sobota, 28 kwietnia 2018

[518.] Ulubieńcy ostatnich tygodni!

Poprzednie denko jakie Wam pokazywałam było obszerne w mało znane kosmetyki - wszystkie jednak charakteryzowały się wzorowym składem INCI! Z racji tego, że wykończyłam sporą część swoich zapasów kosmetycznych, zaczęłam szukać nowości. Dziś, pod hasłem "Ulubieńców" chciałabym pokazać Wam kilka ciekawych produktów!


Mleczko do oczyszczania twarzy Naturativ


Nawilżenie jest podstawą działania przeciwstarzeniowego, dlatego wybieram kosmetyki delikatnie oczyszczające, które nie dają efektu ściągania skóry po umyciu oraz dyskomfortu. W ten sposób mam pewność, że ochronna bariera hydrolipidowa mojej skóry nie została naruszona. 


Systematycznie dostaję od Was pytania o kosmetyki Naturativ. Dotychczas stosowałam jedynie ich kojąco-liftingującą maskę 360°AOX, którą bardzo mile wspominam, dlatego postanowiłam, że najwyższa pora wypróbować kolejny ich produkt zwłaszcza, że posiadają wzorowe składy INCI! Jest to jedna z niewielu firm kosmetycznych w przypadku której można brać produkty "w ciemno" ponieważ zawsze mają bezpieczny i naturalny skład.

Mleczko pozytywnie zaskoczyło mnie swoim działaniem, ponieważ bardzo sprawnie radzi sobie z demakijażem chociaż posiada bardzo lekką konsystencję! Nie jest tłuste, nie pozostawia na twarzy nadmiernie treściwego filmu ale po zastosowaniu skóra jest miękka i gładka. Mleczko łagodzi zaczerwienienia cery, nie powoduje wzmożenia jej reaktywności. 

Kosmetyk jest bardzo wydajny, już niewielka ilość wystarcza do rozprowadzenia po sporej powierzchni skóry. Podczas jego stosowania nie zaobserwowałam czopowania ujść gruczołów łojowych czy wzmożenia trądziku, wręcz przeciwnie - niechciani goście, którzy pojawili się na mojej twarzy np. pod wpływem grzeszków dietetycznych szybko i sprawnie znikali! Sądzę, że bardzo dobre właściwości regeneracyjne cery mogły wynikać m. in. z obecności kojących ekstraktów w tym mleczku jak prawoślaz i rumianek solny:

Aqua, Ethylhexyl Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Propanediol, Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Argania Spinosa Kernel Oil, Althaea Officinalis Root Extract, Tripleurospermum Maritima Extract, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Xanthan Gum, Carrageenan Chondrus Crispus, Sodium Phytate, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Parfum

Cena: ok. 60 zł / 200 ml


Peeling myjący do twarzy Be Organic


1x w tygodniu wykonuję peeling - przypominam, że zbyt częste wykonywanie peelingów przyczynia się do wzmożenia problemów z cerą i z tego powodu coraz mniej Producentów zaleca stosowanie peelingów 2-3x w tyg. jak miało to miejsce jeszcze kilka lat temu (kosmetologia to bardzo dynamicznie rozwijająca się gałąź nauk medycznych!). Osobiście odradzam także stosowanie preparatów z kwasami jako właśnie wyjątkowo stwarzających ryzyko nadmiernego złuszczania naskórka. Więcej o nadmiernym złuszczaniu wspominałam w I i II części Kompendium Wiedzy o Złuszczaniu Naskórka natomiast owo Kompendium składa się aż z 5 części, dlatego odsyłam Was do sekcji "Pielęgnacja", gdzie są wszystkie wypisane.


Na kosmetyki marki Be Organic czaiłam się od dłuższego czasu i szukając peelingu moją uwagę przykuła właśnie ta marka. Peeling jest zamknięty w dużej butelce (aż 200 ml!) co jest gwarancją jego wydajności. Już w pierwszym kontakcie zachwycił mnie swoim świeżym aromatem z cytrusową nutą!

Ten peeling jest bardzo uniwersalnym kosmetykiem i wyjątkowo mogłabym go polecić do wszystkich typów cer (jedynie za wyjątkiem tych z aktywnym, ropnym trądzikiem, ponieważ w tym wypadku ogólnie odradzane są peelingi ziarniste) - posiada niewielkie drobinki złuszczające, które jednak skutecznie złuszczają martwy naskórek. Nie dajcie się zwieść jego pozornej delikatności! Złuszcza skutecznie ale jednocześnie nie podrażnia skóry, nie wzmaga jej reaktywności czy zaczerwienień. Dzięki odpowiedniej sile nacisku dłoni na drobinki jesteśmy w stanie stopniować intensywność peelingu w zależności od preferencji naszej skóry - jest to niezwykle istotne w przypadku cer mieszanych, gdzie różne partie twarzy wymagają różnej siły peelingu. 

Produkt bardzo łatwo zmywa się z twarzy, nie pozostawia żadnego filmu, co z pewnością przypadnie do gustu osobom o cerach z problemem komedogenności. Pozostawia skórę jedwabiście gładką i gotową na dalsze czynności pielęgnacyjne. Peelingi, które nie pozostawiają filmu na skórze (i które zawierają w sobie substancje myjące, które stosujemy w zamian za kosmetyk do oczyszczania dogłębnego) są idealne do stosowania przed przeróżnymi rodzajami serum i maseczek, ponieważ brak zalegających mas martwych komórek naskórka substancje z kosmetyków mają szansę lepiej oddziaływać na skórę!

Aqua, Lauryl Glucoside, Glycerin, Propanediol, Capryl/Cocamidopropyl Betaine, Bambusa Arundinacea Stem Extract, Sodium Cocoamphoacetate, Oryza Sativa Powder, Benzyl Alcohol, Citric Acid, Cellulose Gum, Carrageenan, Parfum, Ceratonia Siliqua Gum, Sucrose, Dehydroacetic Acid, Ginko Biloba Leaf Extract, Vitis Vinifera Leaf Extract, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate

Cena: ok. 45 zł / 200 ml (aktualnie na stronie Producenta są promocje: peeling kosztuje ok. 35 zł a przy zakupie dowolnego kosmetyku można go dostać już za 1 zł!)


Hydrolat z róży damasceńskiej Cztery Szpaki


Uwialbiam hydrolaty różane - był to pierwszy rodzaj hydrolatu po jaki sięgnęłam na początku mojej przygody z naturalną pielęgnacją i wciąż do niego powracam. Testuję przeróżne marki i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł! Jednak w przypadku hydrolatów jest jeden, malutki ale robiący różnicę haczyk...

Chociaż nazwa "hydrolat różany" i "woda różana" zazwyczaj stosowane są zamiennie, to powinniśmy je rozróżniać. Hydrolat różany jest surowcem o znacząco niskim pH przez co po powoduje podrażnienia i zaczerwienienia u wielu osób. Natomiast wodą różaną nazywane są roztwory hydrolatu różanego z wodą o bezpieczniejszym pH zbliżonym do fizjologicznego a także woda z niewielką ilością dodatku olejku eterycznego z róży i substancjami regulującymi pH. Większość "hydrolatów" jakie miałam przyjemność stosować były właśnie wodami różanymi- nie uważam tego jednak za minus! Woda różana jest dużo lepszym wyborem w przypadku osób początkujących lub też tych z Was, które mają cerę wrażliwą, czy naczynkową. Woda różana także wyrównuje pH skóry a jednocześnie niemal nie wiąże się z nią żadne ryzyko podrażnień!

O hydrolatach Cztery Szpaki słyszałam wiele pochwał, dlatego z pełną świadomością kupiłam ich oryginalny hydrolat różany wiedząc, że może to być preparat, który spowoduje podrażnienie. Faktycznie tak też się stało, dlatego rozcieńczyłam hydrolat początkowo w zalecanej proporcji 1:1 - wciąż był jednak za mocny, dlatego następnie ponownie rozcieńczyłam. 


Tak rozcieńczony hydrolat spasował mojej skórze i mogłam go z powodzeniem stosować - należy mieć jednak na uwadze, że rozcieńczanie kosmetyku osłabia układ konserwujący. Dodawanie konserwantu na własną rękę jest ryzykowne, ponieważ dodany przez nas konserwant może wejść w interakcję z już zastosowanym przez Producenta konserwantem. Dlatego najbezpieczniejszą opcją jest rozcieńczanie hydrolatu z wodą w małych partiach a następnie przechowywanie w lodówce i obserwacja, czy nie wytrąca się mętny osad wskazujący na zepsucie. Tak też zrobiłam i ja, co umożliwiło mi całkowite zużycie hydrolatu.

Hydrolat Cztery Szpaki nie zawiódł mnie - systematycznie stosowany wspomógł wyciszenie gry naczyń krwionośnych, na czym najbardziej mi zależy. W dalszej części notki zauważycie, że w ostatnim czasie stosowałam kilka kosmetyków o działaniu mocno uszczelniającym naczynka (m. in. serum i olejek z wit. C) stąd nawet osoby trzecie zwracały mi uwagę, że moja cera ma się lepiej! Z całą pewnością hydrolat różany Cztery Szpaki również dołożył swoją "cegiełkę" do tego efektu.

Poza właściwościami wzmacniającymi naczynka, hydrolat bardzo dobrze nawilża skórę, wykazuje właściwości kojące a nawet jest zalecany w przypadku rewitalizacji i odbudowy cer dojrzałych. Ponadto posiada przepiękny, głęboki i ciepły (naturalny!) zapach róż!

Rosa Damascena Floral Water, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate

Cena: ok. 30 zł / 100 ml
Link do sklepu


Arganowy krem na dzień i na noc Fair Squared


Kosmetyki firmy Fair Squared mogę uznać za jedno z najważniejszych odkryć kosmetycznych 2018r.! Posiadają wzorowe składy INCI (jest to kolejna marka, w przypadku której możemy sięgać po produkty "w ciemno" bez obaw o jakieś ewentualnie szkodliwe substancje) a w dodatku są nagrodzone szeregiem certyfikatów jak Fair Trade (marka podkreśla, że wspiera uczciwy handel), Vegan, Cruelty Free, czy NaTrue! 

Postanowiłam wypróbować krem w wersji na dzień i na noc (w ofercie marki są obecne także kremy z przeznaczeniem osobno na dzień i osobno na noc) ponieważ w okresie wiosennym zaczynam często wyjeżdżać na weekendy i doceniam uniwersalne rozwiązania. 

Krem bardzo pozytywnie zaskoczył mnie swoją konsystencją - być może niektóre z Was (zwłaszcza posiadaczki cer tłustych, trądzikowych i mieszanych) kojarzą emulsyjno-żelową konsystencję kultowego już kremu Eco Laboratorie z irysem SPF 15 - konsystencja kremu jest bardzo zbliżona, szybko się wchłania i nie pozostawia żadnej tłustej warstwy! Stanowi idealną bazę pod makijaż dla osób o cerach problematycznych i skłonnych do komedogenności. Przy czym w porównaniu do kremu Eco Laboratorie, Fair Squared posiada o niebo lepszy skład! Ostatnio zgłębiam temat akrylamidu w kosmetykach i pod tym kątem krem Eco Laboratorie wypada blado... Posiada substancję, która nie powinna być obecna w kosmetyku naturalnym  (Hydroxyethyl Acrylate (and) Sodium Acryloyl Dimethyl Taurate Copolymer) a ponadto Producent coś brzydkiego kombinuje ze składem - usunął z niego filtr UV chociaż na opakowaniu wciąż pozostała informacja, iż jest to krem z filtrem SPF 15! Nie pozostaje mi nic innego tylko obserwować dalszy ciąg wydarzeń...

Jednak my tu nie o Eco Laboratorie a o Fair Squared! Wracając do omawianego ulubieńca, to mimo lekkiej i dobrze wchłanialnej konsystencji mocno nawilża i odżywia skórę. Pozostawia ją gładką i przyjemną w dotyku. W składzie znajdziemy zbilansowaną ilość emolientów (oliwa, olej ze słodkich migdałów i arganowy) do humektantów (gliceryna i sok z aloesu) które odpowiadają nie tylko za mocne nawilżenie skóry ale również opóźnianie procesów jej starzenia!

Aqua, Glycerine, Vitis Vinifera Seed Oil, Polyglyceryl-3 Dicitrate/Stearate, Argania Spinosa Kernel Oil, Olea Europaea Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Decyl Oleate, Glyceryl Stearate, Tapioca Starch, Stearyl Alcohol, Betaine, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Citric Acid, Parfum, Tocopherol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Linalool, Limonene

Cena: ok. 55 zł / 30 ml


Serum anti-age dla cery suchej i dojrzałej Planeta Organica


Serum Planeta Organica już od dawna zachwyca mnie swoimi właściwościami wzmacniającymi naczynka i wyciszającymi rumień a jednocześnie jest bardzo dobrym kosmetykiem rewitalizującym cerę dojrzałą. Dostarcza cerze przeróżnych substancji aktywnych- jest bogate w oleje i ekstrakty roślinne ale nie tylko - w składzie znajdziemy również kwas hialuronowy, witaminę C, dysmutazę ponadtlenkową (silny przeciwutleniacz!), witaminę A (palmitynian retinylu), niacyamid i wiele, wiele innych! Cena produktu (chociaż wcale nie niska) jest bardzo atrakcyjna jak na ilość substancji czynnych znajdujących się w preparacie. Sądzę, że niejeden Producent mógłby za taki skład żądać znacznie wyższych cen!

Jest to serum o bogatym składzie i wielokierunkowym działaniu ukierunkowanym na przeciwdziałanie procesom starzenia się skóry, jednocześnie bez jej zbędnego obciążania. Bardzo podoba mi się żelowa, lekko płynna konsystencja, która bardzo dobrze współpracuje zarówno z później zaaplikowanym kremem jak i olejem. Wchłania się bardzo szybko i całkowicie, nie pozostawiając tłustej powłoki. Zwolenniczkom koreańskiej pielęgnacji mogłabym zaproponować ten preparat w formie esencji.

Aqua, Glycerin, Saccharide Isomerate, Panthenol, Allantoin, Hydrolyzed Vegetable Protein, Panax Ginseng Root Oil, Lycium Barbarum Fruit Extract, Phyllanthus Emblica Fruit Oil, Asparagus Racemosus Root Extract, Euterpe Oleracea Fruit Oil, Oenothera Biennis Oil, Saccharide Jasminum Officinale Flower/Leaf Extract, Carrageenan, Foeniculum Vulgare Oil, Ribes Nigrum Seed Oil, Camellia Sinensis Leaf Oil, Santalum Album Oil, Myrtus Communis Oil, Rosa Centifolia Flower Oil, Oryza Sativa Bran Powder, Elettaria Cardamomum Seed Extract , Echinacea Purpurea Extract, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Iris Florentina Root Extract, Salix Alba Bark Extract, Curcuma Longa Root Extract, Bambusa Vulgaris Extract , Citrus Grandis Peel Oil, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil, Pelargonium Graveolens Oil, Superoxide Dismutase, Tocopherol, Niacinamide, Riboflavin, Retinyl Palmitate, Ascorbic Acid, Squalane, Sodium Hyaluronate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Iron Oxydes

Cena: ok. 35 zł / 50 ml


Ziołowy olejek do dekoltu z witaminą C Botanicum Natural SPA


Chociaż olejek dedykowany jest do pielęgnacji dekoltu to stwierdziłam, że z powodzeniem można go stosować również na twarz. Zwłaszcza kusiła mnie perspektywa aplikacji tego oleju w połączeniu z serum Planeta Organica. Podwójna dawka witaminy C, zarówno tej zawieszonej w preparacie żelowym jak i olejowym była obiecująca!

Jak wspominałam Wam już wcześniej- ukierunkowanie pielęgnacji na wzmacnianie naczynek w przeciągu tych kilku tygodni gdy stosowałam powyższe kosmetyki przyniosło bardzo zadowalające rezultaty w postaci znacznie wyciszonej gry naczyń krwionośnych na którą zwracały uwagę nawet inne osoby! 

Bardzo doceniam oleje w pielęgnacji - zarówno te czyste jak i ich mieszanki. To proste i bardzo skuteczne kosmetyki o maksymalnej zawartości substancji czynnych, ponieważ oleje nie tylko hamują ucieczkę wody z naskórka ale także uelastyczniają go i dostarczają skórze niezbędnych witamin oraz składników odżywczych. Tak też było w przypadku olejku Botanicum Natural SPA - cera stała się odżywiona, pełna blasku, miała wyrównany koloryt. Nie zaobserwowałam powstawania niedoskonałości po aplikacji tego produktu!


Calendula Officinalis Flower (and) Helianthus Annuus Seed Oil, Daucus Carota root (and) Helianthus Annuus Seed Oi, Trifolium pratense Flower (and) Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol

Cena: ok. 50 zł /  30 ml


Intensywnie wzmacniająca maska do włosów Vianek
 

Równowaga proteinowo-emolientowo-humektantowa (PEH) jest bardzo istotną kwestią w przypadku pielęgnacji włosów! O ile moim kosmykom często dostarczam humektantów i emolientów o tyle ciężko mi dobrać odpowiednie kosmetyki z dodatkiem protein. Ciekawym rozwiązaniem okazała się maska Vianek, która w składzie zawiera wysoką dawkę protein pszenicy i owsa jednak zrównoważone olejem ze słodkich migdałów oraz naturalnymi, nieszkodliwymi dla środowiska analogami silikonu - Isoamyl Laurate oraz Isoamyl Cocoate. W masce znajdziemy także ekstrakt z aloesu, dzięki czemu maska ta dostarcza wszystkich grup substancji niezbędnych do prawidłowej pielęgnacji włosów. 


Maskę aplikuję min. 30 min przed myciem głowy. Po umyciu włosów nakładam swoją ulubioną odżywkę Biolaven - po takim zabiegu włosy lekko się puszą (po tak sporej dawce protein jest to w moim przypadku nieuniknione) jednak zyskują jednocześnie niesamowitą gładkość. Maska znacznie ułatwia rozczesywanie włosów i uważam, że marka objęła bardzo ciekawą drogę tworzenia nowych kosmetyków do włosów.

Po kolejnym myciu nie zostaje nawet najmniejszy ślad po lekkim przeproteinowaniu, za to włosy wciąż pozostają gładkie, lśniące i wyraźnie bardziej "mięsiste" w dotyku! Maska z pewnością zagości u mnie na dłuższy czas!

Aqua, Cetyl Alcohol, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Panthenol, Isoamyl Laurate, Isoamyl Cocoate, Hydroxystearic Acid, Symphytum Officinale Root Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Hydrolyzed Oats, Tocopheryl Acetate, Hydrolyzed Wheat Protein, Lactic Acid, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Cocamidopropyl Betaine, Coco-glucoside, Glyceryl Oleate, Sodium Benzoate, Pinus Silvestris Oil, Parfum, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool

Cena: ok. 23 zł / 150 ml


Krem do rąk z olejem z migdałów Fair Squared
 

Moja uwaga została zwrócona na markę Fair Squared dzięki jednej z Was (którą serdecznie pozdrawiam i dziękuję za polecenie!) właśnie podczas tworzenia wpisu o sposobach i kosmetykach na bardzo przesuszone dłonie. Przeglądając ofertę marki wpadłam także na kilka innych, bardzo ciekawych kosmetyków jak np. "mydło" do golenia czy też waniliowy żel pod prysznic (które można wygrać w organizowanym przeze mnie konkursie!) 

Faktycznie krem ma niezwykle bogatą konsystencję, ale jednocześnie nie jest tłusty. Mocno nawilża i regeneruje suchą skórę dłoni. Bardzo sprawnie i w krótkim czasie się wchłania co sprawia, że z powodzeniem mogłam wykorzystywać go w pracy bez obaw o niekomfortowe uczucie "śliskich" dłoni. Krem skutecznie wzmacnia skórki wokół paznokci i zapobiega ich szorstkości oraz odrywaniu się! Posiada przyjemny, ciepły i lekki (a nie duszący) aromat.

Aqua, Glyceryl Stearate SE, Olea Europaea Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Betaine, Tapioca Starch, Potassium Sorbat,  Sodium Benzoat, Xanthan Gum, Parfum, Citric Acid, Tocopherol, Limonene, Linalool, Geraniol, Citronellol

Cena: ok. 35 zł / 100 ml


Peeling do ciała masło shea i olejek migdałowy, Wellness & Beauty


W zdecydowanej większości przypadków Rossmann odwiedzam tylko wtedy, gdy mają na promocji kocią karmę. I tak wybierając pomiędzy karmą z kurczakiem a wołowiną wpadł mi w oko czerwony napis informujący o promocji. A jak każda kobieta reaguję na hasło "promocja" nieskrywaną ciekawością, żeby tylko zerknąć, co to dają i za ile? Tym sposobem zwróciłam uwagę na skład peelingu Wellness & Beauty, który okazał się być całkowicie naturalnym i bezpiecznym!

Równie pozytywnie zaskoczyło mnie działanie peelingu - jest to dość mocny "zdzierak" ponieważ zawiera w sobie drobinki soli. Osobiście lubię solne peelingi a moim dotychczas ulubionym był energetyzująco-detoksykujący Vianek. Przyznam, że peeling W&B mocno zachwiał Viankiem na pozycji ulubieńca - pozostawia równie przyjemnie gładką skórę, która nie wymaga aplikacji balsamu a jednocześnie jest bardziej przystępny cenowo. Po zastosowaniu skóra jest nie tylko gładka, ale posiada pewną "śliskość", niczym jedwab! Peeling poprawia miękkość i elastyczność naskórka a w dodatku ma przecudowny, pudrowy zapach - wąchany bezpośrednio z opakowania jest dość mocny jednak dzięki temu skóra pachnie jeszcze przez kilka godzin po aplikacji peelingu!

Dla niektórych minusem może być szklany, dość ciężki słoik, w którym zamknięty jest produkt. Osobiście także mam obawy przed trzymaniem takiego produktu na półce pod prysznicem, ponieważ łatwo o chwilę nieuwagi i katastrofę. Z drugiej jednak strony szkło może zostać poddane recyklingowi oraz mamy pewność, że żadne potencjalnie szkodliwe substancje nie przenikają z opakowania do produktu. Słoik posiada bardzo mocne zamknięcie dzięki czemu mamy pewność, że woda ani para wodna nie dostaną się do kosmetyku - a gdyby tak się stało, mogłyby spowodować jego zepsucie się!

Maris Sal, Ethylhexyl Stearate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Parfum, Butyrospermum Parkii Butter, Tocopherol, CI14720, CI 19140, CI 28440

Cena: ok. 15 zł / 300g


Balsam do ciała z masłem kakaowym Fair Squared


Ostatnim kosmetykiem o którym chcę Wam dziś opowiedzieć jest balsam do ciała z masłem kakaowym Fair Squared - warto zwrócić na niego uwagę ze względu na coraz wyższe temperatury na zewnątrz! Balsam błyskawicznie się wchłania, ma lekką konsystencję przywodzącą mi na myśl lekki jogurt naturalny - będzie więc idealnym wyborem na późną wiosnę/lato!

Pomimo lekkiej konsystencji bardzo mocno nawilża skórę i pozostawia ją przyjemnie gładką. Nadaje skórze przyjemny, świeży i lekki zapach. Dzięki obecności masła kakaowego silnie odbudowuje i regeneruje skórę zaaplikowany nawet w niewielkiej ilości a dodatek oliwy z oliwek wspiera odbudowę bariery hydrolipidowej dzięki czemu systematycznie stosując balsam można zażegnać problem drobnopłatkowego złuszczania skóry na ciele! 

Kosmetyk szczególnie poleciłabym tym z Was, które mają problemy z wrastającymi włoskami, ŁZS albo rogowaceniem okołomieszkowym - w przypadku tego typu schorzeń bardzo istotną kwestią jest nawilżanie skóry ale bez jednoczesnego jej obciążania i czopowania ujść gruczołów łojowych, co mogłoby doprowadzić do zaostrzenia zmian chorobowych!

Aqua, Olea Europaea Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Hydrogenated Vegetable Glycerides, Sodium Stearoyl Glutamate, Theobroma Cacao Seed Butter, Xanthan Gum, Glyceryl Caprylate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum, Tocopherol, Citric Acid

Cena: ok. 55 zł / 250 ml
Link do sklepu


Jestem bardzo ciekawa, czy znacie któryś z powyższych ulubieńców - jeśli tak, jak spisują się oni u Was? A może zainteresowałam Was którymś z powyższych kosmetyków?

Z racji tego, iż wielkimi krokami zbliża się długi weekend, chciałabym serdecznie zaprosić Was na instagram, ponieważ będzie mnie tam zdecydowanie więcej i łatwiej będzie mnie złapać. Wyjeżdżam na szybki trip po Ukrainie i chętnie będę się z Wami dzielić spostrzeżeniami i relacjami na InstaStory! 

Będąc na Ukrainie chciałabym także opublikować zaległe marcowe denko - jeśli tylko internet na to pozwoli, mam jednak nadzieję, że wszystko przebiegnie pomyślnie!

Oczywiście w planie mam przegląd tamtejszych drogerii i zielarni - pobieżnie zapoznałam się już z tamtejszą ofertą kosmetyków naturalnych, wiem czego się spodziewać (dobrych cen!) także tym razem postaram się iść na jakość a nie na ilość ;)


Pozdrawiam serdecznie i przypominam o trwającym konkursie w którym można wygrać zestaw kosmetyków o wartości ~ 1200 zł!


piątek, 20 kwietnia 2018

[517.] Bioferment z bambusa EcoSPA czy serum do włosów Vianek - porównanie!

Przez okres 3 miesięcy, tuż po podcięciu końcówek włosów, rozpoczęłam równoległe stosowanie dwóch różnych preparatów zabezpieczających przed uszkodzeniami. Włosy dzieliłam na dwa równe pasma i jedno zabezpieczałam moim ulubionym kosmetykiem do tego celu - biofermentem z bambusa od EcoSPA a drugą partię - nowością firmy Vianek, wzmacniającym serum do włosów. Oba kosmetyki są całkowicie naturalne, posiadają wzorowe składy INCI i co dla mnie istotne - nie posiadają silikonów w składzie lecz ich biodegradowalne, nieszkodliwe dla środowiska, odpowiedniki.

Spójrzcie na powyższe zdjęcie i spróbujcie zgadnąć - po której stronie stosowany był który kosmetyk?

Macie swoje typy? No to przejdźmy do podsumowania!


Po mojej lewej stronie stosowałam bioderment z bambusa od EcoSPA - produkt dobrze mi znany, który nierzadko polecam osobom chcącym zadbać o swoją fryzurę. Bioferment ma lekką, wodnistą formułę i ciężko z nim przesadzić - zaaplikowany nawet obficie, nie powoduje sklejania pasm. 

Cechą charakterystyczną dla biofermentu z bambusa jest to, że prostuje włosy - w zależności od Waszych włosów efekt ten może być bardziej lub mniej widoczny, na moich włosach efekt przy odpowiednio dobranej równowadze PEH potrafił być idealny, niemal jak od prostownicy (posiadam włosy średnioporowate w kierunku niskoporowatych).

Bioferment z bambusa nie posiada kompozycji zapachowej, jest to półprodukt - nie zawiera żadnych innych dodatków poza biofermentem. 


Cena: ok. 20 zł / 30 ml



Natomiast po prawej stronie stosowałam nowość, serum wzmacniające do włosów Vianek (które wczoraj zyskało tytuł Glamour Glammies w kat. odżywek do włosów!). Ten kosmetyk pod względem formulacji jest całkowicie inny niż bioferment z bambusa, dlatego jeśli stosowałyście bioferment i nie spełnił on Waszych oczekiwań, to warto przyjrzeć się bliżej Viankowi.

Formuła kosmetyku jest płynna ale nie wodnista jak biofermentu. Bardziej przypomina olejek czy klasyczne silikonowe serum na końcówki - roztarty na dłoni pozostawia wyczuwalny film o aksamitnym wykończeniu. Silikony zostały zastąpione aż trzema różnymi substancjami: Coco-caprylate, Isoamyl Laurate, Isoamyl Cocoate. Serum zostało wzbogacone o olej sezamowy oraz olej ze słodkich migdałów by nie tylko chronić końcówki włosów ale także je odżywiać. Kosmetyk posiada przyjemną i utrzymującą się na włosach nutę zapachową.

Bardziej treściwa konsystencja wpływa na odmienny efekt na włosach - są lepiej wygładzone ale bardzo łatwo je przetłuścić. Łatwo spowodować przyklap i efekt nieświeżych włosów dlatego trzeba dokładnie odmierzać porcję kosmetyku, którą zamierzamy zaaplikować.

Serum Vianek nie ma też działania aż tak prostującego włosy jak bioferment z bambusa, więc jeśli chcecie zachować skręt fal i loków, serum Vianek byłoby bardziej odpowiednie.


Cena: ok. 20 zł / 30 ml




Porównanie:

Być może zastanowi Was, dlaczego oba preparaty uznawane są za zamienniki silikonów a tak znacząco różnią się konsystencją? Silikony to bardzo szeroka grupa związków i różnią się one pomiędzy sobą odczuciem, jakie pozostawiają na skórze. Sądzę, że substancje będące analogami silikonów w tych kosmetykach są inspirowane odmiennymi rodzajami silikonów. 

(A tak z ciekawości Wam podpowiem, że jeśli jesteście ciekawe, jak wygląda i zachowuje się czysty silikon Dimethicone, to wystarczy zaopatrzyć się w top do pomadek Wibo albo Lovely - skład tych produktów to właśnie czysty dimetikon (silikon)).

Mimo odmiennych konsystencji, efekt uzyskiwany na włosach tuż po aplikacji obu produktów jak i po 3-miesięcznym podsumowaniu był taki sam!

I. Włosy były dobrze chronione przed wpływem czynników zewnętrznych (test wykonywałam także w zimowym okresie, więc mogę śmiało przyznać, że mimo ocierania o szalik, płaszcz czy czapkę, końcówki nie rozdwajały się szybciej niż zazwyczaj.

II. Efekt tuż po aplikacji był taki sam - mimo odmiennych konsystencji czy delikatnych różnic w wykończeniu i fakturze włosa (bioferment nadawał włosom pewną sztywność oraz sprężystość a serum Vianek bardziej nabłyszczało i zmiękczało włos) wizualnie obie partie włosów prezentowały się niemal identycznie. 



Które serum do jakich włosów?

Bioferment z bambusa EcoSPA polecałabym osobom o włosach cienkich, którym brak objętości. Polecam go osobom, które borykają się z problemem oklapniętej fryzury u nasady albo u których bardzo łatwo obciążyć pasma.


Wzmacniające serum do włosów Vianek polecam tym z Was, którym ciężko dociążyć i wygładzić włosy oraz w przypadku włosów bardzo szorstkich, matowych, które potrzebują mocnego nabłyszczenia i nadania miękkości.

Natomiast ile fryzur, tyle przypadków - ciężko jednoznacznie przewidzieć, które serum sprawdziło by się w 100% u danej osoby, dlatego warto wypróbować oba. Na własnym przykładzie przekonałam się, że chociaż uwielbiam bioferment, to praca z serum Vianek nie przysporzyła mi żadnych trudności a efekt był równie zadowalający jak w przypadku kosmetyku EcoSPA.

Jeśli są wśród Was osoby, które próbowały bioferment z bambusa i nie spisał się on u Was, jak najbardziej możecie testować serum Vianek - prawdopodobnie preparat o odmiennej formule będzie bardziej odpowiadał Waszym włosom.

Natomiast ja zabieram się za testowanie kolejnego naturalnego serum do włosów - tym razem marki NaturalME! Niesamowicie mnie cieszy, że kolejne marki wypuszczają na rynek kosmetyki naturalne przeznaczone do zabezpieczania końcówek włosów! Oby tak dalej!

Czekam na Wasze opinie dotyczące powyższych serum - czy na początku notki trafnie określiłyście, który kosmetyk był stosowany po której stronie? Czy stosowałyście któreś z powyższych kosmetyków? Jeśli tak - jak spisały się u Was?

A może zaintrygowałam Was którymś z powyższych preparatów? Jestem bardzo ciekawa Waszych doświadczeń! 

Pozdrawiam!

niedziela, 15 kwietnia 2018

[516.] Konkurs z okazji 10tys. polubień fanpage Kosmetologia Naturalnie

Moje Drogie! Nadeszła ta wyjątkowa chwila na którą czekałam z niecierpliwością widząc coraz wyższe statystyki - fanpage Kosmetologia Naturalnie przekroczył granicę 10 000 polubień co jest dla mnie kolejnym, drobnym sukcesem! Dzięki tym liczbom widzę, że moje miejsce w sieci nie jest jedynie kroplą w oceanie blogów urodowych ale szczególnym miejscem, do którego wracacie. 

Z tego miejsca chciałabym Wam podziękować - bez Was i Waszej aktywności już dawno zaprzestałabym pisać. Dostając od Was wiadomości, że rekomendowane przeze mnie kosmetyki i sposoby pielęgnacji przynoszą zadowalające rezultaty dodaje mi skrzydeł i sprawia, że mam ogromną motywację dalej pisać.

Nie mogłabym cieszyć się tą chwilą przekroczenia 10 tys. like bez Was- dlatego postanowiłam zorganizować konkurs. Jednak ze względu na to, iż jestem świadoma, że są strony zrzeszające "konkursowe hieny" - osoby zgłaszające się do wszystkich konkursów, jakie tylko są w sieci, bez znajomości nawet autora czy firmy tenże konkurs organizującego - zadanie konkursowe będzie takie, które będą w stanie wykonać tylko i wyłącznie moje Czytelniczki. Chcę, by nagroda przypadła jednej z Was a nie pierwszej lepszej konkursowej hienie. Mam jednak nadzieję, że staniecie na wysokości zadania i dla zachęty najpierw pokażę Wam, jakie kosmetyki dla Was przygotowałam a w następnej kolejności przedstawię zadanie konkursowe. 


Bioferment z bambusa EcoSPA

Mój ulubiony preparat do zabezpieczania końcówek włosów. Jest równie skuteczny jak silikonowe serum ale w przeciwieństwie do nich - nie szkodzi środowisku. Wygładza, nabłyszcza i dyscyplinuje włosy, jednocześnie ich nie obciążając. Znacząco chroni końcówki włosów przed uszkodzeniami i rozdwajaniem. 

Poza zastosowaniem do włosów ma także szereg innych zastosowań - można wzbogacać nim produkty do pielęgnacji twarzy, ciała i włosów nadając im tym samym większej gładkości. Stosowany jako baza pod makijaż tworzy aksamitne i całkowicie matowe wykończenie.


Cena: ok. 7 zł / 10 ml


Naturalny lekki krem na dzień oraz naturalny krem na noc z serii "Ochrona Młodości" White Agafia

Cała seria White Agafia zrobiła niemałą furorę - po opublikowaniu recenzji produktów z serii "Ochrona Młodości" dostałam od Was wiele pytań, czy zaopiniuję także kolejne serie tej marki. Dostałam od Was także wiele wiadomości, że na Was te kosmetyki również zrobiły bardzo pozytywne wrażenie - są w przystępnej cenie, zawierają peptydy zapobiegające utracie elastyczności skóry i pobudzają syntezę jej włókien a także - na co zwróciły mi szczególną uwagę osoby z cerą problematyczną - nie działają komedogennie.

Seria ta jest bardzo uniwersalna - mogą stosować ją osoby o każdym typie i podtypie cery, których celem jest opóźnianie procesów starzenia się skóry. To takie perełki kosmetyczne, które szczególnie polecam i do których z pewnością będę wracać!


Cena: ok. 16 zł / 50 ml

Cena: ok. 16 zł / 50 ml


Kosmetyki do twarzy i ciała - Sylveco oraz Vianek

Oczywiście nie mogło w tym zestawieniu zabraknąć sztandarowej i największej polskiej firmy kosmetyków naturalnych - Sylveco! 

Łagodzący kremowy żel pod prysznic Vianek
Seria łagodząca do ciała Vianek wspaniale komponuje się w ten wiosenny czas ponieważ oszałamiająco pachnie bzem. Ten delikatny żel ma wzorowy skład (jak zresztą wszystkie kosmetyki wychodzące z Sylveco) - zawiera tylko łagodne substancje myjące dzięki czemu nie narusza bariery hydrolipidowej skóry a to sprawia, że staje się ona lepiej nawilżona, bardziej miękka i elastyczna. Zostaje znacznie załagodzony problem łuszczenia się skóry, trądziku w jej obrębie czy nawet rogowacenia okołomieszkowego. Tak na prawdę pielęgnacja zaczyna się już od prawidłowego oczyszczania!


Cena: ok. 20 zł / 300 ml
Łagodząco-wygładzający peeling do ciała Vianek
Podobnie jak powyższy żel, posiada piękny, kwiatowy zapach, z wyraźną nutą bzu. Jest to skuteczny peeling dokładnie złuszczający martwe komórki naskórka, jednocześnie delikatny i nie zbyt mocny. Zgodnie z obietnicami producenta nadaje się nawet dla bardzo wrażliwych i alergicznych skór. Po zastosowaniu pozostawia na powierzchni naskórka niezwykle przyjemne uczucie gładkości i nawilżenia - nie ma potrzeby sięgania dodatkowo po balsam!

Cena: ok. 25 zł / 250 ml


Lekki krem brzozowy Sylveco
Wybierając lekki krem z Sylveco wahałam się pomiędzy wersją brzozową a nagietkową - nagietkową stosowałam znacznie dłużej i w dużym stopniu ten krem przyczynił się do uspokojenia mojej  - ówcześnie - tłustej i trądzikowej cery. Jednak nie każdy jest posiadaczem takiego typu cery a wersja brzozowa jest bardziej uniwersalna: nawilża, opóźnia procesy starzenia się skóry, również wpływa na poprawę gojenia zmian trądzikowych. Jeśli zastanawiacie się, który krem z Sylveco wybrać, zawsze w pierwszej kolejności łapcie za brzozowy - jest to bardzo uniwersalny i wielozadaniowy kosmetyk.

Lekki krem brzozowy nie tylko skutecznie pielęgnuje skórę ale także spisuje się wzorowo pod makijażem - pod jego wpływem makijaż nie spływa, nie roluje się. Krem nie wzmaga błyszczenia się cery i ze względu na lekką konsystencję nie powinien zapychać porów - chociaż oczywiście jest to kwestia bardzo indywidualna.

Cena: ok. 33 zł / 50 ml


Kosmetyki do włosów - Biolaven i Vianek


W nagrodzie konkursowej znajdą się także kosmetyki do włosów firmy Sylveco:

Odżywczy szampon do włosów Vianek
Ze wszystkich szamponów firmy Sylveco to właśnie wersja odżywcza najlepiej wygładza i nabłyszcza włosy. Dzięki temu szamponowi uzyskuję efekt "tafli", czyli włosów pięknie odbijających światło. Produkt również jest oparty o delikatne związki myjące dzięki czemu nie podrażnia skóry głowy, nie nasila swędzenia ani łojotoku. 


Cena:  ok. 18 zł / 300 ml


Odżywka do włosów Biolaven
Ta odżywka w połączeniu z powyższym szamponem daje efekt idealnie wygładzonych i lśniących włosów. Ułatwia ich rozczesywanie, wygładza, dociąża. Dzięki dodatkowi olejku lawendowego może być stosowana bezpośrednio na skórę głowy w celu łagodzenia świądu, stanów zapalnych, zaczerwienień, strupków czy zmniejszania łojotoku. Odżywka ta daje się bardzo łatwo tuningować dzięki czemu możemy wzbogacać ją o preferowane przez nasze włosy półprodukty!


Cena: ok. 20 zł / 300 ml


Wzmacniające serum do włosów Vianek
 Ten kosmetyk stosowałam ostatnimi czasy, jeszcze nie miałam okazji Wam o nim wspominać jednak zrobię to niebawem - porównamy sobie to serum do biofermentu z bambusa. Serum - podobnie jak bioferment - służy do zabezpieczania końcówek włosów. Również jest to kosmetyk pozbawiony silikonów, zastąpione są one jego naturalnym, biodegradowalnym odpowiednikiem, który równie dobrze chroni włosy przed uszkodzeniami. Zdecydowanie jest to kosmetyk warty uwagi i sądzę, że spisze się szczególnie w nadchodzącym, upalnym okresie. Więcej szczegółów zdradzę Wam niebawem!

Cena: ok. 20 zł / 30 ml

Normalizujący tonik-wcierka Vianek
Kolejny produkt-hit! W historii mojego bloga były tylko 3 momenty, w których łapałam się za głowę, jak szalenie rosła jego oglądalność. Było to tuż po opublikowaniu ostatniej notki z kosmetykami Wibo i Lovely, recenzji książki Skin Coach (która- o zgrozo!- wyświetla się na pierwszym miejscu w google po wyszukiwaniu strony kosmetologia-naturalnie.pl) oraz właśnie po opublikowaniu recenzji toniku-wcierki Vianek. Wiele osób nie mogło uwierzyć w opublikowane przeze mnie zdjęcia babyhair - i się nie dziwię, bo pewnie sama bym w to nie mogła uwierzyć gdyby nie to, że wyrosły na mojej głowie! Mam więc nadzieję, że tonik-wcierka Vianek u Zwyciężczyni spisze się równie dobrze. Z pewnością będzie to pomocny produkt w nadchodzącym okresie wzmożonego wypadania włosów.


Cena: ok. 20 zł / 150 ml


Rozświetlacz "Nightlight" oraz cienie do powiek "Black Swan" i "Golden Rain" Ecolore

Każdy kosmetyk, który systematycznie nakładamy na skórę, ma na nią wpływ- zasada ta obowiązuje bez wyjątków i tyczy się również kosmetyków makijażowych. Wybrałam dla Was 3 produkty makijażowe, które niezależnie od naszego odcienia cery będą pasować, ponieważ są bardzo uniwersalne. Kosmetyki od Ecolore charakteryzują się wyjątkowo dobrze zmielonym pigmentem, dlatego ich aplikacja nie przysparza żadnych kłopotów - dają się łatwo rozcierać, nie tworzą plam. Są mocno napigmentowane i bez poprawek wytrzymują cały dzień!

Rozświetlacz "Nightlight" Ecolore tworzy piękną taflę odbijającą światło, nie posiada wyraźnych, brokatowych drobinek lecz daje efekt tafli. Natomiast cienie które wybrałam są całkowicie przeciwstawne do siebie zarówno kolorystycznie jak i efektem wykończenia: Black Swan to matowa, głęboka czerń a Golden Rain to bladozłoty kolor o satynowym, połyskującym wykończeniu.


Cena: ok. 40 zł / 4 g
Cena: ok. 30 zł / 1,7 g

 Kosmetyki do twarzy Asoa


Peeling do twarzy "Naturalne Oczyszczenie" Asoa
Jest to produkt ziarnisty oparty o emolientową bazę oraz zmielone pestki moreli, aronii i porzeczki. Mocno nawilża skórę i pozostawia na niej wyczuwalny film, który zapobiega utracie wody z naskórka. Mimo, iż po zastosowaniu ten film może wydawać się aż nazbyt treściwy, po osuszeniu cery ręcznikiem papierowym dobrze się wchłania pozostawiając skórę elastyczną, gładką i przyjemną w dotyku.


Cena: ok. 35 zł / 60 ml


Serum dla Koneserów Asoa
Dzięki wyjątkowej skuteczności we wzmacnianiu naczynek pokochałam to serum i rozpoczęłam bliższe zapoznawanie się z marką. Cera na drugi dzień po zastosowaniu tego serum miała nie tylko wyciszoną grę naczyń ale także nabierała promienności. Serum ma emulsyjną formułę przypominającą krem, także również jest to kosmetyk uniwersalny, dla większości typów cer. Marka Asoa zmieniła opakowanie serum ale skład pozostał bez zmian!

Cena: ok. 40 zł / 30 ml


Serum Anti-Age pod oczy Asoa
Tego produktu nie miałam okazji jeszcze stosować (sądziłam, że uda mi się je zaopiniować jeszcze przed osiągnięciem 10 tys. like) - zamówiłam je także dla siebie ale nie jestem zwolennikiem otwierania kilku opakowań kosmetyków tego samego rodzaju. U mnie nie znajdziecie kilku rodzajów szamponów, kremów, serum, balsamów itp. Zużywam jeden kosmetyk, dopiero potem otwieram następny. Zdarzają się wyjątkowe sytuacje, gdy mam otwartych kilka serum o odmiennych formułach (np. serum olejowe i serum humektantowe), ponieważ stosuję je zamiennie albo odżywek i masek do włosów, by zapewnić im optymalną równowagę PEH - jednak ilość otwartych kosmetyków nie jest zatrważająca. Kosmetyki nie wysypują mi się z półek, nie mam w zwyczaju używać kosmetyku do połowy i rozpoczynać następny by wcześniejszy został zapomniany i się przeterminować. Systematyczne stosowanie produktów umożliwia mi lepszą ocenę ich skuteczności a także jest dobre dla portfela.


Wracając jednak do serum Asoa - zaciekawiło mnie ono ponieważ jest dedykowane głównie okolicy oczu. Rzadko spotyka się tego typu kosmetyki. Skład jest jednak tak przyjemny, że zdecyduję się także nakładać to serum na całą twarz. Będę więc stosować to serum równolegle ze Zwycięzcą Konkursu i mam nadzieję, że wymienimy się opiniami na jego temat!



Cena: ok. 70 zł / 15 ml



"Mydło" do golenia oraz waniliowy żel pod prysznic Fair Squared

Kosmetyki marki Fair Squared zaczynam poznawać jednak z każdym kolejnym ich kosmetykiem jestem nimi coraz bardziej oczarowana! Moje zainteresowanie marką rozpoczęło się m. in. od dwóch powyższych kosmetyków - waniliowego żelu pod prysznic o cudownym zapachu i opartym o delikatne substancje myjące oraz "mydła" do golenia, które mydłem jest jedynie z nazwy, pod względem chemicznym jest to żel (co bardzo mnie cieszy!). Bardzo mało marek kosmetyków naturalnych ma w ofercie kosmetyki do depilacji dlatego sądzę, że ten preparat zaintryguje Was. Zwłaszcza, że można z jego pomocą depilować całe ciało a nie tylko okolicę intymną, jak sugeruje producent. Oba kosmetyki (jak i wszystkie marki Fair Squared) posiadają wiele certyfikatów m. in. Cruelty Free, Fair Trade czy Vegan.

Cena: ok. 60 zł / 250 ml
Cena: ok. 40 zł / 250 ml
Masło do pielęgnacji ciała z zielonego jęczmienia Botanicum Natural SPA
Tego masła także nie zdążyłam opisać Wam na blogu ale pokazywała je już na instagramie - jest to idealny kosmetyk na wyjazdy, który zastępuje mi wiele innych preparatów a dzięki stałej konsystencji mam pewność, że nie rozleje się w bagażu. Masło wykorzystuję nie tylko do ciała ale także do olejowania włosów, demakijażu, zamiast kremu na noc i kremu do rąk. Jest to niesamowicie wydajny kosmetyk a także posiada przyjemny, świeży i cytrusowy zapach! Właściwości młodego jęczmienia docenią z pewnością osoby o cerze poszarzałej, zmęczonej, dojrzałej, która wymaga detoksykacji, odnowy i dotlenienia komórek. Młody jęczmień dzięki silnym właściwościom przeciwzapalnym wspomaga gojenie zmian trądzikowych!

Cena: ok. 50 zł / 120 ml
Tusz do rzęs "Backstage" oraz pomadka w kredce "Twist & Lips" Couleur Caramel

Kosmetyki marki Couleur Caramel poznaję od niedawna ale już od pierwszej styczności z marką (przy okazji podkładu Jeunesse) zakochałam się w nich bez pamięci! Każdy kolejny kosmetyk utwierdzał mnie w przekonaniu, że dobrze powierzyłam swoje uczucia. Jako nagrodę w konkursie wybrałam dwa kosmetyki tej marki - pomadkę w kredce Twist & Lips w uniwersalnym, blado-różowym odcieniu nr 406 (pasuje do większości karnacji) oraz mój ulubiony tusz do rzęs, który jednocześnie jest nowością marki - Backstage - nie tylko wydłuża i podkręca rzęsy, ale systematycznie stosowany sprawia, że stają się one mocniejsze i dłuższe! Taki tusz-odżywka w jednym.


Cena: ok. 70 zł / szt.

Cena: ok. 70 zł / 9 ml


Kosmetyki do pielęgnacji twarzy Resibo


W zestawieniu nie mogło zabraknąć marki Resibo! Wybrałam dla Was aż 3 produkty, które mają wierne grono fanek (ja także do nich należę)!

Krem pod oczy Resibo
Wykazuje się wyjątkową skutecznością działania! W czasie jego stosowania zaobserwowałam faktyczne pogrubienie skóry w okolicy oczu - stała się bardziej elastyczna i jędrna. Krem ma bogatą i mocno nawilżającą konsystencję, z pewnością spisze się nawet u bardzo wymagających osób.


Cena: ok. 90 zł / 15 ml 


Kojący balsam do ust 3w1 Perfector Resibo
Jeden z najlepszych produktów do ust jakie kiedykolwiek miałam, na długo zapadł mi w pamięci! Ma niespotykaną konsystencję, wystarcza już odrobina produktu, by mocno nawilżyć usta. Niesamowicie długo utrzymuje się na nich i chroni przed wpływem czynników zewnętrznych. Przy systematycznym stosowaniu delikatnie podkreśla kolor i kształt ust!

Cena: ok. 40 zł / 10 ml


Serum naturalnie wygładzające Resibo
Ten kosmetyk jest już legendą w przypadków kosmetyków naturalnych! Cieszy się niezmiennie pozytywną opinią. Muszę przyznać, że kosmetyk jak najbardziej zasługuje na te pochwały, ponieważ bardzo mocno nawilża skórę, regeneruje i odżywia. Systematycznie stosowany sprawia, że cera staje się gładka oraz promienna. W dodatku posiada bardzo przyjemny i delikatny zapach - mogłabym mieć takie perfumy!

Cena: ok. 130 zł / 30 ml


Krem ultranawilżający "In the Air" Lush Botanicals

  
Ostatnim kosmetykiem, który zostanie sprezentowany Zwycięzcy będzie krem ultranawilżający "In the Air" od Lush Botanicals - krem pokazuję Wam w formie grafiki, ponieważ zostanie on przesłany bezpośrednio do osoby, która wygra konkurs. Kosmetyki od Lush Botanicals nie są konserwowane i obawiam się, że kosmetyk mógłby źle znieść podróż z firmy do mnie a następnie jeszcze ode mnie do Zwycięzcy. Krem "In the Air" jak i wszystkie inne kosmetyki Lush Botanicals musi być przechowywany w lodówce, będzie miał z pewnością krótką datę ważności także pamiętajcie o tym!

Z oferty marki Lush Botanicals miałam inny krem - Sunlight, jednak zdecydowałam się na "In the Air" ze względu na to, iż jest bardziej uniwersalny - lżejszy, dlatego będzie odpowiedni na nadchodzące upały a także nie posiada rozświetlających drobinek (drobinki brzmią super, ale nie każdy lubi na co dzień taki efekt). Mam więc nadzieję, że Zwycięzca podzieli się ze mną informacją, czy moje dywagacje się sprawdziły i trafnie wybrałam krem!

Krem "In the Air" - jak i wszystkie kosmetyki firmy Lush Botanicals - charakteryzuje się wysokim stężeniem składników aktywnych, zarówno olejów (np. z pestek kiwi, winogronowym, żurawiny, malin czy czereśni), ekstraktów (m.in. aloesu, migdałów, grejpfruta, mleczka pszczelego) oraz humektantów (pantenol, kwas hialuronowy i betaina). Z tego względu krem wykazuje wielokierunkowe działanie - zarówno nawilżające, odżywcze jak i przeciwstarzeniowe. Wysoka zawartość substancji przeciwzapalnych jest obietnicą ukojenia skór reaktywnych, wrażliwych ale także borykających się z problemem trądziku!

Cena: 225 zł / 50 ml


Skoro już wiemy, jak wygląda nagroda, czas przejść do najważniejszego - zadania konkursowego! Jak wspomniałam wcześniej, nie jest to łatwe zadanie i tak na prawdę wykonać go mogą tylko osoby czytające mój blog i będące już weteranami naturalnej pielęgnacji a nie osobami początkującymi (bardzo mi przykro, jednak chcę nagrodzić osoby, które są dla mnie szczególne - a konkursy jakieś mniejsze jeszcze na pewno się pojawią!).

Zadanie konkursowe polega na ... opisaniu własnej przygody z naturalnymi kosmetykami! Chcę poznać Wasze historie - nie oczekuję spektakularnych metamorfoz, czy szczęśliwych happy endów (przecież wiem, że cery lubią być kapryśne ;)) ale właśnie takich Waszych historii - jak to się stało, że zainteresowałyście się naturalną pielęgnacją? Co Was ku temu skłoniło? Jakie były początki? Po jakim czasie zauważyłyście poprawę? Czy nad czymś jeszcze chcecie popracować? Jak Wasi Bliscy zapatrują się na Wasze hobby? Czy naturalna pielęgnacja zmieniła w Was coś więcej, niż tylko podejście do pielęgnacji cery, włosów i ciała?

Będzie mi bardzo miło, jeśli dołączycie jakieś zdjęcia, np. stosowanych przez Was kosmetyków czy tych z efektami "przed" i "po" - nie jest to warunek konieczny, ale zawsze lepiej czyta się tekst, gdy jest uzupełniony o grafiki - a Waszymi historiami chciałabym podzielić się na blogu! Takie historie są niesamowicie motywujące dla innych - zrezygnowanych brakiem efektów czy też obawiających się zmiany pielęgnacji na naturalną w obawie o pogorszenie stanu skóry i włosów. Pokażcie innym Czytelnikom Kosmetologii Naturalnie, że faktycznie naturalna pielęgnacja ma sens!
Dużo wymagam? Lepiej byłoby zrobić zwykłe rozdanie na FB? 
To tak tylko wspomnę, że wartość powyższego zestawu wynosi ~1200 zł - chyba warto się troszeczkę wysilić, prawda?


Konkurs trwa od dziś do 6 maja a więc pełne 3 tygodnie. Wyniki ogłoszę w przeciągu kolejnego tygodnia tj. do 13 maja. 

Osoby, które już wysyłały mi swoje historie jak najbardziej mogą (a wręcz powinny!) wziąć również udział w tym konkursie - mogą jedynie przesłać mi informację, że chcą wziąć udział w konkursie lub uaktualnić swoje historie. 

Historie proszę przesyłać na meil: kosmetologia-naturalnie@wp.pl w tytule wpisując "Konkurs".

Czekam z niecierpliwością na Wasze zgłoszenia! Kto podejmuje się tego wyzwania? 

Pozdrawiam serdecznie!