wtorek, 30 stycznia 2018

[500.] Jak przechowywać kosmetyki naturalne?

 
Jedną z najbardziej kontrowersyjnych grup substancji kosmetycznych są konserwanty. Niemal każdy konserwant stosowany w kosmetyku ma swoją "ciemną stronę" - nawet te naturalne. W przypadku parabenów istnieją przypuszczenia, że mogą wpływać na gospodarkę hormonalną, fenoksyetanol- iż jest toksyczny w kierunku układu nerwowego, MIT często alergizuje a alkohol benzylowy może wysuszać skórę. Oczywiście konserwanty stosowane w kosmetykach wciąż są badane i mimo, iż na chwilę obecną uznaje się je jako bezpieczne zwłaszcza, jeśli nie mają możliwości przeniknięcia do krwioobiegu (czyli stosowane na zdrową skórę), to standard COSMOS dopuszcza do stosowania w kosmetykach naturalnych tylko kilka, których skutki uboczne są "mniejszym złem" jak np. wspomniany wyżej alkohol benzylowy.

Wielu producentów kosmetyków naturalnych oprócz stosowania tych bardziej bezpiecznych konserwantów w swoich preparatach, stosuje ich także możliwie jak najniższe stężenie, by niwelować ryzyko ewentualnych powikłań do minimum, lecz z zachowaniem dbałości o brak rozwoju mikroorganizmów w kosmetyku. Czy w takim przypadku należy przechowywać kosmetyk naturalny w jakiś szczególny sposób? Na co zwracać uwagę? Czy kwestia odpowiedniego przechowywania preparatów kosmetycznych powinna nas interesować tylko w przypadku kosmetyków, czy może warto wyrobić sobie pewne nawyki higieniczne? Co się dzieje, gdy aplikujemy na skórę zanieczyszczony preparat?

Warto wspomnieć już na samym początku, że istnieją marki kosmetyków, które całkowicie rezygnują z konserwantów (np. bardzo lubiany przeze mnie Lush Botanicals, czy też Fridge). Jednak specyfikacja tych kosmetyków wymusza, by były produkowane na małą skalę, w niewielkich ilościach, na świeżo i szybko dostarczone do klienta a to generuje większe koszty. Dlaczego? Przecież jeśli produkujemy coś w małych ilościach, powinno to być tańsze? Niestety, w im mniejszym naczyniu wykonujemy kosmetyk, tym większe są jego straty podczas produkcji i pakowania. W dodatku jeśli małe partie wykonujemy często, straty rosną bardzo szybko. Czas produkcji kosmetyku może być zbliżony niezależnie, czy robimy w małym pojemniku czy dużym a za prąd czy wodę trzeba ponieść ten sam koszt. Sprzedając kosmetyk w małych ilościach, na świeżo, częściej musimy opłacać kurierów, nierzadko dopłacając za priorytetowe dostarczenie kosmetyku. Sumując wszystkie te zależności, cena kosmetyku bez konserwantów znacznie przewyższa cenę kosmetyków z jego dodatkiem.


O ile nabywamy kosmetyk bez konserwantów, musimy przechowywać go w lodówce a także pamiętać o jego krótkiej dacie ważności. Często pytacie, czy tradycyjny kosmetyk naturalny także należy trzymać w lodówce? Czy w ten sposób będziemy zabezpieczone przed ewentualnym rozwojem mikroorganizmów?

Przede wszystkim kosmetyk, który został dopuszczony do obrotu ma już skomponowany układ konserwujący w taki sposób, by nie doszło do jego zanieczyszczenia, jeśli jest szczelnie zamknięty i przechowywany w temperaturze pokojowej. Przetrzymywanie kosmetyku w lodówce nie zawsze jest dobrym pomysłem - może powodować rozwarstwienie się kosmetyku czy wytrącanie się substancji z formulacji.

 Przykład rozwarstwiających się kosmetyków pod wpływem nieprawidłowego przechowywania - wystarczy wstrząsnąć energicznie preparatem by ponownie połączył fazy.

W celu prawidłowego przechowywania kosmetyku, należy przede wszystkim zapoznać się z zaleceniami producenta podanymi na etykiecie. W zdecydowanej większości przypadków po otwarciu kosmetyku należy przechowywać go w temperaturze pokojowej, ale niektórzy producenci dodatkowo zalecają trzymanie preparatu w zacienionym i suchym miejscu. W przypadku czystych olejów, często na etykiecie widnieje adnotacja, iż po otwarciu kosmetyk należy trzymać w lodówce by opóźnić procesy jego jełczenia - i do takich konkretnych wskazań jak najbardziej należy się dostosować.


Jak zapobiegać zepsuciu się kosmetyku?

Przede wszystkim szczelnie zamykać opakowania - wiele preparatów z pompką posiada zamknięcie typu "klik" i należy pamiętać o ich zamknięciu do końca. Podobnie w przypadku każdego innego zamknięcia- zakrętki zakręcamy aż poczujemy opór, nie pozostawiamy nawet najmniejszej szczeliny, przez którą wilgoć mogłaby dostać się do wnętrza opakowania!


Warto także pamiętać, że kosmetyki o formule całkowicie emolientowej (np. mieszanki olejów, pomadki czy tłuste masła) często nie posiadają "klasycznego" konserwantu zapobiegającego rozwojowi mikroorganizmów. Oleje nie są sprzyjającym środowiskiem dla mikroorganizmów i nie zasiedlają ich one bezpośrednio, dlatego do całkowicie emolientowych kosmetyków dodawana jest witamina E jako substancja opóźniająca procesy jełczenia olejów i maseł, nie ma jednak właściwości bakterio- i grzybobójczych. W takiej sytuacji, gdy będziemy nieprawidłowo przechowywać kosmetyk jest spore ryzyko, że para wodna skropli się wewnątrz opakowania i w ten sposób kosmetyk będzie miał styczność z wodą, w której bardzo szybko namnożą się bakterie. A to właśnie woda jest surowcem, w którym najczęściej i najszybciej rozwijają się mikroorganizmy i dlatego to właśnie kosmetyki z fazą wodną muszą być konserwowane. 

Pamiętaj także, jeśli sięgasz po kosmetyk całkowicie emolientowy, który nie posiada dodatku konserwantów a jedynie substancje zapobiegające jełczeniu, uważaj by nie dotykać go wilgotną dłonią. Taka sytuacja bardzo często zdarza się podczas nabierania olejowych peelingów do ciała lub maseł, które stosowane są jeszcze na mokrą skórę. Poprzez styczność kosmetyku z wilgotną dłonią stwarzamy ryzyko rozwoju mikroorganizmów a tym samym zepsucia kosmetyku. Oczywiście ostrożność należy zachować podczas stosowania i przechowywania każdego kosmetyku!


A co się stanie, jeśli będziemy stosować zepsuty kosmetyk?

Objawy są przeróżne: od wzmożenia trądziku, wystąpienia niepokojących plam czy wysypki poprzez swędzenie i intensyfikację rumienia aż po trudno gojące się zmiany ustępujące z pozostawieniem przebarwienia. W przypadku skóry głowy może nasilić się problem łupieżu oraz wypadania włosów. Dlatego jeśli Wasz kosmetyk niepokojąco zmienił swój wygląd lub zapach, lepiej nie ryzykować jego dalszego stosowania!


Czy o prawidłowym przechowywaniu należy pamiętać tylko w przypadku kosmetyków?

Należy także zadbać o odpowiednie przechowywanie akcesoriów kosmetycznych - osobiście nie jestem zwolennikiem żadnych gąbeczek, ściereczek czy szczoteczek wielorazowego użytku, zwłaszcza tych przeznaczonych do mycia twarzy. Połączenie wilgotnego gadżetu i złuszczonego naskórka pozostawione na przyrządzie zawsze doprowadzi do nadmiernego rozwoju bakterii. W dodatku ciężko przechowywać gadżety kosmetyczne w taki sposób, by nie miały styczności z podłożem. A nawet, gdyby się to udało, to bakterie także są w powietrzu!
Natomiast ciężko odmówić sobie wykonywania makijażu przy pomocy pędzli czy gąbeczki typu Beauty Blender. Niestety, ale same palce nie zawsze są w stanie dać zadowalający efekt w makijażu - chociaż widząc umiejętności niektórych wizażystek, jestem pod wrażeniem ich precyzji i wyczucia!

Dlatego akcesoria makijażowe należy dokładnie umyć po każdym użyciu. W ten sposób pozbywamy się z nich ewentualnych pozostałości komórek martwego naskórka (chociaż nie znajduje się ich tam wiele, ponieważ nie trzemy nimi twarzy tak, jak w przypadku akcesoriów przeznaczonych do mycia twarzy). Często zadawanym pytaniem jest to, czy izopropanol lub cleaner do odkażania pędzli/gąbki nie jest wystarczającym preparatem zachowującym pędzle/gąbki w czystości? Niestety, takie preparaty spisują się tylko na krótką metę. Po odkażeniu pędzel/gąbka są jałowe tylko przez krótki okres czasu. Po odparowaniu izopropanolu czy cleanera bakterie na nowo zaczynają powoli zasiedlać pędzel/gąbkę i jeśli natrafią na pozostałości komórek naskórka tudzież płynnego podkładu (faza wodna, om nom nom!), proces rozwoju bakterii rozpocznie się na nowo. Dlatego priorytetem jest pozbycie się z pędzli/gąbki resztek kosmetyków oraz komórek naskórka- jeśli bakterie nie będą miały pożywki, nie będą rozwijać się w nadmiernej ilości. W domowych warunkach ciężko o sterylność- tak samo jak bakterie są obecne w naszej pościeli, ręcznikach i ubraniach, tak samo będą bytować na akcesoriach makijażowych. Najważniejsze to nie tworzyć dla nich sprzyjającego środowiska, by nie rozwijały się tam nadmiernie! Dbajmy także o fizjologiczny mikrobiom naszej cery oraz odpowiednie pH skóry sprzyjające rozwojowi "dobrych" bakterii na naszej skórze - walczą one z bakteriami chorobotwórczymi chroniąc w ten sposób skórę przed przykrymi niespodziankami!

Mój sposób przechowywania akcesoriów makijażowych - pędzle wbite w kryształki i zamknięte w słoju oraz gąbeczka typu beauty blender w kieliszku na jajko i pod kopułą - rozwiązanie funkcjonalne a jak cieszące oko!


Najlepszy sposób na zapobieganie zepsuciu się kosmetyku wynikającym z nieprawidłowego przechowywania?

Oczywiście poza szczelnym przechowywaniem wg wskazań producenta, należy... nie robić zapasów i zużywać kosmetyki na bieżąco! Chociaż aktualnie mamy bardzo szeroki wybór kosmetyków i czasem na zakupach czujemy się jak dzieci w sklepie z zabawkami, to jednak kosmetyk nie jest zabawką. Bliżej mu do produktu spożywczego czy farmaceutycznego, dlatego należy zużyć go w rozsądnym czasie. Kupowanie wielu kosmetyków i stosowanie ich zamiennie ani nie przyczyni się do poprawy stanu cery (wręcz wiele skór reaguje bardzo gwałtownie na takie częste zmiany kosmetyków i zaczyna przysparzać więcej problemów), ani nie poprawi stanu naszego konta (nie łudźmy się, że skoro mamy kilka odżywek do włosów, to powstrzymamy się przed zakupem kolejnej) ani nie służy dobrze samemu kosmetykowi, którego czas od otwarcia znacznie się wydłuża. 
 

A czy Wy pamiętacie o odpowiednim przechowywaniu kosmetyków? Jako śmieszną anegdotkę powiem Wam, że miałam takie "zboczenie" kosmetyczne już w czasie studiów: będąc pod prysznicem potrafiłam zamykać kosmetyki współlokatorów, żeby czasem nie dostała się do nich woda i żeby się nie zepsuły!

Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 27 stycznia 2018

[499.] Botanicum Natural SPA - odżywka do włosów, krem pod oczy oraz ziołowy balsam na usta

Dziś chciałabym pokazać Wam trzy preparaty nowej marki kosmetyków naturalnych - Botanicum Natural SPA. Ich składy oparte są przede wszystkim o oleje oraz masła, kosmetyki posiadają przyjemnie proste i całkowicie naturalne składy! Z pewnością zainteresują te z Was, które - podobnie jak ja - doceniają dobrodziejstwo naturalnych emolientów!

Pierwszym kosmetykiem, którego wręcz nie mogłam się doczekać, kiedy przetestuję i będę mogła Wam opisać, jest odżywka do włosów o zapachu kokosa! Poszukiwałam preparatu, który pobudzi cebulki do wzrostu włosów i powstania babyhair, jednak tym razem zamiast po wcierkę Vianek, sięgnęłam po Botanicum. Dawno nie testowałam olejowych formuł w celu stymulacji cebulek włosów a przecież bardzo ciekawe efekty obserwowałam np. po oleju Sesa wcieranym w skalp! Najwyższa pora, żeby poznać się z czymś nowym! A że moje włosy uwielbiają olej kokosowy, odżywka Botanicum musiała trafić do mojego koszyka!


Skład INCI:
Cocos Nucifera Oil - olej kokosowy,
Urtica Dioica Leaf and Helianthus Annuus Sunflower Seed Oil - macerat pokrzywy w oleju słonecznikowym,
Equisetum Arvense Leaf and Helianthus Annuus Seed Oil - macerat skrzypu w oleju słonecznikowym,
Tocopherol - witamina E zapobiega jełczeniu kosmetyku.

Przyznaję, że skład chociaż tak prosty, to bardzo mnie zaintrygował- przede wszystkim dzięki 100% olejowej formule dostajemy kosmetyk wypełniony po brzegi substancjami aktywnymi! Zioła zawarte w tej odżywce (pokrzywa i skrzyp) są bardzo dobrze znane jako wzmacniające włosy, hamujące ich wypadanie ale także pobudzające wzrost włosa, czy minimalizujące łojotok.

Również byłam ciekawa, czy zobaczę na włosach różnicę pomiędzy czystym olejem kokosowym stosowanym dotychczas a powyższą mieszanką oleju kokosowego ze słonecznikowym i w dodatku okraszonym ziołami.



Już przy pierwszym kontakcie jest wyczuwalna różnica względem konsystencji i zapachu obu produktów- czysty olej kokosowy w temperaturze pokojowej jest stały jednak łatwo roztapia się pod wpływem ciepła ciała oraz posiada charakterystyczny, kokosowy zapach. Natomiast odżywka Botanicum posiada mniej zbitą konsystencję, bez trudu daje się nabrać na dłonie bez konieczności rozcierania produktu palcem. Pierwsza nuta zapachowa to oczywiście kokos, jednak jeśli uważnie się "wwąchacie", to wyczujecie olejową nutę z oleju słonecznikowego.

Miękka konsystencja odżywki umożliwia jej łatwą, sprawną i szybką aplikację - ze względu, że jest to mocno emolientowy kosmetyk, taką odżywkę stosujemy przed myciem głowy. Osobiście nakładałam ją zarówno na długości włosów a także na skórę głowy (jednak warto pamiętać, że nie każdej osobie służy przetrzymywanie olejów na skórze głowy! Może to przyczyniać się do czopowania mieszków włosowych a tym samym wzmożonej wypadania kosmyków! Dlatego zalecam nie trzymać olejów na skórze głowy dłużej niż 30 min.) Odżywkę nakładałam przed każdym (w wyjątkowych przypadkach co drugim) myciem włosów.


Odżywkę tę stosuję już ok. 2 miesiące a głowę myję co 2-3 dni, z taką też częstotliwością aplikowałam kosmetyk. I przyznam się, że efekt przerósł moje oczekiwania! 

Odżywkę zaczęłam stosować początkiem grudnia i moje włosy zareagowały na nią w mgnieniu oka- włosy rosły w tak szybkim tempie, że zanim nastały Święta, zdążyłam dwa razy poprawić je henną, by nie straszyć odrostem! 

Okres świąteczno-noworoczny spędziłam w podróży, dlatego dopiero po nowym roku wróciłam do systematycznego stosowania odżywki Botanicum. Po raz kolejny skóra głowy bardzo pozytywnie zareagowała na "końską" dawkę substancji aktywnych i obserwowałam szybki przyrost babyhair jak i - niestety- odrostu!

Tym razem jednak nie sięgnęłam po hennę w celu wyrównania koloru włosów: zapewne jesteście ciekawe efektu! Z góry przepraszam, że tak nieładnie pokazuję Wam swój odrost, jednak chciałabym, żebyście same mogły ocenić efekt. Włosy w naturalnym kolorze to właśnie przyrost powstały w niecały miesiąc! 


Mimo dyskomfortu związanego z obecnością tak rażącego odrostu, zamierzam jeszcze wstrzymać się z farbowaniem, ponieważ chciałabym wypróbować rozjaśnianie włosów kwasem jabłkowym zamiast chemicznej farby pod hennę (aktualnie używam Montibello Oalia, której skład pozostawia wiele do życzenia). Mam nadzieję, że efekt rozjaśniania będzie widoczny i będę mogła Wam go zaprezentować, jednak łatwiej będzie rzetelnie ocenić efekt rozjaśniania przy ciut większym odroście. 

A jak mają się moje babyhair? Spójrzcie same!



Po raz kolejny - jak było w przypadku wcierki Vianek! - doczekałam się tak okazałych babyhair, że mogłabym zaczesywać sobie z nich grzywkę! Oczywiście malutkie babyhair były jeszcze przed rozpoczęciem stosowania odżywki, jednak znacznie przybrały na długości podczas jej stosowania. Były poprawiane henną jeszcze tuż przed Świętami.


Natomiast w kwestii działania odżywki na długość włosów, to również jest wzorowo, chociaż odżywka zachowuje się odmiennie niż czysty olej kokosowy. Tak samo jak po samym oleju kokosowym, moje włosy są gładkie i ładnie odbijają światło, jednak nie mają charakterystycznej "sztywności" jak po oleju kokosowym. Są one mocniej dociążone, bardziej miękkie i podatne na stylizację. Czysty olej kokosowy nadaje moim włosom tę "sztywność" dzięki którym są mniej podatne na odkształcenia, ale też bardziej sprężyste i uniesione od nasady, jednak sprawdza się to jedynie u osób o włosach niskoporowatych lub średnioporowatych ale w kierunku niskoporowatych. U osób z tendencją do puszenia się włosów czysty olej kokosowy dodatkowo puszy włosy i sprawia, że stają się matowe oraz szorstkie (na szczęście jest to etap przejściowy i po odstawieniu oleju kokosowego stopniowo zanika. Będąc posiadaczką włosów wysokoporowatych w przeszłości także padłam "ofiarą" czystego oleju kokosowego o czym pisałam Wam w Mojej Włosowej Historii - natomiast aktualnie olej kokosowy jest moim ulubionym olejem!)

Zaobserwowałam także wzmocnienie włosów na długości- do fryzjera chodzę systematycznie na podcinanie końcówek i aktualnie moje końcówki powinny już wymagać odświeżenia- aktualnie nie widzę takiej konieczności, więc wizyta u fryzjera opóźnia się w czasie. Poza tą odżywką nie zmieniałam nic w pielęgnacji włosów stąd też to jej przypisuję efekt mniejszej podatności włosów na uszkodzenia. Zaobserwowałam także zmniejszenie wypadania włosów!

Sądzę, że odżywkę Botanicum z powodzeniem mogą spróbować te z Was, które nie przepadają za czystym olejem kokosowym- jeśli puszy Wam włosy, nie podoba Wam się jego działanie na loki lub fale, to dodatek oleju słonecznikowego z odżywce Botanicum znacząco minimalizuje to działanie oleju kokosowego. Jeśli Wasze włosy potrzebują dociążenia i wygładzenia, to odżywka może się spisać! Polecam ją także tym z Was, które mają problem z wypadaniem włosów oraz powolnym przyrostem. 

Cena: ok. 50 zł za 200 ml


Poza odżywką, do mojego koszyka wpadł też ziołowy balsam na usta oraz krem pod oczy. Zacznijmy więc od "kremu" - celowo umieściłam tę nazwę w cudzysłowie, ponieważ z definicji krem to połączenie fazy wodnej i olejowej a ten preparat jest również kosmetykiem emolientowym. Jednak dzięki nawie "krem" od razu potencjalny klient wie, w jaki sposób ten preparat stosować.

Skład INCI:
Butyrospermum Parkii Butter - masło shea,
Centaurea Cyanus Flower and Helianthus Annuus Seed Oil - macerat chabra bławatka w oleju słonecznikowym,
Trifolium Pratense Flower and Helianthus Annuus Seed Oil - macerat koniczyny w oleju słonecznikowym,

Daucus Carota Root and Helianthus Annuus Seed Oil - macerat marchwi w oleju słonecznikowym,
Achillea Millefolium Leaf and Flower and Helianthus Annuus Seed Oil - macerat krwawnika w oleju słonecznikowym,
Kaolinite - żółta glinka,
Ascorbyl Palmitate - witamina C,
Tocopherol - witamina E.



W przypadku pielęgnacji okolicy oczu należy ostrożnie dobierać preparaty pielęgnacyjne- skóra w tej strefie ma bardzo płytko ukorzenione gruczoły łojowe i łatwo doprowadzić do ich zaczopowania, co skutkuje powstaniem prosaków. Dobierając krem pod oczy należy zwracać baczną uwagę na jego wchłanialność- nie powinien pozostawiać ciężkiej ani tłustej powłoki, lecz wchłaniać się całkowicie lub z pozostawieniem bardzo delikatnego filmu.


Niektóre z moich Czytelniczek mają tak suchą skórę wokół oczu, że wchłania ona nawet treściwe oleje i masła, dlatego cieszę się, że powyższy kosmetyk zaskoczył mnie swoim działaniem i mogę Wam go zarekomendować! Przede wszystkim zawiera masło shea i olej słonecznikowy o silnie odżywczych właściwościach, a także wiele skutecznych ziół- chaber o właściwościach zmniejszających zasinienia i cienie wokół oczu, koniczyna oraz krwawnik działają antyoksydacyjnie hamując procesy starzenia się skóry a marchew wspomaga regenerację naskórka. Całość dopełnia witamina C o działaniu uszczelniającym naczynia krwionośne a także witamina E, która zapobiega jełczeniu produktu a także wykazuje działanie antyoksydacyjne (szczególnie silne w połączeniu z witaminą C za co duży plus!).

Osobiście nie stosowałam go jednak codziennie- nie jestem posiadaczką suchej skóry wokół oczu więc powyższy krem pozostawiał na ich okolicy treściwy film, który dostawał się do oka powodując zamglenie. Zawarta w kremie żółta glinka nie tylko ma nasycić skórę minerałami ale także powinna zmniejszyć efekt tłustego filmu na skórze. Stosowałam więc produkt 2x w tygodniu jako "serum" na okolice oczu - w tym celu rezygnowałam z dotychczas stosowanego kremu (Resibo) i nakładałam bardzo cienką warstwę kremu Botanicum. Zastosowany w rozsądnej ilości nie zostawiał aż tak tłustej powłoki i nie wpływał do oka, co uprzyjemniło jego stosowanie! Skóra wokół oczu stopniowo stała się bardziej rozświetlona, odżywiona i elastyczna.

Jeśli jesteście posiadaczkami bardzo suchej skóry wokół oczu i preferujecie treściwe konsystencje na tę okolicę, to ten krem z pewnością spisze się u Was! Dużym plusem jest jego niesamowita wydajność!

Cena: ok. 50 zł za 30 ml


Ostatnim kosmetykiem, który bardzo pozytywnie zaskoczył mnie swoim działaniem był ziołowy balsam na usta - czyli pomadka ochronna!

Skład INCI:
Prunus Amygdalus Dulcis Oil - olej ze słodkich migdałów,
Trifolium Pratense Flower and Helianthus Annuus Seed Oil - macerat koniczyny w oleju słonecznikowym,
Butyrospermum Parkii Butter - masło shea,
Cocos Nucifera Oil - olej kokosowy,
Mangifera Indica Seed Butter - masło mango,
Cera Alba - wosk pszczeli,
Tocopherol - witamina E.

Balsam wzorowo spełnia swoje podstawowe zadanie, jakim jest ochrona ust w czasie mrozów i wietrznych dni. Nawilża je i uelastycznia, stają się miękkie, gładkie oraz odporne na wypływ temperatury na zewnątrz. Podczas stosowania tej pomadki nie pojawiły się żadne suche skórki ani spierzchnięcia ust!

Jednak pomadka ta uratowała... mój podrażniony od kataru nos! Od ciągłego pocierania chusteczką skóra wokół nosa była czerwona, bardzo wrażliwa i okropnie się łuszczyła. Wiele kosmetyków nakładanych na tę okolicę mocno szczypało i dodatkowo drażniło skórę. Natomiast balsam Botanicum ma bardzo ciekawą formułę jak na pomadkę- nie jest bardzo sztywny i pod wpływem ciepła ciała szybko się rozpuszcza. Nie musiałam więc mocno dociskać pomadki do skóry i to znacznie ułatwiało aplikację. Był to jeden z niewielu kosmetyków, który dobrze tolerowała moja skóra a że zawsze miałam go przy sobie, pomógł mi w znacznym stopniu zregenerować podrażnioną skórę wokół nosa i już po kilku dniach po ustąpieniu kataru, po suchych skórkach, zaczerwienieniu i podrażnieniu nie było ani śladu!

Cena: ok. 25 zł za 4,3 g


Osobiście jestem bardzo zadowolona z wszystkich trzech kosmetyków i serdecznie polecam Wam przyjrzeć się bliżej ofercie marki! Osobiście zamówiłam te preparaty ze sklepu BioEcoLife przy okazji zakupu mojego ulubionego podkładu w formie płynnej marki Couleur Caramel - co więcej, na stronie sklepu jest możliwość zakupu próbek tegoż podkładu! Niezmiernie mnie to cieszy, ponieważ podkład ten nie należy do tanich kosmetyków, więc wielką szkodą byłoby nie trafić z kolorem. Jednak jeśli chodzi o jego działanie, to kompletnie się w nim zakochałam, o czym miałyście możliwość przeczytać w jego pełnej recenzji!

Wracając do oferty marki Botanicum- pod każdym z powyższych kosmetyków podałam Wam link skąd zamawiałam te kosmetyki - w dodatku mam dla Was wspaniałą wiadomość, ponieważ od dziś przez 10 dni (a więc do 6 lutego 2018r.) wpisując do zamówienia hasło "KN12" uzyskacie 12% rabatu na cały asortyment (a więc całą markę Botanicum jak i Couleur Caramel)! Warto zwrócić uwagę, że marka Botanicum Natural SPA ma w ofercie serię dla mężczyzn na bazie oleju konopnego (bardzo uniwersalny olej, nada się zarówno do pielęgnacji cery tłustej, trądzikowej, skłonnej do niedoskonałości jak i podrażnionej, czy z suchymi skórkami) a walentynki za pasem!

Jako iż Botanicum Natural SPA jest młodą marką, trzymam za nią mocno kciuki! Bardzo się cieszę, że rynek polskich kosmetyków naturalnych wciąż się rozwija, oferując przeróżne ciekawe kosmetyki, które nie tylko charakteryzują się skutecznością ale także bezpieczeństwem stosowania. 

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

wtorek, 23 stycznia 2018

[498.] Q&A - Wasze pytania, moje odpowiedzi!

W zeszłym miesiącu na fanpage umieściłam post z zaproszeniem do zabawy z Q&A ("Pytania i Odpowiedzi") - pytań padło wiele i dziś odpowiem na najciekawsze z nich!

Zaczynajmy!


1. Co myślisz o myciu twarzy przy użyciu szczotki z końcówką silikonową?

To pytanie pada bardzo często =) Odradzam wszelkiego rodzaju szczoteczki, gąbeczki, ściereczki do mycia twarzy - są to siedliska bakterii a ponadto mogą przyczynić się do nadmiernego złuszczenia naskórka. 

Żeby zrozumieć, jaki wpływ ma złuszczanie naskórka na wygląd naszej cery i w jaki sposób wykonywać peelingi prawidłowo, zachęcam do zapoznania się z serią "Kompendium Wiedzy o Złuszczaniu Naskórka":

Część I - peelingi twarzy ziarniste i enzymatyczne oraz podstawy działania peelingów
Część II - eksfoliacja kwasami
Część III - peelingi ciała
Część IV - peelingi skóry głowy
Część V - jak poprawnie stosować peelingi enzymatyczne?

Także moja przygoda ze ściereczką Glov nie należała do udanych.


2. Co sądzisz o kwasach wykonywanych w gabinecie kosmetycznym? I jaki ewentualnie zabieg byś poleciła?

Kwasy pod okiem osoby doświadczonej jak najbardziej! Natomiast nie polecę konkretnego zabiegu- od tego właśnie są konsultacje przed przystąpieniem do serii zabiegów, by kosmetolog mógł ocenić potrzeby skóry, jej grubość, reaktywność i na tej podstawie zaproponować najlepsze rozwiązanie.


3. Najlepsze pomoce do czytania składów. Pamiętam, że polecana była kiedyś kosmopedia. Jakiś czas temu natrafiłam na EWG. Gdzie jeszcze warto szukać informacji? Najlepsze aplikacje do skanowania kosmetyków?

Niestety, jeszcze nie natrafiłam na aplikację czy stronę internetową, która analizowałaby kosmetyki uwzględniając ich naturalność - nie polecę więc żadnej takiej "ściągi" :)


4. Karboksyterapia - warto? Czy efekty i zdjęcia z googla to ściema?

Warto! Jest to jeden z najnowszych i najbardziej skutecznych zabiegów - osobiście poddałam się serii zabiegów w celu minimalizacji blizny i efekt jest spory, chociaż na pełny efekt przebudowania się blizny trzeba było poczekać ponad rok. 

Efekty uzyskane dzięki karboksyterapii jak najbardziej będą takie jak pokazuje Google, jednak pamiętaj, by udać się do doświadczonej osoby!



5. Czy warto stosować peelingi mocznikowe? O peelingach mechanicznych i enzymatycznych czy kwasach jest milion informacji, także na blogu są dość bogato opisane, a o tych cisza.

Główną zasadą działania peelingów jest złuszczanie naskórka- a to, czy użyjemy w tym celu wysokiego stężenia mocznika, kwasu czy drobinek, nie ma znaczenia. Peeling to peeling- taki sam efekt można uzyskać przy pomocy przeróżnych substancji - muszą być jednak odpowiednio dobrane pod względem stężenia oraz potrzeb skóry! Nie polecam eksperymentowania samemu z peelingami chemicznymi jak kwasy, czy mocznik.


6. Jak radzić sobie z rogowaceniem okołomieszkowym?

Podstawą jest delikatne oczyszczanie, bez stosowania mydeł oraz żeli z SLS, SLES a nawet zachęcam do unikania SCS. Ponadto bardzo istotne jest złuszczanie skóry- bardzo dobre efekty daje szczotkowanie ciała na sucho jednak należy zwracać baczną uwagę na utrzymywanie szczotki w czystości. Jak każdy gadżet kosmetyczny, szczotka również jest siedliskiem bakterii, które mogą zaostrzać problemy skórne. Dlatego należy dokładnie ją oczyszczać i trzymać w suchym miejscu. Można także spróbować stosować żele do mycia ciała z dodatkiem kwasu (np. orzeźwiająco-energetyzujący żel do mycia ciała Vianek zawierający kwas jabłkowy), ponieważ skóra na ciele jest grubsza niż na twarzy i lepiej toleruje mocne złuszczanie. Zachowajcie jednak ostrożność i obserwujcie reakcje swojej skóry!

Natomiast wybierając kosmetyki nawilżające zaobserwuj, jakie konsystencje bardziej będą odpowiadać skórze- u niektórych lepiej sprawdzają się lekkie, szybko wchłanialne konsystencje, które nie powodują sklejania komórek i ułatwiają ich prawidłowe złuszczenie ale u innych osób można zaobserwować całkowicie odmienną sytuację- skóra lepiej reaguje na treściwe oleje i masła, które wyciszają zaczerwienienie i niwelują szorstkość skóry.


7. Jaki peeling stosować mając cerę z rozregulowaną pracą gruczołów łojowych? Jakie nawilżenie stosować na noc? Krem? Olej? Jeśli tak, to jaki będzie najodpowiedniejszy?

Regulacja pracy gruczołów łojowych to bardzo trudny temat, ponieważ u każdej osoby przebiega odmiennie. Należy wziąć pod uwagę, jakie dotychczas były stosowane kosmetyki i spróbować zamieniać je stopniowo na delikatniejsze. Nie podam konkretnych nazw kosmetyków ponieważ nie wiem, co stosowałaś wcześniej.



8. Peeling kawitacyjny, dla kogo najlepszy i na jakie dolegliwości? Za i przeciw  

W mojej opinii jest to zbędny rodzaj zabiegu gabinetowego. Taki sam efekt możemy uzyskać przy pomocy odpowiednio dopasowanego peelingu ziarnistego lub enzymatycznego i stosowanie go w warunkach domowych.



9. Jak zmywać skórę wokół oczu? Czy płyn micelarny wystarczy?

Skóra wokół oczu ma bardzo płytko ukorzenione gruczoły łojowe, stąd powierzchowne oczyszczanie w zupełności wystarcza- także płynem micelarnym, jednak koniecznie pamiętaj o spłukaniu go wodą, by nie pozostawiać na skórze substancji myjących.


10. Jaki szampon dla bardzo wrażliwej, suchej skóry głowy? Zarazem dla łuszczącej się (u mamy w niektórych miejscach). 

Rozpocząć walkę od peelingu skóry głowy, by pozbyć się martwych komórek naskórka. Peeling nie powinien być wykonany zbyt mocno, by dodatkowo nie nasilić zmian. Delikatnie, lecz skutecznie.

Następnie sięgać po szampony bez SLS, SLES a nawet SCS - systematycznie, nie zrażać się początkowym brakiem efektów czy puszeniem włosów. Kosmetyki naturalne potrzebują czasu, by zadziałać.

Miejsca łuszczące się i swędzące smarować olejem z ogórecznika- to olej o najsilniejszych właściwościach przeciwzapalnych. Stosować przed każdym myciem głowy na 30 min.

Jeśli mama stosuje odżywki/maski do włosów, to zaobserwować, czy nakłada je także na skórę głowy? Jeśli tak, niech nakłada tylko na końcówki. Jeśli tylko na końcówki- niech spróbuje nałożyć na skórę głowy. Niech mama zwróci uwagę na bardzo dokładne spłukiwanie szamponu oraz odżywki/maski!


11. Jakich kosmetyków używać przed wyjściem na narty?

Moim narciarskim "must have" jest masło awokado, jednak w tej roli dobrze spisze się każde masło lub olej, które będą pozostawiać na skórze film chroniący przed mrozem. Jednak kosmetyk to czasem zbyt mało, by uchronić skórę przed zimnem- warto ubrać się tak, by chronić skórę przed wiatrem i mrozem. Można pokusić się o zakup kominiarki, ale równie dobrze spisuje się szczelne połączenie szalik, czapka i gogle:

  Tak razem z bratem chronimy skórę na nartach!


Mam nadzieję, że te kilka pytań było dla Was pomocne i rozwiało wątpliwości. Jeśli chcecie kolejny post z serii Q&A zadawajcie pytania pod tym postem! 

Pozdrawiam serdecznie!
 

czwartek, 18 stycznia 2018

[497.] Projekt denko - grudzień 2017

Styczeń rozpoczął się już na dobre,  dlatego najwyższy czas podsumować kosmetyki, które zdenkowałam w grudniu - zdecydowaną większość tych kosmetyków miałyście okazję zobaczyć już na blogu jednak mam nadzieję, że poniższe krótkie recenzje pomogą Wam przypomnieć sobie co nieco o naturalnych kosmetykach godnych uwagi!


Pielęgnacja twarzy

Olejek do demakijażu, Resibo

Demakijaż przy pomocy oleju to najdelikatniejsza forma zmywania kosmetyków kolorowych. Nie podrażni skóry ani nie przyczyni się do aktywizacji pracy gruczołów łojowych. Ponadto demakijaż olejem bez trudu poradzi sobie z wodoodpornymi formułami, z którymi nierzadko micele mają problem. 


Olej nakładam na dłonie i masuję nimi twarz. Gdy już kosmetyki kolorowe zostaną rozpuszczone, zmywam olejek przy pomocy nasączonych wodą płatków kosmetycznych. Na skórze pozostaje lekka, tłusta powłoka jednak bez trudu znika pod wpływem później zastosowanych kosmetyków - w końcu poprawne oczyszczanie, gdy nosimy makijaż, to oczyszczanie dwuetapowe!


Cena: ok. 60 zł za 150 ml


Odżywcza maseczka-peeling do twarzy, Vianek

Do tego produktu wracam z przyjemnością! Produkt stosuję 1x w tygodniu, po umyciu i tonizacji twarzy. Wykonuję dokładny masaż, podczas którego wyraźnie czuć, jak zmielone siemię lniane złuszcza naskórek. Drobinki te nie powodują nieprzyjemnego tarcia, i nie nasilają rumienia na mojej cerze. 


Po wykonanym masażu pozostawiam produkt na twarzy na ok. 15 minut, by zadziałał jako maseczka. Dzięki wcześniejszemu peelingowi, substancje aktywne jeszcze lepiej wnikają wgłąb naskórka! Po spłukaniu produktu cera jest miękka i przyjemnie gładka, nie pozostaje jednak na niej tłusty ani nieprzyjemny film.


Cena: ok. 20 zł za 75 ml


Tusz do rzęs Volume & Green, Boho Green Makeup

Pięknie podkręca i wydłuża rzęsy, delikatnie je pogrubiając i nie sklejając. Tuż po otwarciu jego konsystencja jest rzadsza i minimalnie problematyczna, ponieważ nałożony w zbyt dużej ilości zaczyna sklejać rzęsy. Po ok. 2 tygodniach od otwarcia tusz tężeje i jego stosowanie jest czystą przyjemnością!

Efekt finalny nie jest przerysowany, wygląda naturalnie lecz rzęsy są wyraźnie podkreślone. W dodatku nie osłabia rzęs, zdecydowanie rzadziej one wypadają. Z pewnością wrócę do tego tuszu!

Cena: ok. 40 zł za 5 ml


Serum silnie nawilżające, Clochee

To serum typowo humektantowe: znajdują się w nim dwa rodzaje kwasu hialuronowego - wielko- i małocząsteczkowy, gliceryna oraz ekstrakt z buraka bogaty w betainę (aminokwas o właściwościach wiążących wodę w naskórku). Dzięki takiej kompozycji substancji nawilżających nawilża naskórek już w głębokich warstwach!

Przede wszystkim serum humektantowe to must have dla osób często stosujących oleje- by zachować maksimum nawilżenia skóry, czasem nie wystarcza sam emolient i humektant bardzo dobrze uzupełnia jego działanie. Dodając humektanty pod oleje minimalizujemy ryzyko uczucia dyskomfortu i braku nawilżenia pomimo stosowania olejów.


Cena: ok. 140 zł za 30 ml, aktualnie na stronie producenta jest promocja: 110 zł


Serum naturalnie wygładzające, Resibo

Mój absolutny hit w kwestii działania hamującego procesy starzenia się skóry! Jest nie tylko bogaty w antyoksydanty, które to chronią przed wolnymi rodnikami i tym samym działają anty-ageing ale także pozyskiwany z lawendy stoechiol, który rozluźnia mięśnie i skórę a tym samym zapobiega pogłębianiu się zmarszczek mimicznych.


Serum to stosowałam zarówno pod krem lub solo 1-2x w tygodniu na noc, a także miałam wykonywane na nim masaże twarzy- poza właściwościami pielęgnującymi tego serum, które dodatkowo przyczyniały się do skuteczności zabiegu, zapach tego serum jest niesamowicie przyjemne- nie czuć lawendy, jest to zapach delikatny i mi osobiście kojarzący się z oliwką Bambino- ciepły, lekko słodki ale nie duszący ani mdły. Cudny!

Cena: ok. 130 zł za 30 ml


Pomadka o smaku mango, Greenland

Kosmetyk przywieziony z Austrii, dostępny w drogerii BIPA. Smak tej pomadki jest obłędny, bardzo słodki i chociaż mi osobiście nie przypominał mango, to bardzo przypadł mi do gustu. Stosowałam ją głównie w okresie świątecznym a jej aromat przywodził mi na myśl świąteczny klimat, chociaż nie było w niej nut cynamonowych czy pomarańczowych.

Jej smak mnie oczarował, co uprzyjemniało stosowanie, jednak nie zapach jest najważniejszy! W kwestii działania nawilżającego i ochronnego również spisała się wzorowo, podczas jej stosowania nie dokuczały mi suche skórki ani pękający naskórek w obrębie ust.

Cena: aktualnie widzę ją w cenie 6 Euro, jednak ja kupiłam ją znacznie taniej- widocznie trafiłam na promocję =)


Masełko do ust Afrodyzjak, Honey Therapy

Masło ochronne o smaku wanilii- jest bardzo delikatne, lekko wyczuwalne na ustach jednak mocno nawilżające. Z pewnością spisze się u osób, które nie lubią uczucia ciężkich, czy klejących konsystencji pozostawionych na ustach. 


W czasie jej stosowania także nie zaobserwowałam powstania suchych skórek. Dużym plusem jest wydajność tego produktu, ponieważ nie trzeba nakładać go wiele, by cieszyć się nawilżonymi ustami!

Cena: ok. 15 zł za 15 g


Pielęgnacja włosów

Szampon Pure & Natural, Nivea

Ten szampon przywiozłam z wycieczki z Ukrainy i bardzo pozytywnie zaskoczył mnie składem- wprawdzie nie był idealny, ponieważ oparty na SCS, który jest mocnym detergentem i sól w formie zagęstnika, jednak zdecydowanie był to skład NATURALNY a nie tylko udający takowy! 




Produkt wzorowo spisywał się w roli kosmetyku oczyszczającego, stosowany raz na jakiś czas np. przed nałożeniem henny. Bardzo łatwo dało się po nim rozczesywać włosy, chociaż finalnie nie były one tak bardzo wygładzone i dociążone jak po odżywczym Vianku, który stosuję na co dzień. Mimo wszystko kosmetyk warty uwagi, gdybyście były na Ukrainie!


Cena: ok. 10 zł za 400 ml - kosmetyki na Ukrainie były bardzo przystępne cenowo!

Pełna recenzja


Henna Swati 

Odkąd porzuciłam farbowanie długości włosów farbą chemiczną na rzecz henny, moje włosy niesamowicie odżyły! Henna nie tylko umożliwiła mi uzyskanie wymarzonego, naturalnie wyglądającego odcienia rudości, ale także odżywiła i pogrubiła włos! Kolejne opakowanie w zapasach!

Cena: ok. 35 zł za 150g

Pełna recenzja w Mojej Włosowej Historii

 
 Pielęgnacja ciała


Chusteczki do pielęgnacji skóry dziecka 3w1: regeneracja, nawilżenie i odżywienie, Anthyllis Baby

W przypadku higieny i pielęgnacji okolic intymnych bardzo istotny jest skład kosmetyków- ze względu na bliskość błon śluzowych w tych okolicach należy przyjąć, że substancje stosowane w kosmetykach bardziej przenikają do krwioobiegu. Stąd też chusteczki nawilżane dla niemowląt powinny charakteryzować się wyjątkowo bezpiecznym składem. Produkt Anthyllis Baby jak najbardziej posiada wzorowy skład INCI chusteczek, bardzo dobrze oczyszcza i nie podrażnia. Duży plus za funkcjonalne zamknięcie!

Cena: ok. 16 zł za opakowanie (60 szt.)

Pełna recenzja


Delikatny płyn do kąpieli-szampon 2w1, Anthyllis Baby

Bardzo delikatny kosmetyk myjący, który nie podrażnia ani nie wysusza skóry! Oparty na bazie delikatnych substancji myjących, dzięki czemu nie narusza bariery hydrolipidowej. Zdecydowanie nada się do pielęgnacji najmłodszych, jednak nie ma przeciwwskazań, by stosowały go także osoby dorosłe.


Systematyczne stosowanie żeli myjących pozbawionych SLS i innych mocno oczyszczających substancji przyczynia się do poprawy nawilżenia i elastyczności skóry- zdecydowanie mniej domaga się ona nawilżania balsamem. Stosując żele bez SLS zapominamy nie tylko o drobnopłatkowym złuszczaniu skóry w obrębie ciała ale także poprawia się stan skóry... na stopach! Jeśli zazwyczaj myjemy się pod prysznicem, to właśnie stopy mają najdłuższy kontakt z detergentem i są najbardziej narażone na jego właściwości drażniące. A że skóra w obrębie stóp jest gruba to bardzo intensywnie reaguje obroną, jaką jest dodatkowe zgrubienie skóry.

Cena: ok. 30 zł za 400 ml

Pełna recenzja


Mydło kuchenne Goździk, Yope

Kontakt skóry z detergentami ma bardzo duży wpływ na stan skóry- dlatego wyeliminowałam SLS nie tylko z kosmetyków ale także środków chemii gospodarczej. Mydła kuchennego Yope używam do mycia naczyń i chociaż nie używam rękawiczek podczas zmywania, nie borykam się z suchą skórą dłoni ani suchymi skórkami w obrębie paznokci.

Gdy wspominam wstecz stan swoich dłoni mogę śmiało powiedzieć, że mam wrażenie, jak gdybym odjęła im lat - jeszcze w liceum miałam skórę na dłoniach na tyle dobrze nawilżoną, że krem do rąk nie był mi potrzebny. Oczywiście i tak nosiłam go w torebce, bo wszystkie koleżanki nosiły (<facepalm>) jednak po jego zastosowaniu zostawiał tłustą powłokę na skórze, nie wchłaniał się nawet nałożony w minimalnej ilości i ciężko było mi utrzymać długopis. Na studiach moja skóra zaczęła się dopominać kremu do rąk i jego obecność w torebce była obowiązkowa. Jednak mimo stosowania po każdym umyciu rąk, skóra stawała się coraz bardziej szorstka i często dokuczały mi suche skórki wokół paznokci.

Pod koniec studiów, kiedy byłam już fanką naturalnej pielęgnacji, wyeliminowałam całkowicie SLS a suchość skóry i suche skórki przestały się pojawiać. To nieprawdopodobne, jak bardzo stan nawilżenia skóry może się zmienić tylko pod wpływem zmiany kosmetyków myjących! Aktualnie krem do rąk jest kosmetykiem, bez którego mogę się obejść- wprawdzie w zimie skóra wymaga nawilżenia, ale mogę zastosować dowolny krem lub balsam do ciała- i zazwyczaj tak właśnie robię. Zapewne zauważyłyście, że kremy do rąk rzadko kiedy pojawiają się w denkach- kupuję je bardzo sporadycznie i bardziej z chęci przetestowania czegoś nowego niż faktycznej potrzeby.

Wracając do samego produktu, jakim jest mydło kuchenne Yope to warto zaznaczyć, że jest to "mydło" jedynie z nazwy i pod względem chemicznym jest to żel. Firma niedawno wypuściła na rynek płyny do mycia naczyń, jednak jeśli dobrze pamiętam, są na bazie SCS, więc pozostaję przy "mydłach" kuchennych. Nie mogę na internecie znaleźć składu tych nowych płynów do naczyń, żeby sprawdzić, czy dobrze kojarzę ich skład dlatego jeśli je znacie, proszę o podesłanie składu =)

Cena: 16 zł za 500 ml

Pełna recenzja


Peeling cytrusowo-kokosowy do ciała, Mydlasie

Ten peeling zamawiamy w formie półproduktów i wykonujemy go samodzielnie- oczywiście jest to bardzo proste i w pełnej recenzji pokazywałam Wam, że nie ma się czego obawiać! Jest to fantastyczny sposób na spróbowanie swoich sił tworzeniu własnych kosmetyków- zanim rzucimy się na głęboką wodę i same wykonamy kosmetyk, warto wykonać peeling, gdzie mamy już dokładnie odmierzone proporcje i objętości. W ten sposób obserwujemy, jak surowce reagują między sobą i łączą się, dzięki czemu wykonując później peeling wg własnego uznania, wiemy, jak ten proces powinien przebiegać. 


Własnoręcznie wykonany peeling może być także miłym prezentem dla bliskiej nam osoby- przecież w kwestii prezentów nie liczy się wygórowana cena ale czas i zaangażowanie poświęcone w zdobycie tego prezentu.

Natomiast w kwestii samego peelingu, to bardzo dobrze złuszcza martwe komórki naskórka i wykonywany na nim masaż jest intensywny. Dzięki dużej zawartości olejów pozostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku!


Cena: 27 zł za 350 g

Pełna recenzja

Niestety naklejka z opakowania spłynęła po kontakcie z wodą, dlatego dla przypomnienia wklejam Wam, jak wyglądało opakowanie:


Jestem bardzo ciekawa, czy znacie któreś z powyższych kosmetyków? Jak spisały się one u Was? A może zaciekawiłam Was którymś?

Koniecznie dajcie znać! Pozdrawiam,