[394.] Garść kosmetyków, którymi warto się zainteresować- aktualni ulubieńcy!

[394.] Garść kosmetyków, którymi warto się zainteresować- aktualni ulubieńcy!


W dzisiejszym wpisie chciałabym zwrócić Waszą uwagę na kilka kosmetyków i półproduktów, które bez zastanowienia mogę nazwać Ulubieńcami! Niektóre z nich są moim "must have" od kilku lat, inne używam od niedawna ale zdążyły skraść moje serce! O jakich gagatkach mowa? Zapraszam do dalszej części artykułu!

Seria łagodząca Vianek:


Gdy tylko wyczytałam na stronie sylveco.pl, że w styczniu pojawi się nowa seria kosmetyków naturalnych pod szyldem "Vianek" z czego jedna z sześciu serii- łagodząca- będzie posiadała zapach bzu, musiałam je wypróbować! Uwielbiam bez i wielce żałuję, że zapach ten spotykany jest jedynie w maju... Cudownie móc zatrzymać ten zapach na dłużej! Z tej serii miałam już żel pod prysznic (i żeby to raz!)- po którym na skórze długo wyczuwalny jest delikatny aromat bzu. Wypróbowałam również peeling i balsam z tej serii. Oba kosmetyki świetnie nawilżają skórę, bez pozostawiania tłustej powłoki. Natomiast po aplikacji balsamu, potrafię zachwycać się tym zapachem jeszcze kilka godzin, ponieważ tak długo wyczuwalny jest na skórze! Gdybym mogła tylko dostać perfumy w takim zapachu, kupowałabym bez względu na cenę! 

Jako ciekawostkę podpowiem Wam, że w składzie masła i balsamu tej serii znajdziemy kozłek lekarski, inaczej nazywany walerianą lub... kocimiętką :D Jeśli jesteście kociarzami, zamiast kupować "kocimiętkę" w zoologicznym, kupcie korzeń kozłka w aptece. Zapłacicie śmiesznie mało a Wasz kot będzie przeszczęśliwy! Kozłek pachnie bardzo nieprzyjemnie, na szczęście smrodek szybko się ulatnia a w balsamie Vianek nie jest wyczuwalny. 

Seria normalizująca do włosów, Vianek:


W kwestii pielęgnacji włosów, słowa uznania należą się serii normalizującej. Troszkę obawiałam się tej linii- nie mam problemów z przetłuszczającym się skalpem, spodziewałam się, że seria niewystarczająco dociąży moje kosmyki. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, szampon i odżywka z tej serii nie puszyły włosów ani trochę. Natomiast na szczególną uwagę zasługuje tonik-wcierka oraz szampon, jako kosmetyki wzmacniające cebulki włosów, zapobiegające ich wypadaniu i pobudzające do wzrostu. W czasie stosowania tych kosmetyków wyrosła mi cała masa babyhair, włosy przestały wypadać niemal całkowicie! Mimo, że nie zależało mi na efekcie zmniejszenia przetłuszczania włosów, zaobserwowałam ten efekt: aktualnie mogę myć czuprynę co 4 dni. Mimo, że zakończyłam kurację tymi kosmetykami, efekt na włosach wciąż się utrzymuje a babyhair ładnie rosną- nie mogę się doczekać, gdy staną się długimi kosmykami! Używając tego toniku-wcierki, bardzo ładnie udało mi się zakryć zakola!
Półprodukty z ecospa.pl:


Hitem okazały się również półprodukty z ecospa.pl - bioferment z bambusa, który jest naturalnym odpowiednikiem silikonu. Można wykorzystać go na wiele sposobów: ja zabezpieczam nim końcówki włosów, używam jako bazę matującą pod makijaż czy jako środek nadający przyjemną gładkość dłoniom.

Więcej o biofermencie z bambusa wspominałam Wam w ostatniej nitce z serii "Naturalne SPA"

Hydrolaty używam zamiast toników już od kilku lat, ponieważ moja cera nie przepada za pozostawianiem na niej środków myjących, które często są dodawane do toników, by umożliwić zmycie resztek makijażu. Wersji bławatkowej nigdy nie miałam, zaciekawiło mnie jego działanie przeciwobrzękowe na okolice oczu. Nie mam problemów z zasinieniem okolicy oczu czy workami, jednak często pytacie o specyfiki na te dolegliwości. Myślę, że ten hydrolat może pozytywnie Was zaskoczyć! Stosowany nawet bezpośrednio na okolice oczu, nie powoduje podrażnienia ani pieczenia. Zauważyłam też wyciszenie gry naczyń krwionośnych, uczucie ukojenia i nawilżenia po aplikacji. 

Olej z czarnuszki:


Olej, który zawsze musi być w mojej łazience- i kuchni ;)). Doceniam go głównie za pomoc w walce z trądzikiem a od niedawna postanowiłam wypróbować go do pielęgnacji włosów- efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania! Pięknie wygładza i dociąża włosy, chociaż zdarza mi się z nim przesadzić- mogłabym używać go bez przerwy a jak wiadomo: "co za dużo to niezdrowo!". Olej z czarnuszki znajduje zastosowanie nie tylko w pielęgnacji skór tłustych i trądzikowych, ale również mocno nawilża i regeneruje skórę, zmniejsza stany zapalne, goi zadrapania i drobne ranki. Systematycznie stosowany działa przeciwstarzeniowo!

Lekki krem brzozowy, Sylveco:
 

Do tej pory byłam wielką fanką lekkiego kremu nagietkowego od Sylveco, ponieważ wykazuje właściwości gojące zmiany trądzikowe, zmniejsza zaczerwienienia przy wypryskach oraz reguluje pracę gruczołów łojowych. Od pewnego czasu mogę śmiało powiedzieć: pokonałam trądzik, jestem posiadaczką cery normalnej! Dlatego skupiam się na nawilżaniu cery, by utrzymać ją w dobrej kondycji na długie lata ("konserwuję się" ;)). Brzoza wykazuje bardzo wielokierunkowe działanie: nawilża cerę, rozjaśnia przebarwienia, działa przeciwstarzeniowo, pomaga w walce z opryszczką, regeneruje skórę i pobudza do jej gojenia. Wykazuje także właściwości przeciwbakteryjne, dlatego wpływa również na zmniejszenie wyprysków, jeśli ich powodem jest nadmierny rozwój bakterii Propionibacterium acnes. Przy tych wszystkich zaletach, jest substancją hypoalergiczną, która nie uczula ani nie podrażnia! 

Ok. 2 lata temu, będąc w trakcie stosowania lekkiego kremu nagietkowego, zrobiłam podejście do wersji brzozowej- niestety, nie spasowała mi tak jak nagietek. Aktualnie obserwuję lepsze efekty pielęgnacji po brzozie. Dlatego pamiętajcie, żeby bacznie obserwować swoją cerę i to, jak się zmienia: pod wpływem zmiany pór roku, otoczenia, z racji wieku czy pielęgnacji!

Serum przeciwzmarszczkowe, Biolaven:


To serum znalazło u mnie całkiem inne zastosowanie niż zaleca producent. Otóż kosmetyk ten fenomenalnie sprawdza się jako środek punktowy na wypryski! Jeśli czuję, że coś wyskakuje mi na twarzy lub zdarzyło mi się coś wycisnąć, od razu smaruję to miejsce serum Biolaven- w większości wypadków na drugi dzień niemal nie widać "miejsca zbrodni". Jeśli wyprysk jest wyjątkowo okazały, serum znacznie przyspiesza jego gojenie, zmiana schodzi nie zostawiając przebarwienia. 

To serum może również posłużyć Wam jako baza do wykonania serum dopasowanego do własnych potrzeb: wystarczy dodać kilka kropel swoich ulubionych olejków, by wzbogacić jego działanie!

Kredka do oczu, Felicea:


Tę markę kosmetyków kolorowych znam od dawna z internetu, jednak dopiero na targach Eko Cuda w Warszawie miałam okazję zapoznać się z testerami. Ta marka kosmetyków ma w ofercie całkowicie naturalne kosmetyki do makijażu! Na pierwszy ogień poszła kredka- klasyczna, czarna. Powiem Wam, że jeszcze nigdy nie używałam tak mocno napigmentowanej kredki! Dodatkowo jest świetną bazą pod smoky eye: nie wchodzi w załamania, nie spływa, nie odbija się. Cień nałożony na kredkę mocno się trzyma i nie osypuje. Chętnie wypróbuję więcej wariantów tej kredki a także nabrałam ochoty na wypróbowanie innych kosmetyków kolorowych marki Felicea.


Czy znacie któreś z powyższych kosmetyków? Jak spisują się u Was? 
Przypominam, że na fanpage trwa świąteczne rozdanie! =)

Pozdrawiam,

[393.] Naturalne SPA nr 8: bioferment z bambusa, wrapping

[393.] Naturalne SPA nr 8: bioferment z bambusa, wrapping


Bardzo mi miło przywitać Was w kolejnym wpisie z serii "Naturalne SPA"! Mam nadzieję, że Wy również znalazłyście trochę czasu w tym tygodniu, by zadbać o swoją skórę i włosy. Przejdziemy do krótkich opisów zabiegów wykonanych przez czytelniczki, potem opowiem Wam o bardzo ciekawej substancji, jaką jest bioferment z bambusa a sam koniec małe ogłoszenie- zmiany w częstości wykonywanych wpisów "Naturalne SPA"- zapraszam serdecznie do lektury!

http://tyna-miszmasz.blogspot.com/2016/12/naturalne-spa-2-peeling-body-wrapping.html
Martyna wykonała zabieg bodywrappingu- jest to jeden z zabiegów, który serwowany jest w większości gabinetów SPA a zobaczcie same, jak łatwo można wykonać go samemu (i jak ekonomicznie kreuje się wykonywanie takiego zabiegu w domowym zaciszu):
1. Peeling kawowy
2. Aplikacja olejku Alterra
3. Owinięcie folią 


A ja dziś mam dla Was troszkę niestandardowe "Naturalnego SPA"- opowiem Wam o biofermencie z bambusa ze strony ecospa.pl. Produkt reklamowany jest jako naturalna alternatywa dla silikonów. Przyznaję, że poczułam się zaintrygowana!

W składzie produktu znajduje się ferment z bambusa i pałeczki kwasu mlekowego (bakterie Lactobacillus). Nie są to substancje, które mogłyby oblepić włosy blokując wnikanie substancji odżywczych ani spowodować wysyp niedoskonałości na twarzy. 
Bioferment jest płynny i w dotyku przypomina wodę- nie klei się, nie jest śliski. Jedynym, dotychczas zaobserwowanym przeze mnie minusem tej substancji jest zapach- lekki ale nieprzyjemny. Na szczęście szybko ulatnia się po wchłonięciu w skórę lub włosy. 
Produkt można stosować na wykorzystać na wiele sposobów- część z nich opiszę Wam poniżej, ale myślę, że moja przygoda z tym produktem dopiero się zaczyna! Producent zaleca, by stosować bioferment w stężeniu 1-10%, ja jednak odważyłam się stosować go nawet samodzielnie.


I. Pielęgnacja włosów:
Pierwszym sposobem na wypróbowanie biofermentu jako zamiennika silikonu było zabezpieczanie końcówek włosów. Idąc za wskazówką producenta, początkowo dodawałam kroplę biofermentu do porcji olejku do włosów. Końcówki były dużo gładsze, lśniące i sprężyste. Po pewnym czasie odważyłam się wypróbować bioferment samodzielnie i również spisał się fenomenalnie! Nie obciąża włosów, nie skleja (o co bardzo łatwo przy olejkach) a wyraźnie wygładza. Moje włosy nie przepadają za silikonami- po kilku użyciach zamiast gładkich włosów mam puch na głowie. W przypadku biofermentu nie zaobserwowałam pogorszenia wizualnego stanu włosów =).

II. Pielęgnacja twarzy: 
Początkowo dodawałam bioferment do maseczki, przez co buzia była dużo gładsza i przyjemniejsza w dotyku. Próbowałam również mieszać bioferment z olejkiem jednak w tej kwestii nie zauważyłam spektakularnych efektów. Za to strzałem w dziesiątkę było nałożenie go pod makijaż! Najpierw zaaplikowałam krem a po jego wchłonięciu, niewielką ilość biofermentu. Makijaż nałożony na bioferment wytrzymuje więcej a skóra dłużej utrzymuje mat! W przeciwieństwie do klasycznych, silikonowych baz, produkt nie tworzy śliskiej powłoki ani nie daje efektu maski.

III. Pielęgnacja dłoni:
Bioferment z bambusa stał się dla mnie skrótem, do uzyskania gładkich dłoni. Wystarczy parę kropel wetrzeć w dłonie i już cieszę się uczuciem gładkiej skóry bez odczucia kleistości, który towarzyszy większości kremów do rąk na bazie silikonowej. Efekt, w którym mogłabym się zakochać, jednak nie zapominam o prawidłowej pielęgnacji dłoni- delikatnym oczyszczaniu i stosowaniu kremów o składzie bogatym w substancje odżywcze. Niestety, sam bioferment nie jest w stanie nawilżyć wystarczająco mocno skóry- jednak jako dodatek pielęgnacyjny albo kosmetyk używany w nagłych sytuacjach spisuje się wzorowo!


Kilka ciekawostek o biofermencie z bambusa:
- za uczucie gładkości skóry odpowiada krzemionka, na której bazie wykonuje się również bazy mineralne pod makijaż,
- krzemionka ma działanie wzmacniające włosy i paznokcie,
- ramnoza zawarta w biofermencie pobudza fibroblasty skóry do produkcji kolagenu i elastyny,
- bioferment w niewielkim stopniu pochłania promieniowanie UVA i UVB- wykazuje lekkie działanie promienioochronne,
- zawarte w nim flawonoidy uszczelniają naczynka krwionośne, zapobiegają ich pękaniu,
- działa antycellulitowo,
- polecany do skór tłustych i trądzikowych, ponieważ działa bakteriobójczo.

Osobiście zachęcam do wypróbowania tego kosmetyku, jest niesamowicie uniwersalny i można stosować go na wiele sposobów. Koszt buteleczki 10 ml to koszt 7,20 zł a produkt jest niesamowicie wydajny! Bioferment z bambusa możecie zakupić tutaj: LINK
_________________________________________________________________________________

Na sam koniec chciałabym jeszcze zakomunikować małe ogłoszenie- od dzisiejszej notki wpisy "Naturalne SPA" będą pojawiały się w pierwszą środę każdego miesiąca. Po ostatnim wpisie dostałam od Was sygnały, że cotygodniowy, szczegółowy opis zabiegu pielęgnacyjnego wraz z uwzględnieniem zdjęć jest dużym wysiłkiem. Mam nadzieję, że mimo tego, że akcja będzie pojawiała się na blogu rzadziej, wciąż będzie cieszyła się popularnością!

Oczywiście jeśli chcecie, możecie częściej opisywać swoje SPA- przesyłajcie mi linki do wszystkich wpisów, jakie napisałyście w danym miesiącu a ja opiszę je pokrótce u siebie! Jeśli nie posiadasz bloga a również chciałabyś wziąć udział w akcji "Naturalne SPA"- pisz śmiało na adres kosmetologia-naturalnie@wp.pl - wpis również się pojawi!

Także Moje Drogie, czekam na Wasze kolejne wpisy do 4-go stycznia! Nadchodzi okres Świąteczno- Noworoczny, będzie trochę więcej czasu i motywacji, by zadbać o urodę! 

Pozdrawiam ciepło!
[392.] 10 najczęściej popełnianych błędów w pielęgnacji, przez które nie widzisz efektów!

[392.] 10 najczęściej popełnianych błędów w pielęgnacji, przez które nie widzisz efektów!


Na początku istnienia tego bloga w większości dostawałam od Was pytania: jak określić swój typ cery? Jakich kosmetyków używać? Na co zwracać uwagę?

Obecnie, po niecałym roku prowadzenia strony i zwracaniu uwagę na podstawy prawidłowej pielęgnacji widzę też progres w meilach, jakie od Was otrzymuję. Coraz częściej piszecie, że wiecie, jak pielęgnować cerę, wiecie czym jest INCI i staracie się je czytać jednak... cera wciąż szwankuje. 

Dlatego dziś napiszę Wam aż 10 błędów, które popełniają osoby rozpoczynające przygodę z naturalną pielęgnacją. Te niepozorne czynności mogą zniweczyć wszelkie starania o piękną cerę. Zaczynamy!


1. Zła ocena swojego typu i podtypu cery:
Bardzo często popełnianym błędem jest ocenianie swojej skóry jako "grubej", "opornej" czy "wytrzymałej" tylko dlatego, że pojawiają się na niej niedoskonałości. Zakładanie, że skoro mamy trądzik, musimy mieć jednocześnie skórę tłustą i mało reaktywną kończy się nieprawidłową pielęgnacją a przez to pogorszeniem stanu cery. 

Osoby borykające się z niedoskonałościami chętnie sięgają po kwasy, mocne środki myjące, wykonują częste peelingi. Nie zważając na uczucie ściągnięcia skóry, pojawiające się zaczerwienienia czy nawet popękane naczynka, traktują skórę bardzo monotematycznie: matują, ściągają pory, oczyszczają. A skóra się broni, przez co w efekcie mamy coraz więcej niedoskonałości ale także innych defektów skóry: naczynka, suche skórki, szybsze starzenie się skóry...

Z kosmetykami jest jak z dietą: nie może być monotematyczna. Tak samo, jak w prawidłowo zbilansowanej diecie musimy dostarczyć sobie zarówno białka, cukrów jak i tłuszczy, tak samo z kosmetykami: skóra wymaga, żeby dostarczyć jej substancji nawilżających, odżywczych, przeciwstarzeniowych, wygładzających i wielu innych! 

Na samym początku przygody z prawidłową pielęgnacją należy dokładnie przemyśleć i ocenić faktyczny stan swojej cery. O tym, jakie są typy i podtypy cery pisałam już bardzo dawno tutaj: LINK , na stronie znajdzswojlek.pl również możecie przeczytać prosty podział na typy cery: LINK i jej podtypy: LINK

Warto pamiętać o tym, że typ i podtyp naszej cery mogą się zmienić. Dlatego jeśli obserwujecie stabilną poprawę kondycji skóry, odstawcie dotychczas stosowane kosmetyki i zamieńcie na takie, które aktualnie odpowiadają potrzebom Waszej skóry.

2. Za dużo kosmetyków na raz:
Znacie powiedzenie "co za dużo to niezdrowo"? Z naszą cerą jest dokładnie tak samo. Gdy dostaje za dużo (oraz za często) substancji aktywnych jest za bardzo stymulowana. Może stać się nadreaktywna, może dojść do zaczopowania ujść gruczołów łojowych co doprowadzi do wzmożonej ilości wyprysków.

Niedawnym hitem była książka "Sekrety Urody Koreanek" (notabene, aktualnie jest dostępna w Lidlu za niecałe 25 zł, polecam ją serdecznie!)- autorka opisuje 10 kroków w pielęgnacji cery, by cieszyć się zdrową skórą. Osoby mocno zmotywowane, by mieć alabastrową cerę niczym koreanki, kupują cały zestaw kosmetyków, nie patrząc w skład i stosując wszystkie kosmetyki na raz, by uzyskać jak najlepsze efekty. Nie tędy droga =)

Jak wykonać rytuał pielęgnacyjny wg koreańskiej metody 10 kroków z użyciem kosmetyków dostępnych w Polsce?

W codziennej pielęgnacji należy postawić na odpowiednie oczyszczanie skóry (a więc kosmetyk do demakijażu + kosmetyk do mycia twarzy) oraz nawilżenie. Zatem codzienna pielęgnacja składa się od trzech kroków (jeśli używamy mleczka, toniku i kremu) do sześciu (jeśli mamy osobno kosmetyk do demakijażu, osobno do mycia twarzy, tonik, krem na dzień,  krem lub olejek na noc oraz krem pod oczy). Pozostałe kosmetyki pielęgnacyjne takie jak peeling, maseczki, serum czy koreańska esencja, używamy 1-2x w tygodniu, wykonując pełniejszy zabieg pielęgnacyjny niczym w SPA.

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że 10 kroków pielęgnacyjnych to przesada- absolutnie nie =) Nie wykonujemy ich codziennie a raz na jakiś czas. Nawet, gdybyśmy miały czas na wieloetapowy zabieg tylko 1x w miesiącu, przyniesie on zadowalający efekt- w przypadku pielęgnacji liczy się SYSTEMATYCZNOŚĆ a nie ilość nakładanych warstw kolejnych kosmetyków.

3. Fluidy, bazy- kosmetyki mocno silikonowe:
W bazach oraz fluidach znajduje się na prawdę masa substancji aknegennych i komedogennych. Dobierając nowe kosmetyki należy również pamiętać o odpowiednich kosmetykach do makijażu. Warto mieć na uwadze, że silikony oraz parafina, często znajdujące się w płynnych podkładach i bazach, są zmywalne przy użyciu SLS lub SLES a więc stosowanie naturalnych kosmetyków do mycia twarzy, pozbawionych tych substancji, nie będzie w stanie domyć skóry przez co może nasilić się problem trądziku.

Obecnie na rynku dostępnych jest coraz więcej kosmetyków kolorowych o bezpiecznych składach. Warto zwrócić uwagę na marki takie jak: Annabelle Minerals, Pixie Cosmetics, Zuii, Lily Lolo, Benecos. Więcej o makijażu mineralnym pisałam tutaj: LINK


4. Przemywanie twarzy:
Przyznaję, że to hasło działało na mnie jak płachta na byka, gdy byłam dermokonsultantką. Co to znaczy przemyć twarz? Opłukać wodą? Przetrzeć tonikiem, hydrolatem lub płynem micelarnym? W taki sposób nie umyjemy skóry!

Przez noc nasza skóra również produkuje sebum. Dodatkowo weźmy pod uwagę, że łóżko nie jest sterylnym miejscem: niestety, ale jest na nim cała masa drobnoustrojów z roztoczami na czele. Dlatego rano należy skórę umyć i w tym celu masować skórę kosmetykiem myjącym, by umożliwić otwarcie porów i ich dogłębne oczyszczenie. W taki sposób umyta cera ma możliwość przyswojenia substancji aktywnych zawartych w później nakładanym kremie.

5. Jeden kosmetyk do mycia twarzy:
Problem, który kiedyś pojawiał się zdecydowanie częściej, jednak wciąż pojawiają się przypadki myjące twarz tylko jednym kosmetykiem. Jeśli nie nosimy makijażu- jesteśmy usprawiedliwione. Jeśli jednak na co dzień stosujemy podkład i/lub puder, należy najpierw zmyć go przy pomocy płynu micelarnego a następnie sięgnąć po kosmetyk, którym masujemy twarz. Wykonanie demakijażu sprawi, że kosmetyk myjący będzie miał szansę czyścić skórę dogłębnie. W przeciwnym razie, aplikując kosmetyk myjący bezpośrednio na makijaż, tworzy się zawiesina kosmetyków kolorowych, która uniemożliwia oczyszczenie dogłębne skóry.

Więcej o oczyszczaniu możecie poczytać tutaj: LINK


6. Zbyt mocne środki myjące "bo i tak nakładam krem":
Krem nie zastąpi naszego płaszcza hydrolipidowego, ponieważ nie ma on identycznego składu u każdej osoby! Jest on kwestią indywidualną i dlatego nie należy naruszać tej bariery ochronnej. Jednak wiele osób bagatelizuje naruszenie warstwy hydrolipidowej skóry objawiającej się uczuciem ściągnięcia. Taka sytuacja może zakończyć się w dwojaki sposób:
- nadreaktywnością cery, jej zaczerwienieniem, pojawieniem się suchych skórek oraz odczucia odwodnienia cery,
- wzmocnieniem łojotoku oraz niedoskonałości takich jak trądzik czy rozszerzone pory, ponieważ skóra próbuje bronić się przed czynnikiem drażniącym i w efekcie produkuje więcej sebum, niż powinna.


7. Nietolerancja środków myjących:
Jeśli stosujesz naturalne żele, płyny micelarne i toniki, nie odczuwasz ściągnięcia skóry po umyciu ale wciąż na cerze pojawiają się niedoskonałości, bardzo możliwe, że Twoja skóra nie toleruje środków powierzchniowo-czynnych w nich zawartych, nawet tak delikatnych jak glukozydy czy betaina kokamidopropylowa.

W takiej sytuacji mogę polecić:
- demakijaż przy pomocy olejku lub płynu micelarnego własnej roboty,
- mycie twarzy metodą OCM lub białą glinką - porównanie tych dwóch metod znajdziecie tutaj: LINK
- zamiast toników- hydrolaty.


8. Zbyt krótki czas używania kosmetyku:
Rozpoczynając przygodę z naturalną pielęgnacją spodziewamy się szybkich efektów- w końcu tak wiele osób chwali sobie tę metodę! Jednak jedna zjedzona sałatka nie sprawia, że jesteśmy fit. Tak samo z kosmetykami: te, które są naturalne, przynoszą najlepsze efekty, jednak żeby je zobaczyć, potrzeba czasu i systematyczności. 

Jeśli do tej pory myłaś twarz przy pomocy zbyt mocnych środków myjących jak SLS czy SLES miej na uwadze, że w ten sposób wysuszałaś skórę. Była ona zmuszona wytwarzać więcej bariery hydrolipidowej, by chronić się przed odwodnieniem i czynnikami zewnętrznymi. Zmieniając kosmetyk myjący na łagodniejszy, nie wyhamujemy natychmiast pracy gruczołów łojowych! Dlatego podczas pierwszego podejścia do delikatniejszych środków myjących obserwujemy wzmożenie łojotoku i wysyp niedoskonałości- niektórzy ładnie określają to "oczyszczaniem się cery". Natomiast na prawdę sytuacja wygląda tak, że skóra produkuje taką samą ilość sebum jak dotychczas, ale my, nie używając kosmetyku wysuszającego, nie naruszamy już wytworzonej bariery hydrolipidowej. Na skórze tworzy się za duża powłoka bariery ochronnej, co widzimy jako błyszczenie się cery oraz co sprzyja czopowaniu ujść gruczołów łojowych. Na szczęście skóra przyzwyczaja się do nowych warunków, w pewnym momencie zaczyna produkować odpowiednio mniejszą ilość sebum a my cieszymy się brakiem nawracających niedoskonałości!

W pielęgnacji włosów warto wspomnieć o używaniu kosmetyków z silikonami. Oblepiają one włosy tworząc film, który nabłyszcza je i wygładza, ale jednocześnie uniemożliwia docieranie substancji wzmacniających i odbudowujących do włosa. Zaczynając myć włosy szamponami bez silikonów, często w pierwszym momencie obserwujemy mocne puszenie się włosów, utratę połysku. Nie jest to wina szamponu o naturalnym składzie! W końcu widzimy, w jakiej realnie kondycji są nasze włosy. Dalsze stosowanie kosmetyków naturalnych do włosów przyczynia się do polepszenia ich wyglądu: w końcu substancje aktywne z odżywek, masek, olejków mają szansę wniknąć we włos, co sprawia, że stają się bardziej gładkie, lśniące, przestają się łamać. Nawet, jeśli umyjemy je samym szamponem, potrafią zachwycić swoim wyglądem!


9. Mydła, etanol, parafina- substancje naturalne lecz szkodliwe:
Nawet w przypadku wyboru kosmetyków naturalnych, musimy mieć głowę na karku i sprawdzać składy INCI kosmetyków. Substancjami, które są pochodzenia naturalnego, lecz potrafią przynieść więcej szkody niż pożytku, są:
- etanol - otrzymywany na drodze fermentacji. Całkowicie pozbywa skórę jej bariery hydrolipidowej, co przyczynia się do pogorszenia jej stanu. Jest używany jako środek konserwujący, usprawniający wnikanie substancji aktywnych oraz przeciwtrądzikowy i przeciwłojotokowy,
- parafina i wazelina - pochodne ropy naftowej. Tworzą na skórze nieprzepuszczalny film, który sprzyja rozwojowi niedoskonałości a także "rozleniwia" pracę naszych gruczołów łojowych. Stosowane głównie w pielęgnacji skóry suchej, podrażnionej, atopowej, niemowlęcej a także do pielęgnacji ran i ust,
- mydła w kostce - mimo, iż ich składy są bardzo krótkie i proste, są to kosmetyki, które zaburzają pH skóry co w konsekwencji prowadzi do rozwoju zmian trądzikowych, częstszych podrażnień, wysuszenia cery i jej przyspieszonego starzenia. Zaburzone pH skóry sprzyja rozwojowi drobnoustrojów na skórze, przez co mogą pojawiać się na niej niewiadomego pochodzenia wysypki, plamki czy uczucie świądu.

10. Greenwashing:
Wielu producentów sugeruje, jakoby ich produkty były naturalne, jednak patrząc w skład INCI okazuje się, że mija się to z prawdą. W składach takich kosmetyków znajdują się nie tylko wymienione w pkt. 9 substancje, ale często takie, które w ogóle nie powinny być w kosmetykach naturalnych jak SLS, SLES, PEG, PPG, glikole, parabeny, MIT, silikony. Aktualnie panuje moda na naturalne kosmetyki, dlatego wielu producentów stara się nagiąć hasło "naturalny" by pasowało do marki. 
Naturalna pielęgnacja nie jest chwilową modą- to metoda w pielęgnacji, która przynosi najlepsze rezultaty, ponieważ to, co aplikujemy na skórę przede wszystkim jej nie szkodzi. Kosmetyki naturalne posiadają bardzo wiele substancji aktywnych, co gwarantuje widoczne efekty. Dlatego właśnie naturalna pielęgnacja skóry i włosów zyskuje coraz większe grono zwolenniczek! Jednak to, co u jednych okaże się strzałem w dziesiątkę, u innej osoby może wcale nie zrobić szału. Dlatego warto testować nowe marki, których z roku na rok przybywa na Polskim rynku =).

A czy Wy miałyście podobne przygody z naturalną pielęgnacją? Jak sobie poradziłyście? 
Dodałybyście coś do tej listy?

Pozdrawiam!


PS Zajrzyjcie koniecznie na fanpage: szykuje się Mikołajkowe rozdanie! =)
[391.] Denko listopad 2016!

[391.] Denko listopad 2016!

Czas na podsumowanie listopadowego denka! Jak co miesiąc opiszę, jakie kosmetyki wykończyły mi się w minionym miesiącu- pośród nich znalazło się kilka perełek! Zapraszam na krótkie recenzje.


Kosmetyki do makijażu
 

1. Podkład mineralny Annabelle Minerals:
Niezmienny ulubieniec od 2 lat! Zaczynałam swoją przygodę z kosmetykami naturalnymi od kosmetyków do pielęgnacji, natomiast zamiana drogeryjnego fluidu na rzecz podkładu mineralnego był przysłowiową "kropką nad i" - pozwolił na całkowite pozbycie się trądziku. Fluidy posiadają masę substancji aknegennych i komedogennych, a przez to mimo prawidłowej pielęgnacji cery, wciąż pojawiały mi się niedoskonałości. Były one w mniejszej ilości niż na początku przygody, jednak wciąż się pojawiały. Dopiero kiedy zaczęłam używać bezpiecznych kosmetyków zarówno do pielęgnacji jak i makijażu, skóra przestała sprawiać problemy! 

Podkład Annabelle Minerals spełnia swoją rolę: wyrównuje koloryt cery a przy tym jest niewidoczny, nie tworzy efektu maski (posiadam wersję matującą), utrzymuje się cały dzień bez poprawek. Odcień idealnie pasuje do mojej karnacji. Nie potrzebuję nakładać dodatkowo pudru, cera się nie przetłuszcza. Stosunek ceny do jakości kosmetyku jest zdecydowanie korzystny!

Cena: ok 35 zł za 4g lub ok. 70 zł za 10g

2. Tusz do rzęs Benecos:
Nie jest to tusz, który da efekt "wow", jednak warto się nim zainteresować- dzięki naturalnym składnikom delikatnie odżywia rzęsy i wpływa na poprawę ich kondycji. Nie uczuli ani nie podrażni nawet tych osób, które mają wrażliwą okolicę oczu. Z tuszem trzeba troszkę popracować, jednak bezpieczeństwo użytkowania rekompensuje ten minus. Nakładałam trzy warstwy tuszu, przy tym nie tworzył grudek, idealnie rozczesywał włoski i wciąż wyglądał naturalnie. Delikatnie podkręcał i wydłużał rzęsy. Jako tusz do makijażu dziennego sprawdzał się perfekcyjnie!

Cena: ok. 30 zł
3. Krem BB Benecos 8w1:
Żałuję, że kosmetyk ma mało wariantów kolorystycznych- najjaśniejsza wersja była odrobinę za ciemna a nie należę do osób o bardzo jasnej karnacji. Krem BB spisał się w okresie letnim i jesiennym, gdy utrzymywała się opalenizna. Stosowałam ten kosmetyk na kilka sposobów:
- samodzielnie, a więc tak jak powinno się używać kremów BB. Po umyciu i tonizacji nie sięgałam po krem nawilżający a od razu po krem BB. Kosmetyk dobrze nawilżał skórę, dostarczał jej niezbędnych substancji aktywnych. Była to dobra opcja gdy się spieszyłam! 
- z serum Babuszki Agafii, serum to jest bardzo lekkie, szybko się wchłania a ja miałam pewność, że dostarczyłam skórze dodatkowych substancji pielęgnujących. Mimo aplikacji serum, krem BB ładnie się trzymał i nie spływał.
- z kremem SPF 50 Kafe Krasoty, jako, że używałam kremu BB w okresie letnim a kosmetyk nie posiadał filtra UV, najczęściej nakładałam pod niego krem z filtrem. W takim połączeniu twarz minimalnie się błyszczała, jednak wyglądało to bardzo naturalnie, dlatego rezygnowałam z aplikacji pudru. 

Krem BB Benecos daje lekki i naturalny efekt. Jest to produkt średnio kryjący, nie powoduje efektu maski zwłaszcza, gdy aplikujemy go przy pomocy Beauty Blendera. Zdecydowanie polecam go osobom o cerze suchej i normalnej!

Cena: ok. 30 zł za 30 ml

Więcej o makijażu mineralnym pisałam tutaj: LINK - możecie zobaczyć, jak prezentują się podkład Annabelle Minerals oraz tusz Benecos.


Pielęgnacja ciała


1. Kojący żel do higieny intymnej, Vianek:
W kwestii higieny okolic intymnych, najbardziej polubiłam wersję kojącą marki Vianek i jeszcze nie raz do niej powrócę! Pamiętajcie Dziewczyny, że nasze okolice intymne to miejsce, przez które przenikają wszystkie substancje zawarte w kosmetykach! Dlatego warto, żeby żel był pozbawiony substancji potencjalnie kancerogennych czy wykazujących działanie estrogenne. Ważne jest również, by żel miał odpowiednio niskie pH, by zapobiegać rozwojowi infekcji! Dlatego też nie dajcie sobie wmówić, że mydło w kostce to dobry kosmetyk do mycia okolic intymnych =)

Więcej o żelach do higieny intymnej pisałam tuta: LINK
Cena: ok. 22 zł za 300 ml

2. Regenerujący krem do rąk, Sylveco:
Praca przy produkcji kosmetyków wymaga stosowania preparatów antyseptycznych do mycia dłoni a preparaty te mocno wysuszają skórę. Dlatego po każdym umyciu rąk nakładam krem- przez ostatnie dwa miesiące był to regenerujący od Sylveco. Szybko się wchłania, ale dobrze nawilża skórę! Mimo wymagających warunków, krem sprawił, że moje dłonie są we względnie dobrym stanie: nie obserwuję suchej, szorstkiej skóry. Krem posiada specyficzny, rumiankowy zapach, który nie każdemu może przypaść do gustu, ja jednak bardzo go lubię =)

Cena: ok. 17 zł za 75 ml

3. Odżywczy żel pod prysznic, Vianek:
Żele Vianek zdominowały moją łazienkę! Wszystkie mają wzorowe składy, występują w sześciu wariantach: nawilżającym, odżywczym, energetyzującym, kojącym, łagodzącym i ujędrniającym- różnią się dodatkami substancji aktywnych oraz zapachami. Żele te nie tylko nie wysuszają skóry, ponieważ nie posiadają w składzie mocnych detergentów jak SLS, SLES czy ich pochodne, ale też nawilżają skórę. Używając tych żeli, mogę wybaczyć sobie grzeszki w postaci braku regularnego sięgania po balsam. Wersja odżywcza pachnie niczym... Vibovit dla dzieci! Dodatek miodunki, oleju z rokitnika i miodu dostarczają skórze niezbędnych mikro- i makroelementów oraz witamin pozostawiając przyjemnie gładką.


Cena: ok. 18 zł za 300 ml

4. Czarna marokańska glina do mycia ciała i włosów, Planeta Organica:
Powiem Wam, że ten kosmetyk budzi we mnie skrajne emocje. Pokochałam jego działanie: wspaniale nawilża, sprawia, że skóra jest niesamowicie gładka. Po umyciu włosów dodaje im objętości, widocznie odbija od nasady a przy tym nie powoduje puszenia kosmyków. Produkt jest bardzo wydajny, niewielka ilość wystarcza do umycia całego ciała, pozostawia na skórze ciekawy, nietypowy, orientalny zapach. Niestety, minusem są substancje myjące: Potassium Olivate i Potassium Laurate - dodatek potasu może podnosić pH skóry. 

Sam kosmetyk jest bardzo ciekawy: konsystencją troszkę przypomina czarne mydła, chociaż jest bardziej ciągnący się. Myślę, że zastosowane raz na jakiś czas nie spowoduje nic złego jednak obawiałabym się używać bez przerwy.

Cena: ok. 35 zł za 450 ml


Pielęgnacja włosów
 

1. Odżywcza maska do włosów, Vianek:
Jeśli macie problem z mocno puszącymi się włosami, chcecie je wręcz obciążyć, ta maska spisze się idealnie! Poradzi sobie z wygładzeniem nawet mocno zniszczonych włosów. Niestety, minusem jest mała pojemność a przez to mała wydajność maski. Na moje włosy wystarcza dosłownie na kilka użyć. Wielka szkoda, bo włosy po niej są nie tylko gładkie ale również proste! Taki efekt lubię na swoich włosach najbardziej =)
Cena: ok. 18 zł za 150 ml

2.  D-pantenol, Zrób Sobie Krem:
To świetny dodatek nie tylko w kosmetykach do twarzy i ciała, gdzie wykazuje działanie łagodzące, ale również do włosów- wpływa na ich wygładzenie i dociążenie! Wystarczy dodać pół łyżeczki do porcji odżywki/maski, którą zamierzamy nałożyć na włosy. 

Cena: ok. 11 zł za 30 ml

3. Żel aloesowy Equilibra:
Mimo, że na rynku obecnych jest wiele rodzajów żeli aloesowych, aktualnie tylko dwa zyskały moje uznanie. Jednym z nich jest żel marki Equilibra. Jest to czysty żel aloesowy z dodatkiem bezpiecznych dla skóry konserwantów. Żel mieszam z olejem i nakładam na noc zamiast kremu 1x w tygodniu. Aloes jest humektantem, pomaga wiązać wodę w naskórku a oleje zmniejszają ucieczkę wody z naskórka. Stosując w połączeniu, maksymalnie zmniejszamy transepidermalną ucieczkę wody z naskórka (TEWL) co przyczynia się do opóźnienia starzenia się skóry. Odradzam stosowanie żelu codziennie: warto pamiętać, że jedną ze składowych żelu aloesowego jest kwas salicylowy, który wykazuje działanie złuszczające. Dlatego też o aloesie powinny pamiętać osoby o skórach tłustych i trądzikowych! Jednak z kwasami nie można przesadzać, ponieważ przyniesie to więcej szkody niż pożytku, o czym wspominałam tutaj: LINK

Żel ten możecie dostać w większości aptek- mimo, że jest słabo dostępny od ręki, hurtownie farmaceutyczne mają go na stanie magazynowym, więc wystarczy poprosić farmaceutę o zamówienie =)

Cena: ok. 25 zł za 150 ml
4. Ocet jabłkowy:
Płukanka z octu jest moją ulubioną! Domyka łuski włosa przez co nabłyszcza je i wygładza. Mieszam 4 łyżki octu z pół litra chłodnej wody a po umyciu włosów wkładam je na pół minuty do roztworu. Na sam koniec płuczę włosy resztką płukanki, po czym odciskam. Zapach octu nie utrzymuje się na włosach po ich wyschnięciu ;)
Cena: ok. 10 zł za 500 ml

5. Odżywka do włosów zniszczonych na bazie oleju z rokitnika:
Bardzo mocno wygładzająca odżywka, jednak w przeciwieństwie do odżywczej maski Vianek, nie prostuje włosów. Jeśli masz problem z suchymi, matowymi, zniszczonymi włosami, serdecznie polecam! Radzę jedynie uważać z nakładaniem na skórę głowy, ponieważ może podrażnić.
Cena: ok. 16 zł za 360 ml

6. Normalizujący szampon do włosów i normalizujący tonik-wcierka do skóry głowy, Vianek:
Stosowałam te kosmetyki w połączeniu, dlatego opiszę je we wspólnym akapicie. To, co zrobiły z moimi włosami przeszło najśmielsze oczekiwania! 
Włosy zdecydowanie mniej wypadały, rosły za to bardzo szybko! Pierwsze co zaobserwowałam, to wysyp potężnych babyhair! Byłam w pozytywnym szoku widząc, jak wiele nowych włosów wyrosło w ciągu miesiąca. Dopiero po miesiącu zauważyłam znacznie szybszy przyrost włosów na długości. Szampon wystarczył na miesiąc codziennego używania, wcierka na 2 miesiące, używałam jej po każdym myciu. Myślę, że za kilka miesięcy zrobię sobie kurację pobudzającą wzrost włosów: na chwilę obecną planuję, by kuracja trwała 3 miesiące w czasie których używałabym tej parki oraz tabletek Biotebal 5mg. Myślę, że na wiosnę taka kuracja będzie odpowiednia, gdy obserwujemy wzmożone osłabienie cebulek i wypadanie włosów. Chcecie takie doświadczenie? Zobaczymy, co z tego wyjdzie! 

Cena produktów: ok. 20 zł za 300 ml szamponu, 150 ml wcierki


Pielęgnacja twarzy
 

1. Biała glinka jordańska, Fitokosmetik:
Mycie twarzy glinką to bardzo dobra opcja dla osób, które chcą zacząć oczyszczać twarz bez użycia detergentów ale nie dysponują dużą ilością czasu, by wykonywać OCM. Wersja jordańska białej glinki Fitokosmetik jest bardzo delikatna, nie daje uczucia ściągnięcia, nie wysusza cery a systematycznie stosowana pomaga pozbyć się niedoskonałości, rozszerzonych porów, wyprysków.

Więcej o tym, jak myć twarz białą glinką pisałam tutaj: LINK
Porównanie białych glinek różnych firm: LINK
Cena: ok. 6 zł za 100g

2. Nawilżające mleczko do demakijażu, Vianek: 
W sytuacji, gdy nie mam możliwości użycia białej glinki do mycia twarzy, sięgam po mleczko. Cenię je za to, że nie naruszają bariery hydrolipidowej skóry a przez to nie powodują jej wysuszenia. Przy pomocy mleczka mogę zmyć makijaż oraz oczyścić skórę dogłębnie - w tym celu należy nałożyć mleczko dwukrotnie na twarz, masować twarz dłońmi do rozpuszczenia kosmetyków i sebum a dopiero potem zetrzeć płatkiem lub zmyć wodą. Wersja nawilżająca Vianek świetnie spisała się jesienią, gdy skóra zaczyna być bardziej wymagająca i podatna na podrażnienia i wysuszenia. Mleczko to nie zostawia tłustej powłoki na skórze, za co kolejny plus =) 

Jak używać mleczka: LINK
Cena: ok. 21 zł za 150 ml
3. Seria normalizująca do twarzy Vianek (cała):
W końcu doszło do tego, że jakiś kosmetyk z firmy Sylveco nie sprawdził się u mnie =) Wiecie, nawet mnie to cieszy, bo dostaję sygnały, że podejrzewacie mnie o sponsorowane wpisy- więc w końcu mogę szczerze napisać: seria normalizująca do twarzy Vianek, mimo pięknych składów, u mnie okazała się totalną klapą! Tonik nie sprawdził się, chociaż podejrzewałam, że tak się stanie. Już po kilku zastosowaniach, skóra piekła mnie niemiłosiernie, była mocno zaczerwieniona- niestety, tak moja cera buntuje się, gdy dostaje toniki z substancjami powierzchniowo-czynnymi. Przekazałam więc kosmetyk dalej i dlatego nie ma go na zdjęciu. Do żelu i kremów robiłam kolejne podejścia. Niestety, podczas ich stosowania miałam więcej niedoskonałości ;). 

Nie jest to kwestia złego składu, bo one są wzorowe. Po prostu te kosmetyki są dla mnie za mocne, nie borykam się już z cerą tłustą i trądzikową. Mój przypadek był klasycznym przykładem, jak dobierając zbyt mocne kosmetyki, możemy przyczynić się do większej ilości niedoskonałości. Gdy drażnimy skórę, często reaguje ona zaczerwienieniem, pojawieniem się drobnych, czerwonych plamek. Nierzadko skóra zaczyna produkować więcej sebum, by stworzyć barierę zapobiegającą drażnieniu skóry a stąd już tylko krok do pojawienia się trądziku. 

Osobom, które mają cery tłuste i trądzikowe, polecam wypróbować (można dostać próbki stacjonarnie lub idąc na dermokonsultacje)- u wielu osób seria okazała się skuteczna. Jeśli jednak nie umiecie jednoznacznie określić swojego typu cery, wybierzcie inne kosmetyki.

Kremy idą na straty (prawie pełne opakowania), krem na noc cuchnie niemiłosiernie siarką, ciężko byłoby go wykorzystać do czegokolwiek. Krem na dzień ma właściwości matujące, również brak mi kreatywności, do czego mogłabym go zużyć. Żel posiada 2% kwasu salicylowego, dlatego próbowałam używać jako peeling skóry głowy - nie zauważyłam spektakularnego działania. Wykorzystałam go do mycia rąk: ładnie je rozjaśnił, jednak jednocześnie zaczęły być bardziej suche. 
Ceny:
- tonik: ok. 18 zł za 150 ml
- krem na dzień: ok. 26 zł za 50 ml
- krem na noc: ok. 26 zł za 50 ml
- żel do mycia twarzy: ok. 18 zł za 150 ml
___________________________________________________________________________________

To denko było wyjątkowo bogate =) Czy miałyście któreś z tych kosmetyków? Jak spisały się u Was? Czy coś Was zainteresowało?

Pozdrawiam serdecznie!

Copyright © 2018 kosmetologia-naturalnie.pl