserwantu dodana dla pewności, nie zaszkodzi. Jak wspomniałam wcześniej - chciałam wybrać surowce z jednego sklepu, by uniknąć powielania kosztów wysyłki a niestety, kiedy wykonywałam zamówienie w ofercie EcoSPA znajdowały się tylko dwa konserwanty i każdy z dodatkiem kwasu. Stosowanie kwasów na okolicę oka jest dość ryzykowne, nawet przy niewielkich ilościach, dlatego zdecydowałam się na konserwant w proszku z dodatkiem glukonolaktonu, delikatniejszego kwasu (drugi ówcześnie dostępny konserwant, był z dodatkiem kwasu salicylowego). Wybrany przeze mnie konserwant ma jednak wiele opinii o działaniu alergizującym dlatego pamiętajcie, by najpierw wykonać na niego próbę (rozcieńczając adekwatną ilość w wodzie w stężeniu takim, jakie chcemy użyć w kosmetyku). Jeżeli dojdzie do uczulenia pozostańcie przy formule pozbawionej konserwantu (wtedy serum powinnyście trzymać w lodówce max. tydzień) lub rozważyć zakup innego konserwantu, np. konserwant, który pojawił się w międzyczasie na EcoSPA: Leucidal Max (z pewnością w przyszłości i ja go wypróbuję!).
Oprócz surowców kosmetycznych, potrzebujemy jeszcze odrobinę sprzętu:
- dwie szklane zlewki - można zastąpić szklankami z grubego szkła chociaż jest duże prawdopodobieństwo, że nie wytrzymają gwałtownych różnic temperatur i pękną,
- bagietka - do mieszania,
- waga elektroniczna - osobiście posiadam tę z dokładnością do 0,1g i z jej pomocą przygotowywałam powyższą recepturę, jednak warto dołożyć kilka zł i kupić tę z dokładnością 0,01g,
- termometr - osobiście wykorzystuję termometr winiarski (jego zaletą jest przystępna cena) ale na EcoSPA znajdziecie profesjonalne termometry wykorzystywane w laboratoriach,
- butelka z kroplomierzem - powyższy przepis wystarczy na wypełnienie dwóch butelek, więc będziecie mogły także sprawić prezent bliskiej osobie,
- mieszadełko - wykorzystuję spieniacz do kawy, można dostać w Ikei lub czasem w Biedronce (to Biedronkowe uwielbiam!) - trzeba tylko pamiętać o ściągnięciu sprężynki by wyszła nam jednolita masa zamiast pianki,
- garnek, w którym zmieścimy swobodnie stojące dwie zlewki.
Ilości jakie wykorzystałam:
- olej rycynowy - 12 g,
- hydrolat rozmarynowy - 28 g (jeśli przygotujemy ciut więcej, nic się nie stanie, ponieważ będzie on parował podczas podgrzewania),
- olivem 1000 - 4 g (zdecydowałam dodać bardzo dużo emulgatora z tego względu, iż preparat ma wysokie stężenie fazy olejowej a taka ilość Olivemu nie tylko da pewną i stabilną konsystencję, ale także zapobiegnie spływaniu serum do oka),
- Eco konserwant - 0,2 g (mniej niż poleca Producent, jednak obawiałam się właściwości alergizujących - jestem osobą o bardzo wrażliwej skórze powiek),
- substancje aktywne - po 1,2 g każda.
1. Przygotowujemy nasze stanowisko - to bardzo ważne! Wszystkie narzędzia jakie będziemy używać spryskujemy izopropanolem lub etanolem/izopropanolem (wódka, spirytus, cleaner do robienia hybryd) i pozostawiamy na 15 min. Po tym czasie wszystko wycieramy, by usunąć ewentualne resztki alkoholu. Wykorzystywane narzędzia najlepiej kłaść na czyste i przepsikane alkoholem blaty lub szklane naczynia. Dobrze jest dodatkowo wyłożyć je ręcznikiem papierowym. Zachowajcie maksimum czystości, jakie tylko możecie!
2. Przygotowujemy dwie zlewki. Do jednej wlewamy sam hydrolat rozmarynowy, do drugiej sam olej rycynowy. W garnku zagotowujemy wodę i umieszczamy w niej obie zlewki (robimy tzw. kąpiel wodną, dzięki czemu zarówno hydrolat jak i olej podgrzewają się równomiernie). Oczywiście woda z garnka nie może dostać się do zlewek, dlatego poziom wody w garnku powinien umożliwiać ich swobodne stanie bez potrzeby dociskania zlewek do dna. Garnek trzymamy na palniku, by temperatura cieczy systematycznie wzrastała.
3. Mierzymy temperaturę w obu zlewkach. Gdy temperatura przekroczy 50 stopni Celsjusza możemy dodać Olivem do zlewki z olejem a następnie mieszamy do całkowitego rozpuszczenia emulgatora. Nadal kontrolujemy temperaturę w obu zlewkach.
4. Gdy temperatura w obu zlewkach przekroczy 70 stopni, należy przejść do łączenia faz. W tym celu należy włożyć mieszadełko do zlewki z olejem i emulgatorem, mieszać tę fazę olejową i do niej wlać podgrzany hydrolat. Nie przestawać mieszać jeszcze przez kolejne 5 minut.
Zapewne zastanawiacie się, czy tak wysoka temperatura nie ma wpływu na substancje czynne zawarte w oleju i hydrolacie? Niestety, ale ma - w temperaturze powyżej 40 stopni Celsjusza dezaktywuje się większość substancji czynnych, dlatego np. zimnotłoczone oleje są tak cennymi surowcami. Z tego też względu pozostałe substancje aktywne dodamy w niższej temperaturze a wysokiej temperaturze poddamy minimum surowców, które umożliwią wytworzenie emulsyjnej konsystencji. Oczywiście nie wszystkie związki ulegną degradacji - kwasy tłuszczone zawarte w oleju są odporne na znacznie wyższe temperatury a substancje z hydrolatu częściowo w nim pozostają o czym świadczy rozmarynowy aromat gotowego kosmetyku!
5. Po upływie 5 minut intensywnego mieszania zmieniamy wodę w garnku na zimną czyli przechodzimy do studzenia emulsji. Po zmianie wody na zimną wciąż mieszamy powstałą masę przez ok. 5 minut, by mieć pewność, że się nie rozwarstwi. Podczas studzenia można zaobserwować, jak produkt szybciej zastyga przy ściankach zlewki dlatego co jakiś czas należy ponownie przemieszać produkt by ujednolicić temperaturę. W ten sposób studzimy serum do temp. poniżej 40 stopni, np. do wartości 35-38 stopni.
6. Po osiągnięciu temperatury poniżej 40 stopni dodajemy:
- najpierw olej z czarnuszki i olej marula, po czym energicznie mieszamy bagietką aż do ich wkręcenia w masę,
- następnie ekstrakt z kofeiny i miłorzębu, po czym znów mieszamy bagietką,
- na koniec Eco konserwant i ponownie mieszamy bagietką.
Po takim wstępnym wymieszaniu samą bagietką należy ponownie mieszać przy pomocy mieszadełka masę przez ok. 5 minut w celu równomiernego rozprowadzenia substancji czynnych w całej objętości serum.
7. Serum schładzamy do temp. pokojowej i dopiero wtedy możemy przelać je do przygotowanych buteleczek.
Zakonserwowane serum można przechowywać w łazience. Pamiętajcie, że każda zmiana koloru czy zapachu może świadczyć o zepsuciu i w takiej sytuacji lepiej produkt wyrzucić. Jeśli jednak tak jak i mi - serum wyjdzie prawidłowe - życzę miłego stosowania!
Efekt na rzęsach po miesiącu stosowania przedstawia się następująco:
Oczywiście nie jest to efekt jak po preparatach z bimatoprostem, jednak w przeciwieństwie do niego, serum na bazie samych naturalnych substancji nie stwarza ryzyka pogorszenia się wzroku.
Po miesiącu stosowania zauważyłam następujące efekty:
- rzęsy stały się mocniejsze, znacznie mniej ich wypada podczas demakijażu,
- stały się odrobinkę dłuższe,
- powyrastało mnóstwo nowych rzęs, przez co wyraźnie wydają się być gęstsze,
- w dotyku wydają się być pogrubione, bardziej sztywne i mięsiste, co zapewne jest efektem dostarczenia protein.
Po pierwszym miesiącu kuracji widać już efekt, dlatego zamierzam stosować serum nadal - w planach mam przygotowanie świeżego serum, ponieważ produkt nie jest zbyt mocno zakonserwowany i ciężko mi ocenić, jak długo mogę go przechowywać. Poza tym zawsze kosmetyki tuż po produkcji mają najwyższe stężenie substancji czynnych (co zresztą można wyczuć, całkiem inaczej pachnie kosmetyk w kilka dni po produkcji a kilka miesięcy po niej). Utrata związków czynnych następuje pod wpływem reakcji zachodzących pomiędzy substancjami zawartymi w kosmetyku jak i sposobu jego przechowywania, czy otwierania (docierania powietrza do masy). Dlatego otwieranie kosmetyków w drogeriach - nawet "jedynie" w celu ich powąchania - zmniejsza ich skuteczność!
Jestem bardzo ciekawa, czy Wy także wykonujecie własnoręcznie kosmetyki, czy raczej stawiacie na gotowe preparaty? Czy któraś z Was zdecyduje się na wykonanie takiego serum? A może ciekawi Was, jakie są wady i zalety wykonywania kosmetyków w domu? Chętnie rozwinęłabym ten temat, tylko dajcie znać, czy Was on interesuje!
A jeśli szukacie większej ilości przepisów na kosmetyki DIY, koniecznie zerknijcie na blog Klaudyny Hebdy (polecam jej książkę Ziołowy Zakątek!) oraz Green Clear Mind czy grupę Domowa Receptura! Znajdziecie tam całą masę przydatnych informacji o robieniu kosmetyków oraz ziołach.
Pozdrawiam serdecznie!