sobota, 30 grudnia 2017

[492.] Kosmetyczka, kosmetolog czy dermatolog?

Kosmetyki i pielęgnacja mają ogromny wpływ na stan skóry - jednak nie są remedium na każde jej schorzenie. Głównym celem pielęgnacji jest prewencja, zapobieganie powstawaniu niechcianych zmian jak naczynka, przebarwienia, zmarszczki. Ale co zrobić, gdy jesteśmy już posiadaczkami tych zmian? Jakiego specjalistę wybrać, by móc cofnąć powstałe zmiany?

Teoretycznie każdy z powyższych zawodów- kosmetyczka (dokładnie technik usług kosmetycznych), kosmetolog oraz dermatolog, mają inny zakres uprawnień i powinni ze sobą współpracować. Jednak w prawie jest kilka luk i niedopowiedzeń, przez co każdy z tych zawodów tak na prawdę mógłby zajmować się wszystkim, co tyczy się skóry. Warto jednak wziąć pod uwagę tok nauczania każdego z tych zawodów by móc odpowiednio wybrać specjalistę, któremu powierzysz własną skórę.


Kosmetyczka (technik usług kosmetycznych)

To osoba posiadająca podstawy- potrafi przeanalizować typ cery i dobrać do niej kosmetyki, jednak nie oczekujmy, że kosmetyczka rozłoży na łopatki skład INCI kosmetyku i szczegółowo wyjaśni, jaką funkcję pełni dana substancja i czy niesie za sobą jakieś ryzyko powikłań podczas długotrwałego stosowania.

Kosmetyczka w toku studiów uczy się poprawnie wykonywać proste zabiegi kosmetyczne: manicure, hennę, masaż twarzy, wizaż, nakładanie maseczek, obsługę prostych urządzeń jak peeling kawitacyjny czy elektrostymulacja. Potrafi przeprowadzić poprawnie zabieg z użyciem kwasów, jednak nie zna szczegółów jego działania, stąd częste, utarte stwierdzenia, iż wysyp niedoskonałości po pierwszym zabiegu z użyciem kwasu to "efekt samooczyszczania się cery"- a to mit! Podobnie w przypadku oczyszczania manualnego- jest to zabieg przynoszący więcej szkód niż pożytku i absolutnie nie ma wskazań ku temu, by wykonywać go systematycznie wbrew temu, co często powtarzają kosmetyczki!

Za to kosmetyczkami zostają osoby utalentowane plastycznie, chcące w przyszłości zająć się wykonywaniem zdobień paznokci czy wizażem. Nauka na profilu technik usług kosmetycznych skupia się na zajęciach praktycznych- dlatego też lepiej iść na hennę, czy manicure do kosmetyczki, niż kosmetologa. Z tego też powodu w wielu gabinetach preferują przyjmować kosmetyczki niż kosmetologów zaraz po studiach, ponieważ kosmetyczka ma już opanowane do perfekcji umiejętności praktyczne niezbędne do wykonywania zawodu. A kosmetolog? Przeważnie wie dużo w teorii a dopiero idąc do pracy zdobywa umiejętności praktyczne.


Kosmetolog

Osoba kończąca kosmetologię jest dokładnie obeznana ze wszystkimi aspektami działania skóry, począwszy od jej anatomii i fizjologii na szlakach metabolicznych zachodzących w komórkach kończąc. Tok studiów wymaga zapoznania się z najbardziej szczegółowymi procesami rządzącymi skórą by móc dokładnie zrozumieć zasadę jej działania.

Przyszły kosmetolog zapoznaje się także z poszczególnymi składnikami zawartymi w kosmetyku, umie przeanalizować skład INCI i ocenić efekt stosowania danego preparatu. 

Znajomość szczegółowej fizjologii skóry przekłada się na trafną ocenę wyboru zabiegów gabinetowych przeznaczonych do danego typu skóry pacjentki a także zastosowanych parametrów- jest to nie tylko istotne w kwestii skuteczności danego zabiegu ale także minimalizuje ryzyko komplikacji. Bardzo dobrym przykładem są zabiegi z użyciem laserów- w zależności od zastosowanego w nim materiału, będzie wykazywał inne działanie. Część laserów ma wąskie spektrum działania i może służyć jedynie do usuwania owłosienia, inne mają szersze spektrum działania i z ich pomocą możemy nie tylko usunąć owłosienie ale także zamknąć naczynka, odmłodzić cerę czy niwelować trądzik i przebarwienia. Jednak w zależności od naszej cery, jej odcienia i grubości, należy dobrać inne parametry. Ustawienie zbyt słabych nie da pożądanego efektu a zbyt mocnych przyczyni się w najlepszym wypadku do poparzeń a w najgorszym nawet do powstania trwałych i grubych blizn!


Dermatolog

Największym błędem popełnianym przez większość pacjentów jest przeświadczenie, że dermatolog jest osobą wszechwiedzącą i mającą rozwiązanie na wszelkie bolączki. Niestety, lekarz (zwłaszcza na NFZ) nie będzie poświęcał nam wiele czasu, roztrząsał dietę i analizował składów INCI. Dermatolog, jak każdy inny lekarz, ma przede wszystkim zajmować się LECZENIEM i nie w jego kwestii jest PREWENCJA. 

Jeśli obserwujesz, że z Twoją cerą dzieje się coś złego- wyskoczyły na niej niepokojące zmiany, krosty, plamy, które dodatkowo mogą swędzieć, boleć lub piec, jest to wskazanie, by odwiedzić dermatologa. Jeśli borykasz się z ropnym, aktywnym trądzikiem i nie potrafisz poradzić sobie z nim samą pielęgnacją - jest to powód, by odwiedzić dermatologa. Zaobserwowałaś, że na Twojej skórze pojawia się coraz więcej pieprzyków, lub niepokoi Cię szybki i nieregularny wzrost któregoś z nich- również powinnaś czym prędzej skontaktować się z dermatologiem.

Natomiast jeśli Twoim zmartwieniem są pojedyncze wypryski, przebarwienia, naczynka sprawa jest delikatna. Kompetentny dermatolog odeśle pacjenta i wytłumaczy, że są to zmiany kosmetyczne a nie schorzenia dermatologiczne, które zagrażają zdrowiu. Nie podejmie się ich "leczenia" bo i nie ma w tym przypadku czego leczyć. Jednak sporo dermatologów machinalnie określi cerę naczynkową jako trądzik różowaty; nawet dla nastolatki z pojedynczymi zmianami trądzikowymi przepisze retinoid a dla osoby z przebarwieniami maść złuszczającą. A każdy LEK niesie za sobą skutki uboczne i ryzyko powikłań! Leki i maści dermatologiczne nie są kosmetykami, nie mogą być stosowane długotrwale, ponieważ ich stosowanie wiąże się z wieloma skutkami ubocznymi. Nie bez powodu preparaty od dermatologa są na receptę!  


Lekarz Medycyny Estetycznej

Lekarz medycyny estetycznej posiada już odmienne spojrzenie na skórę- nie zajmuje się skórą chorą, lecz zdrową, której zmiana ma poprawić komfort psychiczny pacjenta. W zakres wykonywanych czynności lekarza medycyny estetycznej wchodzą średnio-głębokie i głębokie peelingi chemiczne (dużo mocniejsze niż te, na których pracuje kosmetolog) a także zabiegi z zakresu głębokich ostrzykiwań jak podawanie kwasu hialuronowego w celu wypełnienia zmarszczek, ust czy też botoksu. Lekarzem medycyny estetycznej zostaje lekarz nie po specjalizacji, lecz kursie i może nim zostać zarówno dermatolog, chirurg plastyczny czy stomatolog jak i każdy inny lekarz, nawet całkowicie niezwiązany z tematem skóry. Stąd też pojawiają się historie o tym, że lekarz medycyny estetycznej nie wiedział, z ilu warstw składał się naskórek nie wspominając o tym, żeby umiał wymienić ich nazwy.


Gdy kosmetyczka lub kosmetolog łapią za strzykawkę...

Nierzadko zdarzają się sytuacje, kiedy zabiegami z użyciem igły chcą zajmować się osoby niebędące lekarzami. Dzieje się tak, ponieważ kursy z zakresu medycyny estetycznej są dostępne dla każdego, na jego własną odpowiedzialność. Warto jednak mieć na uwadze, że w przypadku komplikacji, np. wstrząsu anafilaktycznego, kosmetyczka czy kosmetolog nie są w stanie przepisać adrenaliny, która przecież jest na receptę! 

Nieprawidłowe wprowadzenie igły niesie za sobą ryzyko uszkodzenia nerwów a nawet martwicy. Czasem, jeśli powikłanie zostanie szybko zdiagnozowane, mogą zostać przywrócone funkcje skóry, jednak w tym wypadku również niezbędna jest wiedza lekarska.


Dlatego pewnym rodzajem kompromisu jest podpisywanie umów pomiędzy kosmetologami i lekarzami: lekarz w takim przypadku bierze odpowiedzialność za możliwe powikłania i deklaruje się przyjąć pacjenta z komplikacjami pod swoją opiekę. Takie rozwiązania mają najczęściej miejsce w dużych ośrodkach medycyny estetycznej, gdzie w większości pracują lekarze jednak kosmetolog wyróżnia się znajomością ryzyka, zdolnościami manualnymi i wybitnym poczuciem estetyki. Wypełnianie ust, korekcja zmarszczek czy poprawa owalu twarzy wymaga tak samo wyczucia jak wykonywanie precyzyjnych zdobień na paznokciach czy efektownych makijaży. Można wyuczyć się poprawnego podawania substancji pod skórę, ale wyczucie estetyki albo towarzyszy naszej pracy albo też nie. Dlaczego jest to tak trudne do osiągnięcia? Ponieważ skóra zaraz po ostrzyknięciu wygląda całkowicie inaczej- efekt może być przerysowany, ponieważ doszło do spuchnięcia tkanki, które minie po kilku dniach lub też może być zbyt subtelne- niektóre preparaty chłoną wodę zawartą w skórze i dopiero po nasiąknięciu przyjmują ostateczny kształt. Dlatego osoba wykonująca zabieg musi umieć przewidywać, jaki finalnie efekt osiągnie.

Nieudane zabiegi medycyny estetycznej możemy bez trudu rozpoznać- są widoczne z daleka. Natomiast te wykonane poprawnie są subtelne, niezauważalne na pierwszy rzut oka i prezentują się naturalnie. Dlatego tak istotny jest wybór kompetentnej osoby do wykonania zabiegu!


Wielkość igły a możliwość komplikacji

Oczywiście każde wprowadzenie pod skórę obcej substancji niesie za sobą ryzyko powikłań, jednak warto zachować zdrowy rozsądek. O ile wstrzykiwanie botoksu, wypełnianie zmarszczek czy ust wiąże się z zastosowaniem długich igieł, które głęboko wbijają się w tkankę, o tyle zastosowanie krótszych igieł np. do mezoterapii czy karboksyterapii stwarza dużo mniejsze ryzyko powikłań. Dlaczego więc kosmetolog, tak bardzo obeznany w temacie skóry nie mógłby wykonywać zabiegu mezoterapii i karboksyterapii skoro na porównywalnej głębokości skóry pracują linergistki a na głębszych- tatuażyści? Zwłaszcza ta druga grupa nie potrzebuje specjalnych kwalifikacji medycznych do wykonywania swojego zawodu, które potwierdziłyby ich wiedzę.

Brak regulacji prawnych w tym aspekcie utrudnia jednoznaczne określenie, które dokładnie zabiegi może wykonywać kosmetolog i czy w ogóle może wykonywać zabiegi z użyciem igły.


Z jakim problemem do jakiej osoby?

Przejdźmy więc do meritum- z jakim problemem zgłosić się do jakiej osoby? Jeśli nie mamy problemów skórnych i interesuje nas wyłącznie upiększenie ciała, tj. manicure, pedicure, regulacja brwi, henna, makijaż- możemy wybierać pomiędzy kosmetyczką a kosmetologiem. Warto kierować się opiniami, przeglądać zdjęcia wykonywanych prac a będąc już w gabinecie zwracajmy uwagę na higienę pracy osoby wykonującej zabieg.

Natomiast w każdym innym przypadku, który tyczy się defektów kosmetycznych, radzę w pierwszej linii skonsultować się z kosmetologiem. W gabinetach kosmetologicznych zazwyczaj konsultacje nie są płatne i zachęcam wybrać się na takie konsultacje do kilku gabinetów, by móc już podczas rozmowy zorientować się, czy mamy do czynienia z kompetentną osobą. Nie bójcie się podczas takiej rozmowy zadawać pytań- w końcu kosmetolog od tego jest, by wszystko dokładnie Wam wytłumaczyć a już po samym sposobie rozmowy będziecie w stanie ocenić, czy ta osoba dokładnie wie o czym mówi. Jak najbardziej możecie zapytać o kwalifikacje tej osoby jak wykształcenie oraz przebyte kursy- nie traktujcie tego jako wścibstwo i brak zaufania, w końcu skórę macie tylko jedną! 

Jeśli Waszym zmartwieniem są pęknięte naczynka, przebarwienia, blizny potrądzikowe, czyli takie problemy kosmetyczne, które są poza zasięgiem działania kosmetyków, ponieważ znajdują się w głębokich warstwach skóry, gdzie substancje z kosmetyków nie powinny docierać (nie powinny, ale rzeczywistość bywa odmienna od teorii) lub docierają w znikomej ilości, powinnyście udać się do kosmetologa. Podczas konsultacji osoba prowadząca wywiad dobierze odpowiedni dla Was zabieg. Dla przykładu: cerę naczynkową można traktować IPLem, laserem czy elektrokoagulacją. Jeśli naszym problemem jest rumień bez wyraźnych teleangiektazji (pękniętych naczynek), możemy zdecydować się na IPL natomiast będzie on mało skuteczny w przypadku pękniętych naczyń. W tym drugim przypadku, w zależności od położenia i rozległości zmian, kosmetolog zdecyduje się na laser lub elektrokoagulację. Przebarwienia także mogą mieć różne podłoże- jeśli będą to przebarwienia pozapalne (np. po trądziku), będzie można zdecydować się na delikatniejszy kwas niż w przypadku przebarwień posłonecznych. Natomiast w przypadku blizn potrądzikowych można zdecydować się na kwasy lub mezoterapię i karboksyterapię, przy czym przypominam, że w przypadku tych drugich warto zapytać kosmetologa, czy współpracuje z lekarzem. 


Natomiast jeśli mimo przebytej kuracji, efekt jest niezadowalający, warto udać się po poradę do innego kosmetologa a nawet zastanowić się nad wizytą u lekarza medycyny estetycznej. Zwłaszcza w przypadku bardzo głębokich przebarwień i blizn pomimo starań, preparaty stosowane przez kosmetologa mogą nie być wystarczające, by dosięgnąć tak głębokich warstw skóry, w których zlokalizowane są te problemy. Zanim jednak poddasz się kolejnej kuracji, odczekaj minimum pół roku- przez ten czas skóra wciąż się regeneruje i pełny efekt kuracji zobaczysz dopiero po upływie tego czasu. 

W przypadku rozstępów, cellulitu czy braku jędrności skóry na ciele, również warto w pierwszej kolejności udać się do kosmetologa- rozstępy podlegają podobnym zabiegom jak blizny i w ich przypadku można także rozważać zastosowanie karboksyterapii, mezoterapii lub kwasów. W przypadku cellulitu i braku jędrności ciała głównie pomoże nam dieta oraz podjęcie aktywności fizycznej, jednak mezoterapia czy endermologia wspomogą kształtowanie sylwetki i usuwanie zbędnego tłuszczu z najbardziej opornych miejsc. O ile o kontrowersjach związanych z mezoterapią już Wam wspominałam, o tyle endermologia jest nieinwazyjną metodą i opiera się na zasadzie bardzo intensywnego masażu wykonywanego za pomocą specjalnej głowicy, dzięki której usprawniany jest przepływ limfy (a to właśnie naczyniami limftatycznymi odprowadzany jest tłuszcz z organizmu!). Tańszą alternatywą dla tej metody jest... dobrze wszystkim znany masaż bańką chińską! Natomiast zabiegiem działającym na tej samej zasadzie, jednak przeznaczonym do ujędrnienia skóry oraz poprawy owalu twarzy jest endermolift.


A co z masażami?

Chociaż każda kosmetyczka i kosmetolog uczą się wykonywać podstawowe masaże relaksacyjne i klasyczne, to jednak w tej kwestii bardziej ufam fizjoterapeutom. Niepoprawnie wykonany masaż może przynieść więcej szkody niż pożytku nawet jeśli jest to "tylko" masaż twarzy, szyi i dekoltu wykonywany w celu prewencji przeciwzmarszczkowej.
Tak, jak kosmetolog poświęca 5 lat nauki na wnikliwe poznanie fizjologii skóry, tak fizjoterapeuta zapoznaje się z działaniem i przyczepami mięśni. Masaż również jest sztuką, ponieważ żeby mógł realnie wpłynąć na poprawę kondycji skóry, trzeba wiedzieć także w jaki sposób biegną naczynia krwionośne oraz limfatyczne i w jaki sposób przeprowadzić zabieg, by zaangażować w niego wszystkie tkanki leżące pod skórą. Znajomość biegu naczyń krwionośnych oraz limfatycznych ma bardzo duże znaczenie w przypadku masaży wyszczuplających jak ten z użyciem baniek chińskich czy drenażu limfatycznego. Sprawne dłonie masażysty potrafią przynieść znacznie lepsze rezultaty niż zaawansowany sprzęt gabinetowy!


Trądzik

Ostatnią kwestią, jaką chciałabym poruszyć jest trądzik. To schorzenie jest tematem-rzeką, ponieważ jego przyczyny często są niejasne. Zanim zdecydujemy się na wizytę u dermatologa, która zapewne skończy się przepisaniem leku, warto przeanalizować swoją dotychczasową pielęgnację oraz po raz kolejny poddać skórę analizie. Być może okaże się, że dotykający nas trądzik wynika z nieodpowiedniej pielęgnacji i będziemy w stanie go zażegnać bez sięgania po preparaty niosące za sobą szereg powikłań. 

1. Oceń typ oraz podtyp swojej cery- to bardzo istotny krok, ponieważ nieodpowiednia diagnoza przyczyni się do późniejszego dobierania nieodpowiednich kosmetyków, co tylko będzie zaostrzać zmiany trądzikowe. Pamiętaj, że zbyt mocne oczyszczanie i stosowanie niedostatecznie nawilżających kremów pobudza pracę gruczołów łojowych przez co powstaje więcej niedoskonałości!


Szczerze oceń, czy dokuczający Ci trądzik jest na zapalnym podłożu, tj. wypryski są zaczerwienione, ropne, pozostawiają blizny, czy może jest to forma kaszki w kolorze skóry lub pojedyncze wypryski? W przypadku dwóch ostatnich weź pod uwagę, że nieprawidłowe leczenie dermatologiczne mogłoby nasilić te zmiany i przekształcić w aktywną formę trądziku. Czasem lepiej nie ryzykować i postarać się inaczej walczyć z cerą trądzikową.

2. Sprawdź, czy wykonywane przez Ciebie czynności pielęgnacyjne przeprowadzane są w odpowiedniej kolejności oraz częstotliwości: Przykładowy plan pielęgnacji cery krok po kroku

3. Przeanalizuj składy INCI stosowanych przez siebie kosmetyków! Pamiętaj, że wiele substancji kosmetycznych wykazuje działanie drażniące a tym samym przyczynia się do nasilenia zmian trądzikowych, chociaż nie obserwujesz wzmożonego rumienia lub dyskomfortu.

4. Pielęgnacja jak dieta, powinna być zróżnicowana! Bardzo często popełnianym błędem przez posiadaczki cery trądzikowej jest stosowanie zbyt mocnych kosmetyków myjących, zbyt lekkiego nawilżania, stosowanie jedynie maseczek z glinek a dodatkowo systematyczne sięganie po preparaty z kwasami. Brak dostarczania skórze substancji odżywczych, regenerujących, przeciwzapalnych, nawilżających prowadzi do monotonii jakim jest odwadnianie cery. W ten sposób dochodzi do zaostrzenia zmian trądzikowych zamiast ich gojenia.

5. Zmień kosmetyki do makijażu na naturalne! Konwencjonalne fluidy zawierają wiele substancji komedogennych oraz aknegennych, które wcale nie są obojętne naszej skórze! Spośród naturalnych podkładów możesz wybierać zarówno wśród formuł płynnych jak i sypkich- zwłaszcza te drugie, jako podkłady mineralne, są polecane dla cer trądzikowych ponieważ zawarty w nich tlenek cynku wspomaga gojenie zmian trądzikowych a ponadto sypka formuła zapobiega przetłuszczaniu się skóry! Równie duży wpływ na naszą skórę wywierają inne kosmetyki makijażowe, które stosujemy codziennie na duży obszar twarzy- bazy, pudry wykończeniowe, kosmetyki do konturowania.

6. Zwróć uwagę na higienę- w przypadku cery trądzikowej jest ona bardzo istotna, ponieważ bakterie patologicznej flory pobudzają powstawanie trądziku. Postaraj się nie dotykać dłońmi twarzy a nawet nie podpierać się o nie zwłaszcza, gdy siedzisz przy komputerze- klawiatura to istne siedlisko bakterii! Często zmieniaj poszewki pościeli a twarz wycieraj zawsze w jednorazowe chusteczki lub ręczniki papierowe. Odstaw wszelkiego rodzaju gadżety do twarzy w stylu szczoteczek, gąbeczek, ściereczek- one również nie są sterylne a w dodatku przyczyniają się do nadmiernego złuszczenia naskórka a to także może być przyczyną nasilania zmian trądzikowych. Pędzle do makijażu myj po każdym użyciu i staraj się przechowywać je w taki sposób, by miały jak najmniejszy kontakt z podłożem! Jeśli posiadasz zwierzaka i obdarowujesz go codziennie pocałunkami to także pamiętaj, że nie sprzyja to cerze trądzikowej. No i nie zapomnij zdezynfekować swojego telefonu!


Jeśli jesteś pewna, że prawidłowo dobrałaś preparaty pielęgnacyjne a trądzik wciąż Ci doskwiera, warto przyjrzeć się bliżej swojej diecie oraz stylowi życia. Dieta nie musi oznaczać ograniczeń żywieniowych! Czytaj składy produktów i wybieraj te, które są najmniej przetworzone. Zdziwisz się, ile chemii może znajdować się w produktach codziennie spożywanych: pieczywie, szynce, serze. Zmiana diety nie oznacza większych kosztów- na sklepowych półkach obok produktów napakowanych chemią znajdują się zdrowe, nieprzetworzone produkty w tej samej cenie! Nie musisz sięgać po produkty opisane znaczkiem "bio"- po prostu czytaj składy! Zwróć także uwagę, czy nie towarzyszą Ci stresowe sytuacje- one także mogą nasilać trądzik a także przyczyniać się do nerwowego rozdrapywania czy wyciskania zmian. 

Trądzik może też być reakcją na nadwrażliwość na niektóre pokarmy- niektóre osoby obserwują poprawę po odstawieniu nabiału i/lub glutenu, u innych trądzik nasila się pod wpływem zjadania pikantnych potraw lub słodyczy. Można samodzielnie eliminować poszczególne pokarmy ale też dobrym rozwiązaniem jest udać się na konsultacje dietetyczne. Dietetyk pomaga nie tylko osobom chcącym zrzucić zbędne kilogramy!

Jeśli jednak mimo prawidłowej pielęgnacji i diety, trądzik wciąż się utrzymuje, wtedy warto zasięgnąć opinii kosmetologa i dobrać kuracje gabinetową. Jeśli mimo przebytej kuracji, trądzik wciąż się utrzymuje lub nawraca a do tego charakteryzuje się obecnością stanów zapalnych, ropnych zmian i pozostawia blizny, najwyraźniej jego przyczyna nie jest związana ze skórą. I dopiero w tym przypadku należy udać się do LEKARZA!

Osobiście odradzam wizyty na NFZ, ponieważ pacjent jest wtedy traktowany bardzo po macoszemu, schematycznie i nierzadko nawet nie ma czasu opowiedzieć dokładnie przebiegu swojej choroby. "Leczenie" bardzo często jest wdrażane bez znalezienia przyczyny i polega na podawaniu kolejnych leków w nadziei, że w końcu któryś pomoże (początkowo są to maści, w następnej kolejności antybiotyki doustne, na końcu retinoidy). A każdy lek obciąża organizm i niesie ryzyko zaostrzenia zmian trądzikowych!

Dlatego podejdź do trądziku kompleksowo:
1. Umów się na wizytę z ginekologiem,
2. Umów się na wizytę z endokrynologiem,
3. Umów się na wizytę z gastrologiem,
4. Mając komplet wyników badań od powyższych lekarzy, umów się z dermatologiem.

Poproś także dermatologa o wykonanie wymazu wydzieliny ze zmian i ewentualnych dodatkowych badań, jakie uzna za stosowne (np. pod kątem obecności nużeńca). Dopiero mając komplet badań, dermatolog powinien przejść do stawiania diagnozy i doboru odpowiednich medykamentów.

Pamiętaj, że kuracje od dermatologa traktujemy w sposób szczególny- nawet, jeśli jesteśmy fankami naturalnej pielęgnacji, na czas kuracji u dermatologa stosujemy się do jego zaleceń pielęgnacyjnych. Oczywiście można się spierać w kwestii słuszności zalecanych przez dermatologa kosmetyków, jednak z pewnością żadna z nas nie chciałaby usłyszeć, że terapia nie działa, ponieważ nie stosujemy się do zaleceń pielęgnacyjnych. Dlatego na ten wyjątkowy czas jaką jest kuracja stosujemy się do tego, co zleca dermatolog chyba, że nie poda żadnych zaleceń pielęgnacyjnych. Ewentualnie możemy przedstawić mu składy INCI stosowanych przez nas kosmetyków jednak w większości przypadków, dermatolog nawet nie będzie umiał ich przeanalizować =).

Dopiero po 6 miesiącach od zakończonej kuracji dermatologicznej możemy powoli wprowadzać inne kosmetyki- chyba, że dermatolog zdecyduje inaczej.


Powyższy podział jest oczywiście dużym uogólnieniem i jak najbardziej zdarzają się wybitne jednostki. Bywają kosmetyczki kształcące się we własnym zakresie i równie dobrze zorientowane w fizjologii skóry jak kosmetolodzy a także dermatolodzy, którzy podchodzą do pacjenta holistycznie. Oby takich osób było jak najwięcej!

Jestem bardzo ciekawa, jakie Wy macie doświadczenia ze specjalistami różnych dziedzin związanych ze skórą. Czy korzystałyście z pomocy kosmetyczki, kosmetologa lub dermatologa? Czy kuracje przyniosły oczekiwane rezultaty? 

Koniecznie dajcie znać! Pozdrawiam!


środa, 27 grudnia 2017

[491.] Couleur Caramel, odmładzający podkład dla cery dojrzałej Hydra Jeunesse

Makijaż, który aplikujemy codziennie, również ma ogromny wpływ na kondycję naszej skóry. Nieodpowiednio dobrany podkład, którego skład będzie obfitował w substancje potencjalnie drażniące lub wysuszające, potrafi zniweczyć całą systematyczną i staranną pielęgnację.

Poszukując naturalnych alternatyw dla konwencjonalnych podkładów możemy wybrać sypkie podkłady mineralne ale także fluidy płynne o całkowicie bezpiecznych i naturalnych składach. Listę fluidów i kremów BB o naturalnych składach sporządziłam przy pomocy Dziewczyn z facebookowej grupy "Kosmetologia Naturalnie" już w sierpniu br., jednak zdecydowanej większości wypisanych tam kosmetyków nie miałam okazji testować. Postanowiłam to zmienić i powoli zapoznawać się ze wskazanymi z tamtej listy preparatami, by móc opowiedzieć Wam coś więcej o nich niż tylko przeanalizować skład.

Dlatego zimą, gdy skóra wymaga większej ochrony przed czynnikami zewnętrznymi, postanowiłam zmienić podkład mineralny na odmładzający podkład dla cery dojrzałej Hydra Jeunesse firmy Couleur Caramel - emulsyjne konsystencje podkładów płynnych dodatkowo zabezpieczają skórę przed ucieczką z niej wody.


Skład INCI:
Aqua, Caprilic/Caprilic Triglyceride, Glycerin, Rosa Damascene Flower Water, Oleyl Erucate, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Plukenetia Volubilis Seed Oil, Polygluceryl-6 Stearate, Olea Europaea Fruit Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Persea Gratissima Oil, C10-18 Triglyceride, Stearic Acid, Palmitic Acid, Argania Spinosa Kernel Oil, Benzyl Alcohol, Microcrystalline Cellulose, Xanthan Gum, Sodium Citrate, Sodium Hyaluronate, Polyglyceryl-6 Behenate, Parfum Vanilla AUX/01633, Tocopherol, Alaria Esculenta Extract, Theobroma Cacao Seed Butter, Cellulose Gum, Dehydroacetic Acid, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 74499, CI 77007, Cellulose, Silica 

W trakcie oczekiwania na przesyłkę zrobiłam mały research i sprawdziłam recenzje tego podkładu na polskiej blogosferze. Podkład zyskiwał średnie opinie i często powtarzały się uwagi, jakoby wykazywał słabe właściwości kryjące a także podkreślał suche skórki. Byłam więc nastawiona na trudny w aplikacji produkt, który wymaga sprawnego nakładania. Jakże byłam mile zaskoczona gdy podczas pierwszej próby aplikacji okazało się, że kosmetyk nie sprawia absolutnie żadnych trudności!



Stosuję go już systematycznie od ponad miesiąca i w opakowaniu pozostała połowa produktu- wydajność uważam więc za porównywalną do podkładów konwencjonalnych. Aplikacja podkładu nie sprawiała mi żadnych trudności a nakładałam produkt gąbeczką jak i dłońmi, chociaż zdecydowanie ładniejsze wykończenie makijażu uzyskiwałam gdy sięgałam właśnie po gąbeczkę typu beauty blender (zarówno w kształcie "jajka" jak i "bałwanka").

Podkład nie pozostawiał smug, nie zbierał się w załamaniach skóry, nie podkreślał porów ani meszku. Nie ciemniał, wręcz bardzo ładnie stapiał się z cerą pozostawiając naturalnie wyglądające wykończenie bez efektu maski. Krycie było na porównywalnym poziomie jak wcześniej stosowane przeze mnie podkłady mineralne: Ecolore, matująca wersja Annabelle Minerals czy Earthnicity. Nie zgadzam się więc, że jest to podkład jedynie wyrównujący koloryt skóry czy słabo kryjący.

Pod względem składu, to poza największym atutem, jakim jest jego naturalność, możemy zauważyć dodatek substancji pielęgnujących skórę: kwas hialuronowy, glicerynę, triglicerydy, ekstrakt ze skrzydlicy jadalnej (wodorost), hydrolat różany oraz całe bogactwo olejów: arganowy, ze słodkich migdałów, oliwa z oliwek, sacha inchi, sezamowy, awokado oraz masło kakaowe. Składniki te dodatkowo pielęgnują cerę zapobiegając ucieczce wody z naskórka, działając na niego zmiękczająco oraz chroniąc przed wpływem niekorzystnych warunków atmosferycznych jak wiatr czy mróz.

Mimo, że produkt deklarowany jest przez producenta jako kosmetyk nawilżający przeznaczony dla cery dojrzałej, nie ma bardzo treściwej, czy też tłustej konsystencji. Jest ona lekka, niewyczuwalna na skórze, nie nasila jej błyszczenia się. Mimo, iż nosiłam ten podkład w bardzo trudnych warunkach (praca, gdzie mam styczność z wahaniami temperatur; zatłoczone i duszne targi; dwudniowe podróże, podczas których nie zmywałam makijażu (nieładnie!)), nie spływał, ani nie zmieniał swojego wyglądu na twarzy. Do uzyskania pożądanego przeze mnie efektu wystarczała jedna warstwa podkładu, natomiast do celów recenzji próbowałam także nakładać go warstwami: jak najbardziej można stopniować krycie w tych częściach twarzy, które chcemy mocniej zakryć podkładem, ale radzę pamiętać o stosowaniu cienkich warstw.

Do makijażu nie stosowałam dodatkowo bazy ani pudru wykończeniowego i mimo to, podkład wzorowo utrzymywał się bez żadnych poprawek 15h a nawet dłużej. Oczywiście nałożenie bazy i pudru dodatkowo przedłużało jego trwałość jednak osobiście nie potrzebowałam dodatkowo go utrwalać. 




Podkład ten nie posiada wyraźnego zapachu, chociaż jest on wyszczególniony w składzie INCI. Bardziej wyczuwam zapach charakterystyczny dla olejów, jednak szybko się on ulatnia i czuć go jedynie w momencie aplikacji.

Muszę także przyznać, że mam słabość do prostych, eleganckich opakowań a ten matowy, szklany pojemnik jak najbardziej trafił w moje gusta!

 
Czy taki podkład można zastosować bezpośrednio na skórę, czy jednak trzeba pod niego nałożyć krem?

I tutaj powiem szczerze, że mam dylemat- pod względem składu mamy w produkcie bardzo dużo substancji aktywnych. Podkład ten jest dużo bardziej wartościowy dla skóry niż konwencjonalne fluidy. Jednak ze względu na wskazania producenta, iż jest to podkład a nie krem BB, tak też polecam go stosować- nie wiemy przecież, jakie są proporcje powyższych substancji aktywnych dlatego bezpieczniejszym wyborem jest trzymać się zaleceń producenta.


Skąd więc tyle mało pochlebnych opinii?


Sądzę, że odmienne odczucia względem tego produktu są związane z docelową grupą odbiorców. Zadbana skóra jest najlepszym płótnem do tworzenia makijażu. Podkład Couleur Caramel z pewnością spisze się u osób zwracających baczną uwagę na pielęgnację, które starają się, by ich cera była gładka, nawilżona i pozbawiona suchych skórek. Niekoniecznie musi to być cera idealna!- przecież taka nie potrzebowałaby podkładu! Jeśli zwracacie uwagę na to, by odpowiednio oczyszczać i tonizować skórę, produkt nie będzie oksydował. Jeśli odpowiednio ją nawilżacie i nie macie suchych skórek- podkład bez trudu równomiernie rozprowadzi się po skórze. Te uwagi dotyczą nie tylko podkładu Cuoleur Caramel ale każdego fluidu.

Natomiast jeśli ktoś dotychczas sięgał po podkłady konwencjonalne na silikonowej bazie, w dodatku mocno kryjących, zapewne nie będzie przekonany do tej lekkiej formuły. Jeśli ktoś jest przekonany, że bez obecności silikonów nie jest w stanie zakryć rozszerzonych porów czy zmarszczek, powinien zastanowić się, czy aby na pewno poprzez tak ciężki podkład nie obciąża dodatkowo swojej skóry? Czy nie byłoby łatwiej i przyjemniej pozbyć się problemu zwracając uwagę na pielęgnację a makijaż pozostawić w ramach upiększania cery a nie jej całkowitego zasłaniania? O ile przyjemniejsze jest stosowanie kosmetyków kolorowych gdy wiemy, że nie szkodzą one cerze!

Na sam koniec efekt jak prezentuje się podkład na skórze- osobiście bardzo podoba mi się końcowy efekt zwłaszcza, że kosmetyk pięknie odbija światło nadając cerze blasku i promienności. Wygląda ona na wypoczętą i świeżą:




Podkład zamówiłam ze strony BioEcoLife (wraz z mało znanymi jeszcze kosmetykami Botanicum SPA, o których wkrótce także Wam napiszę!).
Cena: ok. 100 zł za 30 ml
 

Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie o tym podkładzie? Być może któraś z Was miała z nim styczność? Jak sprawdził się u Was?

Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 21 grudnia 2017

[490.] Kosmetyki naturalne- czy to tylko marketingowa ściema?

Ostatnimi czasy trafiam na wiele informacji grzmiących jakoby kosmetyki naturalne były jedynie marketingową ściemą i kolejną maszynką do zbijania pieniędzy dla firm. Dla osób niezwiązanych z branżą kosmetyczną argumenty tychże osób mogą być przekonujące i tym samym zachwiać dotychczasowym stanem wiedzy. Dlatego chciałabym wejść w polemikę z najbardziej popularnymi argumentami i przedstawić swoje stanowisko.


Komedogenność naturalnych olejów a jej brak w kontekście olejów mineralnych oraz silikonów.

Każda osoba studiująca kierunek "okołokosmetyczny" np. technik usług kosmetycznych, kosmetologia, dermatologia czy chemia kosmetyczna- ma omawianą skalę komedogenności substancji. Tym samym skala ta jest utrwalana w świadomości studentów- wg tej skali najmniej komedogennymi substancjami są oleje mineralne oraz silikony a najbardziej komedogenne np. olej kokosowy czy z kiełków pszenicy. Jednak badanie to jest przestarzałe i pojawiały się kolejne publikacje pokazujące te same substancje w całkiem innych wartościach.


Ponadto należy wziąć pod uwagę, że:

I. W przytoczonym badaniu brane pod uwagę były czyste substancje a kosmetyk jest mieszaniną, w której zachodzą reakcje pomiędzy zastosowanymi w niej substancjami. Stężenie zastosowane w kosmetyku ma niesamowite znaczenie na efekt, jaki uzyskujemy. Przykłady?

-  Olej kokosowy stosowany na włosy wysokoporowate w większości przypadków kończy się bardzo źle, ponieważ włosy stają się suche i matowe. Jednak zastosowany jako dodatek do mieszanki innych olejów lub stosowany sporadycznie, wspaniale wzmacnia włosy, nabłyszcza i sprawia, że są bardziej odporne na wpływ czynników zewnętrznych,

- Silikony lotne- zastosowane w czystej postaci, jak sama nazwa wskazuje- odparowują ze skóry. Niestety, w kontakcie z substancjami będącymi podłożem w kosmetyku, np. olejami (zarówno naturalnymi jak i mineralnymi)- wiążą się z nimi, co utrudnia ich odparowywanie a tym samym zwiększa ryzyko powstawania niedoskonałości na skórze.

- Często oskarżana o komedogenność gliceryna jest substancją bardzo dobrze rozpuszczalną w wodzie. Zastosowana w stanie czystym posiada konsystencję lepkiej i gęstej cieczy, jednak wymieszana z wodą jest niemal niewyczuwalna!


II. Badanie było przeprowadzane na króliczych uszach. Nie bez powodu zrezygnowano z testowania substancji kosmetycznych na zwierzętach- badania te nie mają pokrycia w rzeczywistości, ponieważ skóra zwierząt znacznie różni się od człowieka. Przykładowo średnie pH skóry psa wynosi 7,4 , kota: 6,4 , królika: 6,7 a rekordzistki- owcy- aż 8,1 (źródło)! To przekłada się na odmienną florę bakteryjną i odmienne reakcje skóry! Ponadto każdy gatunek charakteryzuje się inną aktywnością gruczołów łojowych: zwróćcie uwagę, jak wyglądają Wasze włosy kilka dni bez mycia a jak sierść psa- mimo, iż psa myje się dużo rzadziej, jego sierść nie jest aż tak pokryta sebum jak nasze włosy po 3-4 dniach! Badania substancji kosmetycznych na zwierzętach nie są miarodajne względem skór ludzkich i to także- poza aspektem humanitarnym- było argumentem do zaprzestania wykonywania testów na zwierzętach.

Ponadto parafina i silikony są odradzane do stosowania w kosmetykach naturalnych nie ze względu na komedogenność- w końcu jest ona kwestią bardzo indywidualną. Substancje te nie powinny znajdować się w kosmetykach naturalnych ze względu na szkodliwość dla środowiska naturalnego. Silikony nie są biodegradowalne a wydobycie parafiny jako pochodnej ropy naftowej, wiąże się ze skażeniem oceanów. Co więcej- w parafinach gorszej jakości, które nie zostały dobrze oczyszczone, obecne są zanieczyszczenia wykazujące działanie kancerogenne- stąd tak wiele skrótów myślowych w różnych portalach, że parafina jest kancerogenna. Nie jest, nie przenika do krwioobiegu, ale możliwa obecność zanieczyszczeń już wiąże się z tym ryzykiem.


Parafina nie jest komedogenna!

Powstanie niedoskonałości (kolokwialnie zwane "zapychaniem") po zastosowaniu kosmetyków może być związane z odmiennym działaniem danej substancji na skórę- komedogennością lub aknegennością. Parafina ma dużą cząsteczkę i równomiernie rozkłada się na powierzchni skóry- nie ma więc możliwości "wniknięcia" w gruczoł łojowy i jego zaczopowania. Natomiast wykonanie szczelnej bariery na powierzchni skóry również zaostrza zmiany trądzikowe- ponieważ pomiędzy warstwą parafiny i skóry tworzy się środowisko beztlenowe, które sprzyja rozwojowi bakterii Propionibacterium acnes- a to właśnie ich nadmierny rozwój przyczynia się do rozwoju zmian trądzikowych (działanie aknegenne).


Zaostrzenie niedoskonałości po stosowaniu kosmetyków kolokwialnie nazywane jest zapychaniem, czy komedogennością, natomiast geneza powstania wyprysków może wcale nie być związana z czopowaniem ujść gruczołów łojowych. To właśnie dlatego jednym osobom o cerze skłonnej do wyprysków będą pasowały oleje o lekkich konsystencjach, które jednak mają szansę wniknąć w gruczoły łojowe i tym samym stwarzają ryzyko komedogenności, lecz nie tworzą niebezpieczeństwa nadmiernego rozwoju P. acnes. Skóry innych osób- chociaż także z problemem niedoskonałości- będą dobrze reagowały na oleje o bardziej treściwej konsystencji, ponieważ ich duże cząsteczki nie mają szansy wniknąć w gruczoł łojowy i go zaczopować. Warto także przypomnieć, że żaden naturalny olej nie tworzy aż tak nieprzepuszczalnej bariery jak parafina i wazelina, dlatego ich stosowanie umożliwia swobodny dopływ tlenu do skóry.

Ponadto należy wziąć pod uwagę, że pojawianie się niedoskonałości może być także związane z niedostatecznym nawilżeniem skóry czy wpływem substancji drażniących- dlatego zawsze powtarzam, że "komedogenność" (w domyśle- powstawanie niedoskonałości, chociaż niekoniecznie musi być one związane z zapychaniem, ale po prostu pojawienie się wyprysków po stosowaniu kosmetyku) jest kwestią INDYWIDUALNĄ! Należy przede wszystkim bacznie obserwować reakcje swojej skóry i nie skreślać z góry wszystkich olejów- każdy z nich charakteryzuje się odmienną zawartością procentową witamin, kwasów tłuszczowych czy dodatkowych substancji odżywiających skórę. Dlatego też każdy z olejów działa inaczej i może się u jednych spisać a u innych wręcz przeciwnie.


Kwestia oleju sojowego

Jak każda substancja stosowana w kosmetykach- znajdzie swoich przeciwników jak i zwolenników. Największe obawy budzi wśród osób cierpiących na chorobę Hashimoto- olej sojowy jest bogaty w izoflawony, które wnikając do krwioobiegu, mogą naśladować działanie hormonów kobiecych. Jednak przypominam, że z definicji kosmetyk to preparat, który ma mieć kontakt jedynie ze skórą lub błonami śluzowymi- nie może przenikać do krwioobiegu i tym samym oddziaływać na cały organizm! Gdyby izoflawony oleju sojowego mogły przenikać do krwioobiegu, z pewnością taki kosmetyk nie zostałby dopuszczony do obrotu.

Jednak z drugiej strony warto wspomnieć, w jaki sposób wykonywane są badania dopuszczające kosmetyk do obrotu- składa się ono z części teoretycznej i praktycznej. Część teoretyczna polega na sprawdzeniu składu INCI pod względem obecnych w nim substancji- przede wszystkim czy nie są tam obecne substancje z listy zabronionej do stosowania w kosmetykach oraz czy substancje z listy dozwolonej do stosowania w ograniczonym stężeniu faktycznie mieszczą się w podanym zakresie. Substancje, które nie są obecne w żadnej z tych list mogą być stosowane w kosmetykach- nawet, jeśli są nowymi surowcami na rynku i nie są jeszcze dokładnie poznane.


Część praktyczna natomiast polega na stosowaniu przez wybraną grupę ochotników otrzymanego bezpłatnie pełnowymiarowego kosmetyku przez miesiąc wg zaleceń wskazanych przez producenta. W następnej kolejności Safety Assessor (osoba uprawniona do oceny bezpieczeństwa kosmetyku) wykonuje raport bezpieczeństwa, czyli podsumowuje pisemnie część teoretyczną oraz ankiety wypełnione przez ochotników. Pytania skierowane do ochotników obejmują takie zagadnienia jak: "czy kosmetyk uczulił?", "wywołał jakieś niepożądane reakcje?", "jakie są pozytywne aspekty jego stosowania?" Niestety, poziom kompetencji ochotników może pozostawiać wiele do życzenia i zdarzają się raporty, w których przykładowo ochotnik stwierdził, iż żel do mycia twarzy odpowiednio stonizował skórę - oczywiście mówimy tutaj tylko o odczuciach sensorycznych oraz hedonicznych, bez wykonania pomiaru np. przy pomocy pehametra.

Czy kosmetyki dopuszczane do obrotu przechodzą jakieś dodatkowe badania laboratoryjne? Tak, dodatkowym obowiązkowym badaniem jest czystość mikrobiologiczna produktu. Jednak nikt dopuszczając kosmetyk do obrotu nie sprawdza, czy dany kosmetyk oddziałuje na cały organizm, ani jak głęboko wnikają substancje czynne, czy też jakie jest ich bezpieczeństwo przy długotrwałym (a więc znacznie dłuższym, niż miesięcznie) stosowaniu- a w końcu kosmetyki stosujemy przez wiele, wiele lat! Tak zaawansowanymi badaniami zajmują się już inne placówki naukowe: stąd zjawisko wycofywania substancji, które od wielu lat były obecne w przemyśle kosmetycznym i nagle zostają uznane za wysoce szkodliwe. Najświeższym przykładem jest formaldehyd, który do niedawna chętnie był stosowany jako środek do utwardzania płytki paznokcia lub konserwant a 17 listopada Komisja Europejska potwierdziła, że formaldehyd zostanie całkowicie zabroniony do stosowania w kosmetykach (źródło).

Dlatego osobiście w przypadku pielęgnacji trzymam się zasady "lepiej zapobiegać niż leczyć" i jeśli jakaś substancja stosowana w kosmetykach ma status potencjalnie szkodliwej, trzymam rękę na pulsie i zalecam ostrożność przy jej stosowaniu a nawet całkowite jej unikanie- w końcu na rynku istnieje wiele substancji alternatywnych i każdy kosmetyk pielęgnacyjny jesteśmy w stanie dobrać tak, by odpowiadał potrzebom naszej skóry a jednocześnie nie zawierał potencjalnie szkodliwych substancji.

W przypadku omawianego oleju sojowego warto zwrócić uwagę na formulację kosmetyku- jeśli zamierzamy stosować czysty, zimnotłoczony olej sojowy a mamy problem z tarczycą, zachęcam zachować umiar. Natomiast w przypadku kosmetyków emulsyjnych, tj. kremów czy balsamów, do których wyprodukowania niezbędna jest wysoka temperatura, nie widzę przeszkód, by stosowały je także osoby z problemem Hashimoto, ponieważ izoflawony ulegają dezaktywacji już w 50 stopniach Celsjusza.

O oleju sojowym ostatnio mówi się jedynie w negatywnym kontekście a szkoda- jest on jednym z najtańszych a najbardziej skutecznych olejów przeciwzmarszczkowych! Zwłaszcza mogą pomóc Paniom w wieku menopauzalnym, gdy skóra dużo szybciej się starzeje na wskutek malejącego poziomu estrogenów. Izoflawony (czyli inaczej fitohormony) działają miejscowo na skórę podtrzymując jej jędrność i elastyczność a także opóźniając procesy jej starzenia.



Kosmetyki naturalne nie są bardziej bezpieczne- istnieje szereg substancji toksycznych pochodzących z natury!


Oczywiście, i nikt nie dodaje do kosmetyków substancji o potwierdzonym działaniu toksycznym- ani pochodzenia naturalnego ani syntetycznego. Zgadzam się także ze stwierdzeniem, że nie wszystko co naturalne, jest bezgranicznie dobre- chociażby etanol!

W kontekście oceny bezpieczeństwa produktu kosmetycznego wykonywanego przez Safety Assysstor`a nie ma różnicy pomiędzy kosmetykiem naturalnym a syntetycznym- każdy kosmetyk dopuszczony do obrotu musi mieć potwierdzone bezpieczeństwo stosowania. A to, że owo "badanie" wcale nie jest jakąś bardzo skomplikowaną procedurą i nie wymaga wybitnie szczegółowych badań, pisałam Wam powyżej. Natomiast prawdą jest stwierdzenie, że "kosmetyki naturalne są przypuszczalnie bezpieczniejsze"- ponieważ nie powinny znajdować się w nich substancje, o których szkodliwości dopiero zaczyna się mówić i których szkodliwość dopiero się bada. Bezpieczeństwo wyboru kosmetyków naturalnych wiąże się z zapobieganiem możliwym komplikacjom i unikaniu pewnych substancji- a to, czy okażą się one faktycznie szkodliwe, dowiemy się pewnie nie za kilka, ale kilkanaście lub kilkadziesiąt lat! Osobiście uważam ten czas za zbyt długi, by ryzykować stanem swojej cery- jeśli okazałoby się, że owe substancje faktycznie nie poprawiały stanu mojej skóry a wręcz jej szkodziły, wyrządzone przez nie skutki byłyby nieodwracalne! Dlatego po raz kolejny przypomnę: "lepiej zapobiegać, niż leczyć"!


Wszystkie alergeny z listy 26 potencjalnych alergenów, które należy wyszczególnić na opakowaniu, pochodzą z roślin i olejków eterycznych

Zgadza się, jednak nie jest to wyznacznikiem, jakoby kosmetyki naturalne miały być bardziej alergizujące- substancje alergenne z listy są także składnikami sztucznych kompozycji zapachowych- mogą więc występować zarówno w kosmetykach naturalnych jak i syntetycznych. Niektórymi z tych alergenów są często występujące i dobrze Wam znane substancje jak "Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal" itp.

W składzie INCI kosmetyku kompozycja zapachowa oznaczana jest jedynie jako "Parfum" lub "Aroma", natomiast skład danej kompozycji zapachowej może być nawet dłuższy niż sam skład INCI kosmetyku. Dlatego powstała lista najczęściej alergizujących składników kompozycji zapachowych i jeśli w użytej w kosmetyku kompozycji znajduje się któryś z owych alergenów, producent ma obowiązek dopisać w składzie INCI tę substancję.

Wykonując testy uczuleniowe u dermatologa, to właśnie kilka substancji z powyższej listy jest stosowane do diagnozy alergii na kosmetyki (czy właściwie: na składniki kompozycji zapachowych kosmetyków)- testy te dotyczą kosmetyków ogólnie a nie jedynie kosmetyków naturalnych.



Czy wszystkie syntetyczne składniki są złe?

"Peptydy, aminokwasy, niacyamid, kwas hialuronowy - nie są naturalne a syntetyzowane!"- czy więc zwolennik naturalnej pielęgnacji powinien ich unikać? Tutaj każda z nas musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czym są dla Was granice "naturalności". Moje stanowisko jest takie, że problemem nie są dla mnie substancje syntetyzowane- w końcu wcześniej wymienione substancje występują w naturze: peptydy, czy aminokwasy budują białka i występują w wielu substancjach roślinnych; kwas hialuronowy do celów kosmetycznych pozyskuje się dzięki syntezie przez bakterie a jego wyjątkowość polega na tym, że substancja ta występuje u większości organizmów i niezależnie od pozyskiwania, nie wywołuje alergii (przeciwnie od kolagenu, który będąc odzwierzęcym, jeśli zostanie wszczepiony w skórę, może wywołać odrzut); a niacyamid to nic innego, niż witamina B3. Żyjemy w XXI w. i jeśli zdobycze technologii umożliwiają pozyskanie tych substancji w sposób nieszkodliwy dla środowiska, szybszy i tańszy- nie mam nic przeciwko nim, ponieważ pod względem chemicznym nie różnią się one niczym od związków występujących naturalnie. Natomiast jestem przeciwna substancjom potencjalnie szkodliwym, z którymi wiążą się kontrowersje oraz których synteza stwarza ryzyko zanieczyszczenia substancjami szkodliwymi lub jeśli ich pozyskiwanie jest szkodliwe dla środowiska- i tak na prawdę tych substancji jest ich tylko kilka! Nie można popadać w paranoję i uważać, że wszystko co chemiczne, jest złe- w końcu cały otaczający nas świat, to "chemia" ;).


Naturalna pielęgnacja =/= medycyna alternatywna!

Niektóre osoby słysząc o naturalnych kosmetykach i pielęgnacji, niesłusznie wrzuca je do przysłowiowego "jednego worka" z altmedem. Naturalna pielęgnacja nie jest alternatywą dla konwencjonalnej pielęgnacji- korzysta dokładnie z tych samych zasad, jednak z uwzględnieniem dbałości o środowisko naturalne a także szczególne bezpieczeństwo stosowanych preparatów kosmetycznych.

Kosmetologia to młoda gałąź nauk medycznych, jednak rozwija się bardzo szybko i dynamicznie: grzechem byłoby nie śledzić coraz to nowszych doniesień dotyczących surowców stosowanych w kosmetykach czy nowoczesnych zabiegów gabinetowych z zastosowaniem aparatury. Wciąż jest w tej dziedzinie wiele do odkrycia i do zbadania, dlatego jest tak fascynująca! Naturalna pielęgnacja nie kłóci się z najnowszymi doniesieniami i odkryciami a wręcz idzie wraz z nimi w parze- na rynku powstaje coraz więcej półproduktów przeznaczonych do stosowania właśnie w kosmetykach naturalnych!


Reasumując, nie można jednoznacznie powiedzieć, że naturalna pielęgnacja jest "lepsza" niż konwencjonalna ponieważ na chwilę obecną brak na to jednoznacznych i twardych dowodów. Kosmetyka i kosmetologia wciąż są dziedzinami rozwijającymi się, dlatego zanim dojdzie niepodważalnych wniosków względem niektórych surowców stosowanych w tym przemyśle, musi upłynąć jeszcze dużo czasu.

Powyższe odpowiedzi są moim spojrzeniem w rozwój kosmetologii oraz prywatną oceną słuszności obaw związanych ze stosowaniem kontrowersyjnych substancji- nikogo nie zmuszam ani nikomu nie narzucam podobnego toku myślenia- w końcu każdy z nas ma swój rozum a także jedną skórę: i to, jak będzie ją pielęgnował, to tylko i wyłącznie jego sprawa.

Chociaż rozmowa z osobami o innym podejściu do pielęgnacji może wydawać się trudna i frustrująca, to warto ją prowadzić. Dzięki niej zaczynamy głębiej drążyć temat i same uczymy się nowych zagadnień. A jeśli chcemy kogoś przekonać do słuszności swoich racji, nic tak nam w tym nie pomoże, jak mocne argumenty i dokładne poznanie tematu! Dlatego warto rozmawiać, warto doczytywać, warto zadawać pytania!

Mam jednak nadzieję, że powyższe argumenty trafnie przedstawiły poruszane kwestie- koniecznie dajcie znać, czy zgadzacie się z moim podejściem, czy może z czymś weszłybyście w dyskusję? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

Pozdrawiam serdecznie!
 

poniedziałek, 18 grudnia 2017

[489.] Wasze Historie- Magdalena i jej atopowa skóra

Dziś mam dla Was kolejną historię jednej z Was- Magdalena posiada cerę atopową, łuszczącą się i skłonną do podrażnień. Po raz kolejny jej historia udowadnia, że naturalne kosmetyki jak najbardziej są pomocne w terapii takich skór i nieprawdą jest mit krążący wśród kosmetyczek, że kosmetyki naturalne nie nadają się dla cer wrażliwych. Oczywiście, że się nadają i przy odrobinie chęci osoba znająca się na kosmetykach bez trudu dopasuje preparaty pielęgnacyjne w taki sposób, by nie spowodowały podrażnień!

Tak na prawdę nie potrzebujemy nawet specjalistycznych konsultacji- przy odrobinie cierpliwości i znajomości swojej skóry jesteśmy w stanie same dobrać odpowiednio plan pielęgnacji- tak, jak zrobiła to Magda! 

Zapraszam serdecznie do lektury!
_____________

"Jaki mam problem ze skórą:

Moja skóra jest skłonna do przesuszeń - pojawiają się całe suche, czerwone placki. Jeśli nie potraktuję jej jak trzeba to swędzi, jakby wbijały mi się setki małych igiełek, czuję wręcz bolesne ściągnięcie skóry. Dodatkowo, od czasu do czasu pojawiają się ropne wypryski, głównie na udach, pośladkach i przedramionach, czasami ma łydkach.


Na którejś wizycie u dermatologa padła diagnoza, że to atopowe zapalenie skóry. Przyznam, że dermatolog niewiele mógł mi pomógł, postawiłam więc na odpowiednia pielęgnację, bo ona w dużej mierze rozwiązuje problem.


Pomijając wszelkie diagnozy, mam skórę tak nadwrażliwa, że pończochy samonośne wywołują odparzenia a plastry naklejone po pobieraniu krwi - czerwone plamy. Mam nawet plamy i przesuszenia nad kolanem, gdy zbyt długo siedzę noga na nogę (a nie mam rajstop na sobie).


Dolegliwości bardzo nasilają się w zimie, ale latem nie znikają. Dodam, że problem mam tylko ze skóra na ciele - na twarzy mam skórę wręcz skłonna do przetłuszczania.


Jak wyglądała moja dotychczasowa pielęgnacja:

Używałam kosmetyków aptecznych. Od paru lat głównie z serii Lipikar La Roche Posay. Prysznic biorę dwa razy dziennie - rano nie mam ochoty smarować się balsamem, więc używałam olejku myjacego, żeby mieć uczucie natłuszczenia. Wieczorem - żel pod prysznic a potem mleczko lub balsam do ciała. Latem mogłam pozwolić sobie na niesmarowanie się codziennie. W zimie jest to absolutnie niemożliwe. Bywa, że skóra wręcz boli po prysznicu.


Czasami miałam fantazję, żeby próbować zmniejszyć cellulit na udach i pośladkach. Każdy, absolutnie każdy drogeryjny lub apteczny kosmetyk jaki wypróbowałam, skutkował po paru dniach dorodnym wypryskiem na pośladku.


Krosty i płaty przesuszonej skóry smarowałam maścią od dermatologa, bo mimo używania odpowiednich kosmetyków, od czau do czasu na skórze się coś brzydkiego pojawiało.


Wszelkie próby użycia drogeryjnych, pachnących i kolorowych specyfików kończyły się tym, że miałam skórę w opłakanym stanie - swędzącą, wysuszoną, podrażnioną. Więc od kilku lat nic już nie „kombinowałam”.



 

Dlaczego chciałam zmienić pielęgnację na naturalną

Długi czas byłam przekonana, że skoro kosmetyki, których używam są przeznaczone do skóry atopowej, to na pewno mają doskonałe składy. Przecież nie mogą mieć drażniących SLS. Otóż mają. Co więcej: mają i konserwanty i pochodne ropy naftowej! Polecam lekturę składów- albo może lepiej nie czytajcie ;).


Nie ukrywam, że miałam też już dość ciągle tych samych balsamów, bezzapachowych, w biało- niebieskich opakowaniach, których używanie wcale mi nie sprawiało przyjemności.


I jeszcze jedne ważny aspekt: finanse. Za 400ml balsamu lub mleczka Lipikar płaciłam 18-25 € (mieszkam we Włoszech). Czasami udawało mi sie podczas pobytu we Francji kupić coś w jakiejś fenomenalnej promocji. Nie mniej jednak to wciąż było dużo pieniędzy. Tym bardziej, że takie opakowanie starczało mi na mniej niż miesiąc.


 

Jak zmieniłam pielęgnacje na naturalną

Nowe kosmetyki zaczęłam wprowadzać stopniowo, miałam pod ręką wypróbowane apteczne specyfiki, żeby ewentualnie do nich wrócić.  


Zaczęłam od delikatnego żelu do mycia ciała Sylveco (pachnący miętowo). Udało się! Nie uczula mnie. W następnej kolejności wypróbowałam masło Eco Laboratorie - Karite Spa. Pani w sklepie Siberica poleciła mi je jako najłagodniejszy krem do ciała jaki ma. I było wielkie "wow"! Nie dość, że mnie ono nie uczuliło, to jeszcze ładnie pachnie i daje takie niesamowite ukojenie skórze, jakiego po balsamach aptecznych nie odczułam. Potem przyszedł czas na balsamy Sylveco: wypróbowałam oba – wrażenia bardzo pozytywne, skóra zadbana, nawilżona. Na stałe zagościły w mojej kosmetycznej półce. Owszem, marzyłam o balsamach pięknie pachnących, ale bezzapachowy balsam Sylveco jest świetny. Natomiast wersja o miętowym zapachu jest doskonała na upały. Wprawdzie latem moja skóra ma się lepiej, ale czasami i tak ją trzeba posmarować -a apteczny balsam w upał jest mało przyjemny.


Potem przyszedł czas na inne masła i balsamy Eco Laboratorie (póki co, wszystkie się sprawdzają) oraz na olejki tej samej firmy: z serii Karite Spa i olejek hawajski. Ten drugi używam do porannego prysznica i nie mam potrzeby smarowania skóry.


I na koniec największa niespodzianka. Odważyłam się znowu spróbować kosmetyk antycellulitowy. Sięgnełam po balsam wyszczuplający Resibo. To będzie kolejne "wow" w tym tekście- bo  wielkie "wow" było! Balsam nie uczulił a co więcej- fragment podrażnionej skóry podleczył! I znacznie zredukował cellulit.


Zauważyłam też, że naturalna pielęgnacja może pomóc tam, gdzie zawiedzie maść. Otóż w pewnym momencie miałam na ręce długo nieznikające podrażnienie, które wyglądało jakbym sie poparzyła. Smarowałam maścią i wcale nie znikało. Wreszcie zaczęłam natłuszczać czystym masłem karite- pomogło.

 

Czy wszystkie kosmetyki naturalne są dla mnie dobre?

Nie. Nie sprawdził się balsam Welledy, swędziała mnie po nim skóra. Chciałam wypróbować inny tej marki, bezzapachowy, ale w aptece mi go odradzono ze względu na dużą zawartość alkoholu.

Tak samo nie dla mnie są gęste balsamy na bazie masła shea sprzedawane w Mydlarni u Franciszka - skóra niestety nie jest ukojona, czuję ściągnięcie. Również smarowanie całego ciała czystym masłem shea nie sprawdziło się. W obu przypadkach wydaję mi się, że potrzebne mi jest jednak coś bardziej przetworzonego co się trochę łatwiej rozprowadza.


Co bym radziła osobie z problematyczną skór chcącą zmienić pielęgnację?

Zrobić to tak jak ja: stopniowo! Wprowadzać po jednym kosmetyku, bo inaczej w razie problemów nie będzie wiadomo, co podrażnia. Uważnie obserwować potrzeby skóry - jeśli dotychczasowa pielęgnacja się sprawdzała, to szukać podobnego schematu z zastosowaniem naturalnych kosmetyków (tak jak ja rano myje się czymś bardziej natłuszczającym) i rzeczy o podobnych właściwościach (jak u mnie - mocno nawilżające balsamy).


Podsumowując:

Zmieniłam kosmetyki w kwietniu. Od tego czasu miałam na ręce dosłownie jeden bąbel, ale przy okazji jak robiłam generalne porządki przypadkowymi środkami czystości, więc to nie wina kosmetyków. Jak pisałam- moja skóra latem ma się dużo lepiej- ale przy niewłaściwej pielęgnacji nawet latem pojawiają się spore problemy. Prawdziwa próba ognia będzie podczas ostrej zimy, ale jestem jednak dobrej myśli."

___________

Koniecznie dajcie znać, jak wrażenia po przeczytaniu!
A może któraś z Was ma podobny problem? 

Czekam na Wasze historie, ponieważ jest to niesamowita motywacja dla każdej Czytelniczki tego bloga- a mi serce rośnie gdy widzę, że kosmetyka naturalna ma realne przełożenie w praktyce! Jeśli tylko macie ochotę podzielić się swoją historią, wyślijcie mi ją na adres kosmetologia-naturalnie@wp.pl w temacie wpisując "Moja Historia"- jeśli posiadacie jakieś zdjęcia, np. "przed i po", stosowanych kosmetyków etc., możecie załączyć ale nie jest to wymóg.

Oczywiście możecie opisać nie tylko pielęgnację swojej cery czy skóry na ciele ale także włosów, czy wspomnieć o aspekcie pielęgnacyjnym dzieci czy osób z rodziny- ogranicza Was jedynie polot pisarski!

Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 14 grudnia 2017

[488.] Rozświetlający krem Resibo z efektem GLOW !

Polska marka kosmetyków naturalnych Resibo niedawno wypuściła nowość- rozświetlający krem z efektem Glow! Kosmetyk cieszy się zainteresowaniem ale z pewnością wiele z Was jest ciekawych, jak produkt wygląda na twarzy? Czy aby efekt ten nie jest przerysowany? Czy cera nie wygląda niezdrowo? A może pozostawia brokatowe drobinki?

Mam możliwość zaprezentować Wam efekt, jaki daje ten krem i powiem szczerze- jestem pod jego ogromnym wrażeniem!


Zanim jednak przejdziemy do efektów stosowania, zerknijmy w skład INCI- to bardzo istotny i etap wyboru kosmetyku! Jeśli skład INCI będzie zawierał jakieś niepożądane substancje, istnieje spore ryzyko, że przyczyni się do pogorszenia stanu cery. Dlatego zawsze należy poświęcić chwilę, by przestudiować ten skład!

INCI (na zielono zaznaczone substancje aktywne a na fioletowo- substancje odpowiadające za efekt glow):
Aqua - woda,
Propanediol - rozpuszczalnik umożliwiający wkręcenie w kosmetyk trudnych do rozpuszczenia półproduktów,
Glycerin - humektant, wiąże wodę w naskórku,
Squalane - pozyskiwany jest z oliwy z oliwek, wspomaga uszczelnienie bariery hydrolipidowej skóry a tym samym zapobiega ucieczce wody z naskórka,
Mica - pigment odpowiadający za działanie rozświetlające produktu,
Aleurites Moluccana Seed Oil - olej z orzeszków kukui jest lekki i nie pozostawia tłustego filmu. Zapobiega ucieczce wody z naskórka, wspiera funkcje bariery hydrolipidowej a także zmniejsza suchość, łuszczenie i świąt skóry,
Aloe Barbadensis Leaf Juice - sok z aloesu wspomaga gojenie wyprysków, wygładza powierzchnię skóry oraz pomaga wiązać wodę w naskórku (pełni rolę humektanta),
Vitis Vinifera Seed Oil - olej z pestek winogron jest bogatym surowcem w antyoksydanty (resweratrol), dzięki czemu skutecznie opóźnia procesy starzenia się skóry,
Isoamyl Laurate - naturalny odpowiednik silikonu, wygładza powierzchnię skóry,
Caprylic/Capric Triglyceride - substancja naturalnie występująca w barierze hydrolipidowej naszej skóry dzięki czemu wspomaga jej odbudowę,
C12-C16 Alcohols - grupa alkoholi tłuszczowych wykazująca działanie emoliencyjne, tj. zapobiegają utracie wody z naskórka,
Titanium Dioxide (CI 77891) - pigment odpowiadający za działanie rozświetlające produktu,
Coco Caprylate/Caprate - naturalny odpowiednik silikonu, wygładza powierzchnię skóry,
Polyhydroxystearic Acid - wykazuje działanie emoliencyjne,
Salvia Sclarea Extract - ekstrakt z szałwii muszkatołowej o działaniu regulującym pracę gruczołów łojowych,
Hydrogenated Lecithin - działa silnie odżywczo i regenerująco,
Cellulose Gum - zagęstnik,
Microcrystalline Cellulose - zagęstnik,
Cetearyl Alcohol - wykazuje działanie emoliencyjne,
Sodium Phytate - związek chelatujący ("wiążący") metale ciężkie,
Biosaccharide Gum-1 - zagęstnik,
Palmitic Acid - wykazuje działanie emoliencyjne,
Silica - wykazuje właściwości rozpraszające światło, dlatego daje wizualny efekt wygładzenia skóry a ponadto pochłania nadmiar sebum,
Xanthan Gum - zagęstnik,
Benzyl Alcohol - konserwant,
Dehydroacetic Acid - konserwant,
Citric Acid - regulator pH,
Parfum - kompozycja zapachowa,
Benzyl Salicylate - składnik kompozycji zapachowej,
Coumarin - składnik kompozycji zapachowej,
Geraniol - składnik kompozycji zapachowej,
Hexyl Cinnamal - składnik kompozycji zapachowej,
Butylphenyl Methylpropional - składnik kompozycji zapachowej,
Linalool - składnik kompozycji zapachowej.


Skład kremu jest całkowicie naturalny i bezpieczny- zawiera wyważoną ilość substancji, które wspomagają regulację pracy gruczołów łojowych i hamują nadmierny łojotok ale także tych nawilżających i wspierających barierę hydrolipidową.

Bardzo podoba mi się, że producent nie ograniczył właściwości kremu jedynie do nadania blasku cerze, ale właśnie wzbogacił skład o substancje pielęgnujące. Dzięki temu krem spełnia wzorowo także swoją podstawową funkcję jaką jest ochrona i nawilżanie skóry.

Natomiast jeśli chodzi o pigmenty zawarte w kremie, które odpowiadają za końcowy efekt glow, to są to: mika, dwutlenek krzemu oraz dwutlenek tytanu. 


Efekt po aplikacji kremu prezentuje się następująco:

 Oba zdjęcia bez makijażu: po lewej przed aplikacją kremu a po prawej- po aplikacji.

Efekt jaki uzyskujemy nie jest przesadzony- cera nie sprawia wrażenia łojotokowej ale bardzo ładnie odbija i rozprasza światło, dzięki czemu zyskujemy efekt promiennej oraz pełnej blasku cery. Efekt rozświetlenia uwydatnia walory naszej cery- podkreśla kości jarzmowe ("policzkowe") czy łuk brwiowy. Sprawia, że cera wygląda na bardziej wypoczętą i.. po prostu młodszą =) 

Pod względem technicznym: krem dopasowuje się do kolorytu skóry niezależnie, czy posiadamy jej ciepły, czy chłodny odcień, ponieważ zawiera dwa rodzaje miki. Krem pozostawia na twarzy bardzo delikatne i miałkie drobinki- są one jednak widoczne jedynie po dłuższym wpatrywaniu się w skórę z bardzo bliskiej odległości (tj. jedynie, gdy zbliżyłam lusterko do twarzy, z poziomu rozmówcy, nie są one w ogóle widoczne). Mimo, iż próbowałam uchwycić je na zdjęciach z dużym przybliżeniem, nie udało mi się. Drobinki te całkowicie znikają po nałożeniu podkładu, ale efekt glow pozostaje zachowany! Dlatego krem ten może nam posłużyć jako rozświetlająca i wygładzająca baza pod makijaż- nałożony pod podkład nie spływa ani nie traci swoich właściwości.




Całości efektu dopełnia bardzo elegancko zaprojektowane opakowanie- które wyróżnia się na tle pozostałych kosmetyków Resibo, ponieważ jest zachowane w srebrze (a nie w beżu, jak ich dotychczasowe kosmetyki) z efektem holograficznym. Na powyższych zdjęciach możecie zobaczyć, jak opakowanie pięknie zmienia kolory w zależności od kąta padania światła!


Jestem bardzo ciekawa, jak zapatrujecie się na nowość od Resibo? Spróbowałybyście? Szczerze zachęcam zwłaszcza, że producent umożliwia przetestowanie kosmetyków w formie próbek!

Pozdrawiam serdecznie,