[416.] Równowaga PEH w pielęgnacji włosów.

[416.] Równowaga PEH w pielęgnacji włosów.

W  dzisiejszym artykule chciałabym opowiedzieć o  równowadze PEH w pielęgnacji włosów. Jest to na prawdę bardzo prosta, mało skomplikowana metoda dbania o nasze kosmyki a przynosi fantastyczne efekty! 

Jedyną zagwozdką może być kilka trudnych nazw, ale mam nadzieję, że uda mi się w jasny i prosty sposób opowiedzieć Wam, za co odpowiadają dane grupy związków oraz jak je stosować.


Istnieją trzy grupy substancji, które muszą zostać dostarczone włosom, żeby wyciągnąć z nich to, co najlepsze:

- proteiny (białka):  to bardzo szeroka grupa  związków. Wchodzą w nią substancje o bardzo dużych  cząsteczkach (np. kolagen czy proteiny mleka),  średnich (np. keratyna, jedwab, hydrolizowane proteiny: owsa, pszenicy, elastyny) i całkiem małe aminokwasy (np. alanina, metionina, cysteina), które służą do budowy tych większych substancji. Ich zadaniem jest wzmacnianie i odbudowa włosa a także efekt lekkiego pogrubienia.

- emolienty (substancje natłuszczające): oleje a także alkohol cetylowy, cetylostearylowy, kwas stearynowy czy lecytyny. Zadaniem tej grupy jest zmniejszenie elektryzowania włosa, ochrona przed czynnikami zewnętrznymi, wygładzanie i nabłyszczanie. Nakładanie olejów przed myciem wykazuje także działanie ochronne przed substancjami myjącymi zawartymi w szamponach, które mogą osłabiać włos na długości. Emolienty wykazują właściwości kondycjonujące (dyscyplinujące, wygładzające) a także zapobiegają utracie wody z włosa (pośrednie właściwości nawilżające).

- humektanty: substancje wiążące wodę we włosie, które wykazują działanie nawilżające. Do tej grupy zaliczamy glicerynę, siemię lniane, aloes, miód czy kwas  hialuronowy.

Jedna z moich ostatnich ulubionych masek PEH- zawiera olej awokado (emolient), keratynę (białko) oraz miód (humektant).

Pielęgnacja włosów powinna  zawierać  substancje z każdej grupy- podobnie jak i dieta, która musi być zbilansowana, żeby dostarczać organizmowi wszystkich niezbędnych substancji. Jednak znalezienie kosmetyków, które zawierały by substancje z każdej grupy jest trudne a ponadto stosując aż tak bogata pielęgnację na co dzień, możemy osiągnąć efekt odwrotny od zamierzonego. 


W pielęgnacji włosów również należy zachować zdrowy rozsądek, ponieważ nadmiar poszczególnych substancji może prowadzić do następujących konsekwencji:

- proteiny: stosowane w nadmiarze nadbudowują się na włosie, co prowadzi  do ich szorstkości, puszenia się. Stają się sztywne i matowe. Jeśli nie dobierzemy odpowiednio wielkości proteiny do porowatości włosa, mogą one nadbudowywać się pod otwartymi łuskami włosów, co uniemożliwia ich domknięcie a to właśnie dotknięte łuski dają efekt gładkich, lśniących kosmyków.

- emolienty: to najbezpieczniejsza grupa związków z którymi trudno przesadzić, jednak oleje także należy dobrać odpowiednio do porowatości, ponieważ źle dobrane, dadzą efekt odwrotny od zamierzonego. Jeśli nie mamy doświadczenia w olejowaniu włosów, lepiej postawić na mieszanki, czy też własnoręcznie zmieszać kilka olejów. Monotonne stosowanie tylko emolientów doprowadza do sytuacji, w której włosy zaczynają zlepiać się w strąki, są przyklapnięte, brakuje im objętości, czy też są bardzo podatne na odkształcenia. Uzupełniając pielęgnację o humektanty, niwelujemy ten efekt. 


- humektanty- ich obecność w pielęgnacji jest związana ze średnim ryzykiem puszenia się włosów. To właśnie humektanty zwiększają nawilżenie włosa i dodają fryzurze objętości bez efektu puszenia ale tylko w przypadku, gdy ich użycie jest prawidłowo dobrane do tzw. "temperatury punktu rosy".

I zanim zaczniecie przewracać oczami spodziewając się obliczeń matematycznych, dajcie mi chwilkę czasu na wyjaśnienie =).

Humektanty w przypadku włosów działają tak samo jak w przypadku skóry- zastosowane przy nieodpowiednich warunkach atmosferycznych zamiast wiązać wodę pomiędzy komórkami- wyciągają ją. Zapewne kojarzycie sytuację, w której pod wpływem deszczu Wasza fryzura zmieniła się nie do poznania- i to niestety na gorsze? To właśnie wina niedopasowania humektantów do pogody.


Jak odpowiednio dopasować warunki atmosferyczne i stosowanie humektantów:

Wchodzimy na stronę meteo.pl :


Wybieramy opcję "Model UM" a następnie wybieramy naszą miejscowość:


Pojawi nam się wykres z wieloma danymi dotyczącymi pogody. W przypadku pielęgnacji PEH, interesują nas fioletowe kropki, na legendzie opisane jako "Temp. punktu rosy".


Jeśli w ciągu dnia temperatura punktu rosy mieści się w przedziale 4-16 stopni, możemy bez obaw stosować humektanty! 

Wcale nie jest to trudne, prawda? ;)


Jakie zalety obserwujemy stosując pielęgnację PEH?

Dzięki systematycznemu stosowaniu emolientów włosy stają się gładkie, błyszczące i sypkie. Są zdyscyplinowane, nie elektryzują się i łatwo rozczesują. Końcówki nie puszą się i nie wymagają częstego podcinania. 

Humektanty wpływają na nawilżenie włosa, niwelują ryzyko ich obciążenia. Zyskują objętość bez efektu puszenia a do tego sprawiają, że fryzura wizualnie lepiej się prezentuje- włosy zyskują lekkość, nie są nadmierne obciążone u nasady.

Z kolei proteiny wzmacniają włos, przez co staje się on bardziej elastyczny, giętki. Po zastosowaniu protein możemy odczuć na włosach efekt "mięsistości" czy lekkiego pogrubienia. Proteiny są niezastąpione w pielęgnacji włosów cienkich i zniszczonych- pomagają je wzmocnić, chociaż częściowo odbudować i sprawić, że będą bardziej odporne na urazy.


Jak stosować pielęgnację PEH?

Najbezpieczniej sięgać po produkty emolientowe, natomiast co 3-5 mycie (w zależności od preferencji naszych włosów) sięgać po kosmetyk z dodatkiem protein. Humektanty dobieramy odpowiednio do punktu rosy o którym wspominałam wyżej. 

Odżywki/maski z dodatkiem protein i humektantów można nakładać po umyciu włosów, zamiast produktu emolientowego lub- szczególnie, jeśli Wasze włosy mają tendencję do puszenia się- nałożyć taką odżywkę/maskę na 30 min. przed myciem głowy a po umyciu zastosować kosmetyk emolientowy.

Oczywiście nie musimy kupować osobnych kosmetyków, by wzbogacać naszą pielęgnację- równie dobrze spisują się półprodukty, które możemy dodawać do ulubionej odżywki czy maski. Zaletą półproduktów jest to, że jeśli znamy potrzeby naszych włosów i ich preferencje, możemy same skomponować najlepszy, indywidualny zestaw w odpowiednich proporcjach!

 Maski Babuszki Agafii jako przykład masek ze sporą ilością protein. Wersja jajeczna posiada proteiny o dużych masach cząsteczkowych, więc lepiej spisuje się na włosach wysokoporowatych, maska łopianowa z proteinami o małych masach cząsteczkowych- dla włosów niskoporowatych.


Jakie proteiny do jakiego typu włosa?

O dopasowaniu olejów do swojego typu włosa pisałam Wam w osobnym artykule a stosowanie humektantów jest niezależne od porowatości- trzeba obserwować, jakie substancje nasze włosy lubią. Natomiast proteiny przysparzają problemów, wręcz słyną z puszenia włosa. 

I w przypadku protein również warto zwracać uwagę na wielkości cząsteczki- im mniejsze, tym lepiej spisują się na włosach niskoporowatych, wnikają w nie i umożliwiają odbudowę. Natomiast przy włosach wysokoporowatych mogą zaszkodzić utrudniając domykanie łusek, dlatego lepiej wybierać kosmetyki z proteinami o dużej masie cząsteczkowej.


A co z ziołami?

Powiedziałyśmy sobie o wielu związkach ale być może niektóre z Was może zastanawiają się, do której grupy można zaliczyć ekstrakty z ziół? Są one chętnie dodawane do wielu kosmetyków przeznaczonych do włosów- nie tylko odżywek i masek ale też szamponów czy olejów.

Otóż ekstrakty z ziół to mieszanki przeróżnych białek a więc traktujemy je jako proteiny. Każde zioło daje ekstrakt złożony z kilku białek- zazwyczaj zarówno o większej masie jak i mniejszej. Zioła stosowane w kosmetykach zazwyczaj są w niedużej ilości, stąd po dodatku ziół w kosmetykach niekoniecznie musimy obserwować puszenie się włosów.

Niektóre osoby mogą zaobserwować, że przy ciągłym stosowaniu np. olejów z maceratem ziołowym włosy zaczynają się puszyć- to właśnie efekt, jaki daje nadmiar protein =). 

Kosmetyki bogate w substancje ziołowe mogę polecić tym z Was, które nie przepadają za czystymi proteinami- zapewne Wasze włosy będą reagować na zioła odrobinę lepiej i to właśnie dzięki nim będziecie mogły wprowadzać te "ciężkie do ujarzmienia" proteiny do pielęgnacji.


Podsumowując w jednym zdaniu: równowaga PEH dostarcza włosom wszystkich niezbędnych substancji, co gwarantuje świetne efekty pielęgnacji!

Jestem bardzo ciekawa, czy Wy zwracacie uwagę na to, jakie substancje znajdują się w stosowanych przez Was kosmetykach do włosów. 

Dajcie mi też znać, czy ten artykuł był dla Was pomocny, czy wyciągnęłyście z niego coś wartościowego? Czy udało mi się wytłumaczyć Wam, na czym polega i dlaczego warto stosować pielęgnację PEH?

Czekam na Wasze opinie, pozdrawiam!

[415.] Kompendium Wiedzy o Złuszczaniu Naskórka część III- peelingi ciała

[415.] Kompendium Wiedzy o Złuszczaniu Naskórka część III- peelingi ciała

W dzisiejszym wpisie chciałabym znów poruszyć temat złuszczania naskórka ale tym razem- w obrębie ciała. 

Jeśli interesuje Was złuszczanie twarzy, zapraszam do poprzednich części:

Skóra na ciele różni się od tej na twarzy- jest grubsza a przez to bardziej odporna, dodatkowo chroniona warstwą ubrań przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi przez 3/4 roku. To sprawia, że peelingi ciała możemy wykonywać częściej, niż te na twarz: 1-2x w tygodniu a nawet codziennie, ale tylko w formie "kuracji uderzeniowej".

Peeling ciała przywraca skórze gładkość, ale także poprawia ukrwienie skóry i przepływ limfy co jest istotne dla osób borykających się z obrzękami, cellulitem, czy też intensywnie ćwiczących. Wykonując peeling ciała warto pamiętać o wykonywaniu masażu najpierw w częściach najdalej położonych od tułowia, tj. jeśli wykonujemy peeling nóg, zaczynamy od stóp, następnie łydki, uda, pośladki a nie na odwrót. Poprawnie wykonywany ruch sprzyja poprawie metabolizmu, szybszemu usuwaniu zastojów limfy a przez to usuwaniu tłuszczu z organizmu. Ruchy prowadzone w przeciwnym kierunku mogą przyczynić się do intensyfikacji obrzęków, braku efektu redukcji cellulitu czy innych uciążliwych przypadłości.


Peelingi ciała to w zdecydowanej większości peelingi mechaniczne. Do usuwania naskórka służą:
- drobinki (ziarna): np. kawa, cukier, sól, etc.
- przyrządy: szczotki, rękawice, gąbki.


PRZYRZĄDY DO PEELINGU
_____
Jeśli mowa o przyrządach do peelingu, szczerze polecam szczotkowanie- metoda ta przeprowadzana jest na sucho, co ułatwia utrzymanie szczotki w czystości a warto pamiętać, że to właśnie wilgotne środowisko sprzyja rozwojowi bakterii. Suchą szczotkę bardzo łatwo wyczesać ze złuszczonego naskórka po czym dopiero umyć i dokładnie wysuszyć przed schowaniem. Szczotkę należy przechowywać w zamknięciu, by minimalizować dostęp kurzu.


Szczotkowanie ciała wykonujemy przed kąpielą. Do peelingu może nam posłużyć zwykła szczotka kąpielowa- może być na długiej rączce, może być też okrągła, wsuwana na dłoń jak moja (Rossmann, ok. 10 zł).

Moje pierwsze podejście do szczotkowania było bardzo ostrożne- szczotka wydawała się być ostra, zostawiała białe, pokryte suchym naskórkiem, "placki", chociaż masaż był delikatny i krótki. Z dnia na dzień obserwowałam, jak skóra przyzwyczaja się do szczotki- przestawała się łuszczyć a w zamian była bardziej miękka i gładka.

Przez pierwszy miesiąc, który był moim okresem uderzeniowym, stosowałam szczotkowanie codziennie. Aktualnie wykonuję co 2-3 dzień, przy czym szczotkowanie nie trwa dłużej niż kilka minut. Efekty jakie zaobserwowałam to nie tylko ujędrnienie skóry i zmniejszenie cellulitu a także... mniejsza widoczność starych rozstępów! 

Nie jestem pewna, czy efekt będzie trwały, jednak na chwilę obecną rozstępy są dużo mniej widoczne, mniej odznaczają się na skórze. Pokornie chylę czoła szczotce, ponieważ przez całe 5 lat studiów tłuczono mi do głowy, że "stare" (tj. białe) rozstępy nie są w stanie ustąpić przed niczym innym jak kwasy, mezoterapia, karboksyterapia czy laser. Każda z tych metod jest inwazyjna i wiąże się z mniejszym czy większym dyskomfortem a nawet z ich pomocą nie uda się sprawić, by zmiany zniknęły całkowicie. Natomiast szczotka nie wiąże się z żadnymi nieprzyjemnymi doznaniami natomiast efekty- chociaż wymagają czasu- są obiecujące!


Masaż w partiach objętych cellulitem i rozstępami przeprowadzam na prawdę mocno- aż skóra staje się zaczerwieniona, następuje mocne przekrwienie a przez to- lepsze właściwości regeneracyjne skóry. 

Metoda ta zapewne zainteresuje te z Was, które posiadają kruche naczynka na nogach i nie mogą sięgać po bańkę chińską. Wprawdzie szczotkowanie w przypadku naczynek również nie zawsze jest wskazane, jednak jest to dużo delikatniejsza metoda i warto samemu ocenić, czy nasze naczynia krwionośne mogą być poddawane takiemu zabiegowi. Osobiście zmagam się z pajączkami na nogach, dlatego wykonuję masaż ze średnim naciskiem, by nie doprowadzić do przekrwienia skóry a jedynie złuszczenia naskórka- wyjątkiem są partie objęte cellulitem i rozstępami.

Natomiast drugim przyrządem, po który chętnie sięgam jest- trochę niedoceniana- zwykła gąbka kąpielowa. Szczególnie lubię te, które mają różne struktury: delikatniejszą, którą myję całe ciało i bardziej szorstką, którą masuję partie wymagające peelingu i ujędrnienia!

Kąpiel z jej użyciem przede wszystkim pomaga nam bardziej oszczędnie dozować produkt myjący- dzięki gąbce nawet najmniejsza ilość żelu mocno się pieni co wpływa na wydajność produktu. Mniejsza ilość detergentów na gąbce to nie tylko ulga dla naszego portfela ale także- skóry, ponieważ nakładamy na nią mniej substancji, które mogłyby ją wysuszyć.


Oczywiście z użyciem gąbek wiąże się kwestia higieniczności, którą trzeba poruszyć. Gąbka niestety jest siedliskiem bakterii, także pamiętamy o jej zmianie max. 1x w tygodniu! Nie jest to kosmiczny wydatek i sądzę, że każda z nas mogłaby nawet pozwolić sobie na zastosowanie gąbki jednorazowo- no ale nie popadajmy w przesadę :). Faktem jest, że zmiana gąbki powinna następować często.

I gąbką nie myjemy okolic intymnych ani odbytu, ponieważ w ten sposób istnieje duże prawdopodobieństwo, że rozniesiemy bakterie po całym ciele! Na gąbkę ląduje żel do mycia ciała i myjemy ciało a higiena intymna to osobna kwestia i tutaj polecam przeznaczone do tego preparaty.

Więcej o higienie intymnej

PEELINGI ZIARNISTE
_____

Spośród dostępnych na rynku gotowych peelingów, dobrymi składami charakteryzują się:
- Vianek,
- Organic Shop,
- Body Boom, 
- Natura Siberica,
- Fresh&Natural,
- Organic Therapy,
- Planeta Organica,
- Nacomi.


 Nie wiem, czy wiecie, ale Vianek powiększył opakowania peelingów jednocześnie pozostawiając cenę bez zmian!


Ale peeling ziarnisty możemy też wykonać w domu i tutaj jak najbardziej polecam dobrze znany peeling z fusów kawy. Zwłaszcza, że ma świetne właściwości ujędrniające skórę (dzięki kofeinie) a także możemy go dowolnie modyfikować!

Te z Was, które posiadają skórę dobrze nawilżoną, która nie przepada za oleistymi kosmetykami, możecie wymieszać kawę z żelem pod prysznic i już podczas mycia ciała zadbać o złuszczenie naskórka. Natomiast jeśli Wasze skóry potrzebują nawilżenia a nie lubicie codziennie sięgnąć po balsam- dodajcie do kawy olej. W zależności od tego, jaki olej wybierzecie, może on być niemal niewyczuwalny na skórze a może też porządnie natłuszczać!

Ostatnio zainspirowałam się peelingami Body Boom i - zakochując w ich peelingu kawowo-kokosowym- dodałam do kawy wiórki kokosa. Jako oleju użyłam słonecznikowego, ponieważ jest to najlżejszy olej i bardzo dobrze się wchłania- po zmyciu czuć, że skóra jest nawilżona ale nie jest tłusta. 

Czasem wzbogacam mieszankę o:
- olej kokosowy- dla silniejszego aromatu kokosa, 
- cynamon- lepsze właściwości ujędrniające,
- glutek z siemienia lub żel aloesowy- dostarczenie skórze humektantów,
- aromat waniliowy- po prostu uwielbiam ten zapach!


Jak często Wy wykonujecie peelingi ciała i jakie są Waszymi ulubionymi?

Koniecznie dajcie znać, jestem bardzo ciekawa!

Pozdrawiam =)

[414.] 5 kosmetyków, którymi warto się zainteresować- HITY!

[414.] 5 kosmetyków, którymi warto się zainteresować- HITY!

W dzisiejszym wpisie chciałabym pokazać Wam garść kosmetyków, którym warto dać szansę! Spisują się fanomenalnie w aktualnym, zimowym okresie. Najbardziej zachwyca mnie efekt, jaki osiągam dzięki tym kosmetykom- skóra staje się miękka, gładka, bardzo przyjemna w dotyku a do tego nawilżona i bardziej napięta!

Wśród tych kosmetyków znajdziemy takie, które dbają o odpowiednie nawilżenie skóry ale także produkty mające działać w kierunku zmniejszania wyprysków, bez jednoczesnego drażnienia czy wysuszenia cery.

Jesteście ciekawe, co dla Was mam? Zapraszam do dalszej części!


Krem do skóry suchej i wrażliwej
"Garden Roses" Make Me BIO


Do tego kremu chętnie wracam zimową porą- tak samo jak i wcześniej, nie zawodzi! Mocno nawilża skórę, wycisza grę naczyń krwionośnych. Dużym atutem jest jego konsystencja- treściwa, jednak nietłusta. Mi przypomina puszysty mus!

Krem ładnie się wchłania i pozostawia na skórze delikatny film. Jest on wyczuwalny przy dotyku, jednak nie widać go na twarzy i nie powoduje błyszczenia skóry. Film ten jest skuteczną barierą ochronną przed uciekaniem wody z naskórka a także przed działaniem wiatru, mrozu. 

Makijaż nakładany na ten krem utrzymuje się wzorowo cały dzień, nie spływa, nie waży się. Kosmetyk posiada piękny zapach róży, który bardzo uprzyjemnia jego stosowanie.

Krem ten mogłabym polecić nie tylko skórom suchym i wrażliwym ale także naczynkowym - stosując go obserwuję, że moja cera nie rumieni się gwałtownie, zaczerwienione policzki są bledsze. Bardzo lubię efekt, jaki uzyskuję stosując ten krem systematycznie- miękkiej, gładkiej skóry, bardzo przyjemnej w dotyku. Staje się ona napięta i wyraźnie lepiej nawilżona!

INCI:
Aqua, Rosa Damascena Flower Water, Pelargonium Asperum Flower Water, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Mangifera Indica Seed Oil, Macadamia Ternifolia Nut Oil, Cetearyl Glucoside, Glyceryl Monostearate, Cetyl Alcohol, Glycerin, Tocopherol, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Rosa Damascena Flower Extract


Serum zwężające pory
Organic Therapy

Z tym kosmetykiem nie wiązałam wielkich nadziei- myślałam, że kosmetyk albo nie spełni obietnic producenta albo będzie wysuszał skórę. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, gdy stosując to serum, nie tylko ja zaobserwowałam poprawę stanu cery, ale również osoby z mojego otoczenia! 

Odkąd oczyszczam skórę naturalnymi kosmetykami, moje pory są niemal niewidoczne i nie sądziłam, że można jeszcze bardziej zmniejszyć ich widoczność. Serum nakładam na noc 1x w tygodniu, po czym nakładam na nie jeszcze olej/masło (odradzam częstsze stosowanie, ponieważ zawiera w sobie kwas salicylowy! Więcej o tym, jak stosować kwasy).

Obietnice producenta zostały spełnione, pory faktycznie są mniej widoczne a ponadto skóra jest bardziej gładka i promienna. Kosmetyk ma bardzo lekką formułę i - w mojej opinii- nie nadaje się do stosowania samodzielnie. Natomiast jako kosmetyk wzbogacający naszą pielęgnację- jak najbardziej polecam!

INCI:
Aqua with infusions of: Salix Nigra Bark extract, Hamamelis Virginiana Leaf extract, Organic Leptospermum Scoparium Oil, Organic Melaleuea Alternifolia Leaf oil, Organic Crithmum Maritimum extract, Glycerin, Zinc PCA, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Chondrus Crispus, Phospholipids, Salicylic Acid, Parfum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid


Masło z awokado
EcoSPA.pl

O ile nie wyobrażam sobie pielęgnacji swojej skóry bez olejów, o tyle jeszcze nie miałam okazji próbować maseł. O kakaowym naczytałam się, że jest problematyczne w roztapianiu, więc z nim czekam na upały. Masło Shea śmierdzi - w mojej opinii jak mielonka, ale ostatnio usłyszałam określenie, że... niemytą kozą.

Natomiast masło awokado zachęciło mnie swoją konsystencją- jest ona na pograniczu masła a mocno zbitego musu. Posiada neutralny zapach a ponadto jego aplikacja nie jest uciążliwa. 

Początkowo obawiałam się tak treściwej substancji- spodziewałam się wysypu niedoskonałości. Rzeczywiście po pierwszym użyciu na czole pojawiła mi się drobna kaszka, jednak to normalna reakcja skóry na nowy kosmetyk. Każda kolejna aplikacja była już dobrze tolerowana przez skórę- nie pojawiały się na niej wypryski. 

To właśnie masło awokado, ze wszystkich dotychczas znanych mi kosmetyków, dało na skórze najlepszy efekt gładkości, zmiękczenia, zwiększonej elastyczności skóry. Cera stała się niesamowicie przyjemna w dotyku i jestem pewna, że zamówię kolejne opakowanie!

Swoją drogą, masło awokado to świetna "baza" do wkręcenia w nie ulubionych olejów i stworzenia ciekawej mieszanki! Koniecznie będę musiała wypróbować je w połączeniu z moim ulubionym olejem z czarnuszki.


Gliceryna roślinna
zrobsobiekrem.pl


Zanim mnie zjecie, że gliceryna jest komedogenna, dajcie mi się wytłumaczyć, proszę! Glicerynę trzeba stosować z głową, ponieważ w nadmiarze potrafi zaszkodzić. Ma bardzo lepką i gęstą formułę i nałożona na skórę w stanie czystym wchłania się w minimalnej ilości. Jednak już ta minimalna wchłonięta ilość, bardzo skutecznie wiąże wodę w naskórku (gliceryna jest humektantem). Warto jednak mieć na uwadze, że w czasie mrozu czy wiatru, gliceryna zamiast wiązać wodę w naskórku, powoduje jej "wyciąganie" a przed to odwodnienie, dlatego należy nakładać na nią substancje hamujące uciekanie wody (emolienty).

U mnie gliceryna sprawdza się fenomenalnie podczas... kataru! Moim koszmarem jest otarty do czerwoności, łuszczący się nos, dlatego gdy tylko katar się zaczyna, sięgam po glicerynę. Co wieczór nakładam odrobinę gliceryny na otarte części nosa oraz policzków a dopiero potem nakładam masło awokado (masło na całą twarz a nie tylko miejscowo). Masło jako emolient, dodatkowo zapobiega utracie wody z naskórka, zmniejsza suche skórki i pomaga goić się otarciom. Dzięki temu rano skóra na nosie jest bardziej odporna i nawet podczas kataru, nos wygląda przyzwoicie!

Glicerynę można stosować również na całą twarz, jednak to opcja nie dla osób o skórach z tendencją do komedogenności. Stosowana raz na jakiś czas świetnie nawilża, ale radzę zachować umiar podczas jej aplikacji. Polecam traktować czystą glicerynę jako serum, czyli produkt, na który jeszcze nakładamy kolejne kosmetyki, który zapobiega efektowi ewentualnej ucieczki wody z naskórka a więc treściwe kremy, oleje lub masła.

Gliceryna jest również bardzo dobrym dodatkiem do odżywek, masek do włosów, które wymagają nawilżenia! Osobiście preferuję dodawać ją do odżywki, którą stosuję przed myciem włosów (metoda OMO). Nie wiem czy wiecie, ale gliceryna może służyć także jako... lubrykant ;).

Biorąc pod uwagę dostępność (jest w każdej aptece) i na prawdę śmiesznie niską cenę oraz wiele możliwości zastosowań, na prawdę polecam, żeby mieć ją w swojej łazience!



Pianka głęboko oczyszczająca
Eco Laboratorie


Po zachwytach nad żelami do mycia twarzy Eco Laboratorie postanowiłam wypróbować ich pianki. Na pierwszy ogień idzie wersja głęboko oczyszczająca. Jest to moje pierwsze podejście do mycia twarzy pianką i POKOCHAŁAM je! 

Pianka ma całkiem inną konsystencję niż się spodziewałam- jest niczym puszysta chmurka! Oczyszcza skórę bardzo delikatnie a przy tym pozostawia uczucie gładkiej skóry. Nie pozostawia żadnego filmu, nie zapycha porów.

Jednak to, co polubiłam najbardziej to to, jak łatwo ją zmyć! Myślałam, że zmywanie żeli do twarzy jest szybkie. Pianka schodzi wręcz "migusiem" - już po dwukrotnym przepłukaniu twarzy wodą, nie ma na skórze śladu pianki. Jest to bardzo szybkie i wygodne rozwiązanie =).

Podczas stosowania tej pianki obserwuję lepsze właściwości gojące wypryski i kaszkę niż nawet po żelu z tej samej serii (chociaż moja skóra po prostu lubi delikatne kosmetyki). Jeśli będziecie się zastanawiać, czy sięgnąć po żel czy piankę to podpowiem Wam, że oba produkty są delikatne, jednak żel jest odrobinę mocniejszy niż pianka. 

INCI:
Aqua, Sea Water, Organic Iris  Extract, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Sodium Lauryl Sarcosinate, Maltooligosyl Glucoside/Hydrogenated Starch Hydrolysate, Panthenol, Punica Granatum Seed Oil, Lavandula Oil, Hydrolyzed Wheat Protein, Perfume, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol
__________________________________________________________

Podsumowując- te 5 kosmetyków to aktualnie HITY mojej pielęgnacji i serdecznie je Wam polecam!

A czy Wy próbowałyście któreś z nich? Jakie są Wasze opinie? Może coś Was zaciekawiło?

Pozdrawiam!

[413.] Skóra tłusta i mieszana: jak zmniejszyć błyszczenie się cery?

[413.] Skóra tłusta i mieszana: jak zmniejszyć błyszczenie się cery?


Błyszczenie się cery jest kolejnym "tematem rzeką", który chciałabym poruszyć. Dobierając kosmetyki "na oślep" często szkodzimy swojej cerze. Ważnym jest, żeby poznać charakterystykę oraz potrzeby cery z tendencją do błyszczenia a także mechanizmy rządzące skórą, by móc dopasować odpowiednią pielęgnację.

W temacie posta celowo użyłam słowa "błyszczenie się cery", ponieważ warto zaznaczyć, że cera może "świecić się" z dwóch powodów- łojotoku lub nadmiernego wydzielania potu.

Zacznijmy od nadprodukcji potu: sytuacja ta zdarza się głównie wtedy, gdy stosujemy kosmetyki zaburzające pH naszej skóry a więc głównie zawierające sód: żele z SLS i SLES, mydła w kostce czy znana wielu osobom soda oczyszczona, wykorzystywana w celu mycia twarzy (czy też włosów, stóp etc). Taki sam problem nasila potas, który występuje głównie w czarnych mydłach.

Stosując kosmetyki o wysokim pH i tym samym zaburzając pH naszej cery, indukujemy mechanizm odpowiadający za obniżanie jej pH a więc wydzielanie większej ilości potu, który będąc kwaśnym- skutecznie je obniża.

Warto mieć też na uwadze, że praca gruczołów potowych, tak samo jak łojowych, jest cechą indywidualną. O ile u jednych osób skóra może zacząć się bronić przed zaburzonym pH i produkować więcej potu, tak u innych zajdzie proces odwrotny- skóra nie będzie w stanie wytworzyć jego odpowiedniej ilości. W takiej sytuacji nie borykamy się z błyszczeniem cery, ale nasza skóra mając podniesione pH jest narażona na rozwój patologicznej flory bakteryjnej, w tym Propionibacterium acnes odpowiadające za trądzik. Bardzo prawdopodobnym jest, że osoby te będą borykały się z problemem wyprysków nawet, jeśli niekoniecznie obserwują u siebie łojotok, za to mogą obserwować, że wypryski ustępują z pozostawieniem przebarwienia, które długo się goi. Długie gojenie się zmian trądzikowych oraz ich ustępowanie z pozostawieniem przebarwień wynika z nadkażeń wykwitów bakteriami.

Pianka głęboko oczyszczająca Eco Laboratorie- aktualny ulubieniec w kategorii kosmetyków do mycia twarzy. Niebawem napiszę Wam o niej więcej!

Natomiast jeśli błyszczenie się cery jest wynikiem nadmiernego wydzielania sebum, trzeba jeszcze bardziej zgłębić się w temat w poszukiwaniu przyczyny problemu. Łojotok często może być objawem problemów związanych z nieprawidłową dietą, chorób czy zmian hormonalnych. Łojotok występujący u nastolatków czy kobiet w ciąży jest związany z gospodarką hormonalną, ale co w sytuacji, gdy nastoletni wiek mamy za sobą, poziom hormonów w normie a wciąż borykamy się z łojotokiem?

I tutaj warto wspomnieć o tym, że sebum nie jest produkowane bezcelowo. "Sebum" to widoczny nadmiar bariery hydrolipidowej, której zadaniem są:
- zmniejszanie ucieczki wody z naskórka,
- tworzenie fizycznej bariery przed czynnikami zewnętrznymi.

Jak bariera hydrolipidowa warunkuje typ naszej cery?

Bardzo prawdopodobnym jest, że nie pielęgnujesz swojej cery w odpowiedni sposób i nadprodukcja sebum jest tego konsekwencją.

Znacie na pewno twierdzenie, że "Cera tłusta potrzebuje nawilżenia i dlatego trzeba stosować kosmetyki ale o lekkich konsystencjach, by nie doprowadzić do jej zapchania." ? Nie do końca jest to prawda =)

Komedogenność substancji jest kwestią bardzo indywidualną, jednak faktem jest, że zdecydowana większość osób posiadających cery tłuste czy mieszane sięga po kosmetyki o lekkich konsystencjach. Natomiast warto pamiętać, że jeśli nasza bariera hydrolipidowa została naruszona, skóra będzie próbowała ją odbudować i stąd problem łojotoku. Dlatego w pielęgnacji cery łojotokowej warto sięgać po oleje- dostarczają one związków niezbędnych do odbudowania a także wzmocnienia bariery hydrolipidowej co wpływa na regulację pracy gruczołów łojowych- pozbywamy się bodźca indukującego nadmierną pracę gruczołów łojowych, np. wzmożone uciekanie wody z naskórka, wrażliwość skóry na czynniki zewnętrzne, będące wynikiem właśnie naruszonej bariery hydrolipidowej.

W celu wzmocnienia bariery hydrolipidowej a tym samym regulacji pracy gruczołów łojowych należy dostarczyć skórze olejów roślinnych- w przeciwieństwie do parafiny (oleju mineralnego)- nie utrudniają one docierania tlenu do skóry a więc nie tworzy się tam środowisko beztlenowe, które również sprzyja rozwojowi bakterii P. acnes odpowiadających za wypryski.


Mogę polecić oleje: konopny, jojoba, makadamia, jojoba, słonecznik, pestki malin, winogron, truskawek czyli te, które są olejami z grupy "schnących" a więc wchłaniają się w skórę i mają niski potencjał komedogenny. Polecam również wykonać mieszankę olejów, ponieważ działają wtedy dużo skuteczniej niż używane pojedynczo.

Jak dobrać olej do swojego typu cery?

Jednak cera łojotokowa jest bardzo kapryśna- zazwyczaj po kontakcie z treściwym kosmetykiem, jakim są oleje, na skórze pojawiają się wypryski. I jest to normalna reakcja skóry- zanim unormuje ona pracę swoich gruczołów łojowych potrzeba czasu. Mimo nałożenia oleju, skóra "spodziewa się" dalszego jej wysuszania, dlatego wciąż produkuje duże ilości sebum. A nadmiar sebum w połączeniu z olejem zazwyczaj jest mieszanką, która doprowadza do zaczopowania ujść gruczołów łojowych, co sprzyja pojawianiu się niedoskonałości. Ważne, żeby być tego świadomym i przeczekać ten okres- w końcu nasza skóra zaczyna dostosowywać się do nowych warunków, "nowej pielęgnacji" a dostarczenie kwasów tłuszczowych zapewnia efektowne wzmocnienie bariery hydrolipidowej. To sprawia, że skóra przestaje się przetłuszczać!

Kolejnym problemem, z jakim spotykają się posiadaczki cery łojotokowej jest problem braku wchłaniania się olejów- nawet tych "schnących", które wymieniłam wcześniej. Wyklucza to możliwość nakładania olejów pod makijaż i w takiej sytuacji jak najbardziej radzę pozostać przy kremach jednak na noc nie bójmy się stosować olejów- to właśnie w nocy skóra się regeneruje i najlepiej oddziałowuje na aplikowane na nią związki. W sytuacji, w której nakładacie wieczorem olej i nawet kładąc się spać, wciąż macie go na twarzy pamiętajcie, że im dłużej preparat pozostaje na skórze, tym lepiej, ponieważ skóra ma czas przyswajać związki i oddziaływać na nie przez całą noc.

A to, że rano budzimy się wciąż z błyszczącą cerą? Co skóra miała pobrać przez noc, zdążyła zaabsorbować. Resztki zmywamy z użyciem kosmetyku, którym masujemy twarz (żel, emulsja, pianka, glinka lub mleczko) - dlatego właśnie oczyszczanie twarzy rano jest tak istotne! Brak dogłębnego oczyszczenia skóry po nocy utrudnia wchłanianie się substancji aktywnych z kremów a także potęguje łojotok, ponieważ skóra, która nie ma możliwości przyswojenia substancji aktywnych, jest wysuszona!
Kremy składają się z różnych związków- zarówno tych, które mają chronić skórę przed uciekaniem wody z naskórka jak oleje, ale również humektantów, których zadaniem jest wiązanie wody w naskórku. Jeśli humektanty nie mają możliwości wniknięcia w naskórek i działania na jego poziomie, stosowanie kremów jest nieefektywne. W ten sposób nie nawilżymy skutecznie cery a skóra odwodniona produkuje większe ilości sebum niż powinna, ponieważ próbuje wytworzyć barierę, której zadaniem jest zmniejszenie ucieczki wody- jest to działanie pośrednio nawilżające.

Stosowanie samych humektantów (np. nakładanie samego żelu aloesowego lub samego kwasu hialuronowego) może przyczynić się do odwodnienia skóry, zwłaszcza podczas wymagających warunków atmosferycznych jak wiatr, mróz. W takiej sytuacji humektanty zamiast wiązać wodę w naskórku, wyciągają ją z niego. Dlatego istotne jest, żeby na humektant nałożyć olej, który zapobiegnie utracie wody z naskórka.

Kolejnym bardzo ważnym aspektem dla posiadaczek cer przetłuszczających się jest wypijanie odpowiedniej ilości wody. Kosmetyki mają zapobiegać utracie wody z naskórka czy też wiązać wodę w naskórku, natomiast żaden kosmetyk nie "wtłacza" wody do skóry. By woda miała szansę znaleźć się w skórze, należy ją wypijać! I pozwolę sobie przypomnieć, że najbardziej wartościowym napojem jest woda a nie kawa, herbata, zioła czy słodkie napoje =). 

Dlaczego nawilżenie skóry jest takie ważne?

Jeśli jednak Twoja cera nie przepada za tak obfitą pielęgnacją olejami, polecam stosowanie ich w formie serum (1-2x w tygodniu nałożyć bardzo niewielką ilość pod krem lub maseczkę). Nakładając olej pod krem lub maseczkę, warto pamiętać, że emulgatory zawarte w tych kosmetykach pomagają związać olej i lepiej przyswoić go do skóry. Można również pokusić się o dodawanie kropli oleju do kremu, maseczki lub nawet podkładu!

W przypadku cer tłustych i mieszanych bardzo istotnym jest, żeby znaleźć równowagę. Nieprawidłowa pielęgnacja cery z problemem łojotoku w dużej mierze przyczynia się do rozwoju zmian trądzikowych! Łojotok w połączeniu z martwymi komórkami naskórka sprzyja czopowaniu ujść gruczołów łojowych, dlatego powinno się wykonywać peeling twarzy 1x w tygodniu.

Kompendium wiedzy o peelingach twarzy

 Serum zwężające pory Organic Therapy- więcej na jego temat wkrótce!

I pamiętajcie, że zdrowa cera zawsze posiada lekki połysk, który wynika z jej gładkości. Azjatki określają ten efekt mianem "Chok! Chok!" =). Próby matowienia skóry "na siłę" przynosi efekt odwrotny od zamierzonego- skóra się broni i w efekcie produkuje więcej sebum niż powinna.

Warto na sam koniec zapoznać się z listą substancji aknegennych i komedogennych, które nie tylko potęgują problemy trądzikowe, ale również mogą przyczyniać się do nadprodukcji sebum.

Natomiast problemami często występującymi przy błyszczącej się cerze są: rozszerzone pory, zaskórniki czy wągry. Żeby pozbyć się ich na stałe, nierzadko trzeba zmienić swoją pielęgnację o 180 stopni, co możecie przeczytać TUTAJ

Pozdrawiam serdecznie!


PS Strona zyskała nowy szablon- koniecznie dajcie znać, jak Wam się podoba? Czy jest bardziej czytelny, przejrzysty? Wszelkie uwagi mile widziane!
[412.] Nowości Vianek- łagodzący krem BB, łagodzący olejek do demakijażu, wzmacniający krem na dzień.

[412.] Nowości Vianek- łagodzący krem BB, łagodzący olejek do demakijażu, wzmacniający krem na dzień.

Niedawno Sylveco wypuściło kolejne kosmetyki z serii Vianek- linię łagodzącą, przeznaczoną dla cery podrażnionej, wrażliwej i alergicznej a także wzmacniającą, przeznaczoną dla osób posiadających zaczerwienienia na twarzy oraz popękane naczynka. 

Spośród całej, bardzo szerokiej gamy nowych kosmetyków postanowiłam wybrać te, które wydają się być najbardziej ciekawe a także całkowicie naturalne oraz bezpieczne do stosowania. 

Wybór padł na:
- Łagodzący olejek do demakijażu- ponieważ coraz głośniej mówi się o pielęgnacji cery olejami, w tym możliwości zmywania makijażu z ich pomocą a wszystko przez olejki "hydrofilowe", które zbierają coraz większą rzeszę fanek. Postanowiłam wypróbować, jak ten olejek spisze się w opozycji!

- Łagodzący krem BB- kosmetyk, który wzbudza najwięcej emocji i prośbę o recenzję tego kosmetyku dostawałam od Was najczęściej! Jest to pierwszy produkt firmy Sylveco, który zawiera filtr przeciwsłoneczny (SPF 15).

- Wzmacniający krem na dzień- posiada w sobie zielony pigment, który ma na zadanie maskować zaczerwienienia cery oraz teleangiektazje (pęknięte naczynka). Oprócz zielonego pigmentu posiada masę substancji aktywnych, mających na zadanie niwelować zaczerwienia cery oraz wzmacniać naczynia krwionośne.

Łagodzący krem BB SPF 15, Vianek


INCI:
Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera Seed Oil, Zinc Oxide, Helianthus Annus Seed Oil, Titanium Dioxide, Glycerin, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Glyceryl Stearate, CI 77492, Cetearyl Alcohol, Echinacea Purpurea Root Extract, Stearic Acid, Hydroxystearic Acid, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Xanthan Gum, Phytic Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, CI 77491, CI 77499, Citral, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.

Krem BB jest kosmetykiem, którego zadaniem jest zastąpienie zarówno kremu jak i podkładu- i tutaj plus dla Vianka, ponieważ spełnia oba założenia: kolorem zielonym zaznaczyłam substancje aktywne, które mają spłynąć nawilżająco oraz łagodząco na skórę, kolorem niebieskim zaznaczone barwniki. Dodatkowym atutem tego kremu jest średnie działanie promieniochronne, za co odpowiada dwutlenek tytanu zaznaczony na fioletowo

Krem posiada formułę lekką, niektórym może przypominać mus. Początkowo zostawia błyszczący film na twarzy, jednak w ciągu paru minut zostaje on zaabsorbowany przez skórę. Kosmetyk nie sprawia trudności podczas aplikacji, nie pozostawia smug- niezależnie, czy jest aplikowany gąbeczką czy palcami- ładnie stapia się z cerą, nie podkreśla porów ani zmarszczek. Ewentualny nadmiar produktu wystarczy odcisnąć w chusteczkę higieniczną po czym nie ma nawet potrzeby sięgania po puder w celu zmatowienia cery.

Na twarzy prezentuje się bardzo naturalnie, nie tworzy efektu maski, za to bardzo ładnie maskuje niedoskonałości. Początkowo obawiałam się koloru, jednak po nałożeniu efekt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył:


Krem jest trwały, bez poprawek utrzymuje się cały dzień. Stosowany systematycznie nie zapycha porów, nie powoduje powstawania niedoskonałości. 

Reasumując, jest to udany kosmetyk i mogę go polecić! Aktualnie dostępna jest tylko jedna wersja kolorystyczna, ale w punktach, gdzie sprzedawane są stacjonarnie kosmetyki Sylveco będzie można wypróbować tester lub zaopatrzyć się w próbki- w tym celu również polecam udać się na dermokonsultacje ;). 

Mam jednak taką cichą nadzieję, że firma wypuści szerszą gamę kolorystyczną, ponieważ mimo świetnych właściwości stapiania się produktu z cerą, kolor może okazać się za ciemny dla osób o alabastrowej cerze. 

Łagodzący olejek do demakijażu, Vianek


INCI:
Vitis Vinifera Seed Oil, Helianthus Annus Seed Oil, Coco-caprylate, Ricinus Communis Seed Oil, Lecithin, Cocos Nucifera Oil, Tocopheryl Acetate, Chamomila Recutita Extract, Pelargonium Graveolens Oil, Parfum, Geraniol. 

Ten olejek to prawdziwa bomba substancji aktywnych! Nic dziwnego, że mimo tak prozaicznej i szybkiej czynności, jaką jest demakijaż, potrafi pokazać pozytywne działanie- zmiękcza skórę, wygładza, sprawia, że staje się miękka, przyjemna w dotyku a także mniej reaktywna, po umyciu twarzy kolejnym kosmetykiem typu żel, emulsja lub pianka. 

Olejek nie jest z serii "hydrofilowych" ponieważ stawia na naturalność produktu a zdecydowana większość emulgatorów stosowanych w olejkach "hydrofilowych" może wykazywać działanie drażniące (jak choćby Glyceryl Cocoate, którego kwestię poruszałam już TUTAJ). Warto mieć na uwadze, że działanie drażniące nie zawsze oznacza, że po zastosowaniu produktu skóra będzie wyraźnie zaczerwieniona i podrażniona. Najczęściej działanie drażniące jest bardziej subtelne, polega na naruszaniu bariery hydrolipidowej skóry a to, jakie są konsekwencje jej naruszenia, pisałam TUTAJ.

Natomiast zaletą olejku jest to, że może posłużyć nie tylko do demakijażu, ale również do metody OCM- zwłaszcza dla cer bardzo suchych, dojrzałych, które wymagają nie tylko nawilżenia ale również natłuszczenia, w celu odbudowania bariery hydrolipidowej.

To, co mi osobiście bardzo spodobało się w tym olejku- poza zapachem, który jest wręcz obłędny!- jest obecność nie tylko olejów, ale również rumianku i lecytyny. Rumianek odpowiada za właściwości łagodzące produktu ale pamiętajcie, że pomaga również goić wypryski i zadrapania! Lecytynę uwielbiają moje włosy i muszę kiedyś wypróbować ten olejek do olejowania włosów- skład ma tak bezpieczny, że z pewnością mogę pokusić się na takie testowanie!

Demakijaż z użyciem olejku możemy wykonać na dwa sposoby: nakładając olejek na płatki kosmetyczne, lub bezpośrednio na twarz. Osobiście polecam tę drugą metodę, ponieważ demakijaż przeprowadzony z użyciem dłoni jest nie tylko dokładniejszy, ale również możemy pokusić się o wykonanie masażu, który już na przyszłość działa przeciwstarzeniowo a także zmniejsza opuchnięcia na twarzy czy w okolicach oczu. Olejek nie szczypie w oczy, dlatego polecam go zwłaszcza osobom, które mają wrażliwą tę okolicę. 

Po wykonanym masażu zmywam olejek płatkami kosmetycznymi nasączonymi wodą, po czym sięgam po glinkę, by oczyścić pory dogłębnie. Mimo, że na twarzy po demakijażu zostaje lekko tłusty film, bez najmniejszego problemu jest zmywalny glinką, tym bardziej żelem, pianką, emulsją. 

Czasem wykonywałam demakijaż a "dogłębne oczyszczanie" zostawiałam na później. Wystarczało ok. 10 minut, żeby moja skóra wchłonęła w siebie resztki oleju- świadczy to nie tylko o tym, że moja cera lubi oleje, ale również o tym, że kosmetyk jest dobrze tolerowany, nie zapycha skóry (i nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że jego olejami bazowymi jest winogronowy i słonecznikowy a więc oleje o lekkich konsystencjach).

Krem wzmacniający na dzień, Vianek


INCI: 
Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Zinc Oxide, Glycerin, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Coco-caprylate, Ribes Nigrum Seed Oil, Glyceryl Stearate, Vaccinium Vitis-Idaea Fruit Extract, Stearic Acid, Allantoin, Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Phytic Acid, CI 77288, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Parfum.

O ile krem BB cieszył się Waszym bardzo dużym zainteresowaniem, o tyle ten gagatek został przez niego przyćmiony a uważam, że jest to również bardzo dobra pozycja, której warto przyjrzeć się bliżej! 

Krem posiada zielony barwnik, który ma na celu niwelować zaczerwienienia cery- i tutaj pojawia się pytanie, czy pigment ten nie będzie za bardzo się odznaczał? Czy jest to kosmetyk do stosowania miejscowego czy może na całą twarz? Czy jego zadaniem jest tylko maskowanie zaczerwienień, czy może posiada substancje, które uszczelnią naczynka?

I tutaj kolejny plus za wzorowy skład bogaty w substancje aktywne, w tym olej z czarnej porzeczki i ekstrakt z owoców borówki brusznicy, które wzmacniają kruche naczynka.

Krem posiada bardzo lekką konsystencję, dlatego mogę polecić go również tym z Was, które mają tendencję do zapychania cery, łojotoku a nawet- trądziku różowatego! Zresztą myślę, że kosmetyk ten spokojnie można stosować przy cerach z aktywnym trądzikiem, żeby wizualnie chociaż troszeczkę zminimalizować stany zapalne i zaczerwienienia znajdujące się przy wypryskach.

(Po prawej bez kremu, po lewej z samym kremem, bez podkładu)

Powyższe zdjęcie dobrze obrazuje efekt, jaki daje krem. Zielony pigment nie jest widoczny, nie odznacza się ani nie zmienia odcienia naszej cery. Za to widocznie zmniejsza zaczerwienienia- zauważcie, że na powyższym zdjęciu nie mam nałożonego podkładu =) Efekt na prawdę mnie zadowala!

Lekka konsystencja kremu ma jeszcze jeden plus- możemy dozować ilość aplikowanego kosmetyku. Bardzo polubiłam stosować krem na całą twarz a policzki, które wymagają maskowania, przykrywam jeszcze jedną warstwą kremu. W ten sposób nie tylko policzki mają lepiej zatuszowane rumieńce ale również są lepiej nawilżone i chronione przed czynnikami zewnętrznymi- tutaj ukłon w stronę osób o cerze mieszanej, w której policzki są partiami bardziej wymagającymi.


Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie o tych produktach- a może miałyście okazje już je wypróbować? Zamierzacie je przetestować? 

Jestem bardzo ciekawa, także czekam na Wasze opinie! 
Pozdrawiam,

[411.] Denko styczeń 2017r.

[411.] Denko styczeń 2017r.


W dzisiejszym poście chciałabym zaprosić Was na kolejny przegląd kosmetyków, które skończyły mi się w miesiącu styczniu. Pośród tej miłej gromadki znajdziemy zarówno ulubieńców jak i kilka bubli, także mam nadzieję, że czytając to denko, nie będziecie się nudzić!


Pielęgnacja włosów


1. System Ultraplex, Joanna
Zestaw składa się z trzech części:
- aktywatora, który dodajemy do farby, 
- stabilizatora, który nakładamy zamiast odżywki,
- regeneratora, którego aplikujemy przed następnym myciem włosów.

Ten kosmetyk absolutnie nie jest naturalny, jednak byłam ciekawa, co się w nim znajduje i chciałam móc ocenić jego działanie, by spróbować znaleźć jakiś naturalny odpowiednik. Do pierwszego farbowania włosów, gdzie ich połowa była naturalna a połowa farbowana, użyłam tego zestawu. Efekt farbowania mnie zadowalał, ponieważ włosy nie były zniszczone, spuszone a tego się obawiałam.

O ile cały aktywator zużyłam do farbowania, o tyle został mi jeszcze stabilizator i regenerator, które postanowiłam wypróbować podczas późniejszego mycia włosów (bez ingerencji farby). I tutaj mój pierwszy zachwyt nad Ultraplexem został mocno zachwiany- włosy były matowe, spuszone i szorstkie. W sumie nie dziwi mnie mocno taki obrót spraw, ponieważ w tych kosmetykach jest masa chemii, w tym silikonów, które po prostu powodują na moich włosach małą masakrę a także substancji wysuszających jak alkohol izopropylowy. 
Po miesiącu nadszedł czas na kolejne farbowanie włosów, tym razem bez sięgania po Ultraplex i wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że użyta farba (dokładnie ta sama i w tych samych proporcjach co wcześniej) wyszła dużo ładniej! Kolor był bardziej intensywny i zdefiniowany, bez zielonkawego połysku, który przypisywałam stosowanej jednocześnie hennie... Chociaż być może to właśnie henna tak zareagowała na Ultraplex? Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, jednak po drugim farbowaniu, włosy wciąż są w dobrej kondycji także nie zamierzam drugi raz kupować tego produktu. Uważam, że przyniósł mi więcej szkody niż pożytku a efekt dobrej kondycji włosa po farbowaniu zawdzięczam zrównoważonej pielęgnacji- w tym w dużej mierze hennie, na którą moje włosy bardzo dobrze reagują!


Cena: ok. 16 zł za zestaw (1x 4g, 2x 20g)

2. Odżywczy szampon do włosów, Vianek
Mój Ulubieniec! Świetnie wygładza i dociąża włosy, nadaje im niesamowitego połysku- jeśli macie problem z włosami suchymi, puszącymi się i wyglądającymi - mówiąc kolokwialnie- "jak siano"- serdecznie polecam się nim zainteresować!

Początkowo miałam problem, że przy moich długich włosach powodował ich "przyklap", jednak zauważyłam, że wystarczy nakładać niewielką ilość szamponu na skórę głowy, dokładnie ją rozprowadzić i równie dokładnie wypłukać (a więc zachować umiar, którego mi często brakuje ;)). Wtedy pozbywamy się ryzyka oklapniętych włosów. 

Szampon prostuje włosy- tak samo jak cała seria odżywcza do włosów Vianek- także jeśli chciałybyście mieć chociaż odrobinę bardziej proste włosy, koniecznie po niego sięgnijcie!

Cena: ok. 20 zł za 300 ml

3. Maska jajeczna, Babuszka Agafia
Kolejny Ulubieniec, dla którego miejsce zawsze znajduje się w mojej łazience! Maski te zużywam hurtowo i kupuję namiętnie po kilka sztuk. Ich cena jest tak przystępna, że nie żałuję ich włosom. Efekty jej stosowania bardzo mnie zadowalają- wygładza włos bez jego obciążenia, staje się bardziej błyszczący ale również elastyczny i sprężysty. Maska posiada przyjemny zapach, chociaż wcześniejsze partie miały dodatek waniliowej nuty- a wanilia, to zaraz po bzie, mój ulubiony zapach =).

Cena: ok. 12 zł za 300 ml


Pielęgnacja twarzy


1. Serum przeciwzmarszczkowe, Biolaven
Kosmetyk posiada bardzo dużo wartościowych substancji, m. in. olej winogronowy i arganowy, skwalan, witaminę E oraz olejek eteryczny z lawendy. Wszystkie te substancje wykazują działanie przeciwstarzeniowe ale również mocno odżywcze, wzmacniające naczynka (olej z winogron) czy przeciwtrądzikowe (olejek lawendowy).

U mnie to serum spisywało się fenomenalnie w przypadku gojenia wyprysków- jeśli tylko czułam, że na skórze pojawia się niechciany gość, smarowałam miejsce obficie tym kosmetykiem. Wyprysk się nie pojawiał lub był tak mały, że bez trudu mogłam zatuszować go makijażem. Wszelkie wypryski i stany zapalne goiły się szybciej po zastosowaniu tego serum.

Kosmetyk ten został doceniony nie tylko przeze mnie- został nominowany do Glammies 2017 Glamour.pl ! =)

Cena: ok. 30 zł za 30 ml
Pełna recenzja

2. Pomadka "Berry"- Soap Horia
Produkty firmy Soap Horia niestety nie są dostępne na polskim rynku jednak mam taką cichą nadzieję, że kiedyś się to zmieni, ponieważ w ich asortymencie znajdziemy całą masę ciekawych kosmetyków o bardzo ładnych składach!


Pomadka świetnie nawilżała i natłuszczała usta a przy tym posiadała niesamowicie apetyczny, słodki smak, który uprzyjemniał jej stosowanie! Jeśli będziecie kiedyś w Czechach lub na Słowacji, koniecznie rozejrzyjcie się za nią =).

Cena: ok. 10 zł za 4 g

3. Bio krem pod oczy z witaminą E i ekstraktem z ogórka, Make Me BIO
Muszę przyznać, że ten krem był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem! Dużo naczytałam się na internecie kiepskich opinii jednak postanowiłam wypróbować. I nie zawiodłam się!

Krem spełnił wszystkie moje oczekiwania- miał lekką konsystencję, która jest bardzo ważna w przypadku kremów pod oczy, żeby nie powodować powstawania prosaków. W dodatku niwelował zaczerwienienia i zasinienia wokół oczu, łagodził podrażnienia i świąd. Już po kilku dniach od jego odstawienia zdążyłam za nim zatęsknić =) Kiedyś z pewnością do niego wrócę!

 
Cena: ok. 40 zł za 15 ml

4. La Cafe de Beaute (Kafe Krasoty), krem z filtrem SPF 50
Znalezienie kremu z filtrem o wysokim faktorze SPF i naturalnym składzie graniczy z cudem! Na szczęście mi udało się dokonać niemal niemożliwego i znalazłam ciekawym kosmetyk promieniochronny jakim jest La Cafe de Beaute.

Stosuję go nie tylko w śnieżne ale słoneczne dni, lecz również... smaruję nim dłonie podczas robienia hybryd. Czy zastanawiałyście się kiedyś nad tym, że promieniowanie UV z lamp stosowanych do utwardzania lakierów jest podobnie szkodliwe dla skóry jak solarium? Warto o tym wspominać: światło emitowane z lamp UV przyczynia się do szybszego starzenia skóry dłoni a także powstawania przebarwień (tzw. "plam starczych"). Krem z filtrem z pewnością nie chroni skóry w 100% ale chociaż częściowo minimalizuje przykre skutki systematycznego wykonywania hybrydowego manicure. Natknęłam się kiedyś na internecie na osłonki na dłonie, wyglądające jak rękawiczki bez palców. Chyba powinnam bliżej przyjrzeć się temu tematowi...

Cena: ok. 40 zł za 100 ml

 Oczyszczanie twarzy


1. Hydrolat bławatkowy, EcoSPA.pl
Moja cera bardzo lubi hydrolaty- zdecydowanie bardziej niż toniki. Wersja z bławatkiem wykazuje działanie łagodzące, zmniejszające zaczerwienienia i opuchlizny (również w okolicy oczu), gojące.

Jednak głównym zadaniem hydrolatu jest przywrócenie skórze prawidłowego pH, które po kontakcie w wodą i substancjami myjącymi może być zaburzone! Przywrócenie skórze jej prawidłowego pH przyczynia się do zmniejszenia jej reaktywności, regulacji wydzielania sebum, gojenia wyprysków a także sprawia, że skóra lepiej przyswaja substancje aktywne zawarte w innych kosmetykach.

Toniki czy hydrolaty to taka "szara eminencja" pielęgnacji- stosowane solo nie dają spektakularnych efektów, jednak są kosmetykiem, który przygotowuje skórę do przyjęcia substancji aktywnych, przez co kolejno nakładane kosmetyki (jak np. kremy, serum, maseczki, oleje) wykazują lepsze działanie a my cieszymy się lepszymi efektami pielęgnacji.


Cena: ok. 13 zł za 100 ml

2. Olejek "hydrofilowy" Biochemia Urody
Ten olejek okazał się jedną, wielką "klapą"- nawet na zdjęciu widać, że pozbywam się pełnego opakowania. Powodem, dla którego zdecydowałam się nie stosować kosmetyku jest zawartość emulgatora, który może być potencjalnie drażniący (Glyceryl Cocoate).


Cena: ok. 13 zł 

3. Chińska biała glinka, Fitokosmetik
A tutaj kolejny Ulubieniec- tę wersję białej glinki zdecydowanie najbardziej lubię do mycia twarzy. Jak myję twarz glinką? Rozrabiam ją z dodatkiem wody, masuję nią chwilę twarz (dokładnie tak, jakbym myła twarz żelem) po czym spłukuję.

Efekty jakie obserwuję to: brak uczucia ściągnięcia skóry, zmniejszenie ilości wyprysków i łojotoku, redukcja widoczności porów oraz matowa cera przez cały dzień! Szczerze polecam, bo metoda ta jest bardzo prosta i przyjemna.


Cena: ok. 7 zł za 100g

4. Nawilżający żel do mycia twarzy, Eco Laboratorie
Aktualnie jest to mój nr 1 w kwestii żeli do mycia twarzy! Bardzo delikatny, nie daje uczucia ściągnięcia, cudnie pachnie ale przede wszystkim- dobrze oczyszcza. Stosując go również nie zaobserwowałam większej ilości wyprysków czy łojotoku. Żel nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienień. Szczerze polecam!

Cena: ok. 15 zł za 150 ml

5. Czerwona glinka, Zrób Sobie Krem
Zanim zaczęłam myć twarz glinką, wykonywałam nią systematyczne maseczki. Jednak warto pamiętać, że mycie twarzy glinką + jeszcze dodatkowe wykonywanie z niej maseczek, prawdopodobnie będzie dla skóry zbyt dużą dawką przez co może zacząć się buntować. Dlatego jeśli sięgamy po glinkę, to albo jako kosmetyk myjący, albo jako maseczka.

Czerwona glinka jest mocniejsza niż biała, ma silniejsze właściwości ściągające, dlatego stosowana codziennie zamiast białej glinki, mogłaby wysuszyć cerę. Jednak z racji tego, że czerwona glinka jest polecana przy cerze naczynkowej, dodawałam jej odrobinę do białej glinki, którą myłam twarz- była to na tyle niewielka ilość, by nie spowodować wysuszenia cery a także nie stosowałam mieszanki codziennie.

Cena: ok. 13 zł za 125 g
 Pielęgnacja ciała


1. Żel do higieny intymnej, Biolaven
Jeśli nigdy nie próbowałyście żadnego żelu do higieny intymnej z asortymentu firmy Sylveco, szczerze polecam Wam wypróbować Biolaven. To nie tylko najbardziej przystępny produkt tego rodzaju z firmy Sylveco ale również żel, który zebrał najwięcej pozytywnych opinii od moich pacjentek! 

Nie posiada żadnych szkodliwych substancji, które mogłyby przyczynić się do pogorszenia stanu naszego zdrowia- tak, zdrowia, ponieważ substancje mające styczność z błonami śluzowymi przenikają do krwioobiegu! Dlatego dobór odpowiedniego środka do higieny intymnej jest tak istotny.


Cena: ok. 18 zł za 300 ml

2. Odżywczy krem do rąk, Vianek
Jeden z moich ulubionych kremów do rąk, który serdecznie polecam Wam w aktualnym, mroźnym okresie! Mocno nawilża i regeneruje dłonie dostarczając im wielu substancji odżywczych. Sprawia, że skóra dłoni nawet najbardziej wymagających staje się bardziej gładka i miękka. Odkąd go stosuję, nie narzekam na łuszczące się obszary w obrębie dłoni czy suche skórki, chociaż w pracy myję dłonie bardzo silnymi środkami dezynfekującymi. 


Cena: ok. 15 zł za 75 ml

3. Olejek antycellulitowy, Cien Nature 
Kolejny kosmetyk z serii Cien Nature, który utwierdził mnie w przekonaniu, że prawdopodobnie seria ta zawiera znikome ilości substancji czynnych. Olejek ten w żaden sposób nie przyczynił się do redukcji cellulitu, chociaż za cenę 8 zł, nie było mi szkoda =).


Cena: ok. 8 zł za 100 ml
____________________________________________________________

A czy Wy znacie któreś z powyższych kosmetyków? Jak spisują się u Was? Może zainteresowałam Was którymś?

Czekam z niecierpliwością na Wasze opinie, spostrzeżenia i uwagi! =)

A już w następnym wpisie pokażę Wam kilka nowości marki Vianek: krem BB, olejek do demakijażu i krem z zielonym pigmentem do cery naczynkowej! Mam nadzieję, że będziecie ze mną!

Buziaki!

Copyright © 2018 kosmetologia-naturalnie.pl