wtorek, 29 grudnia 2015

[297.] Krem BB o naturalnym składzie i w przystępnej cenie- Alterra 2in1

Jak tam po Świętach? Brzuszki przejedzone? Oj, ja też odpoczęłam przez te kilka dni! Najwyższy czas naskrobać coś na blogu, dlatego też chciałabym opisać Wam ciekawy kosmetyk, który miał duże szanse na zostanie moim ulubieńcem. Czy tak się stało? Jeśli nie- dlaczego? Zapraszam do dalszej części notki!

Firma Alterra, jak i większość niemieckich kosmetyków naturalnych bardzo pozytywnie zaskakuje mnie swoimi składami. Niestety, większość z nich posiada też jedną wadę, która dyskwalifikuje w moich oczach te firmy- posiadanie w składzie etanolu. Czasem przeglądając oferty niemieckich firm takich jak Alterra, Alverde czy Dr Hauschka, trafiam na perełki, które mają wręcz idealny skład! Tak też było w przypadku bohatera dzisiejszej notki- wybrałam się na jednodniowy wypad do Dortmundu a w Niemczech Rossman posiada półkę z kolorówką Alterra. Najlepszy pod względem składu okazał się kosmetyk 2 w 1 - krem i podkład, czyli w skrócie można nazwać go kremem BB, chociaż firma tak go nie opisuje. Kosztował ok. 3-4 euro, co tylko zachęciło mnie do zakupu!


W składzie znajdziemy wiele olejów, m. in. sojowy, jojoba, słonecznikowy, masło shea oraz substancje matujące, nawilżające, odbudowujące warstwę hydrolipidową skóry oraz pigmenty.

Skład kosmetyku jest jego największym plusem, niestety minusów jest o wiele więcej. Pierwszym z nich jest uboga gama kolorystyczna- produkt występuje tylko w 3 odcieniach. Wybrałam najjaśniejszy i na szczęście był on trafiony. Niestety, produkt ma bardzo delikatne krycie- o ile sprawdził się u mnie w partiach czoło, nos, broda, o tyle prawie w ogóle nie zakrył moich wiecznie rumianych policzków. Nałożenie kosmetyku grubszą warstwą na policzki skutkowało mocnym błyszczeniem się cery. Nie poradził sobie również z wypryskami- potrzebowałam sięgnąć po korektor, by zastosować go punktowo.


Nałożony cienką warstwą stapiał się ze skórą idealnie. Aplikacja większej ilości kosmetyku powodowała błyszczenie cery, podkreślenie porów oraz suchych skórek (akurat walczyłam z katarem i miałam podrażniony nos).

Myślę, że jest to dobry kosmetyk, jednak spisze się tylko u osób, które mają mało problemową cerę i chcą tylko delikatnie wyrównać jej koloryt. W przypadku cer z trądzikiem, z przebarwieniami, czy naczyniowych nie spełni swojej roli. Natomiast cena jest bardzo zachęcająca, także jeśli macie okazję wypróbować ten kosmetyk- warto! Może okazać się, że będzie to idealny podkład do stosowania w ciągu dnia.

A Wy lubicie kremy BB? Jeśli stosujecie- to jakie? Sprawdzacie, co jest w ich składach?
Pozdrawiam,

środa, 23 grudnia 2015

[296.] W Rossmanie też można znaleźć naturalne produkty!- Body Club, Lip Balm.


Kilka miesięcy temu wspominałam, że mam fazę na kosmetyki o zapachu bananowym. Jedna z Was podesłała mi link do nowej linii kosmetyków do ust, które pojawiły się w Rossmanie- wśród nich znalazł się balsam do ust o smaku bananowym. Nie wahając się długo zakupiłam go i przepadłam w jego zapachu! Kończąc opakowanie zdecydowałam się na zakup ponownego oraz napisanie recenzji, ponieważ na prawdę warto!


Produkt znajdziecie w każdym Rossmanie, na półce z pomadkami ochronnymi. Kosztuje ok. 12 zł za 7g i jest niesamowicie wydajny! Jedno opakowanie wystarczyło mi na ok. 5 miesięcy użytkowania, przy czym usta smaruję balsamami co chwilkę. Balsam dostępny jest w kilku wariantach zapachowych m. in. czekoladowej, bananowej, malinowej, truskawkowej, pomarańczowej, borówkowej i jabłkowej. Wersję bananową już udało mi się wykończyć a na jej miejsce wskoczyła wersja truskawkowa. Zapach, wydajność oraz cena zachęcają do zakupu, ale co znajdziemy w składzie?


Wosk kandelila, masło shea, wosk z palmy Copernica, skwalan, olej jojoba, oliwa z oliwek, wit. E jako konserwant, ekstrakt z truskawki, mąka oraz barwnik - bardzo duży plus za skład! Brak parafiny, szkodliwych konserwantów czy substancji mogących przenikać błony śluzowe. Tak trzymać!


A jak balsam spisuje się na ustach?
Rewelacyjnie! Nawilża je oraz odżywia, sprawia, że na ustach nie pojawiają się suche skórki. Jest świetnym ratunkiem na tak wymagającą pomogę jak wiatr czy mróz. Pozostawia na ustach ochronną powłokę, jednak nie jest ona uciążliwie tłusta ani lepka. Must have na nadchodzącą zimę!


Cieszę się, że producenci coraz częściej idą w stronę naturalnej pielęgnacji i wykonują kosmetyki o coraz lepszych składach. Cieszy mnie również to, że kosmetyki naturalne zaczynają być coraz łatwiej dostępne!

A czy Wy znacie ten balsam? Może następnym razem sięgniecie po niego?
Pozdrawiam,

poniedziałek, 21 grudnia 2015

[295.] Mycie twarzy glinką- kolejny sposób na dogłębne oczyszczenie skóry bez użycia detergentów.


Walka o nieskazitelną cerę bez wyprysków to problem, z którym zmaga się coraz więcej kobiet. Wypryski i łojotok nie są już domeną wyłącznie nastolatek- również Panie w wieku dojrzałym uskarżają się na rozszerzone pory, niedoskonałości, zaskórniki czy przetłuszczanie cery. Często ten problem wiąże się z nieodpowiednim oczyszczaniem skóry- wciąż panuje przeświadczenie, że skórę tłustą należy mocno oczyszczać i często peelingować. Niektóre Panie w obawie przed nadmiernym zapchaniem skóry, nie nakładają kremu, co w konsekwencji pobudza cerę do większego łojotoku. 

Istnieją dwa filary odpowiedniej pielęgnacji cery:
1. Dobór odpowiedniego kremu, dopasowanego do potrzeb skóry,
2. Dogłębne i jednocześnie delikatne oczyszczanie skóry.

Dziś po raz kolejny skupimy się na oczyszczaniu twarzy, ponieważ z tym aspektem wiele Pań ma problem. Mało kto zdaje sobie sprawę, że do oczyszczenia skóry potrzebny jest płyn micelarny ORAZ żel ORAZ tonik- winę ponoszą reklamy zarzekające się, że ich produkt "3w1" zaspokaja wszystkie potrzeby skóry dotyczące oczyszczania. Niestety tak się nie dzieje a dlaczego, pisałam Wam w osobnym poście: KLIK!

Osobiście jestem wielką fanką oczyszczania twarzy olejami- w skrócie OCM. Jest to metoda umożliwiająca dogłębne oczyszczenie skóry, odblokowanie porów, unormowanie pracy gruczołów łojowych oraz nawilżenie skóry a przy tym bardzo delikatna. Z jej pomocą udało mi się zwalczyć trądzik, z którym zmagałam się od wieku nastoletniego. Jedynym minusem OCM jest czas jej wykonywania. 

O tym, czym jest OCM, dlaczego jest tak skuteczne i jak je wykonywać, pisałam tutaj: KLIK!

Gdy w moje łapki wpadł Delikatny Puder Myjący firmy Make Me BIO, okazał się idealnym zamiennikiem dla OCM. Dlaczego? Ponieważ nie posiada w swoim składzie żadnego detergentu, które to często są winne pogarszania stanu naszej cery. Puder ten był zrobiony na bazie białej glinki, dlatego postanowiłam wypróbować mycie twarzy samą glinką.



Do eksperymentu zakupiłam białą glinkę- ze względu na swoje delikatne właściwości, nie wysusza skóry nawet przy codziennym stosowaniu. Na miesiąc czasu całkowicie odstawiłam OCM na rzeczy wypróbowania jak będzie sprawowała się glinka.

Przyznam, że efekty bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły- skóra pozostawała matowa przez cały dzień, pory zostały zwężone a wypryski nie pojawiały się. Biała glinka jest najdelikatniejszym gatunkiem glinki i po jej zmyciu nie czułam ściągnięcia skóry. Wypróbowałam również czerwoną glinkę, jednak była za mocna, minimalnie wysuszała skórę i- niestety- bardzo brudziła umywalkę. 

W jaki sposób oczyszczać skórę glinką?


1 płaską łyżeczkę glinki zalewamy hydrolatem lub wodą (najlepiej przegotowaną lub mineralną) w takich proporcjach, by powstała papka. W przybliżeniu proporcje te możecie podpatrzeć na powyższym zdjęciu.


Rozrobioną papkę nakładamy na całą twarz z pominięciem okolic oczu i masujemy skórę (dokładnie taką samą ilość czasu, jak wtedy, gdy myjemy twarz żelem, także ok 0,5-1 min). Po wykonaniu masażu pozostawiam glinkę na twarzy, oczyszczam pojemniczek i szpatułkę, w których rozrabiałam glinkę a dopiero po tym czasie zmywam twarz.

Stosowanie białej glinki wymaga zastosowania później toniku, ponieważ woda wodociągowa może zaburzać pH skóry. Następnie przechodzimy do zastosowania kremu.

Aktualnie powróciłam do OCM, jednak w sytuacjach, gdy brakuje mi czasu, chętnie sięgam po glinkę. W najbliższym czasie zamierzam wykonać post porównujący OCM oraz mycie twarzy glinką- zalety oraz wady obu metod. Chciałybyście przeczytać takie zestawienie?

Pozdrawiam,

czwartek, 10 grudnia 2015

[292.] Kolejna firma podająca się za naturalną- a czy rzeczywiście nią jest? Recenzje kosmetyków Inecto.


Nie lubię marketingu i tego, jak wodzi ludzi za nos. Krew mnie zalewa z bezsilności, gdy po raz kolejny klientka stara się mnie przekonać, że Yves Rocher lub Ziaja są firmami kosmetyków naturalnych. Rozumiem- każdy chce sprzedać produkt i reklamy są do tego przeznaczone. Ale są po to, by produkt zachwalać a nie okłamywać klienta! O ile w pracy nie zawsze potrafię trafić do takiej topornej klientki, o tyle blog daje mi całkowitą swobodę wyrażania swoich opinii.

Także zaparzcie herbatkę, zróbcie okład z kota i zapraszam na post, w którym zdemaskujemy kolejną, przereklamowaną firmę!


Kilka tygodni temu dostałam wiadomość z firmy Freaky One PR, czy chciałabym podjąć się testowania dwóch produktów- balsamu oraz peelingu firmy Inecto. Oczywiście, do testowania zawsze jestem chętna, zwłaszcza, że produkty zostały mi przedstawione jako naturalne. Zaznaczyłam jednak wyraźnie, że na blogu pojawi się subiektywna opinia oraz szczegółowy opis składników INCI- zatwierdzone, przesyłka ma być u mnie niebawem. Już sam rzut oka na INCI tych kosmetyków sprawiło, że krzywo się uśmiechnęłam. Patrząc na sam skład nie nałożyłabym tych produktów na skórę, ale skoro już podjęłam się współpracy, to z obowiązków wywiązać się trzeba. Zacznijmy od peelingu- "super scrub", 90% składników naturalnych, z olejem kokosowym! Wspaniale! A co mamy w składzie?


Woda, 
Gliceryn Stearate SE- komedogenny emolient,  
Gliceryna- substancja nawilżająca,
SLS!!! (detergent wykorzystywany m.in. do czyszczenia silników, niedopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych), 
Biała glinka- właściwości oczyszczające,
Pył wulkaniczny- właściwości peelingujące,
Alkohol cetylowy- bezpieczny emolient, może być stosowany nawet na skórze dzieci, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
PEG-4- substancja drażniąca, usprawnia przenikanie innych substancji do skóry, w tym również konserwantów i substancji szkodliwych, niedopuszczona do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Glukozyd laurylowy- łagodny detergent, najczęściej wykorzystywany w kosmetykach dla dzieci,
Magnesium aluminium salicilate- stabilizator, 
Stearic acid- substancja renatłuszczająca, mająca na celu zminimalizować destrukcyjne działanie SLS, 
Olej kokosowy - dopiero pod koniec składu!!!
Perfum- powinnyśmy unikać, jeśli mamy skórę skorą do alergii, podrażnień, wrażliwą,
Phenoxyetanol- potencjalnie kancerogenny konserwant, 
Disodium EDTA- kolejny potencjalnie kancerogenny konserwant, 
DMDM hydrantoin- pochodna formaldehydu (niewłaściwe przechowywanie kosmetyku może sprawić, że substancja przekształca się w formaldehyd, który jest trujący), 
Sodium chloride- substancja poprawiająca konsystencję.


I jak? Nałożyłybyście ten peeling na skórę?
Ja nałożyłam. Ba, zużyłam nawet całe opakowanie! Już przy pierwszym kontakcie da się wyczuć sztuczny, nienaturalny zapach kokosu. Peeling posiada bardzo delikatne drobinki, także działanie peelingujące jest bardzo delikatne. Mogłoby to być zaletą, ponieważ umożliwia dopasowanie długości trwania i siły peelingu. Jednak w przypadku tego peelingu, problem leży w SLS- dłuższe masowanie się peelingiem wystawia naszą skórę na dłuższy kontakt z SLS. Nanosząc większą ilość peelingu skracamy czas jego oddziaływania na skórę, jednak zwiększamy dawkę SLS. W obu przypadkach efekt jest taki sam- skóra podrażniona i swędząca. Po kilkukrotnym użyciu skóra wyraźnie się wysuszyła, na przedramionach oraz łydkach pojawiło się drobnopłatkowe złuszczanie. Pozwolę sobie przypomnieć, że mam tłustą skórę i stosując żele bez SLS, moge pozwolić sobie na użycie balsamu 1-2 x w miesiącu. Przy stosowaniu tego peelingu skóra aż prosiła o balsam! Tak więc, przejdźmy do balsamiku... Czy wystarczająco mocno nawilżył skórę?


"Gloriously moisturizing", 90% składników naturalnych, balsam z olejem arganowym!- wspaniale! Przyznaję, że opakowania obu kosmetyków bardzo przyciągają uwagę i zachęcają, by po nie sięgnąć. Ale nie raz, nie dwa powtarzam- patrzymy w skład INCI! I co tam mamy ciekawego?


Woda,
Isopropyl Myristate- komedogenny emolient,
Glicerin- substancja nawilżająca, 
Stearic Acid- substancja renatłuszczająca, 
Alkohol cetylowy- bezpieczny emolient, może być stosowany nawet na skórze dzieci, dopuszczony do stosowania w kosmetykach naturalnych,
Cetearyl alcohol- komedogenny emolient,
Lauryl Methyl Gluceth-10 hydroxypropyldimonium chloride- humektant, nie mogę znaleźć dokładnych info o szkodliwości, także nie podświetlam na żaden kolor,
Acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer- substancja poprawiająca konsystencję kosmetyku, 
Olej arganowy- dopiero pod koniec składu
PEG-10 i PEG-14- substancje drażniące, usprawniają przenikanie innych substancji do skóry, w tym również konserwantów i substancji szkodliwych, niedopuszczone do stosowania w kosmetykach naturalnych, 
Ethylhexylglicerin- humektant,
Phenoxyetanol- potencjalnie kancerogenny konserwant, 
Sodium Chloride- substancja poprawiająca konsystencję.

Balsam ma w sobie masę substancji, które tworzą na skórze film. Jednak ważne jest nie tylko zewnętrzne nawilżenie, ale również fakt, że substancje nawilżające powinny wnikać w skórę i odżywiać ją i pobudzać do wiązania wody w naskórku! Uczucie nawilżenia było doraźne, tylko po posmarowaniu się balsamem. Odstawienie go sprawiało, że suchość skóry spowodowana wcześniej opisanym peelingiem, wracała. 

Do paczuszki dołączony miałam również mały upominek: krem-lifting pod oczy IVR!


Skład opiszę pokrótce: na drugim miejscu w składzie znajdziemy glikol butylenowy, który podrażnia gruczoły łojowe, przyspiesza starzenie się skóry. W składzie również znajdują się silikony, które mogą powodować powstanie prosaków na wrażliwej skórze wokół oczu. Owszem, w produkcie znajdziemy również dobroczynne składniki, np. masło shea, pantenol, ekstrakt z tymianku czy glicerynę, jednak w zdecydowanej większości znajdziemy substancje chemiczne i drażniące. 

Jednak bardziej zainteresował mnie inny fakt- pod INCI pisze, że kosmetyk wyprodukowano w Szwajcarii. Jednak etykietka na tym kosmetyku dziwnie odstawała... Pociągnęłam ją a tam:


Moim oczom ukazał się rosyjski kosmetyk, nieznanej mi firmy... Niestety, INCI nie posiadał- INCI jest obowiązkowe tylko na terenie UE. Także ciężko mi ocenić, czym dokładnie ten kosmetyk był. Niemniej jednak działanie było okropne- po zastosowaniu wieczorem, na drugi dzień miałam oczy zaczerwienione i lekko spuchnięte, także musiałam ratować się okładem z rumianku.


Jak oceniam wszystkie produkty?
Krem pod oczy ze względu na mocne podrażnienie oczu, od razu wylądował w koszu. Peeling jest ewidentnie złym, wysuszającym skórę produktem. Na szczęście był bardzo mało wydajny i udało mi się go szybko zużyć! Teraz staram się doprowadzić skórę do stanu normalności. Nie uda mi się to na pewno stosując balsam Inecto, ponieważ jest to produkt za słaby, wykazujący tylko pośrednie działanie nawilżające. Sam balsam nie jest produktem złym, jest mocno przeciętny, słabo skuteczny, także lepiej zainwestować pieniążki w coś innego. Po kuracji produktami moja skóra stała się przesuszona, pojawiło się drobnopłatkowe złuszczanie na przedramionach i łydkach a na dekoldzie i plecach zaczęły pojawiać się wypryski. Moja opinia? Nie polecam.


Pamiętajcie!
1. Zawsze czytamy składy INCI- a jeśli nie wiecie, co to dokładnie jest i od czego zacząć, zerknijcie koniecznie w ten link: KLIK! To, że producent zapewnia o naturalności produktu nie znaczy, że jest on bezpieczny i tego musimy być świadome.
3. Nawilżanie jest ważne, ale czy każdy z nas wie DLACZEGO? Jeśli nie, odsyłam do postu: KLIK!

Pozdrawiam,

niedziela, 6 grudnia 2015

[290.] Niedziela dla Włosów - wygładzenie włosów na długości, przyciemnienie odrostu.



Myślę, że kosmetyki użyte w dzisiejszej "NdW" nie zdziwią Was. Dzisiejsza pielęgnacja została wzbogacona o olejowanie oraz dodatek humektanów.

1. Zmieszałam własnoręcznie wykonany macerat przyciemniający włosy z maską Biovax "Bambus i Awokado". Mieszankę nałożyłam na odrost, by przyciemnił się i wyrównał z brązową farbą.

O tym, jak własnoręcznie przygotować macerat przyciemniający włosy, pisałam tutaj: KLIK!
 
2. Pozostałą część włosów zwilżyłam letnią wodą a następnie nałożyłam na nie żel aloesowy Equilibra- polecam Wam serdecznie żel tej firmy, ponieważ ma najlepszy skład z żeli ogólnodostępnych.

3. Na żel nałożyłam olej, który jak do tej pory najlepiej spisał się na moich włosach- Naturalny Olejek Wzmacniający, Babuszka Agafia. Pełna recenzja produktu: KLIK!

4. Zawinęłam włosy pod foliowy czepek, nałożyłam czapkę i odczekałam pół godziny, po czym umyłam głowę szamponem odżywczym, Eco Lab- o tym szamponie jeszcze Wam nie pisałam, ale czuję, że recenzja na pewno pojawi się na blogu, ponieważ ma zadatki na kolejnego ulubieńca.

5. Na koniec zastosowałam Maskę Jajeczną Babuszki Agafii. Nałożyłam ją na 10 minut, po czym spłukałam. 

6. Domknięcie łusek włosa zawdzięczam octowi jabłkowemu- rozpuściłam 2 łyżki octu w litrze chłodnej wody i spłukałam nim włosy.

7. Do wygładzenia końcówek, zamiast silikonowego serum, czy olejku, używam również tej maski. Rozcieram odrobinę w dłoniach i nakładam na wilgotne włosy. Nie spłukuję!

Odrost prezentuje się następująco:


Odrost nie wybija się za bardzo od włosów farbowanych, dlatego podoba mi się efekt. Włosy są błyszczące, gładkie i coraz bardziej proste, co mnie cieszy. Końcówki wymagają podcięcia, także najwyższa pora udać się do fryzjera!

A jak Wy zadbałyście dziś o swoje włosy?
Pozdrawiam! =)

piątek, 4 grudnia 2015

[289.] Kosmetyki naturalne wykończone w listopadzie- projekt denko!


Listopad należał do miesięcy, w których wykończyłam mało kosmetyków. Ich ilość rekompensuje jednak jakość- wszystkie kosmetyki pielęgnacyjne były naturalne! Myślę, że warto będzie przybliżyć Wam tych kilka marek i ich produktów. Zapraszam do recenzji!


Kosmetyki do włosów:


Listopad był ostatnim miesiącem akcji "Zapuśćmy się Jesiennie", dlatego też bardzo przykładałam się do pielęgnacji włosów, co widać po ilości zużytych kosmetyków. Znalazłam wśród nich prawdziwe perełki:

1. Szampon-aktywator wzrostu włosów Beluga, Natura Siberica for Men- pobudzenie wzrostu włosów nie było jakieś spektakularne, w końcu ile czasu spędza szampon na włosach? Natomiast bardzo doceniłam działanie wygładzające tego szamponu! Moje wiecznie spuszone włosy w końcu zaczęły się układać. Zaczynam nieśmiało myśleć o swoich włosach "średnioporowate" zamiast "wysokoporowate"! Cena ok. 20 zł. Pełna recenzja: KLIK!

2. Balsam myjący do włosów, Sylveco- jedyny szampon, po którym mogę być pewna, że nie będzie mnie swędzieć skóra głowy. Jednak na długości włosów nie spisuje się aż tak dobrze jak w/w szampon-aktywator. Za to na jego plus działa fakt, że skutecznie hamuje wypadanie włosów. Wracam do niego co jakiś czas, gdy mój skalp szaleje. Cena ok. 28 zł

3. Szampon regenerujący, Baikal Herbals- ze względu na zawartość Magnesium Laureth Sulfate w połowie składu, stosowałam go raz na jakiś czas, by mocniej oczyścić włosy. W tej roli spisywał się dobrze, jednak w codziennej pielęgnacji unikam MLS, ponieważ podrażnia skórę głowy. Cena ok. 16 zł.

4. Maska Jajeczna, Babuszka Agafia- z tą maską chyba nie rozstanę się już nigdy! Wspaniale wygładza włosy, wzmacnia je oraz sprawia, że nie odciska się na nich gumka! Głównie dzięki niej moje włosy stały się mniej porowate oraz bardziej proste i gładkie! Mogłabym pisać o niej tylko w superlatywach, jestem nią zachwycona! Jeśli będziecie miały kiedyś okazję- koniecznie wypróbujcie, zwłaszcza, że cena to ok. 15 zł! Pełna recenzja: KLIK!


Pielęgnacja twarzy:

1. Lipowy płyn micelarny, Sylveco- zmywa nawet makijaż wodoodporny nie rozmazując go po całej twarzy przy okazji. W dodatku w ogóle nie szczypie w oczy! Nie posiada również nieprzyjemnego smaku, co ułatwia zmywanie pomadek ;) Na pewno zużyję jeszcze nie jedno opakowanie. Cena ok. 18 zł.

2. Maseczka nawilżająca, Organic Therapy- rewelacyjny skład, niesamowicie wydajna i bardzo skuteczna! Nawilżała skórę na bardzo długo! W jej składzie znajdziemy m. in. masło shea oraz aloes, nic więc dziwnego, że działa. Po jej zastosowaniu zdarzało mi się zapomnieć nałożyć krem, ponieważ skóra najzwyczajniej w świecie nie była spięta! Cena ok. 12 zł.

3. Olej słonecznikowy, OleoFarm- wykorzytany do oczyszczania twarzy metodą OCM. Wykorzystywałam go jako olej bazowy, ponieważ jest bardzo lekki i w ogóle nie zapycha porów. Metoda mycia twarzy OCM pomaga w takich defektach skóry jak przesuszenie, nadmierny trądzik czy utrata jędrności skóry. O tej metodzie oraz efektach, jakie zaobserwowałam u siebie, możecie przeczytać tutaj: KLIK! Cena oleju: ok. 20 zł

4. Glukonolakton- jedyny do tej pory kwas, który spasował mojej wrażliwej, naczynkowej i jednocześnie trądzikowej cerze. Postanowiłam ponowić kurację tym kwasem, ponieważ pomógł mi zmniejszyć drobne przebarwienia oraz zapobiegał pojawianiu się niedoskonałości. O kuracji, którą zakończyłam, możecie przeczytać tutaj: KLIK! Cena: ok. 16 zł 


Kosmetyki kolorowe:

1. Volume Million Lashes, Feline, Loreal- bubel jakich mało! Zobaczcie, jak popsuło się opakowanie! Tusz w ogóle nie wydłuża, nie podkręca ani nie podkreśla rzęs. Lepsze efekty uzyskuję tuszem Lovely za 10 zł, że już o moim ulubieńcu- Lash Accelerator- nie wspomnę! Loreal po raz kolejny mi udowodnił, że lepiej omijać go szerokim łukiem. Cena aż 60 zł (żałuję każdej wydanej złotówki!). Pełna recenzja: KLIK!
2. Eyeliner w żelu, Maybelline- a tutaj kosmetyk godny pochwały! Zużyłam już nie jedno opakowanie i bardzo mi spasował. Jest bardzo mocno napigmentowany, tworzy idealnie czarną kreskę. W ciągu dnia nie rozmazuje się ani nie spływa. Uwielbiam eyelinery w żelu a ten to zdecydowany faworyt! Cena ok. 30 zł.


Pozostałe:

1. Ziołowy płyn do płukania jamy ustnej, Sylveco- pierwszy produkt tego typu na rynku o całkowicie naturalnym składzie oraz bez dodatku etanolu! Ma w sobie goździki, mięte, rozmaryn, szałwię, także nie tylko odświeża oddech ale również wzmacnia szkliwo i pomaga goić stany zapalne w jamie ustnej. Szczerze polecam, bardzo dobra alternatywa dla wszechobecnych, chemicznych płynów do ust. Miejcie na uwadze, że płyn do płukania ust wypluwamy, jednak jego część zawsze zostaje na dziąsłach i języku a my to połykamy. A z żołądka prosta droga do dystrybucji po całym organizmie... Cena ok. 16 zł

2. Mydło Cedrowe, Babuszka Agafia- wiem, że wiele z Was je uwielbia i dlatego zdecydowałam się na zakup. U mnie spisał się przeciętnie... Nie zauważyłam spektakularnego działania a jego wydobywanie było dla mnie uciążliwe. Cena ok. 18 zł. Pełna recenzja: KLIK!


I tak prezentuje się moje listopadowe denko. A jak było u Was? Dużo zużyłyście kosmetyków?
Pozdrawiam serdecznie!
PS Gdyby którejś z Was spodobał się ekologiczny plecak ze zdjęć, kuknijcie na stronkę LittleThings.pl ! Ja już z nim śmigam na uczelnię =D

środa, 2 grudnia 2015

[288.] "Zapuśćmy się jesiennie"- podsumowanie akcji!

Nadszedł czas podsumowania trzymiesięcznej akcji "Zapuśćmy się jesiennie" organizowanej przez Ewę z bloga Włosy na Emigracji. Pierwszy raz miałam okazję brać udział w zbiorowej akcji i już teraz wiem, że jeśli będę miała możliwość kiedyś znów wziąć udział w podobnym przedsięwzięciu, z chęcią się go podejmę! Akcja była niezwykle motywująca i sprawiła, że odkryłam kilka "perełek" kosmetycznych, które moje włosy pokochały!

Aktualny stan włosów.

Dla przypomnienia, wpisy z przebiegu całej akcji:
4. Po trzech miesiącach- 65 cm!

Podsumowując: po 3 miesiącach pielęgnacji przyspieszającej wzrost włosów, udało mi się uzyskać 8 dodatkowych centymetrów! Niestety, w drugim miesiącu musiałam podciąć końcówki o 3 cm. Finalnie długość włosów zyskała 5 cm. Myślę, że ten wynik jest bardzo dobry i jestem bardzo zadowolona z efektów!

Klik w zdjęcie umożliwi jego powiekszenie.

Jakich produktów używałam do pielęgnacji?
1. Przez cały czas trwania akcji piłam skrzypokrzywę- smak absolutnie nie jest w moim guście, ale przyzwyczaiłam się do niego na tyle, że mam zamiar wprowadzić picie skrzypu i pokrzywy na stałe do swojego menu.


2. Wcierka Jantar- towarzyszyła mi w pierwszym i drugim miesiącu akcji. Nigdy nie stosowałam jej dłużej niż 1 miesiąc i akcja umożliwiła mi ocenę zachowania skóry głowy przy długotrwałym stosowaniu Jantaru. O ile przez pierwsze 2 miesiące spisywała się wzorowo- powodowała wysyp babyhair i mocno pobudzała przyrost włosów (3 cm w miesiąc), niestety w trzecim miesiącu musiałam ją odstawić. Zaczęła powodować wzmożone wypadanie włosów. Pełna recenzja wcierki Jantar: KLIK!

 Babyhair po miesiącu stosowania Jantaru.

3. W drugim i trzecim miesiącu akcji w pielęgnacji pojawiła się mieszanka kory dębu i oleju rycynowego. Jej głównym celem jest przyciemnienie koloru odrostu, jednak olej rycynowy ma dodatkowo właściwości przyspieszające wzrost włosów.


4. W trzecim miesiącu akcji, po odstawieniu wcierki Jantar, jej miejsce zajął inny kosmetyk pobudzający wzrost włosów: szampon-aktywator wzrostu włosów Beluga, Natura Siberica for Men. Oprócz działania pobudzającego wzrost włosów, bardzo ładnie wygładzał włosy. Pełna recenzja kosmetyku: KLIK!


Oprócz powyższych produktów, znalazłam też kosmetyki, które nie miały doraźnego wpływu na wzrost włosów ale niesamowicie wpłynęły na poprawę ich kondycji:

 Długość i stan włosów w każdym kolejnym miesiącu.

Początek i koniec akcji- porównanie.

Dziękuję bardzo Organizatorce Akcji- Ewie- za sumienność i cierpliwość w dodawaniu zestawień comiesięcznych podsumowań oraz za zorganizowanie tej akcji! Wszystkim osobom biorącym udział w akcji gratuluję dodatkowych centymetrów =). Każdy jest na wagę złota!

Pozdrawiam serdecznie!