środa, 16 kwietnia 2014

[88.] Kwas hialuronowy- przydatne informacje.

Cześć!

W ciągu ostatnich kilku lat kwas hialuronowy wiedzie prym w eliminacji zmarszczek, nawilżaniu skóry oraz utrzymywaniu młodego, promiennego wyglądu. Czyżby naukowcy wynaleźli cudowny kosmetyk eliminujący większość problemów naszej skóry? Czym w ogóle jest kwas hialuronowy? Czym różni się postać wielkocząsteczkowa od niskocząsteczkowej? I jaka jest różnica między usieciowanym a nieusieciowanym?

Zacznijmy od tego, czym jest kwas hialuronowy:
Jest to polisacharyd znajdujący się w skórze właściwej, pełni rolę biopolimeru wypełniającego przestrzeń skóry właściwej. Odpowiada za wiązanie wody. Kwas hialuronowy ma taką samą cząsteczkę zarówno u ludzi jak i u innych organizmów żywych, nawet bakterii. Wraz z wiekiem poziom kwasu hialuronowego w naszej skórze maleje. Osoba w wieku 40 lat ma zazwyczaj już o połowę mniej tego kwasu niż niemowlę. Dlatego chcąc zrewitalizować naszą skórę, powinniśmy dostarczać jej kwasu hialuronowego, by uzupełnić jego braki a przez to poprawić nawilżenie skóry.

wzór chemiczny cząsteczki kwasu hialuronowego
W kosmetykach wyróżnia się dwie formy kwasu hialuronowego: wielkocząsteczkowy i niskocząsteczkowy. 

Czym różnią się te dwie formy?
Kw. hialuronowy wielkocząsteczkowy jest dokładnie taką samą formą, jaka występuje w skórze. Natomiast kw. hialuronowy niskocząsteczkowy jest po obróbce chemicznej, przez co jest rozdrobniony na mniejsze "składowe". Te "składowe" zamknięte są w nanosomach lub liposomach. Dlaczego?

Otóż nasza skóra, nawet cera sucha i wrażliwa, są na tyle mocne, że nie przepuszczają bakterii i wirusów. Mało tego- skóra tworzy tak mocną barierę ochronną, że mogę przez nią przeniknąć jedynie jony lub małe cząsteczki jak woda, pojedyncze mikro- lub makroelementy. Kwas hialuronowy w postaci niezmienionej, wielkocząsteczkowej nie może więc przeniknąć przez naskórek do skóry właściwej, by tam móc działać i wiązać wodę. Dlatego też stosuje się formę niskocząsteczkową, która ułatwia wnikanie kw. hialuronowego. Nano- i liposomy, w których zamknięte są "kawałeczki" kwasu hialuronowego sprytnie omijają barierę naskórkową. Jak?

Otóż każda komórka naszego ciała otoczona jest błoną komórkową, która poprzez swoją budowę chemiczną uniemożliwia wnikanie wszystkich związków. Działa selektywnie, wybiórczo. Przykładem są cząsteczki hydrofilowe (rozpuszczalne w wodzie) i lipofilowe (rozpuszczalne w tłuszczach). Do skóry lepiej przenikają substancje lipofilowe i takie właśnie są lipo- i nanosomy.

Gdy lipo- lub nanosom pokona wszystkie bariery i w końcu znajdzie się w skórze właściwej ulega "pęknięciu" i uwalnia zamknięte w nim "składowe" kwasu hialuronowego. W skórze właściwej te "składowe" łączą się w całość tworząc wielkocząsteczkowy kwas hialuronowy, który z powodzeniem może wiązać wodę.

Po co więc dodawać go do kremu wielkocząsteczkowy kwas hialuronowy? Czyżby był to niedziałający "pic na wodę", chwytliwy bajer, na który koncerny łapią konsumentów i każą płacić grube pieniądze?

Na szczęście nie, chociaż... jest w tym ziarnko prawdy.
Zacznijmy od właściwości kwasu hialuronowego wielkocząsteczkowego. Udowodniono, że ma on świetne właściwości okluzyjne a przy tym nie jest komedogenny (nie zatyka porów)! Czyli nakładając na twarz wielkocząsteczkowy kwas hialuronowy tworzymy okluzję, która zapobiega utracie wody z naskórka. Jest to świetny zamiennik parafiny, która chociaż tworzy świetną barierę okluzyjną na skórze, lubi zapychać pory. Jest to szczególnie ważne dla posiadaczy cer suchych, odwodnionych oraz dojrzałych- jeżeli Wasza cera potrzebuje warstewki ochronnej na swojej powierzchni, ale nie toleruje parafiny, i reaguje wysypem pryszczy na krem z parafiną, powinniście rozejrzeć się za kosmetykami z wielkocząsteczkowym kwasem hialuronowym.

Wracając do koncernów kosmetycznych i cen produktów. Jak to jest, że jeszcze parę lat temu kosmetyki z kwasem hialuronowym były wyznacznikiem "górnej półki" i adekwatnej do niej ceny a teraz właściwie każda firma może pochwalić się kosmetykami z kwasem hialuronowym i to nierzadko w cenach ok. 20 zł? Myślę, że jest to spowodowane tym, że początkowo była to nowość, w dodatku rzeczywiście działająca. W niedługim czasie hasło "kwas hialuronowy" zaczęło być kojarzone z dobrymi efektami, był więc na niego popyt. Jednak łatwa dostępność biologiczna tego produktu powoduje, że z czasem cena zmalała. 
Na pewno niektóre z Was już nabrały ochoty na zakup jakiegoś kremu lub serum w kwasem hialuronowym. Na pewno z chęcią porównałyby działanie wielko- i niskocząsteczkowego. I zapewne tutaj pojawia się pytanie- jak odróżnić, który kosmetyk ma jaką formę kw. hialuronowego?
Tutaj zaczynają się schody. Niestety- nie odkryjemy tego poprzez czytanie składu INCI ani przeglądając wnikliwie strony internetowe producenta. Owszem, zazwyczaj na opakowaniu produktu jest zawarta informacja, czy jest to kwas wielko- czy niskocząsteczkowy, jednak możemy jedynie polegać na tych obietnicach i ufać, że te dane są prawdziwe (a że to, co pisze na opakowaniu nie oznacza, że zawsze w kosmetyku musi się znajdować, o czym pisałam chociażby w notce o serum rozgrzewającym do ciała Perfecta: >>LINK<<). Kontroli prawnej podlega jedynie skład INCI, data ważności, nazwa producenta i produktu. Reszta, która wypisana jest na opakowaniu, prawników nie obchodzi (zainteresowanych odsyłam do przeczytania ustawy o kosmetykach: >>LINK<<). 
Od razu podpowiem, że sugerowanie się ceną nie zawsze jest odpowiednie :) Możemy palpacyjnie wyczuć, że kiedy w kosmetyku jest wysokie stężenie wielkocząsteczkowego kwasu hialuronowego, to kosmetyk po nałożeniu na twarz zostawia lepką warstwę (która absolutnie nie koliduje z nakładaniem makijażu- kolejny plus kwasu hialuronowego!).
Niestety, producenci kosmetyków nie udostępniają oficjalnie informacji, w jakim stężeniu występuje kwas hialuronowy w ich kosmetykach ani w jakiej jest formie. Ba, nie udostępniają także swoich badań naukowych (nawet kosmetologom czy pracownikom uczelni medycznych) dotyczących wpływu kwasu hialuronowego na skórę. Dlatego jest tak wiele sceptycznie nastawionych osób, które twierdzą, że kwas hialuronowy niskocząsteczkowy w ogóle nie działa. Jednak badaniami nad kwasem hialuronowym zajmują się nie tylko kosmetolodzy- kwas ten jest cenny w walce z chorobami stawów, gałki ocznej czy jajników. Jednak w te publikacje i badania nie będę się zagłębiać.

To, czy kwas hialuronowy działa na naszą skórę, musimy wypróbować same. Na początek zapraszam na stronę zrobsobiekrem.pl (nie jest to wpis sponsorowany!!!). Polecam tę stronę ze względu na rzetelność i przystępne ceny. Warto tam zaopatrzyć się w produkty, ponieważ mają szeroką gamę i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.

Zakończyliśmy rozważania dotyczące kwasu hialuronowego w kosmetykach. Jeśli komuś jest mało informacji, zapraszam dalej. Teraz omówię zastosowanie kwasu hialuronowego w medycynie estetycznej.
Najważniejsze, to wyróżnić dwie postaci: usieciowaną i nieusieciowaną. 
Postać usieciowana wykorzystywana jest do wstrzykiwania jako wypełniacz tkanek. Dzięki temu, że kwas hialuronowy jest w postaci usieciowanej, nie wchłania się on szybko do skóry, pozostaje we wstrzykniętym miejscu. W ten sposób lekarz medycyny estetycznej może poprawić nam kształt i wielkość ust, unieść łuk brwiowy, wymodelować nos i linię żuchwy oraz wypełnić zmarszczki czy poprawić kości jarzmowe ("policzkowe"- w anatomicznej nomenklaturze nie występuje coś takiego jak "kość policzkowa". Ale z drugiej strony- kto wie, gdzie znajduje się "kość jarzmowa"? A no jest to to samo :)). Kwas hialuronowy jako wypełniacz nie powoduje alergii, ponieważ jest "znany" organizmowi. Zazwyczaj nie ma nawet potrzeby przez zabiegiem wykonać test alergiczny! Efekt po zabiegu utrzymuje się ok. 6 miesięcy, po czym kwas hialuronowy zaczyna się wchłaniać.

Natomiast postać nieusieciowana wchłania się w skórę w przeciągu kilku dni. Co zatem możemy z tym faktem zrobić? Najlepiej wykorzystać w mezoterapii!
Na czym ona polega? Za pomocą specjalnej strzykawki lekarz wstrzykuje nam pod skórą malutkie grudki kwasu hialuronowego. Po zakończeniu, miejsce objęte zabiegiem wygląda tak, jakbyśmy miały głęboko podskórne pryszcze, które dopiero dojrzewają i niedługo będą zdatne do wyciśnięcia ;). Ale absolutnie nic nie wyciskamy ani nie masujemy! Na drugi dzień twarz wygląda znacznie lepiej, podskórnych grudek właściwie nie ma. Dzięki temu zabiegowi znacznie poprawimy nawilżenie i jędrność naszej skóry.


Uf, dobrnęliśmy do końca :)
Mam nadzieję, że ten post był dla Was przydatny i że pomogłam Wam usystematyzować i wyjaśnić pewne kwestie.
Jeśli macie jakieś pytania- zapraszam do korespondencji meilowej lub pozostawienie komentarza.
 

Pozdrawiam!


wtorek, 1 kwietnia 2014

[82.] Recenzja glinki zielonej ze zrobsobiekrem.pl

Witam! 

Dziś przygotowałam dla Was recenzję Francuskiej Glinki Zielonej kupionej na stronie zrobsobiekrem.pl. Strona ta jest bardzo chwalona w blogosferze, postanowiłam więc wypróbować jakiś produkt. Wybór padł na glinkę zieloną, ponieważ w okresie jesiennym miałam problem z mocno przetłuszczającą się cerą oraz pryszczami (także już jakiś czas ją testuję).


Gdy po raz pierwszy użyłam tej glinki, nałożyłam jej zdecydowanie za dużo. Gruba warstwa kosmetyku schła ok. 20 minut, przy czym na czole wyschła szybciej, powodując dyskomfort.
Jednak już po tym pierwszym, nieudanym użyciu zauważyłam fenomenalne efekty! Ta glinka rzeczywiście działa!

Miałam wiele rodzajów zielonej glinki kupionych w sklepach stacjonarnych. Nigdy ich działanie mnie nie powaliło. Jednak jak widać- liczy się jakość, glinka glince nierówna. Już przy pierwszej (nieudolnej) aplikacji poczułam silne właściwości ściągające tego preparatu. Było to na tyle intensywne uczucie, że ciężko było poruszyć jakimkolwiek mięśniem na twarzy. Zaraz po zmyciu glinki samą wodą, moja skóra była idealnie zmatowiona, gładka i delikatnie "kredowa" w dotyku.






Jednak na tym nie koniec jej zbawiennych właściwości. Przy sumiennym, co tygodniowym stosowaniu zauważyłam, że moja skóra przestała się przetłuszczać, pryszcze wyskakują mi w minimalnej ilości, nawet moje zaczerwienione policzki i przebarwienia delikatnie poprawiły swój koloryt- mniej rzucają się w oczy. (Wprawdzie na naczynka powinnam zastosować czerwoną glinkę a na przebarwienia białą, jednak na jesień moim głównym problemem były pryszcze- stąd wybór zielonej wersji.)


Jak przygotować taką glinkę? Wystarczy zmieszać płaską łyżeczkę proszku z odrobiną wody. Papkę nakładamy na oczyszczoną twarz. Czekamy, aż glinka całkowicie wyschnie na twarzy i zmywamy (chociaż jeśli ktoś nie czuje dyskomfortu, może chwilkę posiedzieć z wyschniętą glinką). 

Bardzo polubiłam się z tym produktem, ponieważ oprócz działania natychmiastowego, ma również działanie pielęgnacyjne.
Produkt o którym piszę można kupić >>TU<< (w linku znajduje się przy okazji opis dotyczący Francuskiej Glinki Zielonej). 
Cena to 6 zł za 50g (czyli taka pojemność jak u mnie na zdj.) a wydajność jest niesamowita!

(Glinka w trakcie wysychania.)

Glinka ze strony zrobsobiekrem.pl to czysta glinka zielona, bez żadnych dodatków. Dlatego możemy spokojnie dodawać ją w niewielkiej ilości do kremów w celu nadania im właściwości regulujących wydzielanie sebum. Bez obawy, że wejdzie w niepożądane reakcje z innymi składnikami kremu.

A na koniec przedstawiam Wam Tosię, mojego małego pomocnika przy robieniu zdjęć do recenzji:

 ("Pomyślmy... Zapach delikatny, przyjemny, nienarzucający się...")

(Za to badanie organoleptyczne chyba wyszło mało smacznie :D)

A teraz pędzę walczyć z rozstępami! Czy wiecie, że cieniutkie ale kilkuletnie rozstępy można zniwelować za pomocą kwasu glikolowego 70%? Ja też o tym nie wiedziałam, ale gdy tylko dowiedziałam się na zajęciach medycyny estetycznej, od razu zaopatrzyłam się w ten kwas, oczywiście również na stronie zrobsobiekrem.pl! Zobaczymy, czy coś się rzeczywiście uda zrobić z tymi rozstępami...

Trzymajcie kciuki, żeby mi pupci nie wypaliło ;)
Pozdrawiam!


PS A tak jeszcze nawiązując do Ukrainy- jestem zachwycona >>TĄ<< piosenką, jednak nigdzie nie mogę znaleźć jej tłumaczenia... Zespół "Żywiołak" to zdecydowanie mój ulubiony, polski zespół grający muzykę folkową.